Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2014, 17:09   #3
Gauldur
 
Reputacja: 1 Gauldur nie jest za bardzo znany
Aramil po przejściu kilku przecznic usiadł pod wielkim dębem rosnącym na granicy z małym ogródkiem zielarskim znajdującym się na tyłach obrośniętego bluszczem domu. Cień drzewa skutecznie zmniejszył przejmujące uczucie gorąca. Zamknął oczy i stając się głuchy na wszystko co dzieje się wokół niego, zaczął rozmyślać.
-300 sztuk złota ? Cóż to za brednie. Toż to za taką sumę mógłby kupić sobie nowy piękny pierścień. Skoro jednak jest w stanie wyłożyć taki majątek, to oznacza, ze pierścień musi być wart jeszcze więcej. Jaki jest więc cel wynajmowania do wyprawy obcych ludzi, czyżby nie spodziewał sie, ze możemy go okraść ? Ta wyprawa może się okazać pułapką. Być może Baron zaczeka na nas przy puszczy i gdy tylko wyjdziemy z pierścieniem, on spróbuje odebrać nam cenną błyskotkę . Jest też taka ewentualność , że ów Baron jest zwyczajnie głupi i obrasta w kosztownościach, a ten pierścień jest jakąś jego pamiątką.
No nic, co ma być to będzie i tak już się podjąłem tego zadania. Po za tym kilka marnych koboltów, bądź innego rodzaju tałatajstwa nie jest żadną konkurencją dla takiego elfa jak ja. Do puszczy jeszcze mi nie spieszno, a skoro w domu nie było mnie od kilku lat, to te kilka dni wyprawy nie zrobią mej rodzinie różnicy. Jeśli nagroda jest prawda to nie wrócę do domu z pustymi rękoma , a to chociaż trochę zrekompensuje innym, moje niesłuszne wydalenie z akademii ...-


Młody elf zatracony we własnych myślach nie odczuł zupełnie upływającego czasu. Wielu ludzi go mijających uznało iż zapadł w sen, a dzieci bawiące sie nieopodal były przekonane, ze jest on nowym posągiem zielarki ( bo to do niej należał dom wraz z ogródkiem). Zaklinacza wytrącił z transu mały wróbel który usiadł na jego prawym ramieniu i pewnie tak jak dzieci sądził iż jest on kawałkiem wymodelowanej przez dłuto skały.
-Słońce znacznie przesunęło sie już na niebie, chyba czas udać się pod gospodę- powiedział sam do siebie.
Aramil podniósł sie z ziemi ( ku zdziwieniu bawiących sie dzieci) i udał sie w umówione miejsce.
Gdy dotarł pod gospodę zobaczył siedzącego na ławce Eberka, widocznie znudzonego czekaniem Regdara i nerwowo rozglądającego sie dookoła Herolda.
- Ehhh, najwyrazniej jestem spózniony- powiedział w myślach.
- Ahhhh dotarł i nasz ostatni towarzysz ! - krzyknął Herold widocznie podekscytowany pojawieniem sie elfa.- Lepiej późno niż wcale.
-Bardzo przepraszam za zwłokę, ale miałem kilka ważnych spraw do załatwienia w mieście i nie spodziewałem sie, że mogą zająć tyle czasu- odpowiedział lekko zmieszany zaklinacz.
- Ważne sprawy, hę ? Jeśli spanie pod drzewem to ważna sprawa, to ciekaw jestem co jest dla ciebie błahostką- wtrącił uszczypliwie Redgar.- minąłem Cię ponad godzinę temu, próbowałem porozmawiać, ale nie reagowałeś, spałeś jak zabity.
-Redgarze, odpoczynek przed wyruszeniem w wyprawę to również " ważna sprawa", czasu już nie cofniemy, a nasz nowy znajomy wcale nie spóźnił się znacząco- mówił Eberk, śmiejąc sie przy tym serdecznie.- jesteśmy w komplecie wiec możemy przejść do sprawy dla której tu jesteśmy. Heroldzie, czy możemy wyruszać ?
- Ależ oczywiście, oczywiiiiiiiście. Aby odnaleźć pierścień Barona, musicie wejść do puszczy nieopodal miasta. Zaprowadzę was w okolice prawdopodobnego zaginięcia, oj tak zaprowadzę was tam- mówił zachwycony i nazbyt podekscytowany Herold- Ja jednak nie wejdę tam z wami, będziecie musieli radzić sobie sami. Zupełnie sami.
- Nie traćmy więc czasu i ruszajmy- wtrącił ze znudzeniem Aramil, którego powoli denerwował sposób bycia Herolda.
- A więc w drogę - powiedział Eberk i skinął w stronę Regdara, który uniósł sie z miecza na którym cały czas sie opierał.
Nowo utworzona drużyna wyrusza na wyprawę.
 

Ostatnio edytowane przez Gauldur : 12-04-2014 o 17:12.
Gauldur jest offline