Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2014, 21:29   #9
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Jeśli tak miały wyglądać przygody i zostawanie wielkim magiem, to chyba wolał wrócić do domu i grzecznie raz jak nigdy wziąć się a naukę. Ze szkoły można było zwiać, stąd już nie do końca. Wahał się między szansą na coś wielkiego, a rzuceniem tego wszystkiego, porządek nie był dla niego.


Nie po raz pierwszy naradzał się z Sari nad ucieczką i rzuceniem wszystkiego. Jedyną różnicą było to, że jeden z idiotów, którym tutejszy porządek odpowiadał, podsłuchiwał to, co nie było przeznaczone dla jego uszu. Potem wszystko wymknęło się spod kontroli, poczuł gniew, lub raczej wściekłość. Krew się w nim po prostu zagotowała a pozostałe uczucia wyparowały, zostawiając go w środku zimnym na chwilę. Na tyle długą, że bez udziału głowy, skrystalizowało się to w lodowaty promień, który popędził w stronę serca chłopaka. Zakończyło to atak, ale wpędziło go w większe tarapaty niż mógł się spodziewać.


Pogadanka u Soba nie była najprzyjemniejsza, chociaż miewał gorsze. Zapytany o to czym niby jest Kilim, z niesmakiem odparł że czarownikiem, a potem wyjaśnił dokładniej czym są. Już ponownie w swoim posłaniu gnom mocno się nad tym zastanowił. Z wyjaśnień maga, wynikało że główna różnica polegała na tym, że czarodzieje musieli zniekształcać magię a czarownicy używali ją w formie bliższej naturalnej, najczęściej dzięki dziedzictwu krwi. Gnom uśmiechnął się pod kocem, teraz rozumiał, lub tak mu się zdawało. Magowie zazdrościli czarownikom ich naturalności.


Kolejne dni mijały nużąco. Nawet nie z powodu zajęć w namiocie maga, w czasie których Sari musiała siedzieć w klatce, co irytowało zarówno ją jak i samego gnoma, co bardziej z powodu niemożności wyrwania się choćby na chwilę z trybików. W tych godzinach posiłki, w tych zajęcia, w tych nauka, momentami irytowało go nawet że w konkretnych godzinach były godziny wolne. Te ostatnie jednak z przyjemnością wykorzystywał zwiedzając obóz na ile było to możliwe i bezpiecznie. Starał się w miarę zaprzyjaźnić z tymi, którzy nie uznali go za potwora po tym jak potraktował mrozem wścibskiego chłopaka. Na samego Faleha z kolei uważał, obserwował go, mimo że ten starał się wszystkich unikać. Rachunki między nimi jeszcze nie były załatwione. Wątpił by chłopak przyjął grzecznie nauczkę, ten typ bywał mściwy, tyle wiedział. Nawet pomimo faktu że do tej pory zwykle miewał styczność jedynie z gnomami.


Mimo że był to obóz wojskowy, a jedzenie mieli przydziałowe, udało mu się zdobyć plaster miodu i nieco dodatkowego suszonego mięsa. Nie planował jeszcze uciekać z obozu, zwłaszcza po groźbie maga, ale wolał być przygotowany. Niezależnie od tego, czy obóz miałby zostać zmieciony, czy nagle przeniesiony, czy też zwyczajnie postanowiłby dać nogę, nie zważając na groźbę śmierci. Poza tym, próbował rozczytać tajemne bazgroły, jakie usiłował wbić w jego głowę Sob oraz nie podpaść bardziej niż to absolutnie niezbędne by nie zwariować. Ta ostatnia część była najtrudniejsza i naprawdę wystawiała wrodzoną dobroć gnoma na próbę. Nieco pomagała mu to wszystko przetrwać krasnoludka Toruna, starsza od Kilima, ale również dość młoda jak na standardy obu ludów. Obiecała mu nawet, że jeśli będzie trzeba, to schowa gdzieś wszędobylską Sari.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline