Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2014, 16:02   #38
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Przeżyli. Prawie wszyscy. Światła autostrady odbijały się od długiej przedniej maski vana, za kierownicą siedziała Loco , całkowicie zamarznięta w bolesnej chwili. Patrzyła się przed siebie i co jakiś czas zmieniała pas jakby pragnąc przetworzyć bezdźwięczną ciszę. Lou czuła się roztrzęsiona , dopiero teraz gdy wszystko przeminęło i Naut uświadamiał sobie całe zjawisko masakry. Twarde ciało nie mogło nie reagować na szarpnięcia psychiki niczym cienkie struny instrumentu zrobionego z twardego drewna, które akustycznie przyjmowało w środku wytworzone nuty.

Lou popatrzyła przez szklany dach pojazdu. Kopuła wyświetlała nocne niebo, w kosmicznym tle błękitna iskierka opuszczonej Ziemi, straty, niezapomnienie. Wszyscy umierali , ale większość miała zapewnianą nieśmiertelność. Niestety ten ''krępy wariat'' nie posiadał pudełka na swoją duszę, odszedł na zawsze jak prawie 90% Ziemskiej populacji. Naut spochmurniał. Jego matka, siostra , większość przyjaciół oprócz Pinkiego , Dwayna i Nicole. Przez tak długi czas czuł stratę i opuszczenie, że przywykł do nich i żując codzienne przykrości traktował je jako naturalne tło egzystencji. Nie zaakceptował tego w pełni , zaprzeczał w seksie i używkach a teraz czuł znów ten ból razem z odpowiedzialnością za masakrę na arenie. Wiele ludzi w Noctis było biednych, kto wie czy ten nastoletni blondyn z zamarzniętymi w przerażeniu oczami, którego zobaczył leżąc podczas uniku nie stracił bezpowrotnie swojego życia. Madmax wyjrzał za swojej brody i poklepał Lou po ramieniu pewnie myśląc o niej cały czas jak o kobiecie. Naut poczuł się dziwnie.

-Nie przejmuj się młoda. Wiedzieliśmy się na co się piszemy. Dzięki twojemu sprawnemu dowodzeniu jeszcze w ogóle żyjemy. Całkiem dobrze rozplanowałaś tą akcję. Freaka... on po prostu lubił robić rozpierdol. Zginął w swoim żywiole- uśmiechnął się chociaż widać było , że tak naprawdę pociesza sam siebie i swoich ludzi. Lou poczuła się nieswojo i poprosiła by wysadzili ją przy następnym zjeździe.


****************

Z ampułki wysypał się biały proszek , wyczulony nadludzki zmysł węchu czuje jego słodką gorycz. Patrzy na dziewczynę, ona na nią. Naut nie wie kim jest. Chciałby ją wypieprzyć, ale nie ma czym. Typowy syndrom odrzucenia po ego transferze. Poszedł do tej kliniki w Corinth, bo wiedział , że nie wymagają badań psychologicznych. Po prostu zmieniasz ciało, ładniutka Loulou i nie myślisz jak się będziesz czuł potem. Obco. W swoim ciele. Szybszy oddech, zbliżająca się panika. Dłonie coraz sprawniej wszystko organizują chcąc ochronić się przez złą falą grozy. Łapią zapełnioną łyżeczkę i zatrzymują ją nad woskową świecą. Woń się podnosi a breja zaczyna żyć budząc chęć spożycia podobną do zupy gotowanej przez matkę po powrocie z całego dnia zabawy. Patrzy na chudą dziewczynę, położyła się na łóżku i podnosi nogi do góry bawiąc się nimi jakby nożycami. Nie będzie musiał jej pieprzyć, po prostu opadną w tym tanim hoteliku. Papugi z odrapanej tapety patrzą swoimi dużymi oczami, mógłby słyszeć ich słowa.

''Naut, Naut głupi Naut''. Kiedy ostatnio był w zoo?


-Dzięki Lou. Jesteś w porządku. Potrzebowałam takiej pomocy- mówią małe wąskie usta z zimnem w prawym kąciku wargi. Jej podkrążone oczy wydają się naturalnie szczere w tym całym kłamstwie które musi odwalać z dnia na dzień. Iskierka zaraz niknie i pojawia się zniecierpliwienie.

-Cokolwiek.


*******


Wstaje słońce , najbardziej realne doznanie z całego natłoku gorzkiej świadomości. Lily miała pójść do alfę , bo miały się zabawić, uzyskać nieco więcej energii. Nie wróciła, co Nautowi wydawało się nudne, bo zbyt oczywiste. Wszystko znów się zresetowało, masakra jakoś przeszła w nicość, apatyczne wiadro odpadków dnia następnego. Traperzy pewnie popijają grzane piwo w swojej chłodnej jaskini. Lou wchodzi w opcje i wyłącza egoistyczny tryb offline. Poza krótką wiadomością ''udało się'' Pinky nie wie nic więcej. Zaraz pewnie zacznie dzwonić. Zupełnie nie wie czy chce słyszeć jego głos.

Czuje nikłą potrzebę.Toaleta jest cała zżółkła od starości, robi siku czekając na połączenie. Następnie wkłada burgera do mikrofalówki , po chwili wyjmuje go i mieli walcząc z brakiem apetytu. Słyszy swój dzwonek.


PINKYY. Odebrać? Odebrać.

-Kurwa. Yo. Co się z tobą do cholery działo?

-Nic. Po prostu nie przywykłej do akcji bojowych. Nie takich w których ja dowodziłem, zaczynałem i zabijałem. Kurwa!- milczenie, zbytnio się uniósł- Przepraszam Pinky. Po prostu musiałem odpocząć, nie chciałem widzieć tych laserów , neonów nawet ciebie pośród tańczących ludzi.

Krótka chwila, potem głos. Chciał go jednak usłyszeć.

-Nie przejmuj się. Rozumiem. To ja wpakowałem cię w moje problemy. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy , że to wszystko odwalasz. Trolle poszły się jebać i o to chodzi. Jestem gotów oddać ci większą część udziałów. Naprawdę stary , wiele dla mnie zrobiłeś.

Lou się uśmiecha. Naut widzi swoje odbicie w małym przybitym niedbale do ściany lustrze. To bardzo piękny uśmiech.

-Ok. Jest jeszcze parę spraw o których musimy porozmawiać. Przyjadę za jakiś czas do Rush- kończy i wypluwa pokarm do reliktu sedesu. Mdłości.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-04-2014 o 19:19.
Pinn jest offline