Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2014, 23:44   #31
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Sygnał MESHu był słabo wyczuwalny, musiał daleko wrócić po włąsnych śladach nim ustabilizował się na tyle by można było zlokalizować swoją pozycję. Według map znajdował się wewnątrz zbiorników amoniaku, pozostawało iść w górę. Prędzej czy później ten kierunek powinien wyprowadzić go na ulicę Noctis. Przez długi czas szedł pustymi, zruinowanymi korytarzami technicznymi. Nie widział żywej duszy. Przejścia sprawiały wrażenie nawiedzonych.

W końcu jednak spotkał żywą istotę, humanoida, prawdopodobnie jeden z lumpów, nie zauważył broni, a krok nieznajomego był spokojny, pewnie znał to miejsce jak włąsną kieszeń. Nic nie szkodziło zapytać się o drogę. Podszedł do wędrowca, gdy tylko jednak się zbliżył, ów odwrócił się gwałtownie. Spod potarganych szat patrzyła na Lou zdemolowana twarz poda pozbawiona żuchwy. Jakieś płyny spływały po jego szyi, oczy istoty były czarne.
- Bronićszz… znissszczyć… wszszędzie wróg… - wysyczała istota, jej głos był metaliczny i zdeformowany przez brak szczęki. A potem rzuciła się na Lou z rozczapierzonymi łapami. Furia z łatwością uniknęła ciosu i odskoczyła. Pod nadal był w nastroju bojowym i szykował się do kolejnego skoku, więc Lou wskoczyła na jeden z ciągów rur by z wysokości kilku metrów obserwować napastnika. Mechanizm nie dawał za wygraną. Patrzył dziko za człowiekiem, drapał o ścianę jak dzikie zwierzę. W końcu spróbował wspiąć się po kracie tak by sięgnąć Lou, jego ruchy były niezgrabne. Nagle poślizgnął się i spadł z kraty pomiędzy labirynt przewodów obijając się przy tym kilka razy. Gdy sięgnął dna dygotał w elektrycznych drgawkach przez kilka sekund, a potem już się więcej nie ruszał. Naut miał wrażenie, że niemal rozpadł się sam z siebie.

Choć ostatecznie niegroźne wydarzenie po drodze było niepokojące. Dlatego Naut wyszukał w MESHu wiadomości o podach w kanałach. Informacje były skąpe, jedna z nich była dość aktualna:

Cytat:
Służby Sanitarne Elizjum ostrzegają przed wizytą Noctis i innych sektorów poniżej, ze względu na rozprzestrzeniającą się chorobę wirusową pośród synthmorphów. Przyczyny choroby nie są znane, szczególnym zagrożeniem są morfy nie objętę rejestrem medycznym. Jak zapewniają przedstawiciele Ecogene aktualnie należy ograniczyć się do kwarantanny, a po zbadaniu choroby, możliwe będą przeciwdziałania. Obywatele mający styczność z zarażonymi osobnikami powinni jak najszybciej skontaktować się z opieką medyczną.
Nie brzmiało to dobrze, ale cóż mógł zrobić?

Gdy wreszcie wrócił do klubu zdziwił go widok limuzyny zaparkowanej przed wejściem. Noctis to nie była dzielnica tego typu pojazdów. Czyżby pod jego nieobecność Pinky ściągnął do klubu gości z wyższych sfer? W środku było jeszcze pusto, Pinky rozmawiał z elegancko ubranym mężczyzną. Właściciel klubu zdawał się być zmęczony. Mężczyznom towarzyszył napakowany, łysy murzyn, który gdy tylko Lou weszła do lokalu zmierzył ją wzrokiem, dłuższą chwilę oceniając jej uzbrojenie. Spotkanie najwyraźniej dobiegało końca, usłyszał tylko jak nieznany mężczyzna strofował Pinkiego:
- Jesteś uparty, ale to nie jest miejsce dla ciebie, cała ta fanaberia powinna się skończyć jak najszybciej. Noctis to zbyt ryzykowne miejsce. Nie będę cię zmuszał, ale pomyśl o tym. Dla własnego dobra. - Wykonał gest jakby chciał objąć Pinkiego i pocałować, ale skończyło się na uścisku ręki. Mężczyzna i ochroniarz opuścili lokal i po chwili limuzyna odleciała.
- Dawny kochanek? - zapytała Lou Pinkiego.
- A żebyś wiedział. Z Gajuszem znamy się długo i tak właściwie to był kochankiem, albo ja jego, zależy jak patrzeć, w sumie to on mnie sponsorował. Ale to już przeszłość, choć Gajusz ma inne zdanie. Nie podoba mu się cały ten projekt z klubem, a to dokładnie to co chciałem robić.
- Takie życie, w czym problem?
- Jest dyrektorem w Solaris, właściwie to cały ten klub to ich własność. Jeśli nie spłacę długu. Ale wszystko idzie coraz lepiej. Kilka godzin temu zrekrutowałem kolejną kelnerkę, nazywa się Peach i chyba znają się z Cherry. W sumie dobrze, teraz dziewczyny zasuwają jak króliczki Duracela. Nająłem też barmana. - wskazał na bar za którym stał ubrany w hawajską koszulę i bermudy hiperszympans przecierający kufle. Na czole miał zasunięte ciemne okulary - nazywa się Bono, nie mówi dużo, ale ma łącze z meshem i za bramem jest jak zwierze. Przynajmniej braki kadrowe nam się zapełniają. Jakieś sukcesy w twoich poszukiwaniach?
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 03-04-2014 o 23:47.
behemot jest offline  
Stary 04-04-2014, 13:19   #32
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z kanałów udała się do warsztatu Boomsticka. Syntomorf miał mieszane uczucia w sprawie odnalezienia przyjaciela , ale cóż innego mogła zrobić. Raczej nie przekonała go by ruszył za nią i tak pogrążał się w swoim szaleństwie, przynajmniej wiedziała o tym, że dane zostaną wykorzystane do walki z nieprawością. Lou wyposażyła się w obiecany specjalny ekwipunek, zbroje szturmową o wyjątkowej obronie i lekkości dzięki wykorzystaniu nowoczesnych materiałów kompozytowych i nanotechnologii. Oddała przy okazji stary pancerz.

-Może chcesz do tego płaszczyk?- powiedział diler broni. Zgodziła się , biorąc wyraźnie używany czarny skórzany płaszcz sięgający do końca łydek.

[media]http://s9.postimg.org/xqio13t33/pancerz_lou.png[/media]Nowy pancerz szturmowy Lou.

Następnie Loulou udała się do Rush Motion. Peach nieźle zasuwała i skinęła jej głową z uśmiechem, najwidoczniej tu czuła się bezpieczna i spełniona. Kolejny dobry uczynek, mógł się czuć dobrze patrząc przez ile lat Naut był łajdakiem nieliczącym się z uczuciami innych.

Klub się rozwijał i mimo obaw Gajusza (czy jak nazywał go w myślach Naut , Gejusza) wszystko powinno iść dobrze. Przynajmniej jeśli myślało się strategią małych kroczków , która właśnie skutkowała. Oczywiście Troll mógł ją zabić a potem spalić klub wbijając Pinkiego na pal , ale psychicznie Naut czuł jakaś większą integrację i spójność, jakby znalazł swoje miejsce po wielu latach tułaczki. Muzyka cicho grała a smród z rynsztoków Noctis wleciał przez otwarte drzwi. Jakaś parka przyszła sprawdzić po ile chodzi piwo i zdecydować się czy się opłaca, jak Naut wnioskował z ich rozmowy.

-Po ile mamy piwo?

-Wiesz stary, że dla ciebie za darmo o ile nie zostaniesz mega-alkoholikiem i nie wychlejesz całej piwniczki- odparł ironicznie Pinky.

-Nie o to chodzi. Chodzi mi o to czy mamy dobre ceny.

-Otrawcie lokalu. Miesiąc miodowy. Powinno im się spodobać. Są też przeceny dla studentów.

-Wątpię , by ktoś z Brainbrigde chciał tu przyjść. Do Noctis- przerwał Naut i szczerze stwierdził- O ile nie chce się dobrze naćpać i tanio poruchać.

-Taa Noctis ma swój urok. Szczególnie, gdy spotkasz takiego dwu i pół metrowego Ogra.

-Jak z innymi używkami? Wiesz, co tu na Marsie można sprzedawać na legalu? Wiem trzeba do tego dodatkowej koncesji , ale w Noctis i tak pewnie nikt tego nie sprawdza. Trawka. Lubiliśmy się upalić , prawie codziennie każdego lata.

-Mam coś na małego blanta , jeśli do tego zmierzasz przygłupie- zaśmiał się Pinky. Przez chwilę Naut poczuł tą samą wieź jak przed upadkiem Ziemi, jakby nic się nie zmieniło.

-Nie dokładnie , ale to zajebisty pomysł.

***
Patrzyli na zachód słońca wyświetlany na panelu ściennym , gdzieś z Pacyfiku. Uśmiechnięci i zrelaksowani na chwilę zapomnieli o całym tym bajzlu i o różnicach jakie wytworzyły się między nimi przez czas i ich wspólne decyzje. Ich umysły latały po przeróżnych emocjach i stwierdzeniach, kierując się z spraw przyziemnych do tych ważniejszych. Mimo wszystko po prostu dobrze się bawili , młodsi o jakieś dwanaście lat.


-Szkoda , że Cherry nie może przygotować hotdogów- narzekała Lou.

-Sprzedają , je zaraz przed klubem. Taki drobny chińczyk. Chyba nazywa się Feng. Chciał sprzedawać w lokalu , ale uznałem , że nie pokrywa się to z...

Zaśmiali się patrząc na swoje twarze.

-... z moimi planami rozwojowymi- dokończył Pinky czując wielką dumę.

-W takim razie wezmę dwa gorące psy.

-Z musztardą.

-I sosem czonskowym.

-Dokładnie, brachu. Dokładnie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 04-04-2014 o 13:27.
Pinn jest offline  
Stary 08-04-2014, 22:30   #33
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Na arenę ogrów nie było łatwo trafić. Z ulicy całe wydarzenie było niemal niezauważalne. Ot po prostu zamknięty budynek przed którego wejściem stało dwóch okablowanych drabów w długich płaszczach, nawet ich broń, przycięte strzelby i długie maczety nie były widoczne dla przypadkowego przechodnia. Drzwi zdawały się być dla wszystkich otwarte, czasem ktoś wchodził do środka, pokazując strażnikom zgięty w spirale kawałek metalu. Gdyby ktoś przysłuchał sie dłużej odgłosom dobiegającym z środka, może by wyłowił okrzyki entuzjazmu, wręcz dziki ryk. Ale nikt nie słuchał.

Z budynku schody biegły w dół, prowadziły przez śluzę pomiędzy sektorami w niszę zawieszoną pomiędzy ulicami Noctis. Centralne miejsce konstrukcji zajmowała wielka arena, wypełniona czerwonym piaskiem, nie wiadomo czy od żelaza czy krwi. Wokół areny ustawiono trybuny, teraz zapełnione tłumem gapiów, którzy czekali na show. Towarzystwo jakie można by spotkać w typowym barze w Noctis, nawet w większości widzowie dzierżyli w połowie pełne kufle piwa. Piwo na arenie było obrzydliwie drogie, ale jakie to miało znaczenie, gdy była to jedna z nielicznych okazji by obejrzeć coś prawdziwego. Telewizja kłamie, a radio łże. Na arenie wszystko było naprawdę, krew i flaki, walka na śmierć i życie. Przemoc realna, a jednocześnie bezpiecznie obserwowana zza krat.

Pomiędzy widzami wmieszani byli ogry w swoich długich płaszczach, obserwując to widownie, to wydarzenia na ringu. Na podwyższeniu w otoczeniu dwóch przydupasów siedział na czymś w rodzaju tronu obłożonego syntskórą naprawdę wielki cyborg, z mięśniami napompowanymi do granic możliwości, metalową łapę trzymał opartą o diamentowy ciężki topór.

Zabrzmiał gong, z kazamatów na scenę wyszło dwóch opryszków, zwykłych flatów, ale umięśnionych, o niezbyt roztropnych twarzach, za to skórze poznaczonej bliznami. Uzbrojeni byli w maczety, pozdrowili machając rękoma tłum, który nagrodził ich brawami, a potem ruszyli w taniec śmierci.

Tymczasem Naut spotkał się z Madmaxem i jego drużyną. Czwórką ulepszonych, na ile mógł ocenić, model ciała barsonian, czyli dobrze radzili sobie z toksynami i mało ilością tlenu, mieli przy tym efektywniejszy metabolizm, przydatna rzecz gdy na wiele godzin znajdujesz się w kombinezonie atmosferycznym. Cała czwórka byłą wyraźnie poddenerwowana. Pinky wspominał, że nie są to weterani. Ubrani byli w skafandry powierzchniowe, zawsze to jakaś ochrona, na głowach mieli czerwone chusty spinające włosy.
- To ty jesteś naszym szefem, co? Ja jestem Madmax. - powiedział jeden z nich, brodaty mężczyzna, chyba najstarszy, uzbrojony w karabin automatyczny. - Nie będę ukrywał, że zwyklę działamy w grupie i lubimy ten sposób, po prostu powiedz nam czego chcesz, a my się zorganizujemy. Skoro mamy razem walczyć to czas byś poznał:
- Freaka - wskazał łysego, niskiego osiłka z shotgunem i wielkim bagnetem.
- Loco - jedyną kobietę w zespole, choć o ostrych rysach, trzymał długą lufę snajperskiego railguna.
- Oraz Rico. - ciemnoskóry morf z chlebakiem granatów i karabinem z podwieszonym granatnikiem.
- Wyglądacie na przygotowanych. - stwierdziła Lou - Zastanawia mnie tylko, dlaczego to robicie.
- Z tego samego powodu co zawsze. Dla forsy. - odpowiedział z uśmiechem brodacz - choć z tego co słyszeliśmy, nikt nie będzie żałowął tych gości. To lubię w Elizjum, gdzie byś nie strzelił, trafisz na winnego. Nie jesteśmy stąd, tylko z kraterów. A tam jest ciężko. Wiecznie musimy palcami wyrywać zasoby z ziemi. Miasta tylko czekają, aż zdechniemy i będą mogli rozpocząć kolejny etap podgrzewania. Nie damy im tej satysfakcji. - przeładował broń.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 09-04-2014 o 01:57.
behemot jest offline  
Stary 09-04-2014, 11:58   #34
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Stali przed wejściem do areny, było chłodno i zewsząd śmierdziało moczem. W środku musieli sprzedawać alkohol i każdy wychodząc wypróżniał pęcherz. Z tego poziomu nie dało się zobaczyć jasnego sztucznego nieba. Wczoraj mocno pobalowała z Pinkym i jeszcze lekko bolała ją głowa, choć wzięła tabletki na kaca , które zdecydowanie zadziałały. Dodatkowo Peach pomogła jej z makijażem , więc wyglądała co najmniej nieźle o czym świadczyły pożądliwe miny traperów. Cała drużyna rozpaliła papierosy wpatrując się w ogra przy wejściu , który zdawał się nie ogarniać swojego umysłu.


-Mamy jedną dodatkową przewagę. Mam kody dostępu do robo-ogarów tych bezmózgich chujów. Wpuścimy je na widownie i wtedy zacznie się jatka, zaatakują każdego ogra na którego natrafią. Dodatkowo dobrze, by wpuścić nieco gazu do wentylacji budynku. Macie kombinezony a mój nowy pancerz też ma jakieś drobne zapasy tlenu. Trzeba to wszystko zgrać- kiwnięciami głowy traperzy wyrazili zgodę- Mamy zdjąć tego całego Trolla. To największy kutas z całej gromadki. Jakiś chory eksperyment. Pewnie jest cały opancerzony. Musimy wpakować w niego co się da. Wszyscy oprócz Loco będą trzymać się razem tylko po dwie osoby, każda z innej flaki. Ja pójdę z Madmaxem. Wsparcie snajperskie oczywiście pomoże nam w razie czego. Co więc robimy na razie? Musimy znaleźć ogary, odkryć miejsce do rozpylenia gazu i znaleźć dobrą pozycję dla Loco. Proponuje jakieś boczne wejście.
 
Pinn jest offline  
Stary 11-04-2014, 00:16   #35
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Naut odrzucił ideę frontalnego ataku, pozostało działanie po cichu. Obeszli budynek, a następnie klucząc przejściami zeszli do sektora poniżej. Rzeczywiście poziom wyglądał dziwnie, bo jedna z jego ścian była ukośna i asymetryczna. Spawarką wycieli w metalu wejście do ukrytego sektora. To trzeba było przyznać brygadzie, że poruszali się dość cicho, a przy tym mieli dobrą wewnętrzną komunikację. Nawet nie potrzebowali meshu, wystaczyły oszczędne znaki dłońmi.

Mieli farta, bo przechodząc obrżerzami areny trafili na wejście wentylacji, w sam raz by złożyć rozpylacze przygotowanego gazu usypiającego. Nie mogli mieć pewności, na ile gaz spacyfikuje wszystkie ogry, ale przynajmniej mógł ich trochę otumanić. Przez drzwi dla obsługi weszli do kazamatów, a w nich ujrzeli rząd cel w niektórych nawet byli zabiedzeni więźniowie. Był też strażnik. Ich spojrzenia na chwilę skrzyżowały. Madmax rozkazał:
- Freak, bierz go. - ale traper już biegł wyciągając nóż zza pasa rzucił się na strażnika, strażnik krzyczał >>Cholera<<, ale padł przygnieciony. Przez MESH przeszła fala alarmu >> Intruzi<<. Potem sygnał się urwał, a Freak powstał cały zakrwawiony.

- Pomóż mi! - błagał jeden z więźniów. - Uwolnij mnie, jestem zwykłym mieszkańcem, porwali mnie. - patrzył z nadzieją na Lou. Uwolnieni więźniowie stanowili kolejny czynnik chaosu, jednoczęśnie ktoś mógł ich przechwycić i uzyskać informację o Lou.

Tymczasem na widok i zapach krwi 3 ogary Velociraptorów obudziły się i syczały podniecone na widok świeżego mięsa. Chodziły niespokojnie po swoich klatkach. Przyszedł czas by sprawdzić wywiad Pinkiego, Lou wypowiedziała magiczne hasło:
- Dracarys! - a raptory jak na komendę wyprężyły się. Naut wprowadził kolejną komendę >> Jatka na widowni<<. Krata na arenę uniosła się a cybergady posłusznie ruszyły za rozkazem. Ich pojawienie początkowo przyjęto z aplauzem, który szybko ustapił przerażeniu. Stalowe pazury przecięły siatkę ochronną i wskoczyły na widownię niosąc chaos, zniszczenie i krwawą jatkę. Pozbawione bezpośredniego nadzoru atakowały każdego kto im wpadł w szpony. Wybuchła panika, spotęgowana przez walkę tłumu z sennym otępieniem. W kakofonię chaosu włączyły się strzały z karabinów ogrów. Od strony loży Trolla rozległ się ryk dzikiej wściekłości.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 11-04-2014, 14:54   #36
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Ciemne pomieszczenie, sennie zwisające lampy , krzyk ludzki choć brzmiący nieludzko, boleśnie. Lou słyszała swój oddech kumulujący się w masce gazowej, wdechy i wydechy , parcie do przodu, komunikaty do Madmaxa i jego drużyny. Loco powiadomiła , że zajęła należytą pozycję i jest gotowa oddawać strzały. Lou rozkazała jej ochraniać swoje plecy. Chłopaki po prawej stronie od wyjścia z kazamatów idą również przed siebie. Wszyscy czują strach niemniej posiadają jakąś szorstką i twardą determinację wyrobioną na rdzawej pustyni wśród ich żałosnych plonów małych szklarni.

Myślami Naut powraca do uwięzionego biedaka na dole , musiał na razie go zostawić , zresztą po takiej jatce i tak wparują tu służby bezpieczeństwa. Nagle strzały po prawej, błyskawiczny unik , uderza o betonową podłogę po której płynęła jasna tętnicza krew jakiegoś nastolatka rozszarpanego przez drapieżniki. Nie robi mu się go żal , po prostu czuje pulsującą energię adrenaliny i każę jednej z bestii rozpruć gardziel ogra , który chciał ją zabić. Madmax również przybrał pozycję obronną i sieka go z swojego karabinu. Lou widzi jak prawy biceps potwora pęka pod naporem kul ukazując grube nadkruszone kości, bandyta drze się bardziej w gniewie niż bólu jednak jest za późno. Rozkaz padł i raptor wgryza się z krtań przerośniętego drania. Lou pokazuje gest naparcia i ruszają do przodu.

Przez chwilę patrzy na drugą stronę areny, pozostała dwójka traperów wydaje się przyparta ogniem pary ogrów, jeden przeciwnik obrzynem radykalnie niszczy wspornik za którym kryje się Freaka. Po chwili nie ma co już atakować , eksplozja krwisto kardynalskiej czerwieni , odrzucone do tyłu mięso i głuchy upadek, który czuć po drugiej stronie. Strzelec wyborowy może zaważyć o wygranej o ile ogry nie przegrupują się, jednak Naut czuje przypływ euforycznej pewności siebie. Wie, że zaskoczyli bestię i ich silne organizmy muszą dodatkowo walczyć z środkiem otumaniającym , inni ludzie po prostu padli nieprzytomni na ziemię.

Koncentruje swój wzrok na Trollu , wielkim mutancie, który może przyprawiać o strach. Kupa powiązanych włókien mięśniowych , odkryte dumnie łapy demona nie chronione przez ciężki stalowy napierśnik. Biegnie do niego w szale choć starając się zachować obronę. Madmax również. Przedzierają się mężnie do przodu. Jeszcze żyją.
 
Pinn jest offline  
Stary 13-04-2014, 14:51   #37
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Arena pogrążyła się w chaosie. Widzowie padli przewracali się na ziemię otumanieni środkiem usypiającym, leżeli pośród tych zabitych przez raptory. Kilku próbowało się jeszcze czołgać przez pobojowisko, byle uciec od śmierci i piekła jakie się rozpętało w podziemiach Noctis.

Ogry nie wiedziały czy skupić się na raptorach czy najemnikach wyłaniających się z kazamatów. Te chwile wahania były ich zgubą, gdyż Naut nie miał wątpliwości. Parli w stronę Trolla. Zauważył ich.
- Coś ty za jeden? - wykrzyczał do nich z drugiego końca areny ściskając w dłoniach wielki zakrwawiony diamentowy topór, zza jego ramienia sterczała wycelowana w nich lufa automatycznego karabinu. - Mafia? Błędny rycerz? Idiota? - uśmiechnął się. Był wielki, opancerzony, mechanizmy i broń złączone były z metalem, choć chyba część organów miał jeszcze białkowych. - Myślisz, że uda ci się wygrać z Trundlem? Ta arena jest czerwona od krwi tych co próbowali. - zatoczył okrąg łapą ich miejsce walki. - A nawet jeśli… Chinshin nie daruje wam tego. Nie wiesz z kim zadzierasz! - mógłby tak jeszcze długo gadać, ale jego tyradę przerwał strzał ze snajperki. Loco w końcu zajęła dogodną pozycję. Strzał, łuska wylatująca z komory i szczęk przeładowania. Kolejny strzał. Pocisk dość szybko by przebić pancerz cyborga i rozpaść się w środku jego mniejszych tkanek. Kobieta strzelała bez pudła. Pokryta metalem twarz gangstera wykrzywiła się w grymasie zaskoczenia. - Tak głupio… - wystarczyło go już tylko dobić.

Gdy leżał powalony na czerwonym piasku Naut podszedł do niego by upewnić się, że nie żyje. Przeciwnik charczał, pluł krwią i złorzeczył.
- Poznaje cię. Jesteś dupą tego pedzia z klubu. Pieprzone tyłkojeby. Ktoś was w końcu wyrucha w wszystkie dziury. Nie zgadniesz kto dał cynk… sam Gajusz Bertrand, gejusz jeden wart drugiego. Macie wrogów i kiedyś… - już nie dokończył by zadławił się własną krwią, albo smarem.

Raptory padły od strzałów ogrów, zabierając wielu ze sobą, tak samo jak widzów. Reszta przeciwników się rozpierzchła. Z widowni wokół areny spływała krew do niecki. Strzały ucichły, słychać było tylko jęki rannych. Traperzy patrzyli po widowni z rosnącym przerażeniem, Rico patrzył w stronę drzwi. Chcieli po prostu opuścić to miejsce, cała trójka.
- Gdzie jest Freak? - zapytał Madmax.
- Zginął. - odpowiedziała Loco chłodno. Twarz miałą bladą, pozbawioną emocji, te były schowane gdzieś głęboko, próbując się ukryć przed rzeczywistością. Tylko chłodne działanie, strzał, walka, ewakuacja. Tyle można zrobić.
- Kurwa nie! - zaprotestował Madmax i pobiegł szukać ciała. Znaleźli go. Seria z automatu ogra przeszła na całej długości ciała. Jeszcze oddychał. Wstrzyknęli środek przeciwbólowy.
- Trzymaj się stary, jeszcze cię z tego wyciągniemy. - mówił Madmax trzymając kumpla za ramię.
- Heh, dopadłem go? - zapytał Freak ostatnim wysiłkiem woli.
- Tak stary, dopadłeś ich wszystkich. - zapewnił Madmax.
- To dobrze. Należało się im. - konający uśmiechnął się - Czuję się senny, powiedz… - już nie dokończył.
- Powiem jej. - zapewnił madmax, ale już nie było kogo. Traperzy nie byli ochipowani, dla nich śmierć była końcem. Milczeli przez chwilę.

- Niedługo zjawi się Nadzór. - stwierdziła chłodno Loco. - Nie możemy tu zostać. - Jak bezdusznie by to nie brzmiało miała rację. Zebrali się. Zanieśli ciało Freaka do jednego z transporterów zostawionego przed budynkiem. Akcja została zakończona.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 13-04-2014, 16:02   #38
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Przeżyli. Prawie wszyscy. Światła autostrady odbijały się od długiej przedniej maski vana, za kierownicą siedziała Loco , całkowicie zamarznięta w bolesnej chwili. Patrzyła się przed siebie i co jakiś czas zmieniała pas jakby pragnąc przetworzyć bezdźwięczną ciszę. Lou czuła się roztrzęsiona , dopiero teraz gdy wszystko przeminęło i Naut uświadamiał sobie całe zjawisko masakry. Twarde ciało nie mogło nie reagować na szarpnięcia psychiki niczym cienkie struny instrumentu zrobionego z twardego drewna, które akustycznie przyjmowało w środku wytworzone nuty.

Lou popatrzyła przez szklany dach pojazdu. Kopuła wyświetlała nocne niebo, w kosmicznym tle błękitna iskierka opuszczonej Ziemi, straty, niezapomnienie. Wszyscy umierali , ale większość miała zapewnianą nieśmiertelność. Niestety ten ''krępy wariat'' nie posiadał pudełka na swoją duszę, odszedł na zawsze jak prawie 90% Ziemskiej populacji. Naut spochmurniał. Jego matka, siostra , większość przyjaciół oprócz Pinkiego , Dwayna i Nicole. Przez tak długi czas czuł stratę i opuszczenie, że przywykł do nich i żując codzienne przykrości traktował je jako naturalne tło egzystencji. Nie zaakceptował tego w pełni , zaprzeczał w seksie i używkach a teraz czuł znów ten ból razem z odpowiedzialnością za masakrę na arenie. Wiele ludzi w Noctis było biednych, kto wie czy ten nastoletni blondyn z zamarzniętymi w przerażeniu oczami, którego zobaczył leżąc podczas uniku nie stracił bezpowrotnie swojego życia. Madmax wyjrzał za swojej brody i poklepał Lou po ramieniu pewnie myśląc o niej cały czas jak o kobiecie. Naut poczuł się dziwnie.

-Nie przejmuj się młoda. Wiedzieliśmy się na co się piszemy. Dzięki twojemu sprawnemu dowodzeniu jeszcze w ogóle żyjemy. Całkiem dobrze rozplanowałaś tą akcję. Freaka... on po prostu lubił robić rozpierdol. Zginął w swoim żywiole- uśmiechnął się chociaż widać było , że tak naprawdę pociesza sam siebie i swoich ludzi. Lou poczuła się nieswojo i poprosiła by wysadzili ją przy następnym zjeździe.


****************

Z ampułki wysypał się biały proszek , wyczulony nadludzki zmysł węchu czuje jego słodką gorycz. Patrzy na dziewczynę, ona na nią. Naut nie wie kim jest. Chciałby ją wypieprzyć, ale nie ma czym. Typowy syndrom odrzucenia po ego transferze. Poszedł do tej kliniki w Corinth, bo wiedział , że nie wymagają badań psychologicznych. Po prostu zmieniasz ciało, ładniutka Loulou i nie myślisz jak się będziesz czuł potem. Obco. W swoim ciele. Szybszy oddech, zbliżająca się panika. Dłonie coraz sprawniej wszystko organizują chcąc ochronić się przez złą falą grozy. Łapią zapełnioną łyżeczkę i zatrzymują ją nad woskową świecą. Woń się podnosi a breja zaczyna żyć budząc chęć spożycia podobną do zupy gotowanej przez matkę po powrocie z całego dnia zabawy. Patrzy na chudą dziewczynę, położyła się na łóżku i podnosi nogi do góry bawiąc się nimi jakby nożycami. Nie będzie musiał jej pieprzyć, po prostu opadną w tym tanim hoteliku. Papugi z odrapanej tapety patrzą swoimi dużymi oczami, mógłby słyszeć ich słowa.

''Naut, Naut głupi Naut''. Kiedy ostatnio był w zoo?


-Dzięki Lou. Jesteś w porządku. Potrzebowałam takiej pomocy- mówią małe wąskie usta z zimnem w prawym kąciku wargi. Jej podkrążone oczy wydają się naturalnie szczere w tym całym kłamstwie które musi odwalać z dnia na dzień. Iskierka zaraz niknie i pojawia się zniecierpliwienie.

-Cokolwiek.


*******


Wstaje słońce , najbardziej realne doznanie z całego natłoku gorzkiej świadomości. Lily miała pójść do alfę , bo miały się zabawić, uzyskać nieco więcej energii. Nie wróciła, co Nautowi wydawało się nudne, bo zbyt oczywiste. Wszystko znów się zresetowało, masakra jakoś przeszła w nicość, apatyczne wiadro odpadków dnia następnego. Traperzy pewnie popijają grzane piwo w swojej chłodnej jaskini. Lou wchodzi w opcje i wyłącza egoistyczny tryb offline. Poza krótką wiadomością ''udało się'' Pinky nie wie nic więcej. Zaraz pewnie zacznie dzwonić. Zupełnie nie wie czy chce słyszeć jego głos.

Czuje nikłą potrzebę.Toaleta jest cała zżółkła od starości, robi siku czekając na połączenie. Następnie wkłada burgera do mikrofalówki , po chwili wyjmuje go i mieli walcząc z brakiem apetytu. Słyszy swój dzwonek.


PINKYY. Odebrać? Odebrać.

-Kurwa. Yo. Co się z tobą do cholery działo?

-Nic. Po prostu nie przywykłej do akcji bojowych. Nie takich w których ja dowodziłem, zaczynałem i zabijałem. Kurwa!- milczenie, zbytnio się uniósł- Przepraszam Pinky. Po prostu musiałem odpocząć, nie chciałem widzieć tych laserów , neonów nawet ciebie pośród tańczących ludzi.

Krótka chwila, potem głos. Chciał go jednak usłyszeć.

-Nie przejmuj się. Rozumiem. To ja wpakowałem cię w moje problemy. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy , że to wszystko odwalasz. Trolle poszły się jebać i o to chodzi. Jestem gotów oddać ci większą część udziałów. Naprawdę stary , wiele dla mnie zrobiłeś.

Lou się uśmiecha. Naut widzi swoje odbicie w małym przybitym niedbale do ściany lustrze. To bardzo piękny uśmiech.

-Ok. Jest jeszcze parę spraw o których musimy porozmawiać. Przyjadę za jakiś czas do Rush- kończy i wypluwa pokarm do reliktu sedesu. Mdłości.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-04-2014 o 19:19.
Pinn jest offline  
Stary 16-04-2014, 00:21   #39
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Dotarł do klubu. Wydawało mu się, że tym razem było więcej gości, no tak znowu sobota. Choć muzyka właściwie niczym się nie wyróżniała. Pinky zabrał go do loży. Dziewczyny przyniosły drinki.
- Od razu lepiej się zrobiło jak nad klubem nie wisi już łeb trolla. - zaczął Pinky - Ale to jeszcze daleka droga. Myślałem, żeby zrobić coś z muzyką, wynająć DJa albo kapele. Jest jeszcze trochę wolnych pomieszczeń, może uruchoić kapsuły VR, niby nie płacą dużo, ale też nie ma bałaganu, a niektórzy lubią mieć wszystko w jednym miejscu. Ale najpierw muzyka, obczaj to… - zamilkł, ale poprzez MESH przesłał wycinek z gazety.

Cytat:
Napisał MarsToday
Gwiazda spada z firmamentu, czyżby Hipernova?
Prezes Gaminedecu poinformował, że sztandarowa gwiazda podcastów Barbarella - znana choćby z klasy Łowczyni w Arkadii - zakończyła pracę w firmię. “Łączy nas długa historia, pełna wspaniałych przygód. Jednak nasza współpraca zawsze opierała się na dobrowolnej współpracy. Życzymy Barbarelli powodzenia w tych nowych wyzwaniach. Jednocześnie będziemy kontynuować dostarczenie naszym klientom najlepszej rozrywki na Marsie.”
Jakim to wyzwaniom stawi wyzwanie była aktorka? Nasi informatorzy donoszą, że może być to branża muzyczna, ale przyszłość pokażę, jak ułożą się gwiazdy.

Krwawa jatka w Noctis
Przemierzając spokojne ulicę Corinth trudno uwierzyć, że zaledwie sektor poniżej ma miejsce prawdziwe PIEKŁO! Funkcjonariusze Nadzoru zlikwidowali podziemny krąg areny, na której dochodziło do krwawych walk z udziałem porwanych ID oraz modyfikowanych cyberorganików. Sprawcy stawiali opór przy zatrzymaniu, więc zostali zneutralizowani, jednak trwa odzyskiwanie rdzeni pamięci, w celu wykrycia dalszych współpracowników. Prokuratura rozważa możliwości zamrożenia w wirtualnej celi odzyskanych osobowości. Ich zbrodnia zasługuję na najwyższą karę.

Zamknięte dolne sektory
Rada Elizjum podjęła decyzję o zamknięciu najniższych sektorów w związku z szerzącym się tam wirusem. Wejście do sektorów będą pilnowane, zaś ekipa magnetyczna w najbliższych tygodniach przeprowadzi metodyczną dezyinfekcje sektorów. Nie można jednak wykluczyć, że zarazki już przedostały się na wyższe poziomy, dlatego zalecamy ostrożność w wizytach w Noctis i częste wizyty w szpitalach dla tamtejszych mieszkańców.
- I co ty na to? - zapytał wpatrując się w Lou - pomyśl, gdybyśmy ściągneli Barbarelle do klubu jako muzyka. - uśmiechnął się dumny ze swego planu - To brzmi jak szaleństwo, ale kto nie gra o najwyższą stawkę ten nie zgarnia puli. To byłby News na całe Elizjum. Ponoć masz gadane dla infolifów, poza tym, to spokojne zadanie, przyda ci się odpoczynek w działaniu. - zaproponował. Ale nie zamierzał się upierać, w końcu Naut zrobił ostatnio dość wiele dla klubu.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 17-04-2014, 10:48   #40
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację

Lou popija napój energetyczny Termonuclear Kick z dodatkiem witamin czując jego wiśniowy smak. Nie koniecznie lubi wiśnie, ale w połączeniu z tym całym sztucznym gazowanym odczuciem to się sprawdza. W klubie nie ma nikogo z odwiedzających, wszystko jeszcze zamknięte , ale po śmierci bandytów wszystko się rozkręci. Przynajmniej taką mają nadzieje. Peach uśmiecha się do Loulou kiedy ta patrzy jak poleruje stoliki. Ma ładny tyłek i długie nogi , tak została zaprojektowana co było dobrym planem zapisanym w chromosomach. Klimatyzacja została chyba ulepszona , bo Naut odczuwa przyjemne fale orzeźwiającego chłodu, idealnego dla tańczących osobników. Pinky wydaję się znów tracić głowę, kolejny szaleńczy plan za poprzednim. Do tej pory się udawało co hołdowało im w jakiś sposób poczytalność. Lou zgniata puszkę i odkłada na czarnym blacie stoliku. Zapala papierosa i zakłada nogę na nogę.

-Barbarella. Cholera. To gwiazdka sporego formatu. Masz forsę by ją zatrudniać? Rozumiem stary, koncert dla rozgłosu, ale stały kontrakt to poważne gówno. Wszystko dobrze przemyślałeś? No i gdzie niby miałbym zacząć jej szukać? Jakieś poszlaki?- mówi nieco humorzasta.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-04-2014 o 15:47.
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172