Max zbliżał się do barykady, unikając żywych trupów. Gdy poruszał się powoli i unikał ich "spojrzeń" - bo czy można powiedzieć, że martwy może widzieć? - kilka razy o mało nie wpadł na coś brzęczącego. Raz jeden z zombie zauważył go i ruszył ku niemu, powodując zawahanie u swoich "partnerów", które lada chwila miały ruszyć za nim. Wówczas odezwało się szczęście Maxa - ktoś z jednego z domów z drugiego piętra wyrzucił kilka talerzy, hałasem odciągając od niego uwagę umarłych.
W jego zasięgu leżała broń policjantów i cywilów, niestety po kilku dniach w pyle i jednym deszczu wymagała porządnego czyszczenia przed użyciem.
W miarę podchodzenia do swego celu, zauważył, iż postacie, które wcześniej brał za jej obsadę, są nią - z tym, że żaden z nich nie należy już do świata żywych. Barykadę sporządzono z samochodów i żelaznych barierek, jej przekroczenie musiało wiązać się ze sporym hałasem, chyba, że uda się znaleźć bezpieczne przejście. Ktoś zdetonował kilka samochodów przed barykadą, w jednym z zagłębień Max mógł ukryć się przed wzrokiem zombie.
Wejście prowadzące do komisariatu było otwarte. Z wnętrza dobiegało charakterystyczne zawodzenie |