Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-04-2014, 16:23   #46
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8oPSUf7kyzM[/MEDIA]

Heather otworzyła oczy, choć przez moment miała wrażenie, że wcale tego nie zrobiła. W kajucie panowały egipskie ciemności, gdzie przez dłuższą chwilę nie dało się nawet rozróżnić konturów najbliższych obiektów.
Aktorka leżała nieruchomo, wpatrując się w sufit, nasłuchując. Wzrok szybko przyzwyczaił się do ciemności, toteż zaczęła widzieć kontury otaczających ją mebli. Jednak wciąż bała się ruszyć z łóżka, które wydawało jej się jedyną bezpieczną przestrzenią. Miała wrażenie, że gdyby tylko poruszyła choćby palcem, coś niedobrego by ją spotkało.
*
Zupełnie jak wtedy, kiedy jako dziewczynka stała nieruchomo, prawie wstrzymując oddech, przy drzwiach wejściowych do piwnicy, w której zamknął ją ten mężczyzna.
Wiedziała, że najmniejszy ruch zdradziłby jej plan, toteż bała się wtedy nawet mrugnąć. Gdy porywacz wszedł, by rzucić porwanej dziewczynce kolację, ta zepchnęła go ze stromych, kamiennych schodów i uciekła czym prędzej w nieznane, zyskując wolność.
*
Kompletna cisza otoczenia napawała ją lękiem. Słyszała tylko szybkie łomotanie swojego serca i własny oddech. Miała wrażenie, że te dwa odgłosy zaraz zdradzą jej pozycję i wszystko pójdzie na marne.
Jednak tak się nie stało. Do jej uszu dotarł dziwny dźwięk, przypominający pracującą hydraulikę. Niespodziewane pojawienie się dudnienia pobudziło Heather. Poczuła nagły przypływ adrenaliny, dzięki któremu szybko zerwała się z łóżka, jakby zaczęło ją parzyć.
Co to mogło być? Miała wrażenie, że wcale jeszcze się nie przebudziła. Czyżby ciągle śniła i właśnie stała się bohaterką sennego koszmaru? Tak to właśnie wyglądało, choć zachowała świadomość i wszystko było tak realne. Nawet ból, kiedy uderzyła kolanem o stolik nocny.
Zasyczała, kiedy nieprzyjemne uczucie przeszyło całą jej nogę, i kucnęła, oparając się o ścianę, tuż obok nieszczęsnego mebla. Odetchnęła głęboko i zaczęła ponownie nasłuchiwać.
Zza zasłoniętych drzwi na balkon doszło ją obrzydliwe mlaśnięcie. Poczuła się nieswojo, a żołądek podszedł jej do gardła. Dlaczego tak na nią to działało? Co to mogło być? Czemu była tak przerażona? Miała ochotę zwymiotować. I krzyknąć. I biec przed siebie. Nie wiedziała, co się dzieje, ale intuicja podpowiadała jej, że znajdowała się w ogromnym zagrożeniu. Musiała się ratować.
„Heather, weź się w garść!” próbowała się zmotywować w myślach. Musiała działać szybko. Nie mogła czekać, aż szyba pęknie i coś, cokolwiek znajdowało się na balkonie, zastanie ją w kajucie.

Sięgnęła po słuchawkę telefonu, znajdującego się na nocnym stoliku, obok którego kucała.
Zamiast spodziewanego sygnału usłyszała dziwaczne szumy i trzaski, jękliwe odgłosy i inne, trudne do opisania dźwięki. Raz nawet wydawało jej się, że słyszy czyjś krzyk i płacz dziecka.
Heather jeszcze przez chwilę trzymała słuchawkę przy uchu, mocno ją ściskając. Nie odważyła się nic powiedzieć, próbowała poukładać sobie w głowie to, co usłyszała. Nie potrafiła. Przekraczało to ludzkie pojęcie. Ktoś sobie żarty stroił?
Odłożyła słuchawkę, podnosząc się powoli, plecami wciąż opierając się o ścianę. Uważnie obserwowała zasłonę, za którą znajdowało się wyjście na balkon. Niemalże wyczekiwała momentu, w którym usłyszy dźwięk pękającego szkła i szelest kotary.

Zaczęła powoli przesuwać się w stronę wyjścia. Czuła jak kropelki zimnego potu pojawiają się na jej czole. W tej sytuacji nie interesowało ją to, że ubrana była jedynie w różowy top bez rękawów i materiałowe szorty. Musiała wydostać się z kajuty, która wydawała się być śmiertelną pułapką.
Dłonią dotknęła klamki. Zamek magnetyczny nie trzymał. Mogła bez trudu otworzyć drzwi. Korytarz był ciemny i cichy. Podobnie jak kajuta, nim usłyszała trzaski i gulgoty. Nie paliły się żadne światła, nie było słychać ani krzyków, ani alarmu. Nic. Zupełna, martwa cisza. I ciemność tak gęsta, że aby iść, musiałaby poruszać się po omacku trzymając dłonią ścian.

Sytuacja wydawała się bez wyjścia. Czyżby musiała pozostać w kajucie? Przecież nie była w stanie poruszać się po korytarzach Destiny w kompletnych ciemnościach. Zaklęła pod nosem, zastanawiając się, co się w ogóle działo. Czyżby nastąpiła jakaś awaria? Ale przecież na pewno rozległby się jakiś alarm. Nie było możliwości, by coś takiego przespała. Wszystko to było zagadkowe i dziwne.
Wtedy skojarzyła, że przecież każda kajuta powinna być wyposażona w jakiś sprzęt w razie takich sytuacji. A przynajmniej tak jej się wydawało. Oderwała się więc od ściany i dalej dbając o ciche poruszanie, a także o szybkość działań, zaczęła przeszukiwać po omacku kajutę. Nie było przecież zbyt wielu możliwości ukrycia takich przedmiotów. „Proszę, proszę, proszę... Niech coś się znajdzie”.
W szafce trafiła na mały pakiet - kamizelka ratunkowa, nadmuchiwana przez pociągnięcie małego sznureczka, do tego mała, podczepiana latarka.
Uradowała się w myślach i założyła na siebie kamizelkę. Rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie na kotarę. Nie zamierzała ryzykować pozostania w kajucie, choć czuła, że na zewnątrz nie będzie wcale bezpieczniejsza. Jednak liczyła, że znajdzie kogoś z obsługi, kto wytłumaczy jej, co się dzieje.
Pośpiesznie ubrała sportowe dresy, które miała przygotowane na poranną siłownię i adidasy, po czym wyszła na korytarz, zapalając latarkę.

Snop latarki nie dawał tyle światła, ile by chciała. Ot, niewielki strumień i małe kółko prześlizgujące się po ścianach i podłodze. Właśnie. Ten drugi element przykuł uwagę Heather najbardziej. Czysta do tej pory wykładzina pokryta była wyraźnie jakimś szlamem. Brudne błoto rozciągało się we wszystkie strony, na lewo i prawo. Aktorka ze zgrozą ujrzała także, że ta sama maź pokrywa nie tylko podłogę, ale również ściany i sufit.
- Co się tutaj, do cholery, dzieje? - wyszeptała, nie oczekując żadnej odpowiedzi.
Raczej chciała usłyszeć swój własny, ludzki głos pośród tej przerażającej ciszy, dzięki czemu poczuła się odrobinę lepiej. Wciąż miała wrażenie nieustannego niepokoju, co sprawiało, że bez ustanku była czujna.
Skrzywiła się, kiedy usłyszała spod własnego buta obrzydliwe mlaśnięcie. Cóż, maź pokrywała całą powierzchnię, nie miała wyboru, musiała przebrnąć dalej. W poszukiwaniu pomocy i odpowiedzi. W poszukiwaniu ratunku. Postanowiła więc, że uda się na niższe pokłady, gdzieś w okolice miejsc publicznych – przecież ktoś musiał tam być!
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline