Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2014, 17:03   #49
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Nora wyrwała się ze snu ze zduszonym krzykiem. Przebudzenie było tak nagłe, że od razu uleciał jej z pamięci koszmarny sen, który musiał być bezpośrednią przyczyną tak gwałtownego wybudzenia. Przetarła zroszone potem czoło i usiadła. Spojrzała w bok. Brakowało charakterystycznego zarysu sylwetki śpiącego obok męża. Rozejrzała się po ciemnym pokoju ledwie dostrzegając kontury przedmiotów. Dopiero, kiedy jej wzrok przyzwyczaił się nieco do mroku zobaczyła, że drzwi na taras był otwarte. Zawołała w ich kierunku, ale, mimo że było wyjątkowo cicho i jej głos niósł się dostatecznie głośno nikt jej nie odpowiedział. Zasłona zafalowała, ale równie dobrze mógł to uczynić wiatr jak i stojący w wejściu na balkon człowiek.

I wtedy po pomieszczeniu rozszedł się pierwszy dźwięk, który nie pochodził od Nory. Dziwaczne gulgotanie na pewno pochodziło z tarasu.

Nora odrzuciła kołdrę i zsunęła się z łóżka cały czas starając się nie spuszczać wzroku z wyjścia na balkon. Nie zapaliła światła i po omacku przebyła część pokoju kierując się w stronę źródła bulgotania. Wymacała jakiś ciężki przedmiot, karafkę z winem czy inną cieczą. Złapała ją i po cichu zbliżyła się do drzwi balkonowych. Wzrok już na tyle przyzwyczaił się do ciemności, że po drodze na nic nie wpadła. Szybkim ruchem wyjrzała na balkon.

Ktoś był po drugiej stronie. Widziała zarys wysokiej sylwetki, barczystej, wręcz nawet grubej. Tuż przy wejściu na taras poczuła dziwny, nieprzyjemny zapach. Śmierdziało wodorostami, zgniłą rybą i czymś, co kojarzyło się z zapchaną toaletą. Kiedy podeszła blisko gulgotanie umilkło. Za zasłoną rozbłysło kilkanaście dziwnych, żółtawych punkcików gdzieś w górnej części sylwetki lub głowy. Wyglądały jak oczy, chociaż Nora nie miała pojęcia, jakie morskie zwierzę mogłoby posiadać tyle oczu i na dodatek stać na dwóch łapach. Za zasłoną za to na pewno nie było Richarda. Omiotła wzrokiem podłogę balkonu. Nikt tam nie leżał.

Nora cofnęła się o krok i zacisnęła mocniej dłonie na karafce. Sam pokój też był zupełnie pusty, jeśli nie liczyć jej i tego, co stało na balkonie.

Na wszelki wypadek zajrzała jeszcze do łazienki żeby sprawdzić czy i tam nikogo tam nie było, a kiedy się upewniła, że i to pomieszczenie było puste, chociaż okropnie cuchnące, podeszła do stojącego na stoliku telefonu i uniosła słuchawkę.

Telefon zamiast znajomym sygnałem odpowiedział jej serią trzasków, pisków i osobliwych dźwięków kojarzących się z obdzieranymi ze skóry kotami.

Kiedy pomimo tego usiłowała wybrać numer recepcji zasłona poruszyła się gwałtownie i zaczęła odchylać, jakby ktoś, kto za nią stał zdecydował się w końcu wejść do kajuty.

Kobieta odłożyła słuchawkę i szybko rzuciła się w stronę balkonu. Doskoczyła do drzwi i zamknęła je na skobel. Pod samym wyjściem na balkon poczuła intensywny odór gnijących ryb i bagiennego mułu. W sekundę po tym usłyszała, jak coś przesuwało się po szybie wydając dziwny, bulgotliwy, stłumiony przez szkło odgłos.

Sprawdziła czy solidnie zamknęła wyjście na taras i dopadła do włącznika światła.

Żarówka zamigotała jakby miała się przepalić, ale po chwili rozbłysła mętnym, mdłym, słabym blaskiem.

Jeszcze raz już przy świetle rozejrzała się po wszystkich pomieszczeniach. Łazienka była pusta i nadal śmierdziała. W pokoju znalazła piżamę Richarda przewieszoną przez poręcz krzesła, obok którego stały jego kapcie. Brakowało za to jednej pary butów i prawdopodobnie jakiś ubrań jej męża. Do tego na stoliku, gdzie zwykle kładli swoje karty magnetyczne leżała obecnie tylko jedna. Na nocnym stoliku Nora znalazła pozostawiony telefon komórkowy Richarda. Bateria padła i w tym i w jej telefonie.

Pani Robinson wyjrzała też ponownie na balkon, ale za szybą, poza jakimś galaretowatym czymś przyklejonym do szkła, nie było absolutnie nic. Żadnych postaci, świecących oczu a tylko rozmazany ślad piany morskiej. Nora aż parsknęła śmiechem.

- Ale mnie nastraszyłeś Richardzie, żeby tak wyjść i nic mi nie powiedzieć– powiedziała na głos – Za dużo masz lat kobieto żeby sobie wymyślać takie rzeczy. – Skarciła sama siebie.

Wsunęła się pod kołdrę i chociaż światło było słabe usiłowała poczytać jakiś kolorowy magazyn czekając aż Richard wróci z recepcji.
 
Ravanesh jest offline