Wątek: Sędzia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2007, 18:36   #253
Doerner
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
Doerner wskazał Larchowi znajdujące się w pobliżu źródełko. Odnalazł je kiedy sam szukał wody. Napełnił manierkę i zagotował trochę wody. Przyda się do zaparzenia herbaty ziołowej. Musiał ją przyznać, że to jeden z niewielu aspektów biwakowania, które lubił. Już miał powiedzieć:

- Tam jest ruczaj...

I chyba nawet wypowiedział te słowa jednak chwilę potem poczuł przejmujący ból głowy. Tak Straszliwy, że powalił go na ziemię.

- Aaaaarghhh.....O Boże!

Oczy Rudigera zaszły mgłą. Gdyby mógł sobie cokolwiek wyobrażać w tej chwili, to z pewnością nie byłaby to jego twarz, która była wykrzywiona w grymasie potwornego cierpienia. Doerner stracił przytomność, a przynajmniej tak sądził. Ale jak mógł cokolwiek sądzić jeżeli stracił przytomność? Powoli zaczął odzyskiwać wzrok. Widział podwójnie, a nawet może potrójnie. Wydawało mu się, że...nie...nie znowu...obraz klarował się i ku jego przerażeniu był mu znajomy. Do tego doszedł jeszcze dźwięk...przejmujący wrzask tysięcy kraczących kruków, które właśnie gigantycznym stadem leciały w jego kierunku. Już myślał, że zostanie poszatkowany przez setki skrzydeł, dziobów i szponów, kiedy ptaki po prostu przeleciały przez niego! Zupełnie jakby był duchem! Kruki zniknęły, teraz znajdował się w całkowicie pustej białej przestrzeni, pozbawionej ścian, niczego co można byłoby nazwać gruntem czy horyzontem...Doerner z rozwartą szczęką gapił się w pustą przestrzeń, kiedy usłyszał niski, głęboki głos:

- Hej, Ty!

Rudiger natychmiast odwrócił się w kierunku głosu. W pierwszej chwili, nawet w drugiej i trzeciej nie mógł uwierzyć w to co widział. Smukły, długowłosy mężczyzna odziany w czarną zbroję. Całości dopełniały gigantyczne czarne skrzydła, którymi rycerz początkowo zakrywał swoją postać, jednak w momencie w którym Rudiger spojrzał na niego odsłonił całą efektowność swojej postaci. Oszołomiony Doerner jakimś cudem zwrócił uwagę na miecz "rycerza". Był identyczny z jego. Taki sam symbol zdobił jego jelec. Rycerz uśmiechnął się i zapytał:

- Taak, wiesz co to jest...

Doerner z otwartą szczęką i oczami wpatrującymi się w zieleń otaczającej przyrody, wrócił do rzeczywistości. Chyba zrobił z siebie niezłe widowisko. Zakrył twarz rękoma i jęknał:

- No nie...znowu...kurwa....


Niewidzącym wzrokiem błądził po otoczeniu, obozowisko wydawało się niezmienione, żadnych skrzydlatych rycerzy w czarnych zbrojach. Chyba nikt nie zwrócił uwagi na jego ...zachowanie....dzięki Morrowi. Właściwie czemu jemu dziękuje? Przecież to on go dręczy!
 
Doerner jest offline