Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2014, 02:32   #193
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Ulice Tempelhof, Sylvania
32 Vorgeheim
Północ

Nocą temperatura gwałtownie spadła czego samotnie przemierzająca ulice Tempelhof Lyndis mogła doświadczyć na własnej skórze. Idąc wzdłuż miasta dopiero teraz zaczęła pojmować, jak bardzo podupadłe było to miejsce. Stare walące się wokół niej kamienice straszyły wyłamanymi okiennicami, ulice usiane były kołyszącymi się na wietrze wisielcami, a w powietrzu unosił się ciężki odór rozkładu. A może po prostu wyobraźnia płatała jej figle? Mijając starą na wpół zrujnowaną świątynię, z której biła dziwna czerwona poświata, trafiała na nadgryziony zębem czasu plac pośrodku którego stała wyniszczona studnia. Rozejrzała się dookoła podziwiając niegdyś piękną, a teraz zrujnowaną architekturę. Sylvania była niezwykle ubogą krainą, a wszystkie jej bogactwa kryły się w zamkach jej aroganckich władców.
Wokół wszystko ucichło i tylko od czasu do czasu dało się usłyszeć trzepot czarnych jak smoła skrzydeł kruków przemierzających niebo ponad jej głową. Kilka z tych zwiastujących śmierć ptaków, usiadło na starej szubienicy wlepiając z głodem w dziewczynę swe krwistoczerwone ślepia. Lyndis poczuła się niepewnie i jeszcze bardziej przycisnęła ręce do brzucha w daremnej próbie ogrzania się. Skręcając w jedną z bocznych ulic prowadzących w dół miasta natknęła się na gęstą jak mleko mgłę, która wydawała się pojawić znikąd. Zatrzymała się na chwilę przyglądając się wnikliwie owej anomalii, kiedy nagle głośny skrzek wydarł się za jej plecami doprowadzając ją niemalże na skraj paniki. Przerażona dziewczyna podskoczyła, po czym błyskawicznie odwróciła się spodziewając się ujrzeć upiora lub coś znacznie gorszego kryjącego się w cieniu alei. Wytężyła wzrok szukając śladów intruza, kiedy nagle z oddechem ulgi zrozumiała co było prawdziwym źródłem hałasu. Na poddaszu jednej z podupadających kamienic za nią usiadły te dziwne kruki, które wcześniej miała wątpliwy zaszczyt obserwować idąc w pobliżu zapuszczonej miejskiej studni.
Zakrakały raz jeszcze by podkreślić swą obecność, po czym zatrzepotały złowieszczo skrzydłami. Trzęsąca się z zimna Lyndis jedynie wzruszyła ramionami, by zagłębić się w odmęty nieprzeniknionej mgły łudząc się, że po omacku uda się dotrzeć bez szwanku do ostatniego znanego jej miejsca przed rozstaniem się z drużyną - do chaty Cyrulika.




Pod Szemranym Krukiem, Tempelhof
32 Vorgeheim
Północ


Pod drzwiami do karczmy stał strażnik miejski postury godnej niejednego wykiłajdy. Znudzony wpatrywał się w ciemność przed nim, od czasu do czasu trącając kamienie pod stopami. Oparłszy się o drzwi obserwował ulicę przed nim, kiedy nagle przed nosem przeszła mu młoda dziewczyna w bogato zdobionej sukni podwijając ją na wysokość kostek, by przypadkiem nie stracić równowagi.
Dryblas chciał ruszyć za nią w nadziei, że w końcu sobie dobrze wychędoży nieznaną mu panienkę, ale szybko oprzytomniał mając przed oczami gniew szlachty. Cofnął się na swoje stanowisko i stał tam przez kilka krótkich chwil wyraźnie zniesmaczony tym, że musi pilnować jakichś Bogu ducha winnych wieśniaczków, w momencie gdy piękne i osamotnione kobiety przemierzają mroczne zakamarki Tempelhof. Po chwili głębszego namysłu, odwrócił łeb z zaciekawieniem wyglądając do środka przez szparę w drzwiach. Walbrecht, jego przełożony, cicho sobie drzemał na czerwonym fotelu z pistoletem skałkowym wiszącym u boku, a poza nim w pomieszczeniu nie było nikogo innego. Uszczęśliwiony tym widokiem strażnik odwrócił się w stronę dziewczyny, która zniknęła we mgle przed nim. Szybko wkalkulował sobie, że chwili jego nieobecności nikt nie spostrzeże, a zresztą co takiego mogłoby się tej nudnej nocy wydarzyć? Ścisnął pewniej halabardę, po czym ruszył w kierunku dziewczyny oblizując się ze smakiem na myśl o rzeczach jakich zaraz z nią zrobi.

···

Wszyscy cudzoziemcy zakwaterowani w karczmie spali spokojnie, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Wyjątkiem był Olaf, który wciąż miał przed oczami koszmar tamtego straszliwego dnia skąpanego krwią jego bliskich, oraz Eusobio, który klęcząc z rozłożonymi rękoma spoglądał w niemej ciszy na pełnię księżyca wyłaniającą się spomiędzy czarnych jak popiół chmur. Spędzali noc w kompletnym milczeniu, pozostawieni sami ze swymi myślami, gdy nagle obaj będąc w sąsiadujących ze sobą pomieszczeniach usłyszeli dźwięk przesuwających się dachówek ponad nimi. Szczury? Koty? Zelota to kompletnie zignorował nie chcąc przerywać modlitwy do Sigmara, ale Olaf wstał z łóżka, a następnie podszedł do okna, gdyż i tak zasnąć nie mógł. Ospałym wzrokiem wyjrzał przez okno szukając źródła irytującego hałasu, lecz nic nie spostrzegł.

Znajdujący się trzy pokoje dalej Borys spał niespokojnie śniąc o porzuconym towarzyszu i o jego samotnej walce z Fritzem, który na jego oczach z sympatycznego starca zmienił się w straszliwego upiora władającego magią śmierci i zniszczenia. Pamiętał wykręcone straszliwym obłędem oczy rycerza, jego skok w wir wijących się ciał, jego ostatni bojowy okrzyk, który szybko zmienił w nieartykułowany bulgot po tym jak ostre jak brzytwa szpony upiora rozerwały mu gardło. A najbardziej nie dawało mu spokoju te piekielne skrobanie… zaraz!… jakie skrobanie u licha?! Wyrwany z koszmaru odetchnął z ulgą wiedząc, że widmo niespokojnych wydarzeń ustało, ale cały czas słyszał ten irytujący dźwięk pocierana o drewno, który wdarł się do jego snu. Usiadł na łóżku rozglądając się półprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu szukając źródła skrobania, które jak się okazało dochodziło za drzwi. Wstał, włożył swoje ciężkie skórzane buty, po czym ruszył w ich kierunku spodziewając się ujrzeć po ich otwarciu tłustego szczura szukającego sposobu na dostanie się do jego zapasów jedzenia. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej dźwięk narastał przechodząc ze zwykłego skrobania w odgłos zbliżony bardziej do rycia mieczem o drewno. Borys sięgnął po swój wierny myśliwski nóż, naparł ciałem na klamkę uchylając powoli drzwi na jakieś pół cala i zupełnie niespodziewanie irytujące skrobanie ustało. Już całkiem pobudzony kłusownik pchnął gwałtownie drzwi przed siebie chcąc dorwać paskudnego gryzonia, który nie pozwalał mu zasnąć, lecz sam nagle stanął jak wryty widząc to co stało przed nim na korytarzu wlepiając w niego wykrzywione głodem zamglone ślepia. Istota, która dobijała się do jego drzwi już dawno przestał być człowiekiem. Skóra żywcem ściągnięta z ciała odsłaniała dotkniętą przyśpieszonym rozkładem tkankę mięśniową, zaś jego krtań została rozerwana na drobne kawałki nosząc na sobie ślady długich pazurów. Było w nim coś jeszcze znajomego; strzępy skórzanej zbroi, którą nosił… Niedźwiedź. Upiór zaatakował wyjąc głośno i skacząc do przodu by zacisnąć szpony na głowie swej ofiary oraz na jej jedynej uzbrojonej w nóż ręce.
Uścisk ożywieńca był lodowato zimny i niespodziewanie silny. Ciągnąc go do tyłu za włosy odchylił głowę odsłaniając nieco bardziej szyję z wyraźnie pulsującą tętnicą, by następnie z niepohamowanym głodem próbować zatopić w niej swe długie zęby…




Chata Cyrulika, Tempelhof
32 Vorgeheim
Północ


Lynids przyśpieszyła słysząc kroki za sobą. Czyżby Viktor von Carstein zmienił zdanie i wysłał za nią pościg? Nie chciała o tym nawet myśleć, podciągnęła suknię jeszcze wyżej i ruszyła biegiem przed siebie szukając schronienia w najbliższej chacie. Wspięła się po krótkich kamiennych schodach modląc się w duchu by było otwarte i ku jej miłym zaskoczeniu okazało się, że drzwi rzeczywiście zostały lekko uchylone. Popchnęła je wpadając do zaciemnionego pomieszczenia, po czym szybko zamknęła drzwi za sobą. Sięgnęła po leżącą nieopodal na stole świeczkę i zanurzyła się w głąb otaczającego ją mroku, aż dotarła do pomieszczenia, które wyglądało dziwnie znajomo. Wielkie dębowe stoły operacyjnie usłane po obu stronach sali świadczyły o tym, że zupełnym zbiegiem okoliczności dotarła do upragnionego i dobrze znanego jej miejsca. - Panie… eee… cyruliku? - dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie zapamiętała jego imienia. Z drugiej jednak strony, tego wieczora miała o wiele ważniejsze problemy na głowie by przejmować się takimi błahostkami. Odpowiedzi jednak nie uświadczyła, jak się zresztą spodziewała, bowiem kto normalny by o tej porze nie spał? Ruszyła przed siebie krętymi skrzypiącymi pod ciężarem jej ciała schodami na półpiętro, gdzie znajdowały się drzwi do pomieszczenia, w którym była wcześniej przesłuchiwana. Światło świeczki oświetlało tylko część skrytego w mroku pokoju. Lyndis chciała już wrócić na dół i przeszukać inne miejsca w poszukiwaniu mężczyzny, który mógł mieć pojęcie, gdzie się teraz znajduje reszta jej grupy, kiedy nagle usłyszała ciche mlaskanie dobiegające z kąta za sobą. Odwróciła się ostrożnie podchodząc bliżej i wtedy światło świeczki padło na ociekającą strugami krwi twarz upiora, który ucztował łapczywie wydzierając flaki z wielkiego brzucha cyrulika i z niepohamowanym głodem wpychając je sobie do ust. Odwrócił swoje upiorne oczy od posiłku jakby zastanawiając się nad czymś przez chwilę, po czym mogła przysiąc, że zobaczyła na jego ustach uśmiech, choć możliwe, że jedynie jej wyobraźnia płatała figle. Jedyne co wiedziała na pewno, to to, że musi podjąć jakąś decyzję. I to najlepiej w tej chwili.


 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 17-04-2014 o 14:57.
Warlock jest offline