Ładna niewiasta, samotnie wędrująca przez las, sama naprasza się o kłopoty. I albo jest głupia, albo niespełna rozumu, albo bardzo zdesperowana. Albo...
Max nie bardzo wiedział, co sądzić o pani Emeretcie. Kto wie, może akurat nie wędrowała do mściła sie na wszystkich, co nosili mundury strażników? Może wędrujący po lesie duch był efektem jej działalności i to ona poderżnęła gardło temu Johannowi, co to nie potrafił znaleźć spokoju i włóczył się po lesie?
Nie da się ukryć, że w takim przypadku pobyt jej towarzystwie różnie mógł się zakończyć.
A mogło się też okazać, ze mieli do czynienia z naciągaczką, złodziejką, czy innym paskudztwem, co to współpracuje z jakimiś bandziorami. Dość trudno by było uznać spotkanie z nią za cudowne zrządzenie losu.
- Idziemy do Volgen - powiedział na głos - więc to dla nas nie będzie żaden problem.
Nie zamierzał natomiast mówić, że postara się ją mieć na oku, a pieniądze, tak na wszelki wypadek, dobrze ukryje.
***
- Kto pierwszy stanie na warcie? - spytał, gdy przed szałasami zapłonęło ognisko.