Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2014, 12:04   #193
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Gunther ze wszech miar dosyć miał już ludzi żądających od niego wyjaśnień, a przy tym celujących w jego osobę ostrymi grotami. Trzeba było jednak przyznać, że o ile połyskujące szypy strzał pomału przestawały budzić należyty respekt, o tyle gabaryty balisty przywracały właściwy ogląd sytuacji i studziły myśli o pyskówce. Perspektywa bycia przebitym wraz ze swym rumakiem i towarzyszem za plecami, grubym jak ramię drzewcem przypominało nawet imię sierżanta, do którego mieli się zgłosić, oraz imię hrabiego w którego straży bądź co bądź służyli.

Okolica wyglądała jakby w istocie przetoczyła się przez nią banda orków, a stłoczeni na wieżyczce zbrojni nie gadali z manierą typową dla przydrożnych zbójów, co dość dobrze wpasowywało się w wieści zasłyszane od bandytów w klasztorze. Widać atak zielonoskórych barbarzyńców nie był tak dramatyczny w skutkach skoro wciąż byli ludzie skłonni do obrony barykady. Swoją drogą, dumał osiłek, jeśli zaczną w każdym napotkanym osobniku dopatrywać się zbója niechybnie przyjdzie im wkrótce zapaść na paranoję i z szaleństwem w oczach zamknąć się w ciemnej piwnicy, nadstawiając zaostrzony kij w kierunku jedynego do niej wejścia, aby nie dać do siebie dostępu wszelkiemu złu jakie mogłoby się na nich czaić.

Biorąc to wszystko pod uwagę, zachowując jednak podstawowe środki ostrożności takie jak rumak gotowy do galopu i biegnąca w dół zbocza, wąska przecinka wypatrzona w ścianie lasu, mająca posłużyć za ewentualną drogę ucieczki, Gunther wziął się w sobie i odezwał się tymi słowy:

- My nie żadni grasanci, myśmy są ze straży hrabiowskiej, hrabiego... - Skrzętnie przypomniane nazwisko błękitnokrwistego patrona jak na złość uleciało z pamięci. Na całe szczęście w sukurs przyszedł Kieska, który półgębkiem podszepnął potrzebne słowa. - ...jaśnie nam panującego Edmunda von Bluchera! Ruszyliśmy z Weiler, z poboru, będzie prawie dwa tygodnie temu. Mieli my się zgłosić do niejakiego sierżanta Weissberga. Jest u was taki?

Na wszelki słuczaj, jakby operatorowi balisty zupełnym przypadkiem nagle zadrżała ręka, konik gotów był do skoku.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 17-04-2014 o 17:11.
Dziadek Zielarz jest offline