Jeden z współzałogantów właśnie sprawdzał szczelność skafandra, gdy Karl zawołał do niej z kokpitu. Najwyraźniej Echo mógł się z nimi komunikować.
- Powiedz mu, że wychodzę do nich – rozkazała, nakładając na głowę hełm. Podkomendny od razu sprawdził jego szczelność i uniósł kciuk do góry. Zapiął pas z narzędziami i pomógł jej wtoczyć się do śluzy. Ciężki skafander ciażył jej i chyba wciaż nie zrobili takiego, by czuła się w nim dobrze. Na szczeście zachowywała zdolności do prac manualnych w przestrzeni. Grodzia śluzy zamknęła się za nią, słyszała syk wypompowywanego powietrza, po czym otworzyły się zewnętrzne drzwi śluzy. Faye odbiła się od ściany i popłynęła w zimną przestrzeń w kierunku myśliwca. Nagle w ciszy kosmosu usłyszała w słuchawkach głos brata.
- Faye... odczyty się zmieniły – jego słowa rozmyły się w przerażającym pisku, który przewiercał jej mózg. Chwyciła krawędź skrzydła myśliwca i spojrzała w kierunku kryształu. Czubek chyba przestał się obracać, zaś wokół niego zobaczyła rozszerzającą się powoli widmową sferę. A więc przeczucie jej nie myliło.
- Kurwa – rzuciła i chwyciła za narzędzia i skierowała się do włazu technicznego. Zaczęła otwierać śruby, czując jak krew odpływa jej z twarzy, a serce wali jej jak młotem. Przez chwilę gapiła się w plątaninę kabli. Niektóre były spalone lub wyrwane.
Kilka minut zajęło jej przekierowanie mocy. Generator Hellblade'a ożył, zaś Faye odetchnęła z ulgą.
- Echo, uciekamy stąd, nie rozbij się po drodze – powiedziała, zakręcając szybko śruby włazu. - Karl, spróbuj się do mnie zbliżyć i otwórzcie śluzę. Musimy się stąd zbierać.
__________________ Nie rozmieniam siÄ™ na drobne ;) |