Jonasz ledwo połowicznie interesował się rozmową. Pytania za pierwszym razem do niego nie docierały, dopiero na powtórzone reagował. Z opóźnieniem i manierą mlaskania przed wypowiedzią.
- Pojazd solidny, tak tak. Nie sprawdzałem ilu wejdzie takich jak ja. Pięciu? Nie, siedmiu może nawet. Blisko siebie - tu uśmiechnął się do Sue, trochę obleśnie. - Dzierlatka może mi na kolanach siedzieć - zarechotał. Ehe he eheh he, niczym krztuszący się wieprz. Nie dziwne, że jego pracownicy chcieli go wysadzić w powietrze.
- Broni trochę - odpowiedział nagle bardzo podejrzliwie. - Nie chcecie mnie chyba okraść, co? - zmarszczył brwi. - I ty, Goito, nie idziesz do skrytki. Ta wiedza jest moja!
Prawie wykrzyknął, a Moya niemal zrobił klasycznego facepalma. Westchnął zamiast tego.
- Możemy tak zrobić. Ja i Enrique nie nadajemy się na wędrówkę. Chcę mieć ze sobą przynajmniej jednego ze swoich ludzi...
- Ja pójdę pieszo - wtrąciła się Pilar pewnym głosem. - Jeśli tę opcję dzielenia wybierzemy. |