Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2014, 01:08   #16
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - krótko ścięty brunet


Pospołu z drużyną Alfa udało im się dotrzeć do wskazanego włazu i zająć pozycje wyjściowe do właściwej akcji w głębi trzewi statku. Dzięki łasce ich patrona obyło się to bez większych przeszkód i co ważniejsze bez strat własnych.

Obserwował chwilę starcie serwitorów. Na razie walka była dość wyrównana. - Mam nadzieję, że dzięki łaskawości naszego Pana znajdzie się jakaś dobra dusza ze snajperką i sprzątnie te bluźniercze imitacje naszych kapłanów. - wskazał brodą na plugawych szmaciarzy sterujących wrogimi serwitorami. Może nie przesądziłoby to tego starcia ale na pewno nie zaszkodziłoby im i własnym serwitorom.

Na szczęście Pan wysłuchał jego prośby i ich dowódca jego drużynie właśnie rozkazał wykonać te zadanie. Kaarel nie zwlekał tylko ruszył a jego kumpel Titus zaraz za nim. Gdy zajęli pozycję za wzgórzem, st. szer Cotant systematycznie wybierał za cel wrogich techkapłanów i niszczył ich po kolei.

Na widok plującej ogniem wieżyczki na szczycie piramidy zgodnie z wyszkoleniem schował się za zasłoną. Widok rzezi jaki czyniła wśród własnych sił powietrznych był przerażający. A widok spadających w maszyn przemienionych w płonące wraki po prostu załamywał. Zwłaszcza świadomość, że o włos omininął ich ten los bo w końcu przed chwilą sami przelatywali niedlaleko stąd był dziwnie niepokojący. - Nie noo... Trzeba to zdjąć. Nikogo innego prócz nas tu nie ma. A i będzie problem z odwrotem jak to tu tak zostanie. - mruknął głównie do Titusa choć pewnie słyszało go paru okolicznych żołnierzy.

Znów jednak ich dowódzca wykazał swą mądrość tak kierując akcją, że wierzyczka podzieliła dość szybko los swoich ofiar. Tym razem jednak nie dane mu było uczestniczyć w tej zaszczytnej akcji swojej drużyny bowiem razem z Titusem zostali detaszowani do drużyny Alfa. Razem zakrzyknęli gromkie - Tak jest! Ku chwale Imperatora panie komisarzu! - żucili jeszcze pożegnalne uśmiechy i machnięcia ręką swojej starej drużynie i dołaczyli do Alfy.

Ruszyli wgłab niezbadanych trzewi okrętu opanowanego przez heretyków by wykonać wolę Boga - Imperatora i oczyścić go z tego plugastwa. Razem z Onyxem szedł na przedzie. Jeszcze na początku machnął mu na przyitanie głową. Najwyraźniej mieli iść na szpicy.

Poruszali się cicho ale sprawnie. Kaarel jak zawsze w takich okolicznościach czuł ogrom odpowiedzialności jaka na nim spoczywała. Jesli coś przegapi to nie tylko on oberwie ale i reszta oddziału. A tego by sobie chyba nie wybaczył. Skoro dostąpił zasczytu torowania drogi imperialnej zemście na Odwiecznym Wrogu to zamierzał go wypełnić do ostatka.

Dał głową znać Chrisowi by trochę oddzielili się od reszty. W końcu jak trafią na jakąś minę albo ostrzał to przynajmniej ci za nimi mieli większe szanse na uniknięcie skutków takiego ataku. Szedł wzdłóż jednej ze ścian tak samo jak Chris przy drugiej. Szedł z bronią wycelowaną tam gdzie akurat patrzył na lekko przygiętych nogach. Dzięki temu mógł od razu oddać strzał do napotkanego celu niż jakby szedł "zwyczajnie". Koncentrował się na posadzce pod nogami nie chcąc wdepnąć w jakiś potykacz do jakiegoś świństwa czy po prostu alarm. Omiatał wzrokiem też teren nad sobą i ścianę po swojej stronie wierząc, że Chris robi to samo u siebie. Razem mieli wówczas dość dokładny skan terenu przed sobą i całkiem niezłe tempo poruszania. Za nim podobnie poruszał się Titus i ten zgodnie z podziałem ról był skoncentrowany na terenie przed nimi. Był gotów oddać strzał do celu na wypadek gdyby jego kumpel nie zdążył lub po prostu był więcej niż jeden. Trzymał się też bliżej środka korytarza by plecy Kaarela nie blokowały mu ostrzału.

Kaarel tymczasem pokonując kolejne metry korytarza prócz wzroku używał również słuchu. W tak stosunkowo niewielkich pomieszczeniach była szansa czasem prędzej coś usłyszeć podejrzanego niż zobaczyć. Kolejny powód by zachować ciszę. Miał też baczenie na ewentualne kamery czy też rury które nagle mogły okazać się wylotami luf.
 
Pipboy79 jest offline