Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2014, 21:22   #52
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Przestraszyła się.

Nie krzyków na korytarzu - takie rzeczy się zdarzały, pijani pasażerowie, napalone laski… Ludzie mieli różne, dziwne upodobania.

Przestraszyła się ciszy. Jej słuch był bardzo wyczulony, rejestrowała dźwięki, które często innym umykały. Dźwięki były ważne, pomagały orientować się w otoczeniu, szacować odległości. Nauczyła się gamy dźwięków, która informowała ją, czy wszystko w domu jest w porządku. Znała dźwięki szkoły i centrów handlowych. Dobrze naciągnięte poręcze wydawały inny dźwięk, niż zbytnio poluzowane. Kiedy poprawnie anglezowała sidło skrzypiało w charakterystyczny spsób. Dźwięki były ważne.

Przez ostatnie dwa dni “nauczyła” się odgłosów statku. Muzyki .Krzyków ludzi. Seksu za cienkimi ściankami. Buczenia silników. Ale przez krótką chwilę po przebudzeniu nie słyszała NIC. Carry zrozumiała - to cisza ją obudziła. Krzyk kobiety i dziwne szepty były dopiero potem.

Wstała z łóżka i podeszła do drzwi kajuty. Przyłożyła ucho. Słuchała.

Krzyki zbliżały się. Przeraźliwe, bełkotliwe, wydawane przez ściśnięte strachem gardło i smarki.
Kobieta musiała biec korytarzem i chyba ktoś ją ścigał. Carry słyszała niewyraźne słowa.
- Kim jesteście! Na Boga! czemu mi to robicie?! Czemu!
Wyraźnie słychać było po głosie, że kobieta znajduje się na skraju histerii.
I nagle do uszu Carry dobiegł kolejny dźwięk. Coś, jakby świst. A potem kolejny - łomot padającego ciała i charkot. Przeraźliwy, gulgotliwy charkot, dobiegający tuż obok drzwi do jej pokoju.

Cofnęła się gwałtownie, prawie odskakując do tyłu od drzwi. Nie krzyknęła, ale poczuła jak drżą jej dłonie a zęby szczękają. Kogoś mordowali na korytarzu! Jakąś kobietę... dlaczego nie było słychać nic innego? Żadnych otwierających się drzwi, kroków.. czy nikt niczego nie słyszał? Nikt niczego nie zauważył? Jak to możliwe…
Usiadła obok łóżka na ziemi, kryjąc się za jego bokiem, z nadzieją, że jeśli nawet ten ktoś tu wejdzie, to jej nie zobaczy, przegapi… Sięgnęła po telefon. Chciała zaalarmować ojca, ale palec zastygł jej na ekranie po wprowadzeniu połowy blokady klawiatury – co będzie, jeśli wyskoczy na korytarz i wpadnie prosto na tych zabójców?
Wsunęła telefon do kieszonki szortów od piżamy i podciągnęła kolana pod brodę, kuląc się. Musiała poczekać… W końcu odejdą.. Serce waliło jej tak mocno, że wydawało się być najgłośniejszym dźwiękiem w pomieszczeniu.
Hałasy ucichły po krótkim czasie i na korytarzu znów zapadła ponura, nietypowa cisza.

Odczekała jeszcze trochę, może pięć minut, walcząc ze swoim strachem. Nie słyszała nic, ale co, jeśli kobieta żyje? Może da się jej jakoś pomóc?
Podniosła się na nogi, wsunęła swoje crocsy i podeszła do drzwi kajuty. Chwyciła klamkę ,aby je przesunąć.
Otworzyły się bezszelestnie.

Korytarz za nimi był ciemny, co w połączeniu z jej chorymi oczami powodowało, że nie widziała dosłownie niczego. jakby nagle stało się to, czego tak bardzo się bała i ślepota odebrała jej nawet tą resztkę zmysłów, które miała.
Korytarz śmierdział czymś, co przywodziło na myśl zepsute małże, gnijące wodorosty oraz śnięte ryby. Odór był na tyle nieprzyjemny, że przy swoim wyczulonym węchu, dziewczynę prawie nie zemdliło.
Nie słyszała już niczego. Żadnych odgłosów, szelestów, niczego.
Woda? Statek przecieka? Przykucnęła i dotknęła chodnika wyściełającego korytarz.
Owszem, był lekko wilgotny, ale na pewno nie była to woda. Co więcej, Carry poczuła dziwne swędzenie, czy też raczej pieczenie opuszków palców, jakby wlaśnie jej skóra zetknęła się z czymś żrącym. Może nie silnie, niemniej jednak powodującym lekki świąd.
Podniosła się szybko na nogi i obtarła palce o ścianę, która też okazała się lepka.
Cofnęła ręka, spanikowana. Działo się coś dziwnego…
Po omacku podeszła do drzwi kajuty ojca.
- Tato!- zawołała.

Odpowiedziała jej głucha cisza. Ani głosu ojca, ani nawet poszczekiwania szczura. Nic. Jakby kabina była pusta.
Poczuła, jak panika podchodzi jej do gardła. Dlaczego było tak cicho?
- Tato! - krzyknęła, uderzając pięścią w drzwi kajuty raz i kolejny - Tato!! Obudź się!

Pod siłą jej desperackich ciosów drzwi otworzyły się. A może ktoś je otworzył. Z środka poczuła dochodzący odór zepsutego mięsa, tak intensywny, że nie dała rady powstrzymać żołądka podchodzącego jej pod gardło. Zgięła się w pół pod falą fetoru i zwymiotowała głośno prosto na podłogę.
Obtarła usta dłonią, starając się powstrzymać szczękanie zębów. Potem naciągnęła przód koszulki na usta i nos, tworząc prowizoryczną maskę. Mimo, że oddychała przez buzie, smród ciągle był wyczuwalny. Wszyscy nie żyją… Ale to niemożliwe, jakiś kawałek mózgu uczepił się rozpaczliwie zapamiętanych na lekcji faktów, przecież to niemożliwe, żeby ktoś tak śmierdział zaraz po śmierci. Kanalizacja wywaliła?

Wyciągnęła dłoń, szukając na ścianie kajuty włącznika światła.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline