Krzysztof obrócił kopertę parę razy pomiędzy palcami. Jeszcze parę miesięcy aż by chodził po pokoju z chorobliwego podniecenia, drżącymi rękoma rozdzierając papier koperty by dotrzeć do tajemniczej zawartości. Koperty dostarczonej przez czarnopiórego kruka! Symbol znany od dawien dawna. Jeszcze w starożytności służył jako nośnik wiedzy, proroctw jak i wiary w opatrzność boską, by potem powoli tracić swój boski charakter, osuwając się ostatecznie w zapowiedź nieszczęścia i śmierci. W końcu to kruk „Nevermore” odwiedził mężczyznę w poemacie Edgarda Poe obwieszczając jego szaleństwo. Także teraz Krzysztof w niemym przerażeniu wymieszanym z ekscytacją czekał czy dostąpi zaszczytu usłyszeć głos kruka. To jednak nie nastąpiło. Ptak bez dźwięku odwrócił się i w swoim ptasim zwyczaju poszybował nad ulicami miasta. Mężczyzna wychylił się za nim, spoglądając czy ktoś jeszcze nie zauważył tego, bądź co bądź, niesamowitego zjawiska. Niestety, mrowie ludzi na ulicy śpieszyło w sobie tylko znanych kierunkach, nie widząc więcej niż pozwalały poły płaszczy.
„ To takie typowe” – pomyślał, po czym schował zziębniętą głowę do środka. Zamknięcie okna nastręczyło już więcej problemów. Po kilkunastu minutach siłowania się, wieszania na zamknięciu i ogólnego wysiłku udało mu się ponownie uszczelnić pokój. Wkrótce temperatura zaczęła wracać do odpowiedniego poziomu. Rozcierając zmarznięte knykcie, przyglądał się odłożonej kopercie. Przecież nie musiała należeć do kogoś mu życzliwego. W środku mogło znajdować się coś przy czym wąglik wydawał się prostą zabawką. Co prawda i tak zamierzał ją otworzyć, ale w ten sposób powstrzymywał się od zbyt szybkiego zakończenia tego przyjemnego uczucia w brzuchu, ducha przygody. Gdy krew z powrotem napłynęła do palców, wziął głęboki oddech, by uspokoić drżenie rąk i powoli, wręcz z namaszczeniem otworzył kopertę.
Zawartość rozczarowała go. Przez chwilę, krótką sekundę, poczuł żal, że tak łatwo dał się złapać w coś co wyglądało na kiepski dowcip. Dopiero potem poczuł tę sensacje, jak rozkaż rozbrzmiewający w czaszce, przekazując dokładne dane. Nie trwało to długo, ale Krzysztof musiał złapać się blatu stołu z powodu zawrotów głowy. Nadal nie przywykł do ingerencji w jego myśli. Zresztą zawsze był słaby fizycznie. Usiadł na kanapie by opanować drżenie nóg. Niedługo miał dalszą część wykładów. Uwielbiał wykładać, ale teraz chętnie wykręciłby się z tego i czym prędzej popędził na miejsce wezwania. Nie miał jednak 16-stu lat, chociaż czasami tego żałował.
„Adresat listu będzie musiał cierpliwie poczekać te kilka godzin” – pomyślał ubierając płaszcz oraz wciskając porozrzucane folie do teczki. Miał jakieś dziwne wrażenie, że ciężko będzie mu się skupić na temacie dzisiejszego wykładu.
__________________ you will never walk alone |