Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2014, 10:33   #16
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Obecność nie kierowała się w prost na niego. Raczej zmierzała w jego kierunku. Ktoś się zbliżał.

Nie było już wątpliwości jaka jest ta osoba.
Eldar zmrużył oczy. Ten człowiek kojarzył mu się z mężczyzną z cepem którego zabił w tym lesie trzy miesiące temu. Zapowiadało się nieciekawie. Prorok rzucił na siebie zasłonę i przykucnął, uważając żeby nie zahaczyć żadnej gałązki. Obserwował. W końcu to właśnie cierpliwi łowcy zasługiwali na nagrodę.
Wojownik wędrował. Dwa zagięte ostrza oraz katana przy pasie. A postura zwykła. To dopiero było by starcie, gdyby mógł widzieć niewiedzialne. Szedł zdaje się w stronę obozu. Przystaną jednak kawałek od kwiatów i anta wyciągnął mapę i sprawdzał swoje położenie. Był czujny, nazbyt czujny.
Eldar pozostał w bezruchu. Niemniej jednak był gotów by uderzyć lub bronić się w każdej chwili. Obecność mężczyzny nieco go zaniepokoiła. Nieznany wojownik usłyszał cichy szelest liści, jak gdyby coś się przemieszczało około pięćdziesięciu metrów w stronę przeciwną od proroka.
Natychmiast przywarł do ziemi i wsunął w dłonie dwa haki. Ich ostrza zaczerwieniły się od gorąca. Był dobry. Powoli wycofywał się do tyłu w stronę eldara. Zatrzymał się jednak po chwili w odległości raptem 3 merów od kwiatu i 4 od eldara. Kwiat nie znacznie się zakołysał. Silny wzrok Eldara dostrzegł że kolce, kwiatostanu skierowały się w stronę oponenta. Miał jednak na sobie pancerz.
Eldar poruszył nieznacznie ręką tworząc przed sobą kinetyczną tarczę po czym skupił się na kwiecie. Wysłał w jego stronę falę złych emocji, jednocześnie lekko podnosząc jego temperaturę. Mimo że wróg miał pancerz, to któreś z ostrzy wciąż mogło go zranić. Tymczasem gęste zarośla, tarcza ochronna i pancerz runiczny, zdawały się być odpowiednią ochroną. Szczególnie że był znacznie dalej od przeciwnika.
Kwiat zareagował natychmiast p otrzymaniu złych emocji. Podgrzanie nawet nie zdążyło zadziałać. Kwiat nie tyle wybuchł co wystrzelił wszystkie kolce prawie bezgłośnie. Chmara wirujących kolców wykonała swoje zadanie. Zaskakując Eldara swoja skutecznością, a może pewnym niedopowiedzeniem maga. Bo jak się okazało, kolce przeszły przez pancerz jak masło i wyleciały po drugiej stronie ciała. Niektóre tylko zatrzymały się po drugiej stronie na pancerzu. Kwiatostany nie były zbyt duże to też efekt ich ataku nie był zdumiewający. Ale ciało poprzebijane na wylot przez co najmniej 30 igieł nie mogło obejść się bez obrażeń. Co się tyczy eldara... Jego psjoniczna tarcza podziałała. W większym stopniu. Co prawda raptem kilka kolców przeszło na druga stronę ale unik i położenie sprawiły że nie otrzymał żadnych poważniejszych obrażeń. Kolka kolców pozostało wbitych w tarczę wiec Anthrilen mógł się dokładniej im przyjrzeć. Jedyne na co mógł narzekać to kolejne poszukiwania egzemplarza tutejszej flory. Jak widać nie rosły one w dużych skupiskach.
Prorok podniósł się i wciąż pod ochroną osłony zbliżył się do klęczącego mężczyzny. Wyciągnął rękę do przodu impulsem kinetycznym odrzucając rannego, tak że z hukiem upadł na plecy kilka metrów dalej.
-Kim jesteś?- usłyszał nieznajomy. Stanowczy głos dochodził ze strony przeciwnej do miejsca w którym stał eldar.
- Urg gher tche... Egh har mier. - Nie było jasne co powiedział, równie dobrze mógł strzępić język.
-Mów wyraźniej, to skrócę Twoje męki- dało się usłyszeć znów z innego kierunku.
- Piep... elf. W khe.. końcu was doriwemy. Ehe Was i waszą ehe tchee.... - Z ociężeniem poruszył dłonią w stronę podłużnego obiektu za pasem. Granata - identycznego jak jego poprzednik.
Reakcja Proroka była błyskawiczna. Kierowany odruchem wypchnął granat z dłoni przeciwnika w zarośla nim ten zdążył go odbezpieczyć. Siła uderzenia kinetycznego połamała mężczyźnie palce a może i całą dłoń. Chwilę później reszta ciała z impetem przywaliła w drzewo, obok którego niedawno wisiał owoc. Mężczyzna zawisnął w powietrzu.
-Kim jesteście- zapytał raz jeszcze eldar opanowanym tonem, chodź najchętniej zakończył by żywot przeciwnika.
- P..pier... się. - Nie mógł jednak wykonać żadnego ruchu. Mówić też nie chciał więc... cóż nie był nazbyt wiele wyjść.
Anthrilien zrezygnowany wyciągnął rękę w stronę rannego i bez zbędnych emocji skręcił mu kark. Równocześnie zwolnił nacisk tak aby ciało opadło na ziemię. Stał tak chwilę aby upewnić się, że mężczyzna nie ma tendencji do “nieśmiertelności” jak jego poprzednik.
Tym razem to był koniec. Widać obrażenie nie były tak delikatne jak się zdawało.
Eldar podszedł do zwłok i dokładnie je przeszukał. Był ciekaw cóż takiego mógł mieć na mapie martwy mężczyzna, jak i co jeszcze mógł mieć przy sobie.
Oczywiście ostał się granat, dwa szpony na łańcuchach oraz katana. W sakwie została mapa lasu z zaznaczonym dość niecelnie, jak sądził, obozem nieludzi. W torbie był jeszcze odręczny rysunek przedstawiający jakieś dziewczę. Zdawała się być podobna do Ewie, ale nie do końca. Była jeszcze sakiewka z dość ubogą zawartością monetarna raptem 10.
Wstał, uprzednio zabierając granat, mapę, rysunek oraz pieniądze. Ostrze nieco go zaciekawiło, jednak nie chciał się dodatkowo obciążać. Ciało, uprzednio usunięte od drzewa powoli się spalało.
-Rez. Znalazłem i zabiłem kolejnego nieprzyjaciela. Wiesz coś na jego temat?
- Hmm. No są upierdliwi. Wara mi stąd!... Sorka mam tu małe podchody z rycerzami... Tak coś kombinują co gorsza widzę że na dwa fronty... Jak nie z pustynia to od Targas. A masz. I co trza było zaczynać. Przekaż to Ewie ona coś wykombinuje. Bez odbioru osz cholera! - Głos umilkł.
Eldar niestety nie zdążył zaproponować pomocy nim Rezoner się “rozłączył”. Rozejrzał się po okolicy i ruszył dalej szukając kolejnych owoców.
Kolejne o dziwo dwa znalazł jakieś 500 metrów od poprzedniej pozycji. W lesie usytuowanym między dwoma ścianami. Rosły na środku ścieżki. Już nie używanej ścieżki. Przyszedł czas próby. Dwa blisko siebie więc trza być ostrożnym o wiele bardziej niż w przypadku pojedynczego kwiat. Ciekawe że eldar potrafi wyłączyć zupełnie wszystkie emocje i myśli.
Prorok odetchnął kilka razy i raz jeszcze oczyścił umysł. Wysięgnął dłonią i delikatnie dotknął owocu.
Wystrzał. Kolec rozciął mu policzek. Chwila zawahania. Błąd czy spontaniczna reakcja. Gdyby popełnił błąd już by raczej o tym nie myślał. Kwiatek się zachybotał i przestał. Widać reagują nawet na najmniejszy cień intencji. zaprawdę interesujące rośliny.
Eldar podniósł si. Nie ze strachu lecz chcąc rozważyć opcje. Oddech. Skoncentrował się i uniósł owoc wraz ze znacznym kawałkiem gleby na której rósł. Tym samym nie czyniąc mu żadnej szody i nie kierując żadnych intencji na niego.
Brak reakcji wskazywał na to że mu się udało. Co prawda kolce kwiatka zostały skierowane w jego stronę jednak nie reagowały. Cóż może wykonanie obiegowe ale skuteczne.
Eldar wciąż nie wyrażając żadnych emocji ruszył w kierunku wioski. Owoc lewitował około dziesięciu metrów przed nim.
Droga powrotna już szczęśliwie obyła się bez problemów. Eldar dotarł do strumienia. Griss właśnie zajmował się przygotowywaniem posiłku. Połów widać był udany, sum, dwa sandacze, okoń i węgorz. Dwa okazy powędrowały do prowizorycznej szałasowej wędzarni, reszta była opiekana nad ogniskiem. i wypchana, sądząc po zapachu, ziołami. Yanga nie było w okolicy. W samym obozie była grupka leśnych dzieci bawiących się z Mumbą, czyli jak już dane było poznać, Nagracuarem. Po obozie spacerowały różnej maści istoty.




Oraz niewielkie (wielkości stopy) których eldar o mało nie nadepnął, gdyby owe istoty nie odezwały się.

Anthrilien spojrzał na dzieci przyjaznym wzrokiem, w śród jego ludu był to dość rzadki widok.
-Przyjacielu- zaczął podchodząc do Grissa. Kwiat wisiał w bezpiecznej odległości tak by nikogo nie skrzywdzić- gdzie znajdę Yanga?
- W swej pracowni. - pomachał nad tlącymi się ognikami wędzarni. Zapach poruszył kubki smakowe eldara. Wskazał kierunek i wróżka siedząca na jego miejscu zaczęła lecieć w podana stronę.
- Fu cię prowadzi.
-Dziękuję- odpowiedział prorok kłaniając się delikatnie i ruszył za małą wróżką. Zaciekawił go zapach. Kilka razy miał okazję spróbować czegoś na podobieństwo ryby, co dotarło na Światostatek, sprowadzone przez kroczących ścieżką wygnańca. Smak tego jadła był jednak zbyt intensywny dla jego podniebienia. Ciekawe czy i tutejsze ryby smakowały podobnie.
Podążając za wróżką w stronę pracowni Yang-a widział jak cześć tutejszych obozowiczów odsuwa się od lewitującego kwiatu. Dzieci które chciały do niego podbiec sprawnie zatrzymywał ich pupilek, a raczej kocia niańka. Wróżka zdawała się nie mieć problemu z bliskością kwiatu. Tak tez po wejściu spiralnymi schodami w korony drzew dotarli do serca obozowiska i zarazem strefy mieszkalnej.

Stąd już bez większych problemow trafili do pracowni maga, gdzie też wróżna zawróciła uśmiechając się na pożegnanie eldarowi.
-Dziękuję- odparł z uśmiechem na pożegnanie po czym zapukał do drzwi. Kwiat znajdował się nad pustą przestrzenią aby chwilowo nikt nie mógł się do niego zbliżyć.
W pomieszczeniu pracowni znajdował się poszukiwany mag oraz znana już Eldarowi Ewie.

-Panienko Ewie- skłonił głowę na powitanie- przykro mi, że spotykam panią przynosząc złe wieści. Nim jednak powiem więcej. Yangu, mam Twój kwiat, znajduje się przed wejściem.
- Ach! Dobrze. Rozpocznę wiec w końcu moje badania. - Wyszedł przed laboratorium i spojrzał na podarunek. Chwila ciszy, głęboki wdech i ściął kwiat w połowie łodygi. Potem dość ostrożnym krokiem wniósł go do pracowni i osadził w wazonie.
- Tak... Piękny okaz.
- Cóż to za złe wieści przynosisz, Anthrilenie? - Spoglądając na włócznika i delikatnie szturchając koniuszkiem palców jego kwiato-kolce.
-Znalazłem to w rzeczach należących do jak mniemam zabójcy- odpowiedział wyciągając z większej sakwy mapę oraz portret przypominający Ewie. Po czym zademonstrował im znaleziska- to nie wróży nic dobrego.
- Hmm. - Mag tylko przelotem spojrzał na mapę i zdjęcie. Gdy odwrócił się do swojego badanego obiektu rzekł po chwili. - Mapa zdaje się wskazuje na tenże obóz. Choć nie do końca prawidłowo. Wcześniej weszli by na wilcze doły Gareta gdyby nie to żeśmy je zasypali dla własnego bezpieczeństwa.
- Faktycznie... - Dodała Ewie. - A kto to? - Przyjrzała się zdjęciu. - Ja? Nie... - Spojrzała pytająco na eldara.
-Dość podobna, zbieg okoliczności, lub błąd rysownika. Nie wiem. Sugeruję jednak byś zachowała ostrożność- odparł szpiczasto uchy.
- Dobrze zachowam.- Uśmiech podziękowania.
- Nie koniecznie błąd. - Dodał będąc odwróconym tyłem do rozmówców i pochłoniętym badaniami. - Jeżeli spojrzeć na strukturę tego świata wynikało by z niej że dwie identyczne osoby mogą w nim istnieć i nie mówię tylko o bliźniętach. Identyczne czyli te same lub co więcej te same z różnych płaszczyzn rzeczywistości lub też ich wymiarowe odpowiedniki. Na przykład wyobraź sobie samego siebie jak odpowiednik innej rasy czy też stojącego po innej stronie opozycji. Mimo iż takie rozważania we wszystkich światach nie maja racji bytu... w tym świecie ta niemożność może nie istnieć. - Odgłos pękania i stuknięcia. Na blat pracowni upadły dwie połówki kwiatostanu włócznika. - Ach idealnie!
- Zgłodniałam. Yang zostawię cię z swoim zajęciem. Zapach wędzenia jest bardzo kuszący. Dołączysz się? - Pytanie zadane do Eldara.
-Chętnie się skuszę- odparł uprzejmie Eldar- czy powinniśmy podjąć jakieś działania w sprawie osoby z portretu? Ta teoria zdaje się mieć sens, co nie zmienia faktu że zabójca znalazł się w tym lesie i kierował się w to miejsce.
-Hmm. Jeśli Yongaes ma rację. A zwykle ma. To... nie wiem. Zdaje mi się że owa osoba, czyli ja-nie-ja zmierza tutaj. Lub mnie, nas pomylono. Po proszę by ktoś z drugiego obozu był tutaj jako ochrona. Z ciekawości jak wyglądał ten zabójca? - Zapytała schodząc z koron drzew.
Anthrilien wykonał gest dłonią i przed nimi pojawił się obraz mężczyzny. Starał się zachować wszelkie proporcje i wygląd
- Przypomina wojownika z którym walczyłem trzy miesiące temu. Chodź był drobniejszy i słabszy od poprzednika.
- Bardlands... pustynni bandyci. Ale sami w sobie raczej nie maja powodu tu się zapuszczać. Hmm. Trzeba będzie to zbadać. Poproszę którąś z driad pomoc.
Gdy dotarli na miejsce zapach świadczył już o gotowości posiłku. Zapach zachęcił nie tylko tą dwójkę. Okazało się że jedzenia i tak wystarczyło. Każdy z “głodnych” przyniósł swoje znaleziska - owoce leśne, grzyby i drobne ptactwo. Tak też po chwili przygotowywań rozpoczął się wielki piknik. Ciekawym był fakt że posiadano tu ryż oraz ziemniaki, a nigdzie nie widać było pól. Nigdzie poza Osadą.|
Eldar ostrożnie próbował jadła które okazało się całkiem dobre. Podczas gdy mięso miało nieco zbyt intensywny smak dla jego podniebienia to ryby mu zasmakowały. Jadł powoli przyglądając się zebranym ludziom. Gdy zjadł ponowił temat
Dało się spostrzec jeszcze kilka postaci wcześniej niedojrzanych.




-Planuję wyruszyć na pustynię, mógłbym spróbować zbadać tą sprawę. Problemem jest jednak samo jej przebycie. Słyszałem, że przewodnik ma tu trafić w ciągu najbliższych dni. Do tego czasu pozostanę tutaj.
- Nie widzę przeszkód. - Odparła Ewie odbierając od Nuli miskę z płynem dziwnym aromacie.
- Ewie. Irsh ad’s eilen mir vid urgan han Rez. [Rez coś wspominał o problemach/starciach?]
- Tai dien iriat g’hokt. [Nie miałam od niego żadnych wieści]
Eldar wyczytał skrawki ich myśli dzięki czemu był w stanie domyśleć się tematu rozmowy.
-Również utraciłem z nim kontakt, wiadomo gdzie ostatnio się znajdował?- zapytał.
- Tam gdzie zawsze. - odparła ewei i przekazała otrzymane zdanie na język zrozumiały dla draiady.
- Wik it orten alat sievien
- Jak zwykle “za obozem w stronę Targas” - Przetłumaczyła choć nie był oto potrzebne.
- Co tam u Reza. - Zapytał kobiecy głos. Gdy eldar się odwrócił stała przed nim kobieta o długich brązowych włosach, spiętych w koński ogon za pomocą białej okrągłej spinki z otworem. Ubrana w dość luźne szaty mimo iż niezwykle pięknie były wyszywane. Emanowała od niej czerwona ciepła, gorąca aura. Oraz widocznym był jej duży brzuch. Nie było wątpliwości że była ona w ciąży.

- Yougan. Usiądź z nami.
Prorok skinął głową na powitanie.
-Właśnie usiłujemy do tego dojść- odparł odpowiadając na pytanie- może powinienem się tam udać? Jeśli coś jest nie tak nie powinniśmy zostawiać go samego.
- Poradzi sobie. - Odparła dość łagodnym głosem. - Jest z nim Skorpion. - Pogładzili swój brzuch. - A z resztą już nie takim wyzwaniom sprostał.
-Niesamowite jak wielką wiarę pokładacie w jego możliwości- uśmiechnął się eldar- jest aż tak potężny?
- Hi hi. - Zaśmiała się kobieta. - Tak jest. Ale jest też najbardziej odpowiednią osoba do tego. Najbardziej rozważny, najbardziej leniwy, najbardziej łagodny... Zawsze taki był. Ja z oczywistych względów nie mogę... - Pogładziła swój brzuch i napiła się dziwnego ziołowego naparu. Skorpion też nie jest odpowiedni. A z kolei cała reszta, bez obrazy, ale pojedynczo wiele by nie zdziałali.
Eldar uśmiechnął się w odpowiedzi. Skoro nie potrzebna była jego pomoc to pozostało mu jedynie czekać na przybycie przewodnika. Może przez ten czasu udało by mu się poprawić relacje z mieszkańcami. Następne dni minęły mu szybko. Poświęcił się medytacji oraz w miarę możliwości pomaganiu mieszkańcom. Aż do dnia, w którym przybył wyczekiwany człowiek.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline