-Słucham? - zapytał otwierający drzwi mężczyzna. Był średniego wzrostu, z dredami do ramion. Miał na sobie sprany, pomarańczowy sweter oblepiony czarną, białą i szarą sierścią oraz wypłowiałe bojówki. W ręce trzymał dwie złote koperty. - Dobry -Facet zza drzwi był średniego wzrostu blondasem w skórzanej motocyklowej kurtce narzuconej na biały podkoszulek. Kilkudniowy zarost wyglądał na efekt lekkiego zaniedbania, niż wabik na laski. Nie dał po sobie poznać zdziwienia - Zastałem Izę? - Cicho tam! - ryknął za siebie gospodarz. Szczekanie psów zagłuszało wszystko na klatce. - Hę? Izę? Nie, przykro mi. Wyjechała razem z Maćkiem do Tadżykistanu.
Szczęka delikatnie opadła blondynowi, lecz z cichym trzaskiem wróciła na miejsce. - Jak to do Tadżykistanu? - Andrzej odrzucił tytaniczny wysiłek przypomnienia sobie, gdzie leży to zadupie - Przecież… miałem się z nią spotkać… - Zastanowił się chwilę. - Jaki Maciek? - Jej chłopak. Wyjechali razem na wakacje. Na miesiąc wspinać się w Ałtaju. - wyjaśnił spokojnie Staszek. Wytężał pamięć, czy Iza nie mówiła mu o jakimś facecie, który ma przyjechać. - Przepraszam, jak się nazywasz? Może mi się przypomni… - Wojski. Natenczas. Ten od rogu. - oparł się o framugę i założył ręce. - Coś mi tu nie gra, ziom. A ty, co tu robisz? Psów pilnujesz? - No - odparł z uśmiechem. - I kota. W ogóle pilnuję mieszkania. Staś jestem - wyciągnął rękę. - Chwila moment, nie przez próg panie kolego. Mogę wejść?
- Jasne, psów się nie bój, są całkiem przyjacielskie - szerokim gestem zaprosił gościa. - No, to formalności mamy za sobą… Masz jakiś browar? Suszy mnie. - Ee… chyba niestety nie. Może herbaty, kawy? - odpowiedział “gospodarz” zmierzając do kuchni. Jednak zanim przeszedł przez drzwi zatrzymał się nagle i uważnie przyjrzał dwóm kopertom. - Wojski? Zabawne. Przed chwilą kruk przyniósł mi dwa listy. Jeden do ciebie - powiedział wręczając gościowi kopertę. -Super - odpieczętował kopertę i przez chwile zamyślił się - Co? Kruk? - schylił się, udając że rozsznurowuje glana, w którego cholewie miał ukrytą niespodziankę. - No. Nie wiedziałem, że w Łodzi tak witają. Normalnie w złotku zaproszenie. To chcesz coś? Zaraz mi powiesz co za numer wykręciła Iza. Walizkę zostaw tutaj. - Poinstruował Stasiek.
Przestawił się od razu na inny tryb. Przywykł już, że wiele dziwne rzeczy to sprawka przebudzonych, dlatego kruk, listy i nagła wizyta nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia. Otworzył swój list. W którym jedno jedynie słowo było napisane. “Przybądź!” Po którego przeczytaniu poczuł natychmiast nieodpartą potrzebę zastosowania się to tej prośby, poznał też miejsce w którym był oczekiwany. Po chwili przymus zniknął niemal całkowicie, zostawiając jedynie łatwe do zignorowania echo. |