Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2014, 04:22   #50
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zaufanie ostatnimi czasy było towarem deficytowym, ba!, niektórzy nawet twierdzili, że zniknęło z życia i ze słowników. Najemnikom najwyraźniej to pojęcie było słabo znane, bowiem zaczęli upatrywać w niby prostym zadaniu drugiego czy trzeciego dna, dochodząc do wniosku że Signor Falco wpuszcza ich w maliny. Siedzieli jednak cichutko jak myszy pod miotłą, nadrabiając braki w ufności roztropnością i wiedzą, kiedy trzymać język za zębami. Nawet po opuszczeniu siedziby Kompanii nie podzielili się swoimi opiniami, tylko jednogłośnie uznali że należy znaleźć kogoś, kto odwali robotę za nich.

Szczęśliwie niektórzy wiedzieli, gdzie znaleźć takie osoby.

* * *


- Tyś chyba do reszty zgłupiał, Rust - zawyrokował Fredo - Obić komuś mordę czy postraszyć kupczyka to jedno, bawić się w podpalenia to drugie.

- Tak jakbyś nigdy nie puścił niczego z dymem - skontrował DeGroat - I nigdy nie miałem cię za człowieka, który zrezygnowałby z łatwego zarobku. Co, wzbogaciłeś się kiedy nie patrzyłem?

- Co zarobiłem, to przepuściłem. Znasz mnie.

- No, to skąd ta niechęć? Zarobisz parę florenów, a jako bonus umorzę twój dług u Orsiniego. Wiesz, że mogę.

- Umorzysz dług? - Fredowi zaświeciły się oczy i Rust wiedział, że ma go w kieszeni. - A, chuj, niech ci będzie. Zbiorę chłopaków i spalimy ten twój stateczek. Jeśli szczęście dopisze, to obijemy też parę estalijskich mord. Mówiłeś, że jak się zowie? "La Donucella"?

- Zgadza się - przytaknął DeGroat, wyciągając z kieszeni sakiewkę - Połowa teraz...

- Połowa później - dokończył Fredo - Tak, wiem.

* * *


Giovanni, trzeba było przyznać, znał się na rzeczy i miał sprawdzone informacje. Zachodnia część Portu była niezwykle cicha i pusta, gdzieniegdzie tylko ktoś przemykał uliczkami. Gwardii miejskiej próżno było w tym miejscu szukać; to wschodnia część, u ujścia rzeki, roiła się od stróży porządku. Tutaj natomiast dokujące statki były pozbawione ochrony miasta i kapitanowie mogli polegać tylko i wyłącznie na załodze w kwestiach bezpieczeństwa okrętu i ładunku.

Najemnicy, skryci w jednej z cienistych alejek nieopodal nadbrzeża, mieli dobry widok na "Donucellę" i nieliczną załogę, która przechadzała się po pokładzie lub pilnowała trapu. Signor Falco nie mylił się i w tej kwestii - większość marynarzy bawiła się gdzieś w mieście, w którymś z licznych lokali. Żagle były zwinięte, a sam okręt przytwierdzony linami do pomostu. Bandera estalijskiego portu - Magritty - łopotała leniwie na wietrze.

- O, idą - zauważył Renato.

Ciężkie buciory Freda i jego towarzyszy załomotały o deski pomostu, zwracając uwagę dwóch wartowników "Donucelli". Próbowali chyba ostrzec swoich kolegów na pokładzie o nadchodzącym niebezpieczeństwie w maskach, ale nie zdążyli. Dwójka zbirów palnęła z kusz bezbłędnie, co było całkiem imponujące, bo ciężko było strzelać w pełnym biegu. Pierwsza krew została przelana w ciszy, ale ta nie potrwała długo. Rustowi znajomi bez ceregieli wpadli na pokład, tnąc i siekając kto się tylko nawinął, a Estalijczycy nie czekali długo i zaraz zaczęli odpłacać się pięknym za nadobne. Najemnikom nie było dane oglądać batalii z tej odległości i mogli jedynie przysłuchiwać się szczękom żelaza, krzykom i przekleństwom. Kiedy po krótkiej chwili nastała na powrót cisza, wstrzymali oddech w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie.

Kiedy pierwsze płomienie liznęły jeden z masztów, odetchnęli z ulgą. Zanim "Donucella" zamieniła się w wielkie ognisko, Fredo i chłopcy zwinęli się z pokładu w nieco okrojonym składzie i czmychnęli, uprzednio dolewając oliwy (tutaj w postaci płonących butelek spirytusu) do ognia. Płomienie po krótkiej chwili zaczęły harcować w najlepsze, zalewając okolicę czerwonawym blaskiem i dymem. Najemnicy podziwiali, jak jeden z masztów załamuje się pod własnym ciężarem i uderza w pokład, wskrzeszając deszcz rozżarzonych drzazg. Przedstawienie osiągnęło apogeum, kiedy ogień dotarł do prochowni i jej zawartości. Huk odczuli aż w kościach, oglądając jednocześnie idącą ku górze kulę ognia i fruwające kawałki desek.

"Donucella" poszła na dno w dwóch kawałkach.



* * *


- Dobra robota - pochwalił Rust, odbierając stertę papierów.

- Trzymamy poziom - odparł Fredo, wyciągając oczekująco dłoń - To teraz zapłata.

- Nie mam przy sobie - DeGroat cofnął się parę kroków do tyłu - ale może moi znajomi coś na to poradzą.

Zbiry przez chwilę wpatrywali się tępo w powoli drepczącego do tyłu Rusta, próbując rozszyfrować znaczenie jego słów. Zrozumienie nadeszło w chwilę później, na skrzydłach bełtów i strzał. Ci, którzy nie padli w pierwszej serii, próbowali desperacko stawić opór lub zwiać, ale nie było jak. Oba wyloty wąskiej alejki były zamknięte przez najemników, którzy bezlitośnie rozprawili się z najemnymi zbirami. To było dziecinnie proste, o wiele prostsze niż się spodziewali.

Uwinęli się raz-dwa.

* * *


Port wrzał. Buchające wysoko płomienie, dym i łuna na ciemnym niebie ściągnęły żądnych emocji gapiów i gwardzistów w zachodnią część doków. Ulice rozbrzmiewały szybkimi krokami ludzi i pokrzykiwaniami, a hałas nasilał się im bliżej było do źródła całego zamieszania. "Donucella" stała się atrakcją wieczoru, odskocznią od conocnej rutyny. Niektórzy przypatrywali się płomieniom, niektórzy próbowali je gasić. Jeszcze inni zaczynali już snuć hipotezy i przypuszczenia, kto stał za podpaleniem i do rana powstanie z tuzin różnych teorii.

Magazyn Falców na Przybrzeżnej znajdował się z dala od całego zamieszania, nieco dalej na wschód, ku rzece. Ot, budynek jakich wiele w okolicy i nie szłoby powiedzieć, do kogo należy bez uprzednich informacji. Najemnicy takowe informacje posiadali i przypatrywali się fasadzie budynku, niepewni co do dalszego działania. Nieufność stanowczo osadzała ich w miejscu, ale doskonale zdawali sobie sprawę, że będą musieli podjąć jakąś decyzję.

Ale, jak to bywa, łatwiej powiedzieć niż zrobić.





_________________________________

Statek
 
Aro jest offline