Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-04-2014, 22:24   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przeszukanie złodziejaszka nie przyniosło informacji co do jego tożsamości, ani żadnych wskazówek jeśli chodziło o mocodawców.
Chłopaczek miał sztylet, garść monet i... za mało szczęścia.
Przekazawszy truposza w ręce strażników Marco wrócił do gospody.

Noc była w znacznym stopniu zmarnowana.
Nie pierwsza, nie ostatnia nieprzespana, ale Marco zdecydowanie wolał, żeby powody takiego nieprzespania były inne, niż rozmowy z upierdliwymi strażnikami miejskimi. Dobre było chociaż to, że ręce Giovianniego były dość długie i nie trzeba było się tłumaczyć i używać różnych argumentów.

* * *

Gdy skończyło się spotkanie Marco został jeszcze przez chwilę, by porozmawiać o dręczącym go problemie.
Za grosz nie interesowała go zawartość skrzynki, ale związane z przesyłką problemy już tak.

- Kto mógł stać za próbą zagarnięcia skrzynki? - spytał.

Niestety nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. Z ważnych rodów mogli to być de Roelefowie, zawzięci wrogowie rodziny Falco. Kandydatami mogli się okazać również przedstawiciele rodziny della Torre i Scaliger.
Rzecz jasna mógł to być jakiś mało znany gracz, to jednak było mało prawdopodobnie, ze względu na rozmiar koniecznych przygotowań.

- Musicie się przyjrzeć każdemu - powiedział cicho, ściskając dłoń Michele i obiecując, że zjawi się wieczorem - kto wiedział o tej przesyłce i miejscu spotkania. Skaveny trzeba było dużo wcześniej ugadać, zapłacić, zorganizować.

* * *

Początkowo Marco planował nieco inny sposób spędzenia wieczoru.
Gdyby tak zaprosić Katerinę na kolację? Można by mile spędzić czas. Ale skoro Giovanni miał jeszcze inne plany, związane z ich małą grupką... Z doświadczenia wiedział, że łączenie przyjemności z interesami nie zawsze bywa dobrym rozwiązaniem, A czasami może wywołać zgoła niepotrzebne komplikacje wewnątrz owej grupy.


Przed kolacją postanowił załatwić jeszcze kilka spraw.
Trzeba było się pozbyć paru drobiazgów i sprawić sobie coś innego.
Taki na przykład łuk.
Człowiek z kuszą wygląda jak zwykły najemnik. A z łukiem to całkiem inna sprawa. Z łukiem najwięksi nawet panowie chadzają na polowania.
No i, nie da się ukryć, zdałby się jakiś porządny kaftan, bowiem ostatnie przygody jasno sugerowały, że czasami warto mieć grubszą skórę.
Albo coś grubszego na skórze.

W zasadzie można było to nazwać handlem wymiennym. Łuk i kurtka w zamian za dwie kusze. A to, że do kieszeni Marco wpadło jeszcze kilka monet, to całkiem inna sprawa.

* * *

Wieczór był całkiem przyjemny.
A noc - bynajmniej nie samotna.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-04-2014, 23:06   #42
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Francesco po ciosie w głowę miał problem się zebrać do siebie ale starczyło mu sił by pomoc w staranowaniu drzwi. Razem z bratem wpadli impetem do środka ale złodziejaszek już czmychnął przez okno. “ Tego już za wiele muszę się położyć nim padnę przy wszystkich” Zachwiał się na nogach i poczłapał do pokoju gdzie zaległ na łóżku. Nie zareagował nawet na straż szwendającą się po karczmie.
Duże go pecha miał Niccolo bo chyba tu już był i miał zatarczki z strażnikami bo nawet znajomość z panem Falco i kompanią nie pozwoliła mu na powrót z nimi. Nim wrócili Francesco zabrał rzeczy brata do domu.

***



Po spotkaniu w domu Falco Francesco ruszył szybki krokiem by dowiedzieć się co się stało z bratem ale próżny trud. Niczego ciekawego się niedowiedział więc musiał zająć się kilkoma innymi sprawami które tez mu ciążyły. Zostawił w domu rzeczy brata, no poza złotymi te zawsze się przydadzą. Skoczył do znajomego an targu i kupił kilka przydatnych zabawek. Resztę dnia i nocy spędził w łaźni lecząc rany ciała i duszy z piękną akolitką. " Jutro, jutro jeszcze poszukam ale teraz pomyślmy o sobie."
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "
Iakovich jest offline  
Stary 08-04-2014, 23:33   #43
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Lorenzo z radością przyjął możliwość odpoczynku. Oberwał dosyć mocno - i od szczurów i od wesołej kompanii, więc nie miał chwilowo najmniejszej ochoty na jakiekolwiek awantury. Zajrzał do matki i siostry, sondując przy okazji, czy tej drugiej nie nagabują jacyś natręci. Nie nagabywali. Po tym, jak ostatni stracił dwa zęby i trzy palce, jakoś jej uroda przyblakła w ich oczach. Zjadł wraz z rodziną sutą, tradycyjnie długą wieczerzę i poszedł spać.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 09-04-2014, 08:36   #44
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Zadanie wykonane, nagroda w kieszeni, złodziej ubity (i to nie jeden)... Z tego nadmiaru szczęścia Katerina nie wiedziała co ze sobą począć. Odwiedzić przyjaciółkę? Iść do burdelu? Na zakupy? Do domu wziąć długą kąpiel? A może po prostu się wyspać, skoro perspektywa kolejnego zlecenia była zapewne bliższa niż dalsza? Ciężki wybór, na prawdę ciężki. Ale w końcu była młoda, ładna, silna... więc stwierdziła, że skorzysta ze wszystkich uroków cywilizacji, choć niekoniecznie w podanej wcześniej kolejności.
 
Sayane jest offline  
Stary 09-04-2014, 15:20   #45
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Elf nie był zadowolony z konieczności czekania na kolejne zadanie. Przyzwyczajenie ciągnęło go w dalszą drogę. Zwykle nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej, ciągle w podróży, szukając zleceń. Nic nie trzymało go w mieście, które było dla niego zupełnie obce. Ot kolejny punkt na mapie, nie mniej ciekawy, ale też nie bardziej interesujący, niż wszystkie inne. Cóż jednak było robić. Bryce nie zamierzał wymigiwać się od zobowiązań tylko dlatego, że kłóciły się one z jego przyzwyczajeniami. Byle tylko nie trzeba było czekać zbyt długo. W końcu ile można bez celu siedzieć w jednym miejscu.
 
MagMa jest offline  
Stary 12-04-2014, 22:19   #46
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Akt I
"Apertura"


Audaces fortuna iuvat.
Tileańskie przysłowie


Akropol był bardzo cichy nocą, o wiele cichszy niż inne dzielnice miasta. W przeciwieństwie do, powiedzmy, Portu lub Cittaladro, straż była tutaj obecna i przykładała się do swych obowiązków. Powód był bardzo prosty - na Akropolu mieszkała luccińska elita, co poświadczały eleganckie i wymyślne rezydencje i kamieniczki. Arystokraci i kupcy natomiast, ze swoimi pokaźnymi majątkami i interesami, dodawali wiele do kiesy Księstwa - poprzez opłaty, "darowizny" lub jedną z dwóch pewnych w życiu rzeczy - a co za tym idzie, do żołnierskiego żołdu. Dmuchano więc i chuchano na nich, zapewniając spokojne i przyjazne otoczenie.

Falcowie, gdyby tylko mogli, postawiliby swoją rezydencję na samym czubku Akropolu. Cały Stary Kwartał bowiem, otulony przez Mury Aureliańskie, był swego rodzaju odzwierciedleniem życiowego porządku - od Cittaladro po sam Teatr Kruków - im wyżej się mieszkało, tym wyżej zasiadało się na społeczno-politycznej drabinie. Falcowie widok na niższe warstwy i miasto mieli bardzo dobry, ale nadal brakowało im wiele do szczytu. Jak to zwykle bywało, ambicja idąca w parze z dumą nie pozwalała na odpoczynek, dopóki jedynym co miało się nad sobą było błękitne niebo.

W gabinecie panowała cisza, przerywana jedynie miarowymi tik-tak wiekowego zegara na ścianie. Obecni, siedzący w fotelach wokół dębowego stoliczka, milczeli. Giovanni Falco, z pucharkiem wina w dłoni, uważnie obserwował reakcję swojej familii na wyłożony im plan działania. Agnes Hoffman była oazą spokoju i pozornej obojętności. Lorenzo, pierworodny pary, skubał nerwowo mankiety, a Michele wykręcał długie palce. Zawartość elfiej szkatułki spoczywająca na blacie, trzeba było przyznać, wzbudzała emocje i nie chodziło tutaj o listy. Pojemnik miał podwójne dno, które skrywało przedmiot obecnej dyskusji.

- Wiele ryzykujemy samym posiadaniem tej rzeczy. - odezwała się w końcu Agnes - Jeśli twój plan zawiedzie, jeśli wyjdzie na jaw nasz udział...

- To będzie nasz koniec. - dokończył spokojnie Giovanni - Tak, wiem. Rozważyłem wszystkie "za" i "przeciw" bardzo dokładnie, doskonale zdaję sobie sprawę z konsekwencji.

- Więc po co nas wezwałeś?

- Jesteśmy rodziną. I sukces, i porażka planu będą miały wpływ na nas wszystkich, nie mogę więc go trzymać w tajemnicy.

- A co z Gianlucą i Lucianą? - wtrącił Michele - Czemu ich tu nie ma?

- Są młodzi. - odparł Giovanni, a Agnes przytaknęła - Za młodzi na politykę i intrygi. Niech cieszą się swoją młodością, póki mogą.

- Nie zostało im wiele czasu. - zauważył Lorenzo - Za parę tygodni skończą piętnaście lat, a za rok szesnaście. Nim się obejrzymy, przestaną być dziećmi.

- Albo nawet i wcześniej. - mruknął Michele.

* * *


- Zawiedli. Falcowie mają szkatułę.

Postać w czerni, wydawać się mogło, nie słyszała słów posłańca lub nie wywierały one na niej żadnego wrażenia. Odesłała mężczyznę gestem i z powrotem odwróciła się ku szachownicy, na której trwała w najlepsze gra. Nie, nowiny z Luccini jej nie przejęły. Podobnie jak w szachach, potrzebna była po prostu zmiana taktyki.

* * *


- Gianluca się zmienia. - poskarżyła się Luciana, wydymając usta - Odkąd zaczął się uczyć na książęcym dworze, nigdy nie ma dla mnie czasu.

- Chłopcy tak już mają. - stwierdziła Katerina - A mężczyźni są jeszcze gorsi.

To był jeden z ich zwyczajów i nie zanosiło się na to, aby miał się zmienić. Najemniczka i Signorina było dziwnym połączeniem, to fakt. Katerina czasami zastanawiała się, czy z biegiem czasu Luciana uświadomi sobie różnicę stanów, jaka pomiędzy nimi była i zacznie spędzać czas z innymi szlachciankami, ale młoda Falco najwyraźniej nie miała tego w planach. Owszem, w towarzystwie dotrzymywała konwenansu, spędzała czas z dwórkami i innymi panienkami z dobrych domów oraz zachowywała się jak na młodą damę przystało, ale ich relacje nie zmieniły się ani o jotę.

Luciana czasami przypatrywała się, jak Katerina faszeruje słomianych "przeciwników" bełtami, wywija żelaznymi ostrzami lub wykonuje różne inne ćwiczenia. Od czasu do czasu prosiła nawet o jakąś lekcję - czy to łucznictwa, czy walki wręcz - w zamian ucząc najemniczkę dygnięć, ukłonów i etykiety. Teraz jednak siedziały w ogrodzie, wystawiając twarze ku słońcu. Pomiędzy nimi natomiast leżało opasłe tomiszcze, zatytułowane "Genealogia e Storia delle Grandi Famiglie di Luccini", które Luciana studiowała na swoich lekcjach z Signorą Beatrice.

- Cały czas spędza z Giordano. - młoda Falco kontynuowała temat - Giordano to, Giordano tamto. Wielcy z nich teraz przyjaciele.

- Zazdrosna? - Katerina nie mogła się powstrzymać - W końcu panicz Giordano to twój narzeczony.

- Nie i nie. - naburmuszyła się Luciana - Papa chce mnie za niego wydać, ale nic nie jest jeszcze pewne.

Co, jeśli wierzyć plotkom, nie podobało się Giovanniemu.

* * *


Wiadomość od Signora Falco przyszła w trzy dni po ostatnim spotkaniu. Najemnicy zostali "zaproszeni" do siedziby Kompanii, do tegoż samego gabinetu z widokiem na morze co przedtem. Pokój zmienił się niewiele - brakowało jedynie elfiej skrzyneczki i obu synów Giovanniego. Sam szlachcic natomiast siedział w fotelu i nabijał fajkę, czekając aż wszyscy stawią się na wezwanie. Grupa skurczyła się nieznacznie, co było łatwo zauważalne - brakowało młodszego Marrizano, Niccolo. Jak się okazało, jego zatargi ze strażą w Tracittcie były na tyle poważne, że nawet falcowe wpływy nie mogły go wyratować. To, albo Giovanni zwyczajnie uznał, że awanturnik nie był wart zachodu.

- "La Donucella." - zaczął ex-kondotier - Estalijski statek handlowy, który przybije do brzegu dziś wieczór, jest waszym kolejnym zadaniem. Załadowany różnymi towarami, które mają trafić do mości Scaligerów i de Roelefów po promocyjnej cenie. Cholera wie, co się na nim znajduje.

- Mamy zrobić rekonesans? - odezwał się Rust.

- Nie. - odparł stanowczo Giovanni - Macie posłać go na dno lub puścić z dymem, razem z ładunkiem i, jeśli trzeba, z załogą. Mają rozładować statek jutro, po parunastu dniach na morzu zawsze bardziej ciągnie do tawerny lub zamtuzu, niż do pracy, więc takie zuchy jak wy nie powinny mieć problemów. "La Donucella" stoi na zachodnim krańcu portu, całe szczęście, więc straż miejska nie powinna wam wchodzić w paradę. Za informacje o ładunku, kontaktach Estalijczyków w mieście i rejestr wypłacę wam bonus, o ile będzie się wam chciało fatygować na pokład.

- To wszystko?

- Jeśli idzie o Donucellę, tak. Jak już się uporacie z estalijskimi gośćmi, spotkacie się z moim Lorenzo w magazynie na Przybrzeżnej. On wam powie, co dalej. Jeśli nie macie pytań, zalecam przygotować się na wieczór. Czas leci.

Dzwon gdzieś w mieście, jak na komendę, wybił południe.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 17-04-2014 o 02:31.
Aro jest offline  
Stary 13-04-2014, 15:18   #47
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Giovanni Falco.
Stary.
Doświadczony.
Ale...

Zlecenie było co najmniej dziwne. I za grosz nie odpowiadało młodemu della Rovere.
Co innego przewieźć jakiś drobiazg, zabić kogoś w pojedynku, uwieść jakąś pannę czy czyjąś żonę, a co innego bawić się w podpalacza.
Do czegoś takiego wynajmowało się, anonimowo, bandę opryszków, którzy za sztukę srebra sprzedaliby własną matkę, a za złoto posłaliby ją do grobu.

Skąd się wziął taki głupi pomysł, który - tak przynajmniej sądził Marco - nie tylko jemu się nie spodobał?
Giovanni zgłupiał, czy też miał jakieś inne plany, których nie zamierzał w tej chwili zdradzać? No i dlaczego, na niebiosa, zaplanował spotkanie w jakimś magazynie, zamiast tu, w gabinecie?

W pierwszej chwili Marco miał zamiar powiedzieć, co myśli o całym pomyśle z estalijskim statkiem, jednak rozsądek nakazał zachować milczenie. Powiedzieć prawdę w oczy komuś, kto mógł wyrazić swą odpowiedź w różnoraki sposób, zwykle nieprzyjemny dla mówiącego sposób, nie byłoby rozsądne.
"Możesz mówić prawdę, ale się potem nie dziw."
Marco znał to stare powiedzenie i pamiętał o nim, nie tylko wtedy, gdy miał do czynienia z kimś o długich rękach. Niekiedy lepiej było być lisem, niż nierozsądnie udawać króla pustyni.

Spalić "Donucellę"? Być może. Ale jak już, to cudzymi rękami.
Iść na spotkanie?
Może to też załatwić za czyimś pośrednictwem...?
To trzeba było przemyśleć. I może naradzić się z innymi.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-04-2014, 05:52   #48
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Docctore! Docctore!

Renato Santori nie był wyjątkowo ubrany w fartuchy, gdyż zajmował się bardziej pracą teoretyczną, szkicami i sporządzaniem notatek. Głos z dołu to chyba Luisa lub Maria, jedna z tych podstarzałych opiekunek Starego. Docctore! Śmiechu warte. Nawet nie ukończył nauk medycznych, nie miał nawet tytułu baccalario czy magisteri, a co dopiero...

- Docctore! Państwo wiadomość przysłali! Zostawię na dole!

A gdzież by indziej. Na strych nikt nie wchodził, bali się. Zapachu formaliny i powietrza tętniącego mocą życia i śmierci, jego samego - wiecznie przybranego w żałobę, dziwnych dźwięków... a najbardziej nieznanego, podsycanego przez opowiadane sobie historie. Santori jednak nie weryfikował tych opowieści. Raz, że w dużej części były prawdziwe, dwa - samotność pomagała mu w pracy. A spłacenie długu ojca uważał za najważniejsze.

Posypał piaskiem zapisaną stronicę, zdmuchnął, zakorkował kałamarze i dopiero wtedy zszedł po kręconych schodach na dół, przemierzył salę trofeów i biblioteczkę. Wiadomość leżała tam gdzie zwykle, na wymyślnie rzeźbionym krześle w korytarzu, zaś po kobiecie nie było ani śladu - jak zwykle. Złamał pieczęć i przeczytał.

Cytat:
Siedziba Kompanii, Gabinet.
Pół godziny przed południem.
F.

Kolejne zadanie... nie lubił gdy odrywano go od pracy. Ale dobro rodziny Falco jest najważniejsze.

***


Renato Santori, ubrany w jeden ze swoich identycznych, pogrzebowych strojów z białą kryzą słuchał i nie mógł uwierzyć. Ściągnięto jego i grupę pozostałych zaufanych do... spalenia statku? I jeszcze nonszalancja z którą padrone mówił o rejestrach, kontaktach itd. Dla tak doborowej grupy zadaniem byłoby uprowadzenie ładunku z okrętu i wszelkich informacji, ale spalenie?

Gdyby wezwano tylko mnie, pomyślałbym, że chcą się pozbyć dobrego Pana Lorenzo, ale tu chyba o grubszą sprawę chodzi. Pomyślał o skrzynce, do eskorty której wezwano zastęp zaufanych, a teraz ten sam zastęp wysyłają do zadania dobrego dla pospolitych banditi, których posyła się na dno morza po robocie. I jeszcze to spotkanie w magazynie zamiast w gabinecie. To nie pasuje, lub całkiem pasuje, jeżeli szkatułka była tak ważna, że warto pozbyć się tych, co o niej wiedzieli.

Renato nie był dobry w spiskach i podstępach, jednak analityczny umysł naukowca od razu wyłapał nielogiczność całego przedsięwzięcia.
Rozejrzał się po towarzyszach - wszyscy tu byli wierni Rodzinie, ale kto jest na tyle inteligentny by dostrzec luki?
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 16-04-2014, 23:40   #49
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Z niecierpliwością wyglądana wiadomość od rodziny Falco wyrwała elfa z otępienia spowodowanego monotonią oczekiwania i zabijaniem czasu w jednym miejscu. Kolejne zlecenie dawało nadzieje na wyrwanie się w końcu z miasta, powrót na szlak... Bryce z pozytywnym nastawieniem wyruszył na to spotkanie, pogodzony z tym, że jego los na dłużej został połączony z rodziną.

Jakież więc było jego zdziwienie gdy usłyszał, jakie zadanie zostało im wyznaczone. Nie panując nad odruchem sprzeciwu, targnął się do tyłu niczym nagle uderzony. Wydawało mu się, że musiał źle zrozumieć, że to jakieś nieporozumienie... Jego dłonie samoistnie zacisnęły się w pięści, a na twarzy malowało się bezbrzeżna zdumienie. Nie mógł pogodzić się z tym co właśnie usłyszał. Owszem nie zakładał nigdy, że jego wybawiciel jest wolny od intryg, ale tak niskie działanie jak spalenie cudzego statku nie mieściło się w jego elfim umyśle. Zlecenie to było dla Bryce'a mocną obelgą. Chciał protestować, ale z drugiej strony wciąż wysuwała się kwestia przeklętego długu, który miał do spłacenia. W niemym proteście zagryzał wargi do krwi tłumiąc słowa sprzeciwu.
 
MagMa jest offline  
Stary 20-04-2014, 04:22   #50
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zaufanie ostatnimi czasy było towarem deficytowym, ba!, niektórzy nawet twierdzili, że zniknęło z życia i ze słowników. Najemnikom najwyraźniej to pojęcie było słabo znane, bowiem zaczęli upatrywać w niby prostym zadaniu drugiego czy trzeciego dna, dochodząc do wniosku że Signor Falco wpuszcza ich w maliny. Siedzieli jednak cichutko jak myszy pod miotłą, nadrabiając braki w ufności roztropnością i wiedzą, kiedy trzymać język za zębami. Nawet po opuszczeniu siedziby Kompanii nie podzielili się swoimi opiniami, tylko jednogłośnie uznali że należy znaleźć kogoś, kto odwali robotę za nich.

Szczęśliwie niektórzy wiedzieli, gdzie znaleźć takie osoby.

* * *


- Tyś chyba do reszty zgłupiał, Rust - zawyrokował Fredo - Obić komuś mordę czy postraszyć kupczyka to jedno, bawić się w podpalenia to drugie.

- Tak jakbyś nigdy nie puścił niczego z dymem - skontrował DeGroat - I nigdy nie miałem cię za człowieka, który zrezygnowałby z łatwego zarobku. Co, wzbogaciłeś się kiedy nie patrzyłem?

- Co zarobiłem, to przepuściłem. Znasz mnie.

- No, to skąd ta niechęć? Zarobisz parę florenów, a jako bonus umorzę twój dług u Orsiniego. Wiesz, że mogę.

- Umorzysz dług? - Fredowi zaświeciły się oczy i Rust wiedział, że ma go w kieszeni. - A, chuj, niech ci będzie. Zbiorę chłopaków i spalimy ten twój stateczek. Jeśli szczęście dopisze, to obijemy też parę estalijskich mord. Mówiłeś, że jak się zowie? "La Donucella"?

- Zgadza się - przytaknął DeGroat, wyciągając z kieszeni sakiewkę - Połowa teraz...

- Połowa później - dokończył Fredo - Tak, wiem.

* * *


Giovanni, trzeba było przyznać, znał się na rzeczy i miał sprawdzone informacje. Zachodnia część Portu była niezwykle cicha i pusta, gdzieniegdzie tylko ktoś przemykał uliczkami. Gwardii miejskiej próżno było w tym miejscu szukać; to wschodnia część, u ujścia rzeki, roiła się od stróży porządku. Tutaj natomiast dokujące statki były pozbawione ochrony miasta i kapitanowie mogli polegać tylko i wyłącznie na załodze w kwestiach bezpieczeństwa okrętu i ładunku.

Najemnicy, skryci w jednej z cienistych alejek nieopodal nadbrzeża, mieli dobry widok na "Donucellę" i nieliczną załogę, która przechadzała się po pokładzie lub pilnowała trapu. Signor Falco nie mylił się i w tej kwestii - większość marynarzy bawiła się gdzieś w mieście, w którymś z licznych lokali. Żagle były zwinięte, a sam okręt przytwierdzony linami do pomostu. Bandera estalijskiego portu - Magritty - łopotała leniwie na wietrze.

- O, idą - zauważył Renato.

Ciężkie buciory Freda i jego towarzyszy załomotały o deski pomostu, zwracając uwagę dwóch wartowników "Donucelli". Próbowali chyba ostrzec swoich kolegów na pokładzie o nadchodzącym niebezpieczeństwie w maskach, ale nie zdążyli. Dwójka zbirów palnęła z kusz bezbłędnie, co było całkiem imponujące, bo ciężko było strzelać w pełnym biegu. Pierwsza krew została przelana w ciszy, ale ta nie potrwała długo. Rustowi znajomi bez ceregieli wpadli na pokład, tnąc i siekając kto się tylko nawinął, a Estalijczycy nie czekali długo i zaraz zaczęli odpłacać się pięknym za nadobne. Najemnikom nie było dane oglądać batalii z tej odległości i mogli jedynie przysłuchiwać się szczękom żelaza, krzykom i przekleństwom. Kiedy po krótkiej chwili nastała na powrót cisza, wstrzymali oddech w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie.

Kiedy pierwsze płomienie liznęły jeden z masztów, odetchnęli z ulgą. Zanim "Donucella" zamieniła się w wielkie ognisko, Fredo i chłopcy zwinęli się z pokładu w nieco okrojonym składzie i czmychnęli, uprzednio dolewając oliwy (tutaj w postaci płonących butelek spirytusu) do ognia. Płomienie po krótkiej chwili zaczęły harcować w najlepsze, zalewając okolicę czerwonawym blaskiem i dymem. Najemnicy podziwiali, jak jeden z masztów załamuje się pod własnym ciężarem i uderza w pokład, wskrzeszając deszcz rozżarzonych drzazg. Przedstawienie osiągnęło apogeum, kiedy ogień dotarł do prochowni i jej zawartości. Huk odczuli aż w kościach, oglądając jednocześnie idącą ku górze kulę ognia i fruwające kawałki desek.

"Donucella" poszła na dno w dwóch kawałkach.



* * *


- Dobra robota - pochwalił Rust, odbierając stertę papierów.

- Trzymamy poziom - odparł Fredo, wyciągając oczekująco dłoń - To teraz zapłata.

- Nie mam przy sobie - DeGroat cofnął się parę kroków do tyłu - ale może moi znajomi coś na to poradzą.

Zbiry przez chwilę wpatrywali się tępo w powoli drepczącego do tyłu Rusta, próbując rozszyfrować znaczenie jego słów. Zrozumienie nadeszło w chwilę później, na skrzydłach bełtów i strzał. Ci, którzy nie padli w pierwszej serii, próbowali desperacko stawić opór lub zwiać, ale nie było jak. Oba wyloty wąskiej alejki były zamknięte przez najemników, którzy bezlitośnie rozprawili się z najemnymi zbirami. To było dziecinnie proste, o wiele prostsze niż się spodziewali.

Uwinęli się raz-dwa.

* * *


Port wrzał. Buchające wysoko płomienie, dym i łuna na ciemnym niebie ściągnęły żądnych emocji gapiów i gwardzistów w zachodnią część doków. Ulice rozbrzmiewały szybkimi krokami ludzi i pokrzykiwaniami, a hałas nasilał się im bliżej było do źródła całego zamieszania. "Donucella" stała się atrakcją wieczoru, odskocznią od conocnej rutyny. Niektórzy przypatrywali się płomieniom, niektórzy próbowali je gasić. Jeszcze inni zaczynali już snuć hipotezy i przypuszczenia, kto stał za podpaleniem i do rana powstanie z tuzin różnych teorii.

Magazyn Falców na Przybrzeżnej znajdował się z dala od całego zamieszania, nieco dalej na wschód, ku rzece. Ot, budynek jakich wiele w okolicy i nie szłoby powiedzieć, do kogo należy bez uprzednich informacji. Najemnicy takowe informacje posiadali i przypatrywali się fasadzie budynku, niepewni co do dalszego działania. Nieufność stanowczo osadzała ich w miejscu, ale doskonale zdawali sobie sprawę, że będą musieli podjąć jakąś decyzję.

Ale, jak to bywa, łatwiej powiedzieć niż zrobić.





_________________________________

Statek
 
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172