Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2014, 18:29   #58
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Lodowe kajdany udało się jej spleść i pokierować na kapłana całkiem sprawnie, ale nie miały szansy wytrzymać za długo. Szczególnie, ze otaczający go Berdysznicy natychmiast zabrali się za kruszenie lodowych okowów. Choć czyni to dość powoli, żeby nie uszkodzić kapłana, to lód szybko pękał pod ich uderzeniami.

Rosalinda wypadła przed chatę, splatając w biegu gejzer. Panował chaos, gąszcz żelaza, krwi, krzyków i szczęków oręża rozległ się wokół. Gregor, niemal przyparty do ściany przez szarżującego wroga, mimo zamroczenia od alkoholu dzielnie stawiał opór, a w tym czasie jego wilki cudem uniknąwszy ostrzy obaliły na ziemię swojego wroga. Sabir i Wat starli się w zaciekłych pojedynkach ze swoimi wrogami, którzy najwyraźniej w ogóle przestali przejmować się obroną, chcąc porąbać ich wszystkich swoimi absurdalnie olbrzymimi toporami.

Nagle, dwie rzeczy zadziały się niemal jednocześnie - pękł lód, rozerwany przed jednego z Berdyszników, chłopa o twarzy z kamienia i mięśniach ze stali i Kapłan był wolny - tylko po to, by spowiła go gorąca chmura wrzątku i pary. Rosalinda uśmiechnęła się, a w jej oczach zamigotało cos okrutnego. Głośny krzyk oznajmił, że poparzenia były dotkliwe, jednak wyłonił się z pary na własnych nogach i wbił nienawistne oczy w stojącą w drzwiach chaty czarodziejkę . Zaszarżował, mijając trzymającego się za twarz żołnierza, którego para oślepiła. Drugi, poparzywszy się z pogardą na "mięczaka", rzucił się na pomoc obalonemu i szarpanemu przez wilki towarzyszowi.
Kobieta uświadomiła sobie, ze nie zdąży spleść następnego zaklęcia. Zwłaszcza, że kątem oka dojrzała, Symeon z mieczem w ręku szykuje się do zajścia drogi kapłanowi….szelńcza odwaga, zaprawdę.. To wprawdzie dziarski staruszek, ale co zdzierży przeciwko rannemu fanatykowi? A bez Symeona wyprawa spali na panewce…

- Poczekajcie, doktorze - syknęła Rosalinda.
Tylko tego brakowało, żeby usiekli ich przewodnika.

Wyciągnęła z zakamarków szaty sztylet, przekazany jej jeszce w porcie przez Sabira. Ujęła ostrożnie, żeby nie skaleczyć się ostrzem unurzanym w truciźnie.
Odczekała sekundę, pozwalając kapłanowi się zbliżyć.
Rzuciła, celując w najmniej osłonięte miejsce na ciele mężczyzny.
Sztylet pomknął stronę kapłana – i czy to dzięki treningom, które w dzieciństwie fundował jej wuj - żołnierz, czy dzięki szczęściu, czy może nadzwyczajnej zręczności kobiety – trafił kapłana w szyję, zaraz nad kołnierzem kołczy szyszaka. Mężczyzna przebiegł jeszcze krok, a potem upadł, charcząc, pod nogi Rosalindy i Symeona.
Trucizna szybko dokończyła dzieło kobiety.

Bezpośredniego zagrożenia już nie było, więc Rosalinda zwróciła uwagę na pośrednie – szereg oszczepników uformowany kilkadziesiąt metrów od chaty. Linia oszczepników jednostajnym marszem powoli, acz nieubłagalnie zbliżała się do nich, poganiana przez swojego dowódcę.

Nie mieli wiele czasu - Rosalinda znów zaczęła splatać, intonując śpiewnie sylaby zaklęcia. Tymczasem szereg lekkozbrojnych oszczepników na komendę dowódcy ścisnął się "Tarcza w tarczę", z lasem dzid wystających ponad nie. Sam dowódca przesunął się na prawe skrzydło. W tym momencie Rosalinda dokończyła inkantację i Lodowa Ściana - 20-metrowej długości trzymetrowy mur z lodu grubego na dwa palce - wyrosła z ziemi tuż przed szykiem oszczepników, który zatrzymał się. Padł rozkaz dowódcy i kopnięcia i trzony włóczni zaczęły uderzać w ścianę, która szybko pokryła się siatką pęknięć.

Usłyszała krzyk Wata, nakłaniający do odwrotu.
Miał rację, sytuacja nie wyglądała dobrze. Ściana lodu mogła zatrzymać oszczepników tylko na chwilę.
- Doktorze - powiedziała Rosalinda nagląco. - Musimy się zabierać.
Odwróciła się i pobiegła w stronę dżungli, sprawdzając, czy doktor za nią nadąża.

Po chwili wpadli razem za pierwszą linię drzew
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline