- Kurtz, otwieraj siłowo!
- Aye aye, sir! - Odkrzyknął i poprosił ducha omniklucza by wysadził ładunki. Krótki błysk wzdłuż taśmy, wypalił fundamentalne elementy śluzy. Maverick tylko na to czekał. Natychmiast chwycił odspawany kawał blachy i, we współpracy z resztą oddziału, odrzucił go na bok nim stal zdążyła ochłonąć i wtórnie się zaspawać. To by nie było dobrze. Drużyna wskoczyła do środka. On, jako operator broni ciężkiej, nie szedł na szpicy. W razie nagłego ostrzału lepiej by dostał standardowy (czyli: wymienialny) członek drużyny niż jedyna osoba mogąca sobie radzić z naprawdę ciężkim sprzętem. Szybkim ruchem sięgnął do kieszeni na uprzęży zawieszonej na karapaksie i wyciągnął z niej cygaro. Kiepskie. Dawno nie miał porządnego, ale nie wybrzydzał. W marszu odgryzł końcówkę i przyłożył je do wciąż żarzącej się na czerwono framugi śluzy. Zrobił to w przelocie, bo nie zamierzał pozwolić by to go spowolniło, toteż gdy włożył do ust i się zaciągnął okazało się, że nie zdążyło się rozpalić. Skrzywił się i włożył je spowrotem do kieszeni.
- Innym razem - syknął sam do siebie.
~ * ~
Maverick i Badman zajęli swoje pozycje w oddziale. Byli skupieni i gotowi, choć Heberowi przychodziło to z pewnym trudem, jako, że nie brał udziału w takiego typu misji, natomiast Maverick spoglądał na sytuację z pewną nawet... nonszalancją. Nie bał się śmierci i ufał swym umiejętności w stopniu graniczącym z arogancją. Zdawał sobie z tego sprawę i nie przeszkadzało mu to. Bawiło go nawet obracanie arogancji w zaletę podczas wszelkich dyskusji, ale nie o tym teraz myślał. Bardziej palec go świerzbił aby odparować swoją multimeltą jakiegoś heretyka.
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 22-04-2014 o 11:51.
|