Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2014, 21:16   #2
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
06:00


Pokój na najwyższym piętrze. Niezbyt łakomy kąsek biorąc pod uwagę istnienie większych, przestronniejszych i lepiej zagospodarowanych uprzednio pomieszczeń w Instytucie.

Gdy tylko ksiądz przybył do szpitala psychiatrycznego i pierwszy raz ujrzał to pomieszczenie podjął decyzję natychmiast.
Pomimo tego, iż było najwyraźniej traktowane jako składzik, o czym świadczyły warstwy kurzu osadzone na przedmiotach pozostawionych najwyraźniej podczas zakładania Instytutu.

Pomieszczenie na planie najbardziej przypominało prostokąt o obciętym górnym prawym rogu, zaś obie ściany tworzące prawą część pokoju były niemalże w całości przeszklone.
Słabość konstrukcyjna. Być może to jeden z powodów, dla których nikt w nim nie zamieszkał, a nawet wręcz przeciwnie.

Pod opieką Slaya zmieniło się diametralnie. Pozostał dominujący brąz drewnianych podłóg, ścian oraz sufitów. Początkowo chciał odrywać niepotrzebne zdobienia, by pozostawić ascetyczną biel ścian lub szarość kamienia, lecz ostatecznie zrezygnował z pomysłu. Nawet własnoręcznie przywrócił je do stanu jeszcze sprzed montażu dzięki ślicznie uśmiechającej się pani z reklamy telewizyjnej.
Dla pani Heleny Radzikowskiej, gospodyni na plebanii, stary kineskopowy telewizor był drugim Bogiem.

Kontrastujący z odcieniami brązu kamień kominka przywodził Robertowi na myśl przytulną chatkę w górach, do której nie pasowała jedynie mała łazienka o zielonej glazurze i terakocie.

Przestrzeń przy oknie była małym ogrodem złożonym z pokaźnej ilości roślin zarówno stojących, jak i wiszących na całej wysokości.
Naprzeciwko, niedaleko kominka znajdowało się biurko, a na nim laptop zamknięty laptop oraz plik równo ułożonych kartek.

W kącie zaledwie metr od łóżka znajdował się manekin z jego strojem Nocnego Łowcy stojący jak zabójczy Anioł Stróż czuwający nad śpiącym mężczyzną.
Zakapturzona postać w czarnym, męskim płaszczu. Nie było co do tego najmniejszych wątpliwości w przeciwieństwie do odzienia niektórych Nephilim. Krój w żadnym stopniu nie przypominał klepsydry - kształtu typowo kobiecego. Trapez górnej części w talii łączył się z prostokątem dolnej.
Na klatce piersiowej krzyżowały się dwa pasy o pochwach umieszczonych na plecach.
W przeciwieństwie do najbardziej osławionego Wiedźmina rękojeści skierowane były ku dołowi.
Pod rozpiętym płaszczem widniały równie czarne: koszula oraz spodnie przepasane szeroką szarfą. Gdyby nie barwa oraz rozliczne pochewki z nożami zarówno na demony, jak i wampiry mogłaby przypominać biskupią własność.

Po przeciwnej stronie do szerokiego łóżka jednoosobowego usytuowana została mała, prywatna biblioteczka zawierająca pisma religijne takie jak Koran czy Pismo Święte, popularnonaukowe jak seria książek Stephena Hawkinga lub Michio Kaku.
W swoich zbiorach miał również literaturę fantasy, choćby przygody Geralta z Rivii oraz science fiction, której sztandarowymi pozycjami była seria o Diunie Franka Herberta.

Pomiędzy dwoma regałami znajdowało się najważniejsze miejsce w pokoju. Ołtarzyk. Najwyższe trzy miejsca zarezerwowane były dla trzech obrazów. Pierwszym był sam Bóg Ojciec, po jego prawej Syn Boży, zaś po lewej Duch Święty pod postacią gołębicy zsyłającej płomienie.
Z niższego poziomu spoglądała Matka Boska, zaś pod nią święty Jakub Sprawiedliwy, wyobrażenie Anioła Stróża oraz święty Robert z Newminster.
Przy ołtarzu zawsze wisi różaniec mogący być garotą na demony z racji charakterystycznie przezroczystych paciorków oraz na wampiry dzięki srebrnej żyłce.
Drugi egzemplarz zawsze ma w kieszeni.



06:30



Z głośników Creative popłynął nagły, agresywny dźwięk gitar elektrycznych. Zapewne słyszanych nie tylko na przestrzeni jednego pokoju.

Śpiący dotychczas mężczyzna z nie do końca otwartymi jeszcze oczami, na wpół na pamięć poszedł do łazienki.
Po raz drugi tego dnia drzwi łazienki otworzyły się na wpół godziny później. Błyskawiczny prysznic, skrócenie zarostu i wycięcie pasków w zaroście zachowując zmniejszający się kąt wraz ze zbliżaniem się w kierunku brody, a także depilacja wierzchów obu dłoni.

Tego dnia jego grafik był napięty. A przynajmniej do 13.00. Nie mógł nic zaplanować na dalszą część dnia, ponieważ nie wiedział ile czasu może zająć zebranie oraz czym zaowocować.



07:10


Nagle rozległ się dzwonek zwiastujący przybycie klienta, choć sam zakład tatuażu Skull&Rose był otwarty zaledwie dziesięć minut.

Siedzący za ladą łysy, kościsty mężczyzna w całości pokryty rozmaitymi tatuażami był w trakcie rutynowego czyszczenia sprzętu, zaś ilość kolczyków umieszczonych w rozmaitych miejscach była godna właściciela salonu piercingu. Na szyi miał gruby łańcuch z dużym krzyżem. Jego karnacja wskazywała na latynoskie pochodzenie, a przynajmniej korzenie.

-O! Amigo! - wybuchnął Szarki radością na widok księdza. Sprawnie przeskoczył przez ladę, by uścisnąć gościa.

-Sam angel de la guarda przybył z reino de los cielos! Prawdziwa fiesta de la iglesia! Co cię tu... przyprowadza? - rzekł klepiąc proboszcza po plecach. Anioł Stróż z Królestwa Niebieskiego. Choć Robert nie był aż tak wysoko, roześmiał się przyjmując komplement.

-Bellas artes, amigo - uśmiechnął się pokazując wierzchy dłoni, po czym zapytał:

-Jak twoja ninfa?

-A bien, bien. Dziękuję. Ponad octavo mes... Jeszcze tres tygodnie i będę mógł nino prodigio przycisnąć do mi corazon. Angelika. Dasz bautismo naszej nino? - zapytał Szarki.

-Evidentemente! Ale acuerdate, nie chcę waszych dinero. Wydajcie je na Angelikę - powiedział, a Szarki spojrzał poważnie na swojego rozmówcę. Nie zaprzeczył. Zarówno on jak i jego żona mieszkali w skromnym mieszkanku utrzymując się obecnie wyłącznie z salonu tatuażu Szarkiego. Gdy już urodzi się dziecko przyjedzie do nich ciotka Pauliny będąca na emeryturze. Miała czas zajmować się dzieckiem w przeciwieństwie do pracującej jeszcze babci maleństwa, siostry rodzonej przyszłej niani.
Wtedy będą mieli okazję nieco odbić się finansowo. Paulina zacznie sobie szukać pracy i prędzej czy później ją znajdzie.

-Muchas gracias, amigo. Niech Dios Padre virgilar nad tobą. Chcę dar ci moją arte gratiutamente.

Uścisnął serdecznie dłoń księdza, lecz ten pokręcił głową. O ile czuwanie Pana nad nim niewątpliwie mogło się przydać, o tyle nie mógł pozwolić na to, by Szarki pracował za darmo.

-Nie mogę. Zapłacę przynajmniej za pinturas - powiedział stanowczo, a Szarki po chwili namysłu skinął głową.

-Co... namalować?

-Prosty wzór. Dos las estrellas - stwierdził rysując na kartce prowizoryczną siedmioramienną gwiazdę, której wierzchołek skierowany był ku środkowemu palcowi, gdzie miały znaleźć się krzyże.
Na palcach lewej ręki zażyczył sobie napis: "We work", "in the dark", "to serve", "the light" z pominięciem palca środkowego.

-Esto es coser y cantar! - klasnął w dłonie tatuażysta. Potwierdził domysły Slaya. Dla niego było to bardzo proste.

-Świetnie! Mogę być o 10 i czy dasz radę w pół godziny?

-No hay problema, amigo.



08:40


W kościele Świętej Trójcy nie było ani jednego człowieka poza proboszczem siedzącym w pierwszej ławce.
Był pogrążony w lekturze Ewangelii św. Mateusza, a konkretnie rozdziału szesnastego.

Cytat:
Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je...
Nagle usłyszał ruch za swoimi plecami. Do kościoła wchodził starszy, zgarbiony człowiek chodzący o lasce z kaszkietem w dłoni. Powoli wykonał znak krzyża palcami umoczonymi w wodzie święconej i skierował się do najbliższego konfesjonału.
Nie był to parafianin, czego Robert był prawie pewien. Pospiesznie założył zakładkę i szybkim krokiem podszedł do staruszka.

-Niech będzie pochwalony - odezwał się z ukosa spoglądając na wzorki wycięte w zaroście.

-Na wieki wieków - odparł cicho z łagodnym uśmiechem, po czym zapytał:

-Chce się pan wyspowiadać?

Odpowiedziało mu tylko niepewne skinienie głowy. Najwyraźniej nie był pewien czy rozmawia z osobą wystarczająco kompetentną.

-Zapraszam do ołtarza.

-Ale konfesjonał...

-Nie spowiadam w konfesjonale - mówiąc to widział coraz mniejszą chęć spowiedzi z szalonym księdzem łamiącym zwyczaje, więc ciągnął dalej chwytając starszego pana pod ramię i prowadząc do ołtarza.

-Konfesjonał buduje mylne przekonanie, że wierni proszą kapłana o wybaczenie przewin. Ja tylko przekazuję wolę Pana i uważam, że muszę stać w jednej linii z wiernym jako równy mu i tak jak on poddany Stwórcy. Żeby razem z nim prosić o wybaczenie. Konfesjonał kojarzy mi się ze znudzonym księdzem odwalającym robotę przy książce mechanicznie wypowiadającym te same formuły oraz te same rozgrzeszenia. Jestem od przejścia przez spowiedź razem z wiernym i przekazania mu woli Boga. Jeśli nie czuje się pan na siłach, proszę nie klękać. Zrobię to za siebie i za pana - wypuścił wiernego samemu padając na kolana w sposób, którego nie powstydziłby się średniowieczny mnich.

Dłonie złączone na wysokości klatki piersiowej, plecy wyprostowane i skromnie pochylona głowa.
Po chwili usłyszał lekkie stęknięcie, a kiedy się obejrzał, zobaczył jak staruszek odstawiał swoją laskę wspierając się rękami o wąski blat klęcznika.

-Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Ostatni raz u spowiedzi...

-Nie, nie, nie - przerwał ksiądz.

-Modlitwa nie może płynąć stąd, lecz stąd - wskazał kolejno na głowę i serce, po czym dłonią zwrócił uwagę na stojący na ołtarzu obraz.


-Proszę pamiętać, że Pan jest nie tylko Bogiem, ale również naszym Ojcem. Jest pan synem, który przybył przeprosić za sprawienie przykrości swojemu tacie, rozproszyć jego smutek i sprawić, by się uśmiechnął i przytulił do swego serca z ojcowską miłością. Patrzy na nas, słucha, nigdy nie odrzuci i zawsze będzie nas kochał. Proszę mówić jak do taty, którego bardzo pan kocha - widział jak oczy mężczyzny zaszkliły się, zaś z jednego popłynęła jedna, samotna łza.

-Przepraszam... - zaczął nieśmiało ze spuszczoną głową



08:50


-Ojcze, nie gniewaj się na nas za nasze czyny. Wybacz nam i wskaż drogę, która jest dla nas najlepsza. Nasz Ojciec jest niedoścignionym wzorem wybaczania. Idź przez życie z czystym sumieniem i staraj się nie sprawić przykrości Ojcu. Czyń przeciwnie do tego, za co przepraszałeś przed chwil. To najbardziej ucieszy Ojca. Nie klep formułek z pamięci, bo słowa mają płynąć z serca. Forma jest ważna jedynie wtedy, gdy rozumie się treść w niej zawartą. W przeciwnym razie jest warta mniej niż automatyczne zaparzenie kawy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o treści zawartej w formie poszukaj kogoś, kto ci to wytłumaczy. Dzisiaj na mszy zamiast kazania będzie analiza modlitwy do Anioła Stróża. Zapraszam. A teraz ciesz się tak, jak twój Ojciec cieszy się za twoją sprawą i poczuj jak w każdej chwili otacza cię ojcowskimi rękami, w których możesz czuć się bezpieczny. Idź w świat z czystym sercem i umysłem - zakończył, po czym skłonił się w kierunku ołtarza i wstał szybko, by pomóc starszemu człowiekowi w powrocie do pozycji pionowej.

-Kiedy ksiądz będzie prowadził mszę? - zapytał tamten, a Robert uśmiechnął się i spojrzał na zegarek oraz kościół z wolna wypełniający się ludźmi.



11:00


-Siema, Dobry! - rozległ się krzyk na Placu Solidarności dobiegający od grupy młodych osób. Była to typowa, miejska chuliganka. Szalikowcy stadionowi gotowi zabić za swój klub.

Zbliżał się do nich ksiądz Jakub Dobrowolski i Nephilim Robert Blackslayer w jednej osobie.
Nie miał już na sobie sutanny, lecz czarną bluzkę na ramiona z białymi konturami łba wściekłego byka na klatce piersiowej ze słuchawkami na bluetooth w w uszach oraz sprzętem nadającym sygnały w kieszeni luźnych, czarnych spodni.

Jednak nie miał zamiaru rozstawać się ze swoimi dwoma nożami na demony. Miał je przypięte do obu ud od wewnętrznej strony spodni.

Robert zdjął słuchawki i przywitał się z każdym z osobna.

-Niech będzie pochwa! Nowe dziary?

-Dbaj o czystość języka, Szczerba. Cytując profesora Bralczyka, jest różnica czy robisz komuś łaskę, czy laskę. Jeszcze świeże. Tak jak ten na plecach, od Szarkiego ze Skull&Rose. A teraz, dziewczynki przegonię was tak, że wracając z języka zrobicie sobie szalik.

W odpowiedzi rozległ się chóralny śmiech.

-Nie kozacz tak, bo komuchem będziesz.

-Zadanie domowe. Sprawdźcie kim byli i skąd pochodzili Kozacy, a teraz - wyciągnął dłoń wierzchem do góry, zaś wszyscy zebrali się dookoła kładąc ręce jedna na drugiej.

-Bezpieczny i odpowiedzialny parkour - odezwali się chóralnie i ustawili w jednej linii.

-Będę na was czekał w kościele - stwierdził, po czym ponownie założył słuchawki na uszy. Wzniósł w powietrze trzy palce. Dwa. Jeden!



12:45


Niespiesznym krokiem wszedł do pomieszczenia. Nie było jeszcze nikogo. Nic dziwnego. Był jeszcze kwadrans do rozpoczęcia zebrania, lecz Robert wolał być wcześniej. Nie lubił się spóźniać, ponieważ był to brak szacunku do czasu drugiego człowieka.

Nie wiedząc czego się spodziewać zawczasu przebrał się zostawiając sutannę wiszącą na manekinie.
Miał chwilę dla siebie, więc usiadł i wyciągnął swój zabójczy różaniec.

Kolejne osoby mogły dostrzec kędzierzawego szatyna. Jego kasztanowe oczy obecnie były zamknięte, natomiast na prostokątnej twarzy poruszały się bezgłośnie jedynie wąskie i długie usta znajdujące się nad orlim nosem.
Z kieszeni czarnego płaszcza wystawały końcówki czarnych, przylegających do skóry czarnych rękawiczek.
Obecnie kaptur spoczywał na plecach, lecz po założeniu, jeśli nie liczyć skrytej w cieniu twarzy, Nephilim mógł w całości ukryć się w czerni.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 22-04-2014 o 21:21.
Alaron Elessedil jest offline