Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2014, 12:55   #1
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
[Dary Anioła] Ku chwale Raziela

Początek sierpnia w Polsce był gorący, jak na lato przystało. Na południu szalały burze, ale tu, w Gdańsku, pogoda była łagodna dla mieszkańców. Tego poranka w powietrzu czuło się rześkość po wczorajszym deszczu, bo powietrze nie zdążyło się jeszcze nagrzać od zawieszonego nad horyzontem słońca.

Teraz promienie leniwie przesuwały się po fasadzie budynku, który przez zwykłych mieszkańców uważany jest za opuszczony szpital psychiatryczny.



Dla osób, które posiadały Wzrok, budynek ten wyglądał o wiele lepiej. Jasne ściany nie były zabrudzone, żadne okna nie były wybite, w końcu kilka lat temu został odnowiony. W środku także wyglądał dobrze. Wzdłuż korytarzy znajdowały się pokoje, które służyły Łowcom za sypialnie. Była tam też całkiem dobrze wyposażona kuchnia, pomieszczenie gospodarcze, sala treningowa i mała zbrojownia. Ale najpiękniej urządzonym pomieszczeniem była biblioteka.



O ile cała reszta kompleksu była utrzymana w bardzo prostym stylu, bez żadnych niepotrzebnych ozdóbek, o tyle biblioteka była oczkiem w głowie Cieniem Okrytego - kierownika instytutu. Oczywiście prawo zakazywało ozdabiania jakichkolwiek pomieszczeń pamiątkami rodzinnymi i portretami, dlatego też na próżno ich szukać w bibliotece, ale były tu piękne lampy, drogocenne wazony a przede wszystkim wspaniale wyglądające książki. Było to też ulubione miejsce chyba wszystkich Łowców mieszkających w instytucie i prawie zawsze można tu było któregoś spotkać, choć była ich ledwie garstka.

Poranek zapowiadał się nudnawo, do godziny 13.00 każdy miał czas wolny. Ostatnio z resztą było całkiem spokojnie i Nocni Łowcy nie mieli wiele do roboty. Natomiast dziś o 13.00 miało się odbyć zebranie wszystkich Nephilim znajdujących się na terenie Trójmiasta. Nie było jednak póki co wiadomo, jakie tematy miały być poruszane w czasie spotkania.



Felix

Wstałeś rano całkiem wcześnie i od razu ruszyłeś do kuchni po śniadanie. Po drodze zauważyłeś, że Twój młodszy brat też jest już na nogach i trenuje, choć na razie sam, nigdzie nie widziałeś jeszcze matki.



Robert


Twój poranek nie zapowiadał niczego szczególnego. Spowiedź o 8.00 i msza o 9.00. Wiesz że na 13.00 musisz stawić się w instytucie, ale poza tym masz trochę wolnego czasu.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 22-04-2014, 21:16   #2
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
06:00


Pokój na najwyższym piętrze. Niezbyt łakomy kąsek biorąc pod uwagę istnienie większych, przestronniejszych i lepiej zagospodarowanych uprzednio pomieszczeń w Instytucie.

Gdy tylko ksiądz przybył do szpitala psychiatrycznego i pierwszy raz ujrzał to pomieszczenie podjął decyzję natychmiast.
Pomimo tego, iż było najwyraźniej traktowane jako składzik, o czym świadczyły warstwy kurzu osadzone na przedmiotach pozostawionych najwyraźniej podczas zakładania Instytutu.

Pomieszczenie na planie najbardziej przypominało prostokąt o obciętym górnym prawym rogu, zaś obie ściany tworzące prawą część pokoju były niemalże w całości przeszklone.
Słabość konstrukcyjna. Być może to jeden z powodów, dla których nikt w nim nie zamieszkał, a nawet wręcz przeciwnie.

Pod opieką Slaya zmieniło się diametralnie. Pozostał dominujący brąz drewnianych podłóg, ścian oraz sufitów. Początkowo chciał odrywać niepotrzebne zdobienia, by pozostawić ascetyczną biel ścian lub szarość kamienia, lecz ostatecznie zrezygnował z pomysłu. Nawet własnoręcznie przywrócił je do stanu jeszcze sprzed montażu dzięki ślicznie uśmiechającej się pani z reklamy telewizyjnej.
Dla pani Heleny Radzikowskiej, gospodyni na plebanii, stary kineskopowy telewizor był drugim Bogiem.

Kontrastujący z odcieniami brązu kamień kominka przywodził Robertowi na myśl przytulną chatkę w górach, do której nie pasowała jedynie mała łazienka o zielonej glazurze i terakocie.

Przestrzeń przy oknie była małym ogrodem złożonym z pokaźnej ilości roślin zarówno stojących, jak i wiszących na całej wysokości.
Naprzeciwko, niedaleko kominka znajdowało się biurko, a na nim laptop zamknięty laptop oraz plik równo ułożonych kartek.

W kącie zaledwie metr od łóżka znajdował się manekin z jego strojem Nocnego Łowcy stojący jak zabójczy Anioł Stróż czuwający nad śpiącym mężczyzną.
Zakapturzona postać w czarnym, męskim płaszczu. Nie było co do tego najmniejszych wątpliwości w przeciwieństwie do odzienia niektórych Nephilim. Krój w żadnym stopniu nie przypominał klepsydry - kształtu typowo kobiecego. Trapez górnej części w talii łączył się z prostokątem dolnej.
Na klatce piersiowej krzyżowały się dwa pasy o pochwach umieszczonych na plecach.
W przeciwieństwie do najbardziej osławionego Wiedźmina rękojeści skierowane były ku dołowi.
Pod rozpiętym płaszczem widniały równie czarne: koszula oraz spodnie przepasane szeroką szarfą. Gdyby nie barwa oraz rozliczne pochewki z nożami zarówno na demony, jak i wampiry mogłaby przypominać biskupią własność.

Po przeciwnej stronie do szerokiego łóżka jednoosobowego usytuowana została mała, prywatna biblioteczka zawierająca pisma religijne takie jak Koran czy Pismo Święte, popularnonaukowe jak seria książek Stephena Hawkinga lub Michio Kaku.
W swoich zbiorach miał również literaturę fantasy, choćby przygody Geralta z Rivii oraz science fiction, której sztandarowymi pozycjami była seria o Diunie Franka Herberta.

Pomiędzy dwoma regałami znajdowało się najważniejsze miejsce w pokoju. Ołtarzyk. Najwyższe trzy miejsca zarezerwowane były dla trzech obrazów. Pierwszym był sam Bóg Ojciec, po jego prawej Syn Boży, zaś po lewej Duch Święty pod postacią gołębicy zsyłającej płomienie.
Z niższego poziomu spoglądała Matka Boska, zaś pod nią święty Jakub Sprawiedliwy, wyobrażenie Anioła Stróża oraz święty Robert z Newminster.
Przy ołtarzu zawsze wisi różaniec mogący być garotą na demony z racji charakterystycznie przezroczystych paciorków oraz na wampiry dzięki srebrnej żyłce.
Drugi egzemplarz zawsze ma w kieszeni.



06:30



Z głośników Creative popłynął nagły, agresywny dźwięk gitar elektrycznych. Zapewne słyszanych nie tylko na przestrzeni jednego pokoju.

Śpiący dotychczas mężczyzna z nie do końca otwartymi jeszcze oczami, na wpół na pamięć poszedł do łazienki.
Po raz drugi tego dnia drzwi łazienki otworzyły się na wpół godziny później. Błyskawiczny prysznic, skrócenie zarostu i wycięcie pasków w zaroście zachowując zmniejszający się kąt wraz ze zbliżaniem się w kierunku brody, a także depilacja wierzchów obu dłoni.

Tego dnia jego grafik był napięty. A przynajmniej do 13.00. Nie mógł nic zaplanować na dalszą część dnia, ponieważ nie wiedział ile czasu może zająć zebranie oraz czym zaowocować.



07:10


Nagle rozległ się dzwonek zwiastujący przybycie klienta, choć sam zakład tatuażu Skull&Rose był otwarty zaledwie dziesięć minut.

Siedzący za ladą łysy, kościsty mężczyzna w całości pokryty rozmaitymi tatuażami był w trakcie rutynowego czyszczenia sprzętu, zaś ilość kolczyków umieszczonych w rozmaitych miejscach była godna właściciela salonu piercingu. Na szyi miał gruby łańcuch z dużym krzyżem. Jego karnacja wskazywała na latynoskie pochodzenie, a przynajmniej korzenie.

-O! Amigo! - wybuchnął Szarki radością na widok księdza. Sprawnie przeskoczył przez ladę, by uścisnąć gościa.

-Sam angel de la guarda przybył z reino de los cielos! Prawdziwa fiesta de la iglesia! Co cię tu... przyprowadza? - rzekł klepiąc proboszcza po plecach. Anioł Stróż z Królestwa Niebieskiego. Choć Robert nie był aż tak wysoko, roześmiał się przyjmując komplement.

-Bellas artes, amigo - uśmiechnął się pokazując wierzchy dłoni, po czym zapytał:

-Jak twoja ninfa?

-A bien, bien. Dziękuję. Ponad octavo mes... Jeszcze tres tygodnie i będę mógł nino prodigio przycisnąć do mi corazon. Angelika. Dasz bautismo naszej nino? - zapytał Szarki.

-Evidentemente! Ale acuerdate, nie chcę waszych dinero. Wydajcie je na Angelikę - powiedział, a Szarki spojrzał poważnie na swojego rozmówcę. Nie zaprzeczył. Zarówno on jak i jego żona mieszkali w skromnym mieszkanku utrzymując się obecnie wyłącznie z salonu tatuażu Szarkiego. Gdy już urodzi się dziecko przyjedzie do nich ciotka Pauliny będąca na emeryturze. Miała czas zajmować się dzieckiem w przeciwieństwie do pracującej jeszcze babci maleństwa, siostry rodzonej przyszłej niani.
Wtedy będą mieli okazję nieco odbić się finansowo. Paulina zacznie sobie szukać pracy i prędzej czy później ją znajdzie.

-Muchas gracias, amigo. Niech Dios Padre virgilar nad tobą. Chcę dar ci moją arte gratiutamente.

Uścisnął serdecznie dłoń księdza, lecz ten pokręcił głową. O ile czuwanie Pana nad nim niewątpliwie mogło się przydać, o tyle nie mógł pozwolić na to, by Szarki pracował za darmo.

-Nie mogę. Zapłacę przynajmniej za pinturas - powiedział stanowczo, a Szarki po chwili namysłu skinął głową.

-Co... namalować?

-Prosty wzór. Dos las estrellas - stwierdził rysując na kartce prowizoryczną siedmioramienną gwiazdę, której wierzchołek skierowany był ku środkowemu palcowi, gdzie miały znaleźć się krzyże.
Na palcach lewej ręki zażyczył sobie napis: "We work", "in the dark", "to serve", "the light" z pominięciem palca środkowego.

-Esto es coser y cantar! - klasnął w dłonie tatuażysta. Potwierdził domysły Slaya. Dla niego było to bardzo proste.

-Świetnie! Mogę być o 10 i czy dasz radę w pół godziny?

-No hay problema, amigo.



08:40


W kościele Świętej Trójcy nie było ani jednego człowieka poza proboszczem siedzącym w pierwszej ławce.
Był pogrążony w lekturze Ewangelii św. Mateusza, a konkretnie rozdziału szesnastego.

Cytat:
Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je...
Nagle usłyszał ruch za swoimi plecami. Do kościoła wchodził starszy, zgarbiony człowiek chodzący o lasce z kaszkietem w dłoni. Powoli wykonał znak krzyża palcami umoczonymi w wodzie święconej i skierował się do najbliższego konfesjonału.
Nie był to parafianin, czego Robert był prawie pewien. Pospiesznie założył zakładkę i szybkim krokiem podszedł do staruszka.

-Niech będzie pochwalony - odezwał się z ukosa spoglądając na wzorki wycięte w zaroście.

-Na wieki wieków - odparł cicho z łagodnym uśmiechem, po czym zapytał:

-Chce się pan wyspowiadać?

Odpowiedziało mu tylko niepewne skinienie głowy. Najwyraźniej nie był pewien czy rozmawia z osobą wystarczająco kompetentną.

-Zapraszam do ołtarza.

-Ale konfesjonał...

-Nie spowiadam w konfesjonale - mówiąc to widział coraz mniejszą chęć spowiedzi z szalonym księdzem łamiącym zwyczaje, więc ciągnął dalej chwytając starszego pana pod ramię i prowadząc do ołtarza.

-Konfesjonał buduje mylne przekonanie, że wierni proszą kapłana o wybaczenie przewin. Ja tylko przekazuję wolę Pana i uważam, że muszę stać w jednej linii z wiernym jako równy mu i tak jak on poddany Stwórcy. Żeby razem z nim prosić o wybaczenie. Konfesjonał kojarzy mi się ze znudzonym księdzem odwalającym robotę przy książce mechanicznie wypowiadającym te same formuły oraz te same rozgrzeszenia. Jestem od przejścia przez spowiedź razem z wiernym i przekazania mu woli Boga. Jeśli nie czuje się pan na siłach, proszę nie klękać. Zrobię to za siebie i za pana - wypuścił wiernego samemu padając na kolana w sposób, którego nie powstydziłby się średniowieczny mnich.

Dłonie złączone na wysokości klatki piersiowej, plecy wyprostowane i skromnie pochylona głowa.
Po chwili usłyszał lekkie stęknięcie, a kiedy się obejrzał, zobaczył jak staruszek odstawiał swoją laskę wspierając się rękami o wąski blat klęcznika.

-Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Ostatni raz u spowiedzi...

-Nie, nie, nie - przerwał ksiądz.

-Modlitwa nie może płynąć stąd, lecz stąd - wskazał kolejno na głowę i serce, po czym dłonią zwrócił uwagę na stojący na ołtarzu obraz.


-Proszę pamiętać, że Pan jest nie tylko Bogiem, ale również naszym Ojcem. Jest pan synem, który przybył przeprosić za sprawienie przykrości swojemu tacie, rozproszyć jego smutek i sprawić, by się uśmiechnął i przytulił do swego serca z ojcowską miłością. Patrzy na nas, słucha, nigdy nie odrzuci i zawsze będzie nas kochał. Proszę mówić jak do taty, którego bardzo pan kocha - widział jak oczy mężczyzny zaszkliły się, zaś z jednego popłynęła jedna, samotna łza.

-Przepraszam... - zaczął nieśmiało ze spuszczoną głową



08:50


-Ojcze, nie gniewaj się na nas za nasze czyny. Wybacz nam i wskaż drogę, która jest dla nas najlepsza. Nasz Ojciec jest niedoścignionym wzorem wybaczania. Idź przez życie z czystym sumieniem i staraj się nie sprawić przykrości Ojcu. Czyń przeciwnie do tego, za co przepraszałeś przed chwil. To najbardziej ucieszy Ojca. Nie klep formułek z pamięci, bo słowa mają płynąć z serca. Forma jest ważna jedynie wtedy, gdy rozumie się treść w niej zawartą. W przeciwnym razie jest warta mniej niż automatyczne zaparzenie kawy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o treści zawartej w formie poszukaj kogoś, kto ci to wytłumaczy. Dzisiaj na mszy zamiast kazania będzie analiza modlitwy do Anioła Stróża. Zapraszam. A teraz ciesz się tak, jak twój Ojciec cieszy się za twoją sprawą i poczuj jak w każdej chwili otacza cię ojcowskimi rękami, w których możesz czuć się bezpieczny. Idź w świat z czystym sercem i umysłem - zakończył, po czym skłonił się w kierunku ołtarza i wstał szybko, by pomóc starszemu człowiekowi w powrocie do pozycji pionowej.

-Kiedy ksiądz będzie prowadził mszę? - zapytał tamten, a Robert uśmiechnął się i spojrzał na zegarek oraz kościół z wolna wypełniający się ludźmi.



11:00


-Siema, Dobry! - rozległ się krzyk na Placu Solidarności dobiegający od grupy młodych osób. Była to typowa, miejska chuliganka. Szalikowcy stadionowi gotowi zabić za swój klub.

Zbliżał się do nich ksiądz Jakub Dobrowolski i Nephilim Robert Blackslayer w jednej osobie.
Nie miał już na sobie sutanny, lecz czarną bluzkę na ramiona z białymi konturami łba wściekłego byka na klatce piersiowej ze słuchawkami na bluetooth w w uszach oraz sprzętem nadającym sygnały w kieszeni luźnych, czarnych spodni.

Jednak nie miał zamiaru rozstawać się ze swoimi dwoma nożami na demony. Miał je przypięte do obu ud od wewnętrznej strony spodni.

Robert zdjął słuchawki i przywitał się z każdym z osobna.

-Niech będzie pochwa! Nowe dziary?

-Dbaj o czystość języka, Szczerba. Cytując profesora Bralczyka, jest różnica czy robisz komuś łaskę, czy laskę. Jeszcze świeże. Tak jak ten na plecach, od Szarkiego ze Skull&Rose. A teraz, dziewczynki przegonię was tak, że wracając z języka zrobicie sobie szalik.

W odpowiedzi rozległ się chóralny śmiech.

-Nie kozacz tak, bo komuchem będziesz.

-Zadanie domowe. Sprawdźcie kim byli i skąd pochodzili Kozacy, a teraz - wyciągnął dłoń wierzchem do góry, zaś wszyscy zebrali się dookoła kładąc ręce jedna na drugiej.

-Bezpieczny i odpowiedzialny parkour - odezwali się chóralnie i ustawili w jednej linii.

-Będę na was czekał w kościele - stwierdził, po czym ponownie założył słuchawki na uszy. Wzniósł w powietrze trzy palce. Dwa. Jeden!



12:45


Niespiesznym krokiem wszedł do pomieszczenia. Nie było jeszcze nikogo. Nic dziwnego. Był jeszcze kwadrans do rozpoczęcia zebrania, lecz Robert wolał być wcześniej. Nie lubił się spóźniać, ponieważ był to brak szacunku do czasu drugiego człowieka.

Nie wiedząc czego się spodziewać zawczasu przebrał się zostawiając sutannę wiszącą na manekinie.
Miał chwilę dla siebie, więc usiadł i wyciągnął swój zabójczy różaniec.

Kolejne osoby mogły dostrzec kędzierzawego szatyna. Jego kasztanowe oczy obecnie były zamknięte, natomiast na prostokątnej twarzy poruszały się bezgłośnie jedynie wąskie i długie usta znajdujące się nad orlim nosem.
Z kieszeni czarnego płaszcza wystawały końcówki czarnych, przylegających do skóry czarnych rękawiczek.
Obecnie kaptur spoczywał na plecach, lecz po założeniu, jeśli nie liczyć skrytej w cieniu twarzy, Nephilim mógł w całości ukryć się w czerni.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 22-04-2014 o 21:21.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 25-04-2014, 20:16   #3
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


FACILIS DESCENSVS AVERNO




Ostry dźwięk budzika rozerwał ciszę panującą w jednym z pokojów Instytutu. Spod koca uleciało przeciągłe jęknięcie, a w chwilę później wystrzeliła ręka, bezbłędnie odnajdując wyjącą maszynę i bezceremonialnie uciszając ją szybkim szarpnięciem za kabel. Minęło parę chwil, zanim zakryta figura poruszyła się po raz kolejny, przewracając się na plecy. Spod okrycia wychynęła się najpierw blond czupryna, w nieładzie zafundowanym przez poduszki, a w chwilę później twarz wykrzywiona w grymasie pod dotykiem promieni słońca. Spomiędzy warg uleciało kolejne już jęknięcie, ale tym razem nie irytacji, acz poddania. Lekka bryza wpadała przez otwarte okno, a cały pokój powoli zalewało złociste światło - nie było co liczyć na "jeszcze pięć minut".

Felix podniósł się do pozycji siedzącej i zamrugał powiekami parę razy, odpędzając resztki snu. Trąc oczy, przeciągając się i ziewając, wstał z łóżka i skierował się na wpół przytomny ku drzwiom łazienki. Dopiero zimny prysznic obudził go w stu procentach i po zakończeniu porannej toalety był już o wiele żwawszy. Przez chwilę postał przy oknie, napajając się ciepłem na ciele i lekkim wiatrem znad widocznego Bałtyku; w chwilę później skierował kroki ku sporych rozmiarów szafie. Jej zawartość, jak na Nephilim przystało, utrzymana była w standardowo ciemnych kolorach - od szarości, przez granat, na czerni kończąc - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Silverstorm posiadał również białe ubrania, ale te były wciśnięte jak najdalej tylko się dało. Ostatni raz założył biel dziesięć lat temu.

Czasami śniły mu się koszmary. Płonący Instytut i jego mieszkańcy, śmierć jego ojca Gabriela w płomieniach. Te noce były najgorsze, budził się wtedy zlany potem. Inne, prawdę powiedziawszy, nie były wcale lepsze - pożegnanie przed Portalem które okazało się być ostatnim, wieści o tragedii, procesja pogrzebowa w bieli w Idris, poczerniały i wyzuty z życia szkielet dawnego miejsca, które zwał domem. Nawet teraz, dekadę później, sama myśl o pożarze wykręcała mu serce lodowymi szponami. Często uciekał się do prostego rozwiązania - zamykania wspomnień gdzieś z tyłu głowy. Fotografia rodziny w ramce, zrobiona niedługo przed tamtymi zdarzeniami, leżała zwrócona uśmiechniętymi twarzami do dołu. Felix znał ją na pamięć, każdy najdrobniejszy detal. On i jego rodzeństwo - Aron, Lena i Samuel - wdali się w ojca i jego skandynawską krew; jedynym urozmaiceniem w kwestiach kolorystyki, z jej ciemnymi włosami i zielonymi oczami, była ich matka Daniela.

Felix, odpychając od siebie ponure myśli, założył cienką szarą bluzę, proste spodnie i zwykłe trampki, przeciągnął dłonią przez jasne włosy i wyszedł z pokoju.




- Zabiłeś go już? - powitał brata, który nacierał na manekina.

Felix, najedzony i parującym kubkiem kawy w dłoni, ruszył w stronę stołu warsztatowego. Podczas gdy Samuel odbąkiwał coś w odpowiedzi, przeszedł do umiejscowionej w pokoju obok zbrojowni i wyniósł stamtąd pełen kołczan. Usadowił się wygodnie na stołku, pociągnął łyk kawy, wyciągnął garść strzał i stelę, którą zaczął kreślić runy na drzewcach i grotach. Większość Łowców ignorowała lub preferowała inne sposoby walki niż łucznictwo, co zmuszało Felixa do własnoręcznego przyrządzania strzał. Jako jedyny z bliższej rodziny poszedł w ślady licznych Silverstormów i ich tradycji walki łukiem; jego rodzeństwo natomiast przejęło zwyczaj rodziny ich matki - Gwiazdostalów - walkę krótszymi i dłuższymi ostrzami.

- Nudzi mi się - oznajmił Samuel - sparing z manekinami jest nudny. Potrenuj ze mną.

- Mamy zakaz - przypomniał Felix, nie odrywając oczu od pracy - po naszym ostatnim treningu bez matki, który skończył się u ciebie złamanym otwarciem. Do tej pory nie wiem, czemu nie mogłeś sobie darować i musiałeś spróbować dogonić mnie we wspinaczce.

- Błąd, którego nie powtórzę. Jesteś jak kot, szybki i zwinny.

- A ty coraz bardziej przypominasz byka, jak Aron. Nic, tylko siła i machanie ostrymi narzędziami. Troglodyci.

- Dupek - Samuel wbił mu łokieć pod żebra, kiedy sięgał po kolejną strzałę. - Serio, zróbmy coś razem, cokolwiek. Możemy poćwiczyć strzelanie.

- Ok, ale najpierw mały test - Felix podstawił mu jedną ze strzał pod nos i spojrzał na niego oczekująco.

- Srebro, wilkołaki i wampiry - chłopak odpowiedział na niezadane pytanie, przewracając oczami. - Żelazo. Nie wiem, po co ci żelazne strzały, nie ma w Trójmieście żadnych faerie.

- Przezorny, zawsze ubezpieczony - Felix wzruszył ramionami, sięgając po kolejną.

- Elektrum, stop złota i srebra. Po Enkeli na grocie wiem, że na demony. - Samuel zmrużył oczy na widok czwartej już strzały. - Srebro już było.

- Promień - podpowiedział chłopak - spójrz na promień.

- To dąb? Strzała na wampiry, mająca działać jak kołek, tak? Wiesz, ciężko jest trafić z łuku w serce.

- Jeśli jest się tobą, na pewno - Felix nie czekał z ripostą.

Kolejny kuksaniec wydarł z jego gardła salwę śmiechu.




Felix zjawił się na miejscu spotkania na czas, co było zaskoczeniem biorąc pod uwagę fakt, że musiał wziąć kolejny prysznic i przebrać się. Daniela nie zjawiła się w sali treningowej, zostawiając synów samych sobie, czego powodem było - jak się domyślali - spotkanie Łowców o pierwszej. Po małym teście ze strzałami próbowali przejrzeć i powtórzyć najczęściej używane runy na broniach, ale poddali się po godzinie, kiedy nuda zaczęła wyrywać z nich coraz to dłuższe ziewnięcia. Jednogłośnie uznali, że teorii jak na jeden dzień starczy i ochoczo skoczyli ku praktyce - łucznictwu. Felix był zadowolony z postępów - ograniczonych, w końcu to Samuel, ale postęp to postęp - i w nagrodę pokazał, jak można używać odpowiednio naznaczonego łuku do walki w zwarciu. Nie zaskoczyło go, że jego brat momentalnie się tym zainteresował i skończyłoby się na sparingu wbrew zakazom matki, gdyby nie nadchodzące spotkanie.

Kreacja Silverstorma nie różniła się znacznie od tej, którą miał na sobie rano. Chwilę debatował ze sobą nad tym, czy nie założyć aby swojego mundurku, ale postawił na wygodę. Ciemna bluzka z krótkimi rękawami, odsłaniająca przedramiona usiane bladymi bliznami po runach; proste dżinsy i buty inspirowane militarnym obuwiem. Tak oto zjawił się w wyznaczonym na spotkanie pomieszczeniu i o dziwo był nawet przed czasem, albo to inni się spóźniali. Jedyną obecną osobą był Robert Blackslayer, którego widział parę razy na korytarzach Instytutu. Przez chwilę wpatrywał się w niego jasnymi oczami, ale zaraz przypomniał sobie o manierach i skinął mu głową na powitanie.

Felix zajął fotel przy oknie.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 25-04-2014 o 20:19.
Aro jest offline  
Stary 28-04-2014, 15:31   #4
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
O 13.00 biblioteka była już pełna, trzeba było przynieść kilka krzeseł z kuchni bo zjawiło się w sumie ponad 20 osób. Większa część z nich na stałe mieszkała w instytucie. Pozostałych już kiedyś widzieliście, ale nie wiadome wam jest gdzie dokładnie mieszkają, choć na pewno są Nocnymi Łowcami. Ostatnio do sali wszedł Dawid, od razu było widać, że jest zaniepokojony i będzie mówił o czymś poważnym.


Ustał przy jedynym biurku w pomieszczeniu i spojrzał powoli na wszystkie twarze.
- Chyba wszyscy są. Witajcie, cieszę się, że wszyscy przybyli, bo sprawa jest poważna. Słyszeliście pewnie, że Valentine jednak żyje. Mało tego, próbuje znów postawić na swoim, jego obsesja oczyszczenie naszej społeczności wydaje się przybierać na sile. Dowiedzieliśmy się, że jest w posiadaniu Kielicha Anioła, o czym mówiłam wam niedawno, a teraz okazało się, że wykradł Miecz Anioła z Cichego Miasta.

Na te słowa po sali rozeszły się szepty i pomruki. Dotychczas wydawało się to niemożliwe, aby ktoś pokonał Cichych Braci i ukradł tą cenną relikwie. To oznaczało, że Valentine jest naprawdę silny i gotowy na wszystko.

Dawid kontynuował swoją wypowiedź.
- Brakuje mu tylko Lustra, ale skoro my nie wiemy gdzie ono jest, może on także nie wie. Lecz posiadając takie środki i zapał jak on, może mu się udać je znaleźć. Musimy być teraz niezwykle czujni i ostrożni. Chociaż Valentine jest daleko, nic nie stoi na przeszkodzie by dostał się do Polski czy jakiegokolwiek innego kraju przez portal. Dlatego wyjdziemy w miasto i będziemy patrolować ulice. Valentine zabił już młodego wilkołaka, potrzebował jego krwi do odprawienia rytuału. Na pewno będzie potrzebował też krwi młodego wampira. Wiem, że szanse, aby przybył do nas, są maleńkie, ale nie możemy ryzykować. Ostrzegłem już wampiry i wilkołaki. Patrole zaczną się dziś w nocy, będziecie chodzili dwójkami na wyznaczonych terenach. Oto wasze przydziały.

Cieniem Okryty zaczął wymieniać łowców. Felix i Robert zostali przydzieleni do Nowego Portu, matka Felixa wraz z niejakim Karolem miała patrolować Przymorze, a brat był za młody by go wysyłać więc zostanie w instytucie.

- Jakieś pytania? - Dawid zwrócił się do zebranych.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 13-05-2014, 19:24   #5
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Felix starał się nie myśleć o informacjach, jakie przekazał im Dawid. Nowiny były niepokojące i był to jeden z powodów, dla których wolał nie rozwodzić się nad nimi. Valentine nie był pierwszym lepszym Łowcą, co w połączeniu z jego obsesją na punkcie czystości ich rasy i nienawiścią do Podziemnych czyniła go jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie. To, że zdołał wykraść Miecz z Cichego Miasta tylko przypieczętowało jego pozycję wroga publicznego numer 1.

Felix odłożył stelę i stanął przed lustrem, oglądając krytycznym okiem wyrysowane runy. Niektóre z nich były permanentne, jak choćby tradycyjna Enkeli na wewnętrznej stronie przedramienia i Voyance w tym samym miejscu na drugiej ręce. Nieco niżej na obu nadgarstkach i nogach znajdowały się runy Equilibrium, mające zapewnić idealny balans. Nałożone przed chwilą anielskie znaki łączyły się głównie z walką i zapewniały siłę, wytrzymałość, szybkość, zwinność, zręczność i precyzję. Felix, będąc przezornym Łowcą, nałożył również inne runy, jak choćby Nyx zapewniającą widzenie w ciemnościach oraz Mendelin zapewniającą niewidzialność.

Następnym etapem przygotowań było przywdzianie stroju roboczego. Kolorem dominującym, jak można było się łatwo domyślić, była czerń. Prosta bluza z długimi rękawami i kapturem, na niej skórzana kamizela i łucznicza rękawica; ciemne spodnie i ciężkie, wojskowe buciory. Przez plecy przewieszony był kołczan ze strzałami, a w strategicznych miejscach pochowane były sztylety. Przy biodrze natomiast wisiało anielskie ostrze. Ostatnią i zarazem główną bronią był rodzinny łuk, przekazywany z pokolenia na pokolenia. Długi i wzmacniany specjalnymi runami, zdobiony srebrem był najcenniejszą felixową własnością.

Felix zgarnął jeszcze telefon z komody i wyszedł, gotów na nocny patrol ze "Slayem".
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 28-05-2014, 00:14   #6
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Jeśli wierzyć przekazowi, który właśnie otrzymali, sprawa wyglądała, delikatnie rzecz ujmując, nieciekawie.
W każdej chwili w każdym miejscu na świecie mógł pojawić się znikąd Nephilim, którego pokonanie w pojedynkę jest równie proste, co zniszczenie czołgu za pomocą noża kuchennego do skrobania młodych ziemniaków.

Niemniej musiał przyznać, ze cała sytuacja dalece odbiega od tej, w której chciałby brać udział.
Miał chronić przed Valentinem wampiry. Równie dobrze mogliby się wyrżnąć nawzajem. Przynajmniej byłby spokój z obiema stronami, ale w życiu nic nie układa się tak wspaniale.

Zgodnie z sugestią Dawida - broni nigdy za dużo.
Dlatego swoje pierwsze kroki po naniesieniu runy niewidzialności skierował do kościoła, a konkretnie pod ołtarz. Nie miał jednak zamiaru spowalniać się nadmierną ilością ostrzy, więc zabrał tylko identyczne do tych, które spoczywały na jego plecach oraz kilka noży do rzucania.

Nie spieszył się jednak z wyjściem z kościoła. Na wszelki wypadek przed zebraniem przygotował się na natychmiastowe wyruszenie, więc nie zaplanował drugiej części dnia.
Natomiast swój wolny czas najlepiej poświęcić na spotkanie z Ojcem.

Wrócił do Instytutu niedługo przed czasem wyznaczonym jako startowy na patrole.
Na miejscu poprawił część swoich runów, zaś inne naniósł przygotowując się na ewentualną walkę.
Ostatecznie wyszedł ze swojego pokoju gotowy na nocny patrol.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-05-2014, 16:50   #7
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
W takie letnie dni słońce długo trzymało się nad horyzontem. Gdy Nephilim wyruszali na patrole było ciepło i słonecznie, na niebie kołysały się tylko nieliczne chmurki. Łowcy wychodzili z Instytutu z różnymi nastrojami. Wielu nie chciało się wierzyć by Valentine chciał przybyć do Polski, pewnie ten łajdak nawet nie wie gdzie ona leży. Z drugiej strony były też osoby przejęte całą sytuacją, udawały się na patrol w bojowym nastroju. Wszyscy jednak chyba cieszyli się, że pojawił się wspólny wróg i cel do namierzenia, w Trójmieście długo panował spokój i cisza, trzeba teraz rozruszać kości.

Slay i Felix ruszyli ramię w ramię na patrol, gotowi walczyć jeśli będzie trzeba. Początkowy zapał szybko osłabł, już o 21.00 zmęczeni byliście gorącem i spacerowaniem bez większego celu. Gdy w końcu zrobiło się ciemniej od razu temperatura spadła i poczuliście się trochę lepiej. Wieczór zapowiadał się spokojnie, nie licząc kilku pijaczków i dresiarzy, którzy zawsze się o coś kłócili. Tak było aż do 1.00 w nocy.

Nagle zauważyliście, że cała ulica jest pusta, w zasięgu wzroku nie było ani jednego człowieka. Co prawda ta godzina sugerowała, że wszyscy śpią, ale wydawało się być za cicho. Na ulicy siedział kot, zupełnie nieruchomo jakby zatrzymał się czas. Patrzył na Felixa i Roberta swoimi mądrymi oczami.



Gdy zaczęliście podchodzić do niego uciekł szybko w boczną uliczkę. Nie mogliście oprzeć się wrażeniu, że ten kot was obserwował, zdaliście sobie wtedy sprawę że wdzieliście go już wcześniej chyba ze dwa razy w czasie patrolu, choć wtedy nie zwróciliście na to uwagi.

Ulica wciąż była dziwnie cicha i ciemna, latarnie dawały światło jakby stały za kurtyną z prawie przezroczystego materiału. Kawałek dalej od miejsca gdzie skręcił kot ciemność wydawała się jeszcze gęstsza i bardziej nienaturalna niż w miejscu gdzie stali Nephilim. Cisza stawał się nie do zniesienia.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 06-06-2014, 14:51   #8
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ulica wciąż była dziwnie cicha i ciemna, latarnie dawały światło jakby stały za kurtyną z prawie przezroczystego materiału. Kawałek dalej od miejsca gdzie skręcił kot ciemność wydawała się jeszcze gęstsza i bardziej nienaturalna niż w miejscu gdzie stali Nephilim. Cisza stawał się nie do zniesienia.

- Nie podoba mi się to - szepnął Felix. Chłopak dobył łuku i sięgnął po jedną ze strzał, wpatrując się uważnie w nienaturalną ciemność. Nyx zapulsowała nieco, kiedy Nephilim uaktywnił ją. Otoczenie wyostrzyło się znacznie i noc przestała być przeszkodą w widzeniu. Felix spojrzał w ciemność po raz drugi.

- Przynajmniej nie będzie nudno - mruknął cicho z rękami skrzyżowanymi w połowie drogi między rękojeściami ostrz na demony, a przypiętymi do pasa srebrnymi na wampiry. Ostatecznie zastygł w bezruchu po delikatnym wysunięciu się naprzód, by ewentualny przeciwnik musiał początkowo wpaść na niego, co powinno dać Felixowi nieco dłuższą chwilę na celowanie i strzał.

Czekaliście chwilę w napięciu, ale nic się nie stało. Ciemność wciąż była ciemna, a cisza wciąż była ciszą. Nie wyglądało na to, żeby z tej strefy ciemności ktoś miał nagle wyskoczyć, chociaż kto wie. Gdzieś w oddali usłyszeliście miałknięcie kota, może nawet tego samego który przed chwilą zwiał.

- Graj muzyko - zacytował Slay i niespiesznym ruchem podszedł do przodu przy skrzyżowaniu zbliżając się do budynku po jego lewej stronie, by osiągając róg budynku wychylić się delikatnie i spojrzeć w tamtym kierunku.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-06-2014, 05:55   #9
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Kot siedział dość daleko, był ledwie małą plamką na tle szarych budynków. Nie zwracał uwagi na sytuację, lizał sobie łapkę, jakby świat wokół niego nie istniał. W końcu przestał się myć i wyprostował, wyglądał jak egipska figurka i patrzał prosto na Roberta. Natomiast ciemność przy budynku kawałek dalej wciąż była nie do przejrzenia, nadal byliście za daleko by móc zobaczyć co się za nią kryje.

Nie widząc żadnego zagrożenia ruszył w kierunku ciemności chcąc wejść w nią tylko na jeden krok.

Ciemność w tym miejscu wydawała się prawie gęsta, ciężko było ją przebić, ale magiczny kamień sobie poradził. Wydaje się, że środek ciemności koncentruje się na drzwiach znajdujących się na ścianie budynku.

Felix ruszył za swym towarzyszem, stawiając kroki powoli i cały czas wbijając wzrok w tajemniczy fenomen. Im bliżej znajdował się ciemności, tym wyżej unosił łuk i przygotowywał się na - w jego myślach nieuchronny - atak.

Ksiądz zatrzymał się na chwilę i rozejrzał z twarzą zmarszczoną tak, jakby coś mu zaśmierdziało. Mógł wyglądać nieco dziwnie idąc ze skrzyżowanymi rękami nieco powyżej pasa, lecz nie zmieniał pozycji.
Gdy doszedł do źródła - drzwi ponownie zatrzymał się. Nie miał dodatkowej ręki na otworzenie. Po chwili wahania prawą ręką wyciągnął krótki miecz na demony. Długi sztylet dalej pozostawał w pochwie na plecach.
Z ostrzem w dłoni podszedł bliżej, by otworzyć drzwi.

Ostrożnie zajrzeliście do środka. waszym oczom ukazał się długi korytarz ze schodami w górę i w dół oraz trzema drzwiami. Od strony schodów. które zapewne prowadziły do piwnicy, poczulście charakterystyczny smród demonów, jeszcze ledwie wyczuwalny, ale na pewno obecny.

Decyzja zapadła. Tym razem to nie wampiry, jak zdiagnozował Robert wyciągając drugie ostrze na demony.
Tuż po wejściu do środka poszedł jak najciszej sprawdzić co dzieje się za drzwiami, a jeśli za żadnymi nie będzie nic godnego uwagi ruszy na górę, by upewnić się, że żaden demon z góry nie odetnie im ewentualnej drogi ucieczki. Zejście na dół to jego ostatnia droga.

W pokojach oraz na piętrze panował okropny bałagan. Kurz i brud pokrywały prawie każdy przedmiot. Gdzieniegdzie leżały jakieś zapiski pełne runów i dziwnych języków, zapewne demonicznych. Czasem natrafialiście na książki o broniach lub religiach. Ktokolwiek tu mieszka, lub mieszkał, na pewno nie jest Przyziemnym.

- Zostanę tutaj, na górze - wyszeptał Felix, dobywając anielskiego ostrza. - W razie gdyby coś chciało się prześlizgnąć i zwiać. Krzycz, jak będziesz potrzebować pomocy.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 07-06-2014 o 05:59.
Aro jest offline  
Stary 07-06-2014, 15:30   #10
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Po uchyleniu drzwi oczom księdza ukazały się nieoświetlone schody delikatnie skręcające w lewo. Z tej pozycji nie dało się dostrzec co było na ich końcu. Im niżej schodził Robert, tym wyraźniejszy był demoniczny odór i tym lepiej słyszał głosy z końca piwnicy. Runy chroniły go przed zbyt głośnym szuraniem, choć sam w sobie był osobą, która wiedziała jak się cicho poruszać.


Nagle obaj Nocni Łowcy usłyszeli krótki trzask i poczuli, jakby z ich serca spadał wielki ciężar, o którym dotychczas nie mieli pojęcia. Slay dotarł wtedy do miejsca skąd dochodziły głosy i zobaczył trzy osoby - dwóch mężczyzn i jedną kobietę. Wszyscy byli ubrani na czarno i mieli na ciele znaki, to byli Nocni Łowcy. I właśnie odesłali demona z którym rozmawiali, w miejscu gdzie na ziemi narysowany był misterny krąg przyzwania, unosił się delikatny dym. Rysunek na ziemi przedstawiał dwa kwadraty z kołami w środku, ich obrzeża były wypełnione złowieszczymi runami.

- Musimy się pospieszyć, wieści od demona były dobre, ale od Talesa już nie. Lada chwila pewnie ktoś tu wpadnie więc musimy się zbierać - odezwał się jeden z mężczyzn i rozejrzał po piwnicy. Na szczęście nie zauważył ukrytego za skrzyniami Nocnego Łowcy. Robert przyglądał się im uważnie, ale wszyscy mieli na sobie kurtki z kapturami. Znaki na kobiecie wydawały się jakieś inne, części z nich nie rozpoznawał.

Cała trójka zaczęła się powoli zbierać, zebrali księgi z pobliskiego stolika, przerwali krąg przyzwań i zaczęli kierować się w stronę wyjścia.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172