Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2014, 14:31   #492
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 06:31 czasu lokalnego
Czwartek, 13 styczeń 2049
Na północny-wschód od San José de la Fragua, Kolumbia


Klaudia zaprzeczyła temu, że widziała pokazywane jej na zdjęciu dziewczyny.
Po podjęciu decyzji kto idzie, a kto jedzie, sprawy potoczyły się znacznie szybciej. Enrique zapakowany został do Hummera, gdzie wsiedli także Goito, Jonasz, Hernandez, Sue i oczywiście JP za kierownicą. Po tym co wyczyniała maszyną do ścinania drzew zdaje się nikt już nie kwestionował jej umiejętności prowadzenia pojazdów wszelkich.
Pozostali wybierali się pieszo i tylko pierwsze metry dla wszystkich były takie same. Potem Jonasz wskazał dziewczynie prawie niewidoczną ścieżkę na północ.
- Tędy.

Droga była trudna, nierówna. Ciągle musieli zjeżdżać i podjeżdżać, zakręty wypadały w niespodziewanych miejscach, a mokre podłoże nie ułatwiało. Mimo tego, parli do przodu. Jonasz mimo oczywistego zbzikowania doskonale znał tę trasę i co chwilę wskazywał gdzie jechać i skręcać. Bez niego nie mieliby najmniejszych szans pokonać tej trasy samochodem.
A i tak trwało to ze dwadzieścia minut, nawet na czole JP pojawiły się w tym czasie krople potu. Wreszcie zatrzymali się. Na nierównym terenie, wydawałoby się, że w środku lasu. Staruszek wysiadł i podszedł do jednego z drzew, sięgając do dziupli i coś tam przestawiając. Wcześniej zmusił ich do patrzenia w inną stronę, w niemal dziecięcym geście zachowania tajemnicy.

Nagle na zboczu, pomiędzy skałami, uniosła się ziemia, wraz z metalowymi wrotami, odsłaniając całkiem wygodny wjazd do ukrytego garażu.
W środku był nawet prąd.
A przede wszystkim: samochód. Wozem pancernym faktycznie nie był, ale grubość opancerzenia tego terenowego wozu dostrzegalna była na pierwszy rzut oka. Obok przy ścianie ustawiono szafy z bronią i amunicją wszelkiego typu. W głębi znajdowały się jeszcze jakieś drzwi, ale Jonasz nie kwapił się z otwieraniem ich.

Goito przyjrzał się temu uważnie, odzywając się do JP.
- Na ile oceniasz osiągi tego wozu? Damy radę przejechać, czy będziemy musieli wyrąbywać sobie drogę?
Wiedza, którą posiadała, pozwalała sądzić, że takim wozem da się staranować wszystko, o ile podłoże będzie solidne. Musiał ważyć wiele ton, więc jeśli planowali zjechać z głównej drogi i korzystać z bocznych, utwardzanych a teraz rozmokłych, należało "odchudzić" ten samochód tak bardzo jak było to możliwe.
No i był jeszcze jeden problem. Opancerzony pojazd przystosowany był do wiezienia pięciu osób.
Ich było więcej.


Piesza wędrówka zdecydowanie nie należała do łatwych. Do rozgałęzienia, w miejsce którędy zeszła błotna lawina dotarli szybko i bez przeszkód. Dalej zaczynały się problemy. Zbocze stało się śliskie, mokre i zdradzieckie. Musieli wspinać się przy użyciu drzew, wzajemnie asekurując i wytężając wszystkie siły. Początkowo nie było najmniejszego sensu zbaczać z drogi wytyczonej przecinką, tam też prowadziła Paula, zmuszając wszystkich do morderczego wysiłku.
Podejście trwało pół godziny, a mieli wrażenie, że z rok.

Najgorzej znosiła to Klaudia, ciągle obolała. Greczynka musiała poświęcać część swoich sił, na przemian z Pilar, aby pomagać kobiecie. Tylko w ten sposób Kolumbijka mogła nadążyć. Dotyk kobiet na szczęście nie przerażał jej. Mężczyźni radzili sobie lepiej, chociaż rany Marco i Bucka na pewno nie pomagały. Człowiek Goito był także przystosowany do pieszych podróży, nie zdążył dorobić się brzuszka, więc mimo potu na twarzy, trzymał się blisko.
Doczłapali na szczyt pierwszego wzgórza, pokonując zbocze zniszczone częściowo przez błotną lawinę. Buty i nogi całe mieli w błocie, podobnie jak ręce, którymi bez przerwy trzeba było się podpierać.

Dalej wyglądało to trochę lepiej. Okazało się też, że wyrysowana na podstawie niezbyt aktualnych i dokładnych map satelitarnych droga nie ma większego sensu.
Przecinka prowadziła bardziej na północ, obecnie schodząc trochę w dół, aby później pójść w górę. Na pewno znacznie ułatwiała drogę. Skręcała delikatnie na zachód, nie było to coś, czego potem nie dało się nadrobić. Krótkie badanie terenu pozwoliło także odnaleźć rowy przeciwpożarowe, prawdopodobnie prowadzone wzdłuż wzgórz. Pierwszy z nich schodził w dół, trochę na wschód, być może prowadząc wzdłuż drogi, niewidocznej jednakże z ich pozycji. Podążanie nim na pewno było trudniejsze i wolniejsze.
No i zawsze można było próbować na przełaj. Las był gęsty, teren nierówny i zdradliwy. Przejść się jednak dało.

Nad ich głowami ponownie przeleciał samolot. Na tak niskim pułapie, że widzieli dokładnie prostą sylwetkę awionetki.
Co gorsza, od strony polany i wczorajszego miejsca strzelaniny, dobiegły do nich głosy. Fumadores przysłali drugą ekipę. Z daleka dostrzegali pojedyncze sylwetki i kilka samochodów, oświetlane lekko przez wschodzące słońce.
 
Sekal jest offline