Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2014, 18:19   #37
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=C2S9stD9qj0[/media]



26ty Tarsakh
Miasto niezależnie od tego, co ważnego działo się w murach twierdzy, było gwarne i ożywione. Do harmidru dołączały się ptaki, corrolaksy w niemałej liczbie, swobodnie przekraczającej sto tysięcy, wiecznie bawiły ludzi i siebie nawzajem swoim szczebiotem i wybuchami kolorowych barw. Jak nigdzie indziej były zżyte z mieszkańcami, dając się łatwo oswoić i sprawiając, że miasto nie potrzebowało kolorowych budynków czy draperii, by uniknąć szarości.


Stara prawda, która nigdy nie przemijała, jeśli nie masz zbyt wielu kłopotów, spraw sobie babę. To był najlepszy sposób na skończenie z nudą i zapewnienie sobie wielu nieprzewidzianych rozrywek. Branie na wychowanie nie swoich dzieci, szukanie mamek, zrobienie czegoś z ludźmi Żelaznego Tronu, któremu osobiście od razu odmówił. Wszystkie rzeczy trzeba było załatwiać po kolei, w miarę na bieżąco, inaczej mogło się to zakończyć totalnym chaosem. Nawet jeśli nie chaosem, to zrzędzeniem po nocach, przez chwilę zastanawiał się co gorsze.


Wysłał człowieka, z wieściami do miejsca, gdzie rzeczony napad ludzi Żelaznego Tronu miał miejsce, z wieściami odnośnie wyglądu strażników i z kim są powiązani. Bezpośrednio nie mógł nic z nimi zrobić, poza pilną obserwacją poczynań na miejscu. Zbrodnie o których była mowa, popełniono poza Halruaa, a to niejako wiązało mu ręce. Nie siedział przynajmniej biernie wobec całej sprawy. Zastanawiał się chwilę, czy celowo, czy też przypadkiem przeoczył dziewczyny z domu uciech w czasie badania na obecność daru, ale trzeba było to zmienić, szybko. Na szczęście nie było ich tak wiele i starczyła godzina wciśnięta między inne obowiązki żeby to nadrobić. W sprawie mamki częściowo naradził się z Tabithą i Pentorem. Poszukiwał kogoś z odpowiednim charakterem i rozsądkiem, żeby dzieciaki poza mlekiem wyssały również odpowiedni kręgosłup moralny. Oczywiście najlepiej ze sprawdzonych już ludzi, oraz lubiących się nawzajem. Gdyby samo to nie starczyło wraz z odpowiednim wynagrodzeniem, Rovan był gotów dorzucić po warsztacie dla każdej mamki. Do czasu, kiedy dziecko skończyłoby sześć lat, byłby w posiadaniu Rovana, chociaż zyski szły by do danej mamki, zaś po tym czasie, przechodziłby na jej własność. Miał nadzieję, że ta propozycja będzie wystarczająco kusząca.


Sugestie i już wydane polecenia zaprzątały mu głowę, kiedy wpadł na małą czeredę pod drzwiami swojego gabinetu. Zwykle było tu nieco ciszej. Ba, uznawał swoje biuro za jedną z oaz ciszy i spokoju w ostatnio mocno zatłoczonym zamku. Chirroki dołączył się do rejwachu, podskakując nieco na ramieniu maga. Zaprosił Veissę do środka i zamknął drzwi, był ciekaw co ona ma do powiedzenia i skąd się tu wzięła, skoro Shieldheart została usunięta ze stanowiska szeryfa. Co, biorąc pod uwagę pogłoski na temat oficjalnego powodu, było idiotycznym posunięciem. Jak do tej pory, z okolicznych ziem, to na Aristaine mógł liczyć najbardziej.
- Twoja propozycja jest co najmniej interesująca. Podoba mi się twoje poczucie obowiązku, ale rozumiem też porywy serca. Mogę zastanowić się nad zorganizowaniem opieki dla dziewczynek tutaj, jeśli chcesz, tak, żebyś miała możliwość dołączenia do niej. Jeśli zaś wolisz sama się nimi zajmować, to chętnie przedyskutuję warunki wzajemnej współpracy. Roboty jest dosyć dla sprawdzonych i kompetentnych ludzi, momentami nawet aż nadto. Powiedz mi moja droga, jakie masz talenty i zobaczymy do czego dojdziemy. - Rovan uśmiechnął się ciepło, nie mógł sobie pozwolić na zbyt wiele na chwilę obecną, biorąc pod uwagę palące inwestycje, ale Veissa była co najmniej kompetentna, z tego co się orientował.
- Ja jestem za nie odpowiedzialna i sama się będę nimi zajmować. Najlepiej znam się na sferach i istotach z nimi związanymi oraz szklarstwie. Zaś co do złota, myślę że gdybyś zapewnił mi jakieś kwatery odpowiednie dla mnie i dziewczynek na miejscu, oraz udostępnił jakoś księgi, które przysłano ze stolicy, mogłabym się zgodzić początkowo na mniejsze wynagrodzenie. - Odparła była prawa ręka Shieldheart. Rozmowa trwała jeszcze dłuższą chwilę, ale stanęło na zaproponowaniu Veissie domku w zachodniej dzielnicy, pracy w akademii na pozycji wykładowcy, oraz przyjęciu dziewczynek do szkoły ogólnej.



27 Tarsakh


Siedzieli w czwórkę w sali audiencyjnej, do wprowadzenia petentów było jeszcze trochę czasu, mieli za to wspólnie do poruszenia kilka kwestii. Mniej lub bardziej bieżących, ale wszystkie były na swój sposób ważne.
- Z wiosek i okolicznych osad ubywa wykwalifikowanych mieszkańców, rzemieślnicy to nie aż taki problem, bo kiedy migracja się uspokoi, jest szansa że część powróci do swoich rodzinnych miejsc. Gorzej jest z wojownikami, większość służy już w milicji lub straży miejskiej, a zdaje się że niedługo może nam zabraknąć przeszkolonych ludzi, żeby zapewnić bezpieczeństwo na miejscu. - Naświetliła jeden z problemów Tabitha, czekając aż ktoś wyjdzie z jakimś pomysłem.
- Dodatkowa fala migracji zwiększy tylko potrzeby, jeśli już, trzeba by przetrenować ludzi, których mamy na miejscu. Co powiecie na akademię wojskową. - Odparł po chwili Rovan, miał w głowie mocno nieoszlifowany projekt, ale mógł dać jakieś rezultaty.
- Mógłbyś rozwinąć ten pomysł? Akademia na pewno pomogłaby wyszkolić zbrojnych, ale skąd weźmiesz do niej chętnych, zamiast wysyłać dzieci do szkoły ludzie wolą zagonić je do pracy, bo inaczej braknie im rąk do pracy. - Wezyrka dość szybko wykazała słaby punkt pomysłu.
- To prawda, dlatego obawiam się że będziemy musieli na początku do tego dopłacać, proponując rekompensatę finansową za uczące się w klasach wojskowych czy akademii dzieci. Efekt nie będzie natychmiastowy, ale z czasem powinno to zaspokoić potrzeby Marchii. - Rozwinął pomysł czarodziej.
- Jest to jakiś pomysł, co mi przypomina, zgłosiło się przynajmniej kilku wojowników,chcących zostać przeszkolonych w arkanach, można by z nich utworzyć osobny oddział nawet, większość z nich jest całkiem dobra w tym co robią. - Dodała żona Pentora, zerkając w kierunku drzwi.
- Da się załatwić, nad tym oddziałem się zastanowię, trzeba będzie dla nich zapewne przeprowadzić osobne zajęcia, po pięćset od głowy myślę że będzie sensowną za to opłatą, ale najpierw trzeba będzie sprawdzić, którzy z nich mają dar, o ile nie byli jeszcze sprawdzani. Reszta spraw będzie musiała poczekać chwilę, zobaczmy kogo dzisiaj przywiało. - Rzucił Rovan i kazał otworzyć drzwi sali.


Wprowadzony został jeden ze starszych magów. Jego sprawa była dosyć prosta, chociaż nieco przeoczona w harmidrze jaki panował ostatnio. Chodziło mu o dostęp do ksiąg z zaklęciami dla magów, nie będących uczniami akademii. Oraz z zakresu potężniejszego niż ten, jaki nauka tam by obejmowała. Rovan w odpowiedzi na to, przedstawił propozycję, która może nie była idealna z punktu widzenia niezależnych magów, ale pozwalała na zrównoważenie kontroli i przywilejów związanych z dostępem do ksiąg. Tiran proponował założenie gildii magów, z przywilejami jak i obowiązkami. Stworzenie jej zajęłoby nieco czasu i nie każdy byłby zapewne chętny do przyłączenia się do niej, ale był to według niego sensowny pomysł.


Kiedy czarodziej opuścił salę, Tabitha poruszyła kolejny temat. Konkretnie Czerwonego Czarodzieja, który ciągle kręcił się po hrabstwie, proponując coraz lepsze warunki, włączając w to nawet wewnętrzne prawo enklawy, co nie zdarzało się chyba nigdy.
- Sugeruję się zgodzić, z czerwonymi zawsze są problemy, ale będziemy w stanie je kontrolować, a proponują całkiem spore pieniądze i dochody. - Powiedziała spokojnie wezyrka, mimo wagi swoich słów.
- Warunki lepsze już nie będą, tu faktycznie można im sprawić spore problemy, jeśli będą czegoś próbowali. Ewentualne negocjacje można by zacząć od ćwierci miliona i czterdziestu procent, a zobaczymy ile się uda wynegocjować. Jeśli się pojawi tutaj, sprowadźcie go do mnie - Tiran splótł dłonie na brzuchu, to było dość odważne posunięcie. Zaczęli dyskutować nad ewentualnymi zapisami w prawie enklawy i wymaganiach do znajdujących się tam ludzi. Powstała całkiem spora lista.



30ty Tarsakh, Ranek, Sala Audiencyjna

Sala audiencyjna była zamknięta i strzeżona, zaś za zamkniętymi drzwiami odbywały się rozmowy, między Soressanem a najważniejszymi osobami w Złotej Kiści.
- Obecnie proponowane warunki są lepsze, zwłaszcza zmiany w prawie enklawy. Jednak jeszcze nie do końca zadowalające. Proponujemy opłatę wstępną w wysokości dwustu pięćdziesięciu tysięcy, podatek czterdzieści od stu. Jeśli ktokolwiek powiązany z Thay zostanie złapany na terenie akademii, szkoły magii, skarbca Złotej Kiści, któregoś z Halruuańskich laboratoriów lub na próbach wykradzenia tutejszych sekretów magicznych, zostanie stracony a enklawa jako taka zostanie zrównana z ziemią. Żaden z obywateli Halruaa nie może zostać obrócony w niewolnika ani karany na gardlena terenie enklawy, na mocy waszego prawa. Nie wolno wam sytuować żadnej broni oblężniczej. Transport do enklawy jedynie drogą lądową. Badanie charakteru, w tym coroczne badanie charakteru wszystkich mieszkających w enklawie. O czymś zapomniałem? - Rovan zwrócił się do swoich towarzyszy obecnych podczas rozmów.
- Próba uwięzienia jakiegokolwiek mieszkańca Hrabstwa, musi być konsultowana z nami. - Przypomniała Tiranowi Tabitha.
- Tak, dziękuję za przypomnienie. - Margrabia skinął kobiecie.
- To dość ostre warunki, sądzę że jednak będę w stanie na nie przystać, maksymalnie dwieście dziesięć tysięcy sztuk złota i trzydzieści dwa od stu. Przy aż takich warunkach będę musiał uzyskać ostateczne potwierdzenie, to jednak kwestia dni, wstępnie mogę uznać umowę za zawartą. Oczywiście oczekuję że wchodzi w to również zezwolenie na wykorzystanie miejscowej siły roboczej. - Dodał Thayanin, ciężko było z niego wyczytać czy był zadowolony z warunków, czy było to dla niego zło konieczne.
- Tak, ale tylko zwykłych robotników, reszta i tak zapewne będzie w tym czasie zajęta, Złota Kiść się bardzo prężnie rozwija. - Dyskusje i ustalanie drobnych spraw trwało jeszcze nieco czasu, zanim wszyscy opuścili salę. Zdawało się że była to dobra umowa i kompromis, nikt nie był z niej do końca zadowolony.




30ty Althuriak – Południe

Przybycie Hrabiego wraz z całą świtą, było nieco niespodziewane. Samo przybycie seniora nie, za to cała reszta, włącznie z wszystkimi żonami i triceratopsami już tak. Rovan miał na szczęście coś na podorędziu na taki wypadek. Miejsca było pod dostatkiem we wspaniałych posiadłościach, przywołanych za pomocą czaru na tą właśnie okoliczność. Dwór Hrabiego zajął w zasadzie jedną z nich w całości. Stwierdzenie że niektóre zwyczaje rządcy Trident były lekko ekscentryczne, było niedopowiedzeniem. Mimo to udało się jakoś wszystkich pomieścić po oficjalnych powitaniach.



Święto Traw, Złota Kiść

Większość przygotowań do otwarcia akademii trwała nawet późno w nocy, było wiele rzeczy do dopięcia. W mieście zgromadziły się tłumy, ciężko było utrzymać pełen porządek nawet mimo ilości straży, jaka patrolowała miasto. Jednak w nocy na budynkach zaczęły się pojawiać kartki z paszkwilem na Rovana i całą rodzinę. Wspominając o Rovanie jako o smokofilu i niewybrednie opisując co z łuskowatymi wyprawia w sypialni. Większość z nich została pozrywana do rana, ale kilka się uchowało, wzbudzając zbulwersowanie wśród mieszkańców, i uśmieszki na twarzach co mniej wybrednych przyjezdnych.


Wieści o tym fakcie Rovanem niezbyt wstrząsnęły, zwłaszcza że był już po dość szokującej pobudce. Zmiana w Ronii pierwsza rzuciła mu się w oczy, bo zwyczajnie nie miał w zwyczaju patrzeć na siebie zaraz po przebudzeniu. Skóra jak żywy kamień, gałązki zamiast włosów, inne oczy i kilka innych mniej lub bardziej drobnych zmian mocno go zdziwiło. Największą jednak niespodzianką, były powstanie dwóch węzłów, dość potężnych, na obrębie obecnego, jak i wzmocnienie samego siedzącego pod zamkiem. Wymagało to badań, ale na to nie mieli czasu, czekała go uroczystość otwarcia akademii, jak i niespodzianki, które miała zgotować Hitorisama. Zdążyli jedynie wraz z Pentorem zabezpieczyć je przed niepowołanym użyciem.


Inauguracja przeciągała się, zwłaszcza że w pierwszym roczniku, trzeba było nadrobić wszystkich, którzy do tej pory nie byli przeszkoleni, choćby w minimalnym stopniu. Dzieci Halruaa, Dolin, nawet nieco potomków nomadycznych klanów. Wszyscy zgromadzeni w jednym miejscu, gotowi rozpocząć naukę o swoim darze, części towarzyszyli rodzice, inni, starsi zostali tu sami. Wszyscy pełni nadziei i niepewności. Corollaksy szczebiotały dookoła, zainteresowane zgromadzeniem i rozpraszając co poniektórych, nie nawykłych do aż takiej populacji kolorowych nicponiów w jednym miejscu.


Po przemówieniach i zapoznaniu uczniów z ich nowymi obowiązkami, oddelegowaniem do swoich opiekunów i tym podobnych, Rovan poprowadził hrabiego i innych notabli, na zwiedzanie ogólnodostępnych części kompleksu. Wszystko przebiegało spokojnie, do momentu, gdy prezentował część przeznaczoną na trofea, która już teraz szczyciła się czaszką czerwonego smoka. Gdy cała wycieczka podziwiała głowę bestii, ściana tuż obok zaczęła się kruszyć, odsłaniając fresk, który z pewnością nie był zamówiony przez nikogo z rodu Tiran. Prezentował on Ronię rozkładającą nogi, z głową odchyloną do tyłu, by można było dojrzeć dobrze jej twarz, i braną przez czerwonego smoka. Margrabia zapewne by nieco poczerwieniał na twarzy, na szczęście poranna przemiana i fakt że jego skóra wyglądała obecnie jak kamień, pozwoliły mu uniknąć spąsowienia.
- Muszę przyznać że to... intrygujący pomysł, będę musiał wypróbować w sypialni. - Skinął na Feniksa. - Mógłbyś dopilnować żeby przeniesiono fresk, razem z fragmentem ściany do moich sypialni? - Rovan uśmiechnał się i poprowadził wycieczkę dalej, starając się robić dobrą minę do złej gry. Zastanawiał się jak Hitorisamie udało się kogoś tu przemycić na tak długo, że był w stanie namalować obraz. Co prawda było ostatnio bardzo dużo zamieszania, ale nie podobało mu się że doszło do czegoś takiego. Zakończył oprowadzanie i zaprosił na kontynuację obchodów otwarcia akademii jak i Święta Traw, w nieco mniejszym gronie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline