Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2014, 10:39   #45
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Wyss przeczesał ręką zmierzwione włosy. Rzucił okiem na smętnie stojący na pustej ulicy wózek serwisu sprzątającego. Mieli jedzenie, większość dawno po dacie do spożycia, ale zawsze kaloryczne. Nie brakowało im wody. W najgorszym przypadku coś znajdą po drodze. Mieli siekierkę, będą mogli rozbić obóz, rozpalić ognisko. Spojrzał w smutne twarze pozostałych. Brakowało im tylko ciepłych ubrań, wygodnych butów.
Chyba powinien spojrzeć prawdzie w oczy.
Przeterminowana żywność, która wykończy ich po kilku dniach.
Sześćdziesiąt litrów wody, na 7 osób, niewiadomo, jak długą drogę i jeszcze ta durna wizja “odnalezienia” czegoś po drodze.
Wilgotne, albo za lekkie ubrania, które pierwszej nocy wpędzą pozostałych w hipotermię.
Jedyne, co mogło się im naprawdę przydać, to ta siekierka.

- Ta okolica wydaje się okradziona ze wszystkiego. Skoro ten mężczyzna żył tu bardzo długo, wszystko co pożyteczne wykorzystał bądź trzyma w swoim domu. Nie chcę go tam nachodzić. Co myślicie, aby przejść kawałek pieszo, obejrzeć okolicę, może przetrwały inne domy? Jeśli nie wiemy jak uruchomić samochody i przesunąć przyczepę… Jedno z nas mogłoby tu zostać, aby przypilnować tego co mamy. Albo dwójka, może lepiej jak nikt nie będzie chodził samemu.

Musieli maszerować, by jak najszybciej dojść do kordonu sanitarnego. Żadne z nich nie wiedziało nic na temat przetrwania w terenie, a do rangi problemu urosło już uruchomienie samochodów. Każdy dzień dłużej po tej stronie, mógł dla kogoś z nich skończyć się tragicznie.
Jeżeli nie było takiej potrzeby, nie mogli się zatrzymywać. Nie mogli bawić się w obozowanie, czy sentymenty, jak robią to teraz. A żeby iść potrzebowali zasobów. Dziadek Wyssa, z zamiłowania stolarz, mówił mu zawsze, że podstawową dobrze wykonanej roboty jest przygotowanie sobie warsztatu pracy. To właśnie było im potrzebne. Warsztat pracy - wszystko, co pomoże im dotrzeć do ekipy ratunkowej. A ten dziad, wykrzykujący słowa apokalipsy zebrał to w swoim domu i nie wyglądał na skłonnego się podzielić.
Jeżeli będzie chciał, to może iść z nimi, jeżeli nie, to niech zostanie. W pewien sposób Wyss spróbuje uratować mu życie.
Mężczyzna wstał od ognia, poprawiając maskę na twarzy. Nie powiedział nic, tylko klepnął Esko w ramię, idąc w stronę wózka. Wydawało mu się, że ten facet myśli tak samo, jak on i jeżeli obaj wystarczająco mocno spróbują, to uda im się doprowadzić wszystkich, żywych do granicy kordonu.
Wyciągnął z ich rzeczy małą ręczną siekierkę.
- Dawałem Ci dziadu szansę… - Wycedził. Gdy wcześniej samotnie przechodził z ruiny, do ruiny, zaciągając się papierosem i dokładnie widząc, jakie zniszczenia poczynili tu szabrownicy i natura zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. W kordonie obowiązują dokładnie te same zasady, które doskonale rozumiał i które zostawił kładąc się do kriogenicznej kabiny. Teraz były tylko bardziej przejaskrawione i dosadne. Przetrwa silniejszy, sprytniejszy, bardziej zdeterminowany, ten który jest o krok przed wszystkimi.
Matthias Wyss złapał mocniej za trzonek i nie oglądając się za siebie ruszył w kierunku drzwi. Kilka razy uderzył w zawiasy mając nadzieje roznieść wejście na strzępy.
Chciał odpowiedzi.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline