Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2014, 22:44   #41
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Żołądek długo się przyzwyczajał do swoich pierworodnej funkcji, czyli trawienia pokarmów. Wydawało mu się że fasolka którą wybrał nie nosiła śladów rdzy, a denka puszki nie były powychypane, a samo danie tylko leżało przez kupę czasu, odcięte od środowiska. Mimo wszystko fasolka strasznie jeździła mu po brzuchu chcąc się wydostać. Uratowało go chyba tylko to, że zawsze lubił dziwne połączenia na przykład słone śledzie z mlekiem. Po czasie dopiero, wieczorem kiedy rozpalili okien z poniszczonych ram okiennych, drzwi i tego co znaleźli, sensacje żołądkowe ustały. Zgrało się to praktycznie z przybyciem starca.

Cytowanie pisma świętego wydało mu się dziwne, a zwłaszcza “Apokalipsy wg. św. Jana”. Fin lekko zadygotał, ale tylko na chwilę, na dosłowny moment. Kiedyś czytał ciekawe opracowanie wizji św. Jana, a wyobrażenie sobie że to się ziściło, nabawiło go strachem i przerażeniem. Śmierć, głód, wojna i zaraza. Czy to wszystko wytrzebiło ziemię? Ciekawiło go czy w takiej samej kolejności co w biblii.

Paul Crouch bo tak się nazywał autor książki “W cieniu Apokalipsy. Kiedy rozpęta się piekło” słowem namalował straszne rzeczy. I te straszne rzeczy teraz nie mogły wyjść finowi z głowy. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie co powinien odpowiedzieć dziadkowi, aby ten ich znowu nie straszył krucyfiksem. A potem musiał mu zadać to pytanie. Czy wie, co się stało ze światem i który jest rok?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 21-04-2014, 08:53   #42
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Alexiej zamrugał zaskoczony przemową starca, widać Upadek, czymkolwiek by nie był mocno odbił się na jego psychice, że aż sięgał po pismo święte.
- Starca pomyliło… - zaczął niepewnie - ...’Upadek Ludzkości’ naprawdę musiał nim nieźle wstrząsnąć. Jak myślicie ile to lat już minęło? Dwa języki zna to chyba nie aż tak dużo. Z dwadzieścia, trzydzieści?

Nina stała przez moment w bezruchu, z łyżką w połowie drogi do ust. Przełknęła głośno ślinę.
- Może tylko kilka, jeśli wydarzenia mocno nim wstrząsnęły. Mógł być nawet kierowcą tej ciężarówki, uderzyć się w głowę na dodatek i gotowe. Czyta Nowy Testament, może faktycznie wierzy w to, że nadszedł antychryst lub czterej jeźdźcy - zadrżała, mówiąc cicho. - Wszystko co widzimy wokół wskazuje, że musiało stać się coś globalnego… - odechciało się jej jeść zupełnie, ale zmusiła się do przełknięcia kolejnej łyżki gotowanej fasoli z puszki.

- Szkoda mi go trochę - powiedział rumuńczyk po czym przełknął kolejną porcję fasoli - Grunt, że żyjemy, nie zmienimy przeszłości, zostaje nam tylko przetrwać… i przetrwamy.

- Bóg zapłać - powiedział fin, choć sam nigdy nie miał czasu na wiarę, jego matka jak jeszcze żyła chodziła do kościoła i co nieco wiedział o Biblii - Ale może wysłowisz się własnymi słowami? - Esko spojrzał na starca, miał nadzieję że zna angielski, a nie tylko w tym języku czytał - Który mamy rok?

Tess wzruszyła tylko ramionami słysząc czytane przez starego człowieka cytaty. Korzystając z tego, że stała w miejscu z którego nie mógł jej zobaczyć pokręciła palcem przy skroni w charakterystycznym geście oznaczającym wariata w większości języków świata.
- Nie widzę sensu w podejmowaniu z nim dialogu. - powiedziała cicho do stojących najbliżej osób. - Jaką bowiem mamy gwarancję, że jakakolwiek jego odpowiedź będzie zgodna z prawdą? Tylko namiesza nam w głowach. To jakiś pseudoreligijny świr.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 21-04-2014, 22:46   #43
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Stary człowiek najwyraźniej nie przejmował się ich pytaniami.
Mógł ich nawet nie słyszeć. Odległość nie była taka mała, a on przemawiał donośnie. To znaczy czytał. Jego własny głos mógł zagłuszyć ich słowa.
- Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy! Biada ziemi i biada morzu – bo zstąpił na was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu.
Przerwał na moment, kartkując księgę.
- I zgromadził ich na miejsce, zwane po hebrajsku Har-Magedon, choć to Szatana słuchali, kierując się ku stolicom i miastom dużym, aby tam ich piekło pochłonęło - to ostatnio jakoś mniej pasowało do oryginalnego tekstu Nowego Testamentu.
- Hmm… - Tess zastanowiła się. Nie była zbyt religijna, ale w dzieciństwie wystarczająco dużo nasłuchała się religijnych tekstów, by coś jej tu nie grało. Kościoły były pełne naiwnych ludzi, którzy w ogóle nie zastanawiali się co dzieje się w koło. Były też zazwyczaj dostatecznie zatłoczone, by nikt nie zwracał uwagi na przeciskającą się przez tłum, rudowłosą dziewczynkę.
Po za tym było tam sucho, chociaż niezbyt ciepło. Przypadkiem można było usłyszeć kilka czytań i coś z nich zapamiętać. Zwłaszcza jeśli miało się dobrą pamięć i otwarty umysł. - Ma zdecydowanie ciekawą interpretację.- Powiedziała i nałożyła sobie przegotowanej potrawy. Nie była to francuska kuchnia, ale jej żołądek domagał się już powoli czegoś konkretnego, więc nie miała zamiaru wybrzydzać.

- Może jest paliwo w baku tego tira? - Zastanowiła się na głos. - Zawsze lepiej stamtąd spuścić niż z samochodu, który może jeszcze pojedzie? Jeśli to się nie uda trzeba chyba pomyśleć jak usunąć naczepę z drogi. Wtedy dałoby się dalej popchnąć samochody. Kiedyś jednak i tak zacznie się kolejna górka.
 
Eleanor jest offline  
Stary 23-04-2014, 18:22   #44
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nina słuchała szaleńca z niewyraźną miną, którą maskowała zmuszając się do jedzenia przegotowanego jedzenia. Oby te wszystkie bakterie zmarły po gotowaniu! Zastanawiała się też, czy w słowach starca nie ma odrobiny prawdy.
- Myślicie, że może być tak, że wszyscy ludzie uciekali w kierunku największych miast? Może rozdawali tam coś, może tylko tam wydawało się bezpiecznie… - zadrżała znowu. Nie było tak zimno, ale Szwajcarka ciągle miała dreszcze i drżała.

Leon już grzebał przy baku TIR-a, wspinając się dość niezdarnie na ciężarówkę. Wlew był dostępny, przewróciła się w dobrym kierunku. Wiadomości dobre nie były.
- Otwarty! - pogrzebał coś głębiej i dodał: - Pusty, albo prawie pusty! Wariat musiał wybrać paliwo.
Spojrzał w kierunku okna, gdzie staruszek ciągle stał, czytając lub recytując swoją interpretację świętej księgi.
- Upadł, upadł wielki Brat, co winem zapalczywości swego nierządu napoił wszystkie narody!
Jedyna Monique siedziała w miarę spokojnie, kartkując słownik. Drżała podobnie do Niny, lecz wolna była przynajmniej od słów płynących od zamieszkałego domu.

Wielki brat? Szwajcarka nie chciała już tego słuchać. Przełknęła jeszcze dwie łyżki i wstała, otulając się kurtką na tyle, ile się dało. Ogień miał tę przewagę, że dzięki niemu ubrania traciły na wilgotności. Najchętniej by przy nim została, ale biernością świata nie zbudowano.
- Ta okolica wydaje się okradziona ze wszystkiego. Skoro ten mężczyzna żył tu bardzo długo, wszystko co pożyteczne wykorzystał bądź trzyma w swoim domu. Nie chcę go tam nachodzić. Co myślicie, aby przejść kawałek pieszo, obejrzeć okolicę, może przetrwały inne domy? Jeśli nie wiemy jak uruchomić samochody i przesunąć przyczepę... - przełknęła ślinę. Ona na pewno nie wiedziała. - Jedno z nas mogłoby tu zostać, aby przypilnować tego co mamy. Albo dwójka, może lepiej jak nikt nie będzie chodził samemu.
 
Lady jest offline  
Stary 24-04-2014, 10:39   #45
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Wyss przeczesał ręką zmierzwione włosy. Rzucił okiem na smętnie stojący na pustej ulicy wózek serwisu sprzątającego. Mieli jedzenie, większość dawno po dacie do spożycia, ale zawsze kaloryczne. Nie brakowało im wody. W najgorszym przypadku coś znajdą po drodze. Mieli siekierkę, będą mogli rozbić obóz, rozpalić ognisko. Spojrzał w smutne twarze pozostałych. Brakowało im tylko ciepłych ubrań, wygodnych butów.
Chyba powinien spojrzeć prawdzie w oczy.
Przeterminowana żywność, która wykończy ich po kilku dniach.
Sześćdziesiąt litrów wody, na 7 osób, niewiadomo, jak długą drogę i jeszcze ta durna wizja “odnalezienia” czegoś po drodze.
Wilgotne, albo za lekkie ubrania, które pierwszej nocy wpędzą pozostałych w hipotermię.
Jedyne, co mogło się im naprawdę przydać, to ta siekierka.

- Ta okolica wydaje się okradziona ze wszystkiego. Skoro ten mężczyzna żył tu bardzo długo, wszystko co pożyteczne wykorzystał bądź trzyma w swoim domu. Nie chcę go tam nachodzić. Co myślicie, aby przejść kawałek pieszo, obejrzeć okolicę, może przetrwały inne domy? Jeśli nie wiemy jak uruchomić samochody i przesunąć przyczepę… Jedno z nas mogłoby tu zostać, aby przypilnować tego co mamy. Albo dwójka, może lepiej jak nikt nie będzie chodził samemu.

Musieli maszerować, by jak najszybciej dojść do kordonu sanitarnego. Żadne z nich nie wiedziało nic na temat przetrwania w terenie, a do rangi problemu urosło już uruchomienie samochodów. Każdy dzień dłużej po tej stronie, mógł dla kogoś z nich skończyć się tragicznie.
Jeżeli nie było takiej potrzeby, nie mogli się zatrzymywać. Nie mogli bawić się w obozowanie, czy sentymenty, jak robią to teraz. A żeby iść potrzebowali zasobów. Dziadek Wyssa, z zamiłowania stolarz, mówił mu zawsze, że podstawową dobrze wykonanej roboty jest przygotowanie sobie warsztatu pracy. To właśnie było im potrzebne. Warsztat pracy - wszystko, co pomoże im dotrzeć do ekipy ratunkowej. A ten dziad, wykrzykujący słowa apokalipsy zebrał to w swoim domu i nie wyglądał na skłonnego się podzielić.
Jeżeli będzie chciał, to może iść z nimi, jeżeli nie, to niech zostanie. W pewien sposób Wyss spróbuje uratować mu życie.
Mężczyzna wstał od ognia, poprawiając maskę na twarzy. Nie powiedział nic, tylko klepnął Esko w ramię, idąc w stronę wózka. Wydawało mu się, że ten facet myśli tak samo, jak on i jeżeli obaj wystarczająco mocno spróbują, to uda im się doprowadzić wszystkich, żywych do granicy kordonu.
Wyciągnął z ich rzeczy małą ręczną siekierkę.
- Dawałem Ci dziadu szansę… - Wycedził. Gdy wcześniej samotnie przechodził z ruiny, do ruiny, zaciągając się papierosem i dokładnie widząc, jakie zniszczenia poczynili tu szabrownicy i natura zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. W kordonie obowiązują dokładnie te same zasady, które doskonale rozumiał i które zostawił kładąc się do kriogenicznej kabiny. Teraz były tylko bardziej przejaskrawione i dosadne. Przetrwa silniejszy, sprytniejszy, bardziej zdeterminowany, ten który jest o krok przed wszystkimi.
Matthias Wyss złapał mocniej za trzonek i nie oglądając się za siebie ruszył w kierunku drzwi. Kilka razy uderzył w zawiasy mając nadzieje roznieść wejście na strzępy.
Chciał odpowiedzi.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 25-04-2014, 21:56   #46
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Irlandka ze spokojem przełknęła przeżuwane właśnie jedzenie i dopiero wtedy powiedziała:
- Nie wydaje mi się, by w momencie gdy są jakieś problemy kierować się do wielkich miast. Zawsze trudniej wyżywić i utrzymać w porządku wielkie masy niż pojedyncze jednostki. Po za tym skąd niby mieliby dostarczać jedzenie do tych miast? Przecież w większości powstaje ono na wsi. Jeśli stało się coś złego, zawsze łatwiej przeżyć w małych, rozproszonych społecznościach. Mogę zostać z Leonem i spróbować wyskrobać resztki z dna baku, a potem pomyśleć jak przesunąć naczepę. Jesteśmy inteligentnymi ludźmi, a to tylko prosta fizyka. wystarczy pomyśleć. Nie mam po z tym ochoty spacerować w tym nędznym obuwiu, które obecnie posiadam.
- Przedmieścia i wieś to jedyne logiczne wyjście jeżeli chodzi o przetrwanie - przyznał Rumuńczyk - Pytanie tylko co musiało się dziać skoro ludzie lgnęli do miast? Jakoś tego nie widzę.

Matthias nie słuchał już tej rozmowy. Należał do pewnego typu osób, które najwyraźniej niezależnie od okoliczności, zamierzały dostać co chciały. W tym przypadku: odpowiedzi. Siekierka w ręku dodawała mu pewności siebie, gdy minął ogrodzenie, nie spełniające już wcale swojej pierwotnej funkcji. Staruszek zamilkł, koncentrując swoje spojrzenie na zbliżającym się mężczyźnie. Zdawał się stracić głos, usta poruszały się jedynie bezwiednie. Drzwi Wyss miał już na wyciągnięcie ręki, kiedy szaleniec ocknął się.
- Dämon! - wykrzyknął i cisnął księgą, której chyba jednak wcale nie uważał, za taką świętą. Pocisk poleciał wyjątkowo celnie i mimo uniku, Matthias oberwał w bark, a lokator jedynego w miarę solidnie stojącego domu zniknął w jego środku.
Teraz tylko drzwi. Zamknięte, a przede wszystkim zablokowane czymś od środka. Przebijanie się nie miało sensu. Co innego przez znajdujące się obok okno, zabite kawałkiem cienkiej sklejki. Siekiera weszła jak w przysłowiowe masło. Wyss schował się za załomem, lecz strzał nie padł.
Staruszek mógł broni nie mieć.
Mocniejsze pchnięcie i kilka kolejnych uderzeń i już miał wejście do środka. Dostrzegł jak "gospodarz" zmierza przez salon z solidnym kijem w ręku.

Do tego wszystkiego wdarł się, najpierw bardzo delikatnie, stopniowo coraz bardziej, obcy dźwięk. Monique przerwała wertowanie słownika, wstając i rozglądając się. Jako pierwsza z nich wszystkich, co świadczyło o jakości jej słuchu. Rozejrzała się, ostatecznie koncentrując spojrzenie na głębi doliny w jakiej się znajdowali.
Słyszeli to coraz wyraźniej. Buczenie, przechodzące powoli w coś wyraźniejszego. Charakterystycznego. Umysły połączyły to w całość dopiero po zobaczeniu niewyraźnej kropeczki na horyzoncie, z każdą chwilą zbliżającej się ku nim.
- Śmigłowiec! - Leon krzyknął i zeskoczył z przewróconego TIR-a, kryjąc się jakby odruchowo za jego dużą naczepą. Miał jednak rację.
Zbliżał się, lecąc mniej więcej w ich kierunku. Inaczej za bardzo się nie dało, dolina po obu stronach miała wysokie góry. Zielona, duża sylwetka stawała się rozpoznawalna coraz wyraźniej, lecąca nisko nad ziemią. Dźwięk wirników dotarł wreszcie i do uszu staruszka. Ten nagle rzucił kij i zaczął uciekać, po schodach w dół. Ku piwnicy.
Jego krzyk stał się paniczny.
- Satan! Nach mir kommt!
 
Sekal jest offline  
Stary 25-04-2014, 23:25   #47
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Epidemia. Kordon sanitarny. Ratunek.
Nie zmyślił sobie tego wszystkiego. Przeanalizował dostępne informacje, wyciągnął wnioski i przewidział śmigłowiec krążący im nad głowami. Ktoś musiał zobaczyć dym, albo dostać informacje od komputerów laboratoryjnych, że pacjenci ośrodka wybudzili się. Wyss miał więc racje, świat dalej istnieje. Chyba nawet był z tego faktu trochę zadowolony.
- Satan! Nach mir kommt! - Krzyk starca otrzeźwił zamyślonego Szwajcara. Mężczyzna przestał jak dziecko wpatrywać się na kształt krążący nad ich głowami. Z jakiegoś powodu dziadyga bał się jednak tamtych. Więcej, był przerażony. Całkowicie zapomniał o włamywaczu, porzucając swój kij i gnając do piwnicy.
Cokolwiek się tu wcześniej wydarzyło, dla starca zawsze zaczynało się od dźwięku łopat bijących w powietrzu. I to coś spowodowało, że uciekł teraz w panice. Był starym dewotem, ale przeżył nie wiadomo jak długo w tym miejscu sam, na kompletnym odludziu. Wyss nie miał zamiaru kwestionować jego instynku samozachowawczego.
Mieli dwa wyjścia, albo zasygnalizować tamtym, że są tutaj na ziemi i czekają na ratunek, albo zaufać osądowi wariata i schować się jak najgłębiej, starając się ukryć przed wzrokiem załogi helikoptera. To pierwsze wydawało się racjonalne, ale coś podpowiadało Matthiasowi, że panika starca była uzasadniona.
Kolejny raz powinien zminimalizować ryzyko.
Oczywiście, jego celem był ratunek, czyli koniec końców kontakt z załogą śmigłowca, bądź ich przełożonymi, ale tylko na jego zasadach. W sytuacji, w której będzie czymś więcej, niż tylko małym punktem biegającym bez sensu po ruinach dotkniętego epidemią miasteczka, które dawno powinno być wymarłe.
- Chowajcie się! - Wykrzyknął, przeskakując przez rozbite okno i szukając w domu miejsca, w którym mógłby się schronić, a przy tym obserwować lot maszyny. - Nie są tu, żeby nam pomóc!
Zdawał sobie sprawę, że musi brzmieć absurdalnie, ale jeżeli ma racje, to, to nie był dobry moment na jakiekolwiek dyskusje.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 26-04-2014, 19:38   #48
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Matt wyglądał na chętnego przeszperać dom dziadygi bez uzgadniania tego z resztą, Esko się to średnio podobało. Byli grupą wystawioną samotnie na niebezpieczeństwa i takie rzeczy powinni uzgadniać między sobą. Mimo wszystko w razie gdyby ich człowiekowi miało się coś stać, w ręce fina pojawił się klucz do kół i zaczął się zbliżać w stronę domu...

Chciał krzyknąć do Wyssa, aby ten się uspokoił, ale jego słowo ugrzęzło mu w gardle. Spojrzał w kierunku dziwnego dźwięku, choć wypełniał on całą dolinę. Na niebie unosił się helikopter.

"Ratunek?" - przeszło finowi przez myśl.
Rozstawił ręce i zaczął machać w kierunku załogi, kiedy usłyszał krzyk Wyssa. Czy on był głupi? Przecież oni lecieli im z pomocą. Niby skąd by tu miał wziąć helikopter w środku gór, tak bez powodu.
Szkoda że nie widział tego co on. Uciekającego dziadka do piwnicy.

- Oni mogą nam pomóc! - odkrzyknął, ciągle machając - O co Ci chodzi?!
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 27-04-2014, 13:30   #49
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Tess stanęła przy ogniu i patrzyła na Matthiasa wdzierającego się do domu starca. Nic dziwnego, że człowiek ten nazwał ich demonami. Może nie byli pierwszymi, którzy tak bezproblemowo pogwałcili jego prawo do własności i swobody. Zacisnęła dłonie, zbyt dobrze wiedziała jak to jest, by teraz nie czuć wewnętrznego sprzeciwu. Nie miała jednak wystarczająco dużo odwagi, by przeciwstawić się temu działaniu bezpośrednio. Wychylanie się do przodu nigdy nie wychodziło jej na dobre.
Myślała właśnie nad swoim tchórzostwem, gdy do jej uszu dotarł odgłos lecącego helikoptera.

W pierwszej chwili chciała tak jak Esko wybiec na środek drogi i jakimkolwiek działaniem ściągnąć na siebie uwagę ludzi w śmigłowcu. Szybko jednak nadeszła druga. Ten świat był dziwny, nieznany i być może niebezpieczny. Przez jej głowę przebiegł kolejny kard z filmu: Dzieci machające do lecącego samolotu i bomby spuszczane na nie z niego. Być może oglądała w swoim życiu za wiele filmów. To jednak był w jej życiu najlepszy sposób na spędzanie samotnych wieczorów. Teraz płaciła za to nadmiernie wybujałą wyobraźnią.

Mimo potrzeby kontaktu z cywilizacją, jeszcze przez kilka sekund pozostała na miejscu. Czekanie bez ruchu na rozwój sytuacji wydało jej się jednak niezbyt dobrym rozwiązaniem. Patrzyła na stojącego na środku drogi i machającego do lecących Fina i przez ułamek sekundy zastanawiała się jak długo jeszcze będzie taki pełen entuzjazmu...
- Może lepiej się ukryjmy – powiedziała do reszty ruszając biegiem do najbliższego zabudowania. - Nie możemy mieć gwarancji, że zbliża się przyjaciel.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 27-04-2014 o 15:42.
Eleanor jest offline  
Stary 27-04-2014, 17:03   #50
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nina odeszła kawałek od ogniska, żeby rozejrzeć się za ewentualnymi miejscami do zwiedzenia. Pochodziła z tego kraju, ale jego geografii nie znała z najmniejszymi szczegółami. Wioska, która tu stała wcześniej, była dziewczynie nieznana, ale droga wydawała się tylko jedna - wzdłuż doliny. Problem w tym, że staruszek tutaj mógł być jedynym człowiekiem w okolicy.
Wierzyła w to, że jednak nie był jedynym w ogóle.

Głośne i bezpośrednie zachowanie Matthiasa przyciągnęło uwagę Szwajcarki, która wracała powoli w stronę ogniska. Po agresywnym ataku na dom szaleńca łatwo było wydedukować jedną z przyczyn wyginięcia ludzkości. Dążenie do zagłady zwiększało się wraz z dostępnymi środkami. Okolica nie zdawała się być nuklearną zimą, nie musiało to nic oznaczać. Nina nie odezwała się, to co widziało pogłębiało smutek, jaki czuła. Agresję często powstrzymać mogła wyłącznie inna agresja. Dlaczego ludzie rzadko poddawali się racjonalnym argumentom, to była nieodgadniona zagadka ludzkiego umysłu.

Niespodziewany dźwięk zastopował to szaleństwo, Szwajcarka podążyła za słuchem i wzrokiem Monique. Śmigłowiec! Ratunek!
Pierwsze optymistyczne myśli i serce prawie skakało w wątłej piersi dziewczyny. I zaraz potem słowa Matthiasa. Miala się go słuchać? Skąd on wiedział, że to nie ratunek?
Wahała się przez jakiś czas. Galopadę myśli zakończyła decyzją trzymania się Tess. Pobiegła w stronę ogniska.
- Powinniśmy je zgasić - co się stało ze światem, skoro bali się innych ludzi z samej definicji? Nie zagłębiając się w to zanadto, zaczęła zasypywać ogień ziemią. Nie wiedziała jak stłumić dym, lecz przecież nie mogli zostawić ognia, jeśli chcieli się ukryć.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172