Eodervynn miał zamknięte oczy, podbródek oparty na splecionych dłoniach, łokcie na stole taktycznym. Zastanawiał się właśnie co by zrobił Imperator na jego miejscu, potem, co zrobił by św. Eztharius Zdobywca. Z jego zamyśleń wyrwała go panienka Harris.
- Nie mniej powinniśmy wziąć naukę od Omnisjasza w którego tak gorliwie wierzą Adeptus Mechanicus. Czysta matematyczna kalkulacja zysków i strat. Przyjrzyjmy się faktom - powiedział dając chwilę by słowa zapadły im w myślach
- Jesteśmy przed światem który dopiero stawiał kroki w przestrzeń kosmiczną i nim rozwinął skrzydła zostały mu spalone gniewem Imperatora, a sam świat zapewne teraz jest skuty śniegiem i lodem patrząc po powłoce która odcina dopływ promieni słonecznych.. Wiem co mówię, widziałem już podobne zjawisko. Historia lubi się powtarzać.
- Proponuję przystać na propozycję Adeptus Mechanicus. W między czasie kiedy będą budować urządzenie pan Echo zrobi zwiad okolic pilnując by nic nam nie skoczyło na plecy. Ostrożny zawsze ubezpieczony, a kto nie ryzykuje nie żyje... Czuje potencjalny zysk w tej planecie, a jak okaże się nieprzydatna to zawsze możemy rozebrać orbitalną konstrukcję. Przydałoby się jeszcze uzupełnić zapasy pitnej wody. Słyszałem rozmowę dwóch techników którzy na to narzekali między sobą.
- Warto by było również przeszukać pobliskie planety. Istnieje wysoka szansa że mogą być bogate w złoża mineralne. Pamiętajmy, że ta cywilizacja nie rozwinęła skrzydeł, a kto wie, może znajdziemy ruiny xenos. Ten artefakt który znaleźliśmy musiał skądś się wziąć... swoją drogą, to mi przypomniało. Panienko Harris, panie Echo, chciałbym z wami porozmawiać, upewnić się że światło waszej duszy płonie równie mocno jak przed kontaktem z plugawym artefaktem. Mam nadzieję, że czujecie się dobrze? |