Siegfried pokiwał głową, i choć początkowo wyjął zwinięty liść tytoniu to schował go. Dym mógł powiadomić wroga o ich obecności.
-Prawdę li powiadasz Sorenie...choć nawet jeśli trzydziesiątki się pojawią naszym obowiązkiem wobec wsi i Sigmara będzie uderzyć. Oczywiście pierw dać trzeba będzie im nas minąć. Gdy zaatakujemy tyły, a ludzie ze wsi w przód uderzą...mamy wtedy szansę. Jeśli faktycznie udali się na Strupnitz...cóż..niech Sigmar ma ich w opiece - zakończył wywód
Sam zaczął się potem rozglądać za miejscem, w którym łatwo się ukryć i nie być zbyt łatwo widzianym. Wybrał drogę jaką wybrał, lecz nie zamierzał umierać bez sensu. Śmierć w walce ma tylko wtedy sens...Pokiwał głową...Śmierć nigdy nie ma sensu...Żyjąc tylko można służyć Sigmarowi...Zbyt wielu jego "braci" uważało inaczej. Zbyt wielu pochopnie poświęcało swe życie lecz jak się okazywało ich poświęcenie nie było konieczne ani sensowne. Wygrać z wrogiem można tylko walcząc z nim, a nie umierając. Oczywiście zdarza się, że trafisz na mocniejszego przeciwnika, który przewyższa Cię siłą, czarną mocą lecz jeśli masz ginąć zabierz go ze sobą. Tak.
Mięśnie na twarzy Siegfrieda nie drgnęły gdy ten miał różne wizje co może dalej się potoczyć. Widział już zbyt wiele i zbyt wiele przeżył, by coś wzbudzało w nim większe uczucia. Chyba tylko pamięć o jego żonie. Dziś uczci ją...posyłając sługów mrocznych bóstw do piachu...
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |