Prologue of Time and Fire
Nastała chwila opuszczenia pierwszego piętra. Bezimienny z Eggo na głowie i Ryo przy boku stali wraz z innymi regularnymi. Vayes kręcił się gdzieś w okolicy, lecz widać było, że unikał dziecięcia czasu i wzdrygał się, gdy tylko ten poruszał kijem.
- Gotowi na podbój nowego piętra? - zapytał lustrzany osobnik swoich towarzyszy.
- Eggo… tak, gotowy. - odparło jajeczko, jednak bez typowej dla niego radości.
Piromanka z typową dla siebie charakterystyczną bojową postawą ciała dała znak oczywisty i niepotrzebujący takiego pytania ze strony dziecięcia czasu.
Ona była naturalnym przywódcą i urodzonym władcą. To piętro od początku do końca zdominowała ona. W następnym przypadku miało być tak samo.
Rzecz jasna, byly osoby i istoty, które miały to w głębokim poważaniu. Ryo też miała ich zdanie na ten temat zupełnie gdzieś.
-
To pytanie jest zupełnie bezsensowne - wypowiedziała to z tą samą tonacją co słynny genialny student. -
Nie zadawaj pytań, na które znasz odpowiedź, Koryu. - Ech te baby… - westchnął teatralnie zmiennokształtny.
-
No i przestań straszyć Vayesa tym kijem, bo jeszcze od nas ucieknie i będzie chciał nas pierwszych sprzątnąć - Ryo skarciła Bezimiennego z ostentacyjnym niesmakiem. -
Ech, Koryu, jesteś taki agresywny.
Taa, kto to mówił?
-
Ja go wcale a wcale nie straszę. Tylko pokazuję, co to znaczy być zwiadowcą. Znasz przecież moje sposoby edukacji.
-
Taa jasne, że znam twoje sposoby edukacji. Ale proponuję, byś sposoby dobierał do sytuacji. A na Vayesa najlepszym sposobem są zakłady o to, że nie nadaje się na zwiadowcę. Prowokacja do challenge`ów. Czaisz, Koryu? - Ryo tumiwistycznym tonem wyjawiła potajemnie pomysł dziecięciu czasu. -
Albo że ja jestem lepszym zwiadowcą od niego, hm? - Jak tam już chcesz czarownico. Ja mogę jedynie się z nim bawić w chowanego i gdy go znajdę zdzielę w łeb. Sądzę, że ty byłabyś bardziej przekonująca… - wredny uśmieszek pojawił się na twarzy zmiennokształtnego, jednak ten nie zamierzał nic więcej mówić.
-
Jeśli to ma coś wspólnego z podglądaniem mnie nagą pod prysznicem, to pierwsze co powinieneś sobie zrobić, to zdzielić się tym kijem prosto w twój blaszany łeb. To znaczy: pierdolnąć się. Ale i tak wiem, że coś z tym skombinujecie. Mnie tam nie zależy. Dla mnie jesteś równie atrakcyjna co ściana. Zresztą jak wszyscy w tej wieży. Ale jemu z pewnością by to pomogło… zejść z tego świata. - lustrzany osobnik doskonale znał temperament Ryo i wiedział, że byłaby to zabawa do pierwszej porażki.
Dobra, będziemy się tym przejmować później. Teraz ruszamy podbijać kolejne piętro i skopać rzyć kilku osobom.
-
E tam, kilku osobom. Co jest z tobą, Koryu? Brak ci ambicji! Myślałam, że powiesz, żeby skopać tyłki wszystkim. - Jak skopię tyłek Jaxowi, to tak jakbym skopał wszystkim. Po co się niepotrzebnie wysilać?
-
Jak i czemu chcesz skopać dupsko Jaxowi? - O, i to są bardzo dobre pytania. Dowiesz się jak tylko znajdę na nie jakieś sensowne odpowiedzi.
-
Czuję się, jakbym była bardzo kiepskim uczniem, który gwałtownie wybił się w górę w swojej nauce. – Uważaj, bo jeszcze w sufit się uderzysz. To dopiero pierwsze piętro. Pozostało jeszcze 665 Kolejne cięższe od poprzedniego.
-
Co najmniej 665 pięter - Ryo poprawiła towarzysza. -
A zatem komu skopać dupsko, temu czas. Taa… - Bezimienny posłał w stronę nauczycieli spojrzenie i jedną myśl.
“Módlcie się do boga tej wieży, bym do niego nie dotarł. Bo jak to zrobię… wszystko się zmieni”.
Złoty zachichotał cicho w jego umyśle.
~*~*~*~
(Made by Fiath)