|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-04-2014, 00:24 | #211 | |
Reputacja: 1 | Ostatnie pożegnania Ryo vs Jax Dawno tej mordy nie widziała w akademii. Ryo była zła na wszystkich nauczycieli - wszystkich prócz Jaxa. - Dawno mistrza tu nie widziałam. Dobrze mistrza widzieć całego - przywitała mentora Łowców bez tej charakterystycznej dla niej wesołości i zadziorności. - No hej młoda, dobrze że i ty masz dalej łeb na karku. -rzucił wesoło Jax żujący gumę ze sklepiku przerośniętego homara. - O co biega? Tylko bez płakliwych pożegnań i tego innego syfu proszę. -dodał wydmuchując wielki różowy balon. - Nie ma sprawy, ani jednego ani drugiego nie będzie - wzruszyła ramionami Ryo odpowiadając normalnym głosem. - Jak się przechodzi z wyższych pięter na niższe, mistrzu Jax? - Jest kilka dróg. Co kto woli. Można portalami, można piechotą, sa tez takie fikuśne kolejki ale tego to nie lubię. -odparł woźny. - Mógłby mistrz opowiedzieć o każdym ze sposobów? - poprosiła. - Portal jutro sama zobaczysz. Wchodzisz w światło, trzask i jesteś już wyżej. Fajna sprawa, tylko trochę w uszach huczy. By chodzić z buta trzeba być Rankerem, wiesz pełno tu korytarzy i tuneli których wy regularni nie widzicie, a czasem tam tyle syfu że aż miło się sprząta. -stwierdził puszczając kolejnego balona. - A te kolejki to fajny patent jak się jedzie na zakupy czy coś. Nie czekasz w kolejce do portalu, tylko jedziesz takim pociągiem. Tylko że to szybko zasuwa, to zemdlić może. Raz siedział koło mnie taki gostek co się zrzygał mi na buty. Paskudztwo. -wzdrygnął się łowca. - Czy można byłoby dostać mapy do takich korytarzy? Albo powiedzieć gdzie stacje z takimi kolejkami? - Ryo coraz bardziej interesował temat. - Jak wyglądają czy coś? - Posrało cie młoda? Nie ma wstępu do korytarzy dla takich jak ty. -stwierdził i strzelił mopem w tyłek Ryo, na tyle mocno by ta podskoczyła. - Kolejki nie trudno znaleźć, ale by wjechać na wyższe piętro trzeba mieć specjalne pozwolenie. O takie nie łatwo. - Ale by zjechać na niższe piętro też trzeba pozwolenie czy jak? Gdzie takie pozwolenie się załatwia? - Na niższe nie. Pogrzało Cie? Pozwolenia u zarządcy piętra. Kawał papierkowej roboty. -mruknał Jax. - Czyli na dół można bez pozwolenia. Z powrotem też bez pozwolenia? - chciała się upewnić, czy dobrze zrozumiała. - Mniej więcej tak to działa. -wyjaśnił Jax. - Aha. To nie będzie miał mistrz nic przeciw, że czasem wpadnę tutaj z wizytą? - Raczej nie będzie tu czego odwiedzać, mała. -stwierdził Jax. - Ale kogoś owszem. Czy mógłby mnie Jax nauczyć walczyć? - zwróciła się bezpośrednio do Jaxa. - Mała, wiesz czemu jestem silny? -odparł pytaniem na pytanie.- Bo nikogo kurwa nie prosiłem o nauki! -dodał i tym razem palnął kijem w mała główkę wiedźmy. - Chcesz być w czyms dobra, to się ucz, a nie proś o pomoc, bo mnie to wkurza. -dodał i znowu splunął przez ramię. - Zgadza się, popełniłam błąd, iż liczyłam na pomoc - Ryo uśmiechnęła się w sposób cyniczny. - Choć trudno mi mistrza winić za cokolwiek. Niewzruszona klapsami z mopa i kija dodała: - Dał mistrz dobrą radę i z pewnością wcielę ją w życie - spojrzała z nutką wyższości na Jaxa. - Tyle z mojej strony. Smacznego. - rzuciła tumiwistycznym głosem jak u Jaxa. Po czym obróciła się na piętrze i zaczęła iść powoli swoją drogą. - Trzymaj się młoda! - rzucił woźny na pożegnanie, wypuszczając kolejny gumo balon. Ryo vs Oko - Dzień dobry, mistrzu Oko… jak tam zdrowie? Ten wyprany z emocji głos może należałby do Zuu, gdyby nie jego brzmienie charakterystyczne dla pewnej osoby. - Jak widać mogło być lepiej. -westchnął poturbowany latarnik. - A u Ciebie wszystko dobrze Ryo? -dodał zatroskanym głosem. - Zależy co - odparła szczerze. Emocje z poprzedniego dnia ostygły, ale wciąż pozostał ten żal. - Jak chodzi o ciało, bywało gorzej. Po czym przeprosiła za problemy, zarówno te wczorajsze, jak i ogólne, i powiedziała, że ma książki do oddania… o ile jest to aktualne. - Chciałam podziękować za pomoc. I przepraszam za wczoraj. Czuję się wszystkiemu winna… że nie zareagowałam w porę. Pomilczała, by zebrać myśli i wyszeptać konspiracyjnie: - Mistrz odłączył mój pokój od monitoringu na czas ostatniej rozmowy z mistrzynią Aki. Czy to miało coś wspólnego z V? Mam jeszcze książki do oddania. - Możesz zatrzymać te książki… i tak muszę przenieść bibliotekę. -odparł beholder, gdy jego fajka ubijała się samoistnie na szafce obok. - Odłączyłem twój pokój właśnie przez niego. Nie chcieliśmy by obserwował, jak Aki cie poucza. Wtedy zwracałby też więcej uwagi na nas i nie moglibyśmy działać. -odparł szczerze stary bibliotekarz. - Tak jak myślałam - westchnęła Ryo. - Dlatego jeszcze raz dziękuję za pomoc i za książki, mistrzu Oko. Myślę, że się przydadzą. Mam takie wrażenie, że Zuu jakoś tak… nie wprost, ale pomagał. Jej umysł działał na swoich prawidłach. Nie umiała stale trzymać się jak tempomat albo mistrz Zuu jednego tematu. - Mistrzu Oko, co mistrz zrobi z latarniami Baaka? - Zuu rzadko działa bezpośrednio. -odparł z powagą Oko. - To w końcu jeden z najlepszych zwiadowców jakich znam, nikt chyba nie wie co on planuje, póki to się nie zdarzy. -stwierdził beholder. - Latarnie zapewne zostawię dla kolejnych studentów. - Dlaczego V chciał mnie wywalić z akademii, a nie ukarać surowiej niż Yortseda? - spytała Ryo, ledwo panując nad ciekawością. - Nie miał opcji karania. Za to co zrobiłaś maksymalnym wymiarem kary było wyrzucenie. Zapewne widział w tobie zagrożenie dla zdrowia Bezimiennego, który był jednym z jego celów. -westchnął wielki obserwator, gdy fajka wsunęła się do jego ust. - Gdy dowiedziałam się od mistrzyni Aki i Bezimiennego, co V robił za moimi plecami, utwierdziło mnie to w przekonaniu, że V coś knuł wcześniej, ale postąpiłam za radą mistrzyni, żebym siedziała cicho. Cóż… więc i ja chyba jestem wszystkiemu winna… - mruknęła. - Przepraszam. Wcześniej myślałam, czy by nie dać mistrzowi kopię wywiadu, który przeprowadził ze mną pan Makai. Ale cały czas wahałam się, bo myślałam i obawiałam się, że ktoś może mi ją zwędzić. Ukryłam ją i zabezpieczyłam… Żałuję, że nie przyszłam z nią wcześniej. Bo teraz chyba nic z niej nie zostało. Była dobrze schowana w moim pokoju… Jeszcze raz przepraszam, mistrzu... - Nie ma za co moja droga. Wiedzieliśmy więcej niż Ci się wydaje, ale ciągle za mało by działać… zapewne twoje informacje wiele nowego by nie przyniosły. Nie przewidzieliśmy jednak aż tak gwałtownego obrotu sprawy. -wyznał szczerze beholder. - Myślę, że mało kto przewidział, mistrzu Oko jeśli nie nikt, a już na pewno nie ja - wzruszyła smutno ramionami. - Najważniejsze, że większość uszła z życiem - zmieniła temat. - Szkoda tylko Draugdina i innych... Przez moment milczała, jakby chciała uczcić pamięć poległych. - Jeszcze raz dziękuję za wszystko mistrzu - Ryo ukłoniła się nisko przed nauczycielem. - Dalszych sukcesów. Może kiedyś się jeszcze spotkamy. Mam nadzieję, że cali i żywi - uśmiechnęła się lekko do nauczyciela. - Trzymaj się, mistrzu. Powodzenia. - Do zobaczenia, oby na innych pietrach szło Ci równie dobrze co tu… ale może trochę mniej przebojowo! -pożegnał się beholder, zaciągając się swoją fajką. Ryo vs Aki Przyszła pora na jedno z najtrudniejszych pożegnań. Nie dlatego, że mistrzyni Aki była jej przyjaciółką. W pewien sposób oczywiście stała się przez te ponad półtora miesiąca w jakimś stopniu bliską osobą; lecz gdzieś na dnie umysłu Ryo gnieździł się niewysłowiony żal i pretensja do nauczycielki, że ta tak lekceważąco potraktowała ją i jej pomoc, a z drugiej strony była jeszcze wdzięczność za uratowanie jej życia przed V. Ryo była w rozterce. Ale czekało na nią nowe piętro, a stare sprawy przydałoby się zamknąć, choćby w większej części, i do nich nie wracać. Aki też była w strasznym stanie - tak fizycznym, jak i psychicznym. Dokładnie tak jak ona sama sprzed kilku dni, gdy była poobijana i nieszczęśliwa. Poczuła potrzebę rewanżu i jakiejś takiej poważniejszej rozmowy. - ...Dzień dobry… mistrzyni Aki - ledwo Ryo wydusiła z siebie te słowa, stojąc w bezpiecznej odległości ponad dwóch metrów od mocno poobijanej mentorki shinsoistów. - ...Jak zdrowie? - Ryo walczyła ze sobą, żeby Aki nie zadać siarczystego policzka. Jednak Paranoja jak na złość małej wiedźmy zdawała się mieć ogromną ochotę na zadanie co najmniej solidnego sierpowego w twarz i skopanie do nieprzytomności. - Słabo. -mruknęła blondynka, poprawiając jeden z bandaży. - A twoje? -zapytała, powolnymi ruchami robiąc sobie drinka. - Ujdzie. Żyję i chodzę, to najważniejsze. Po czym dodała: - Wiem o wszystkim od mistrza Oko. Dziękuję za pomoc - stwierdziła neutralnym głosem. Niemal jak Zuu, może tylko w mniejszym stopniu. - Nie ma za co. W końcu zadanie mistrzów to chronienie uczniów… -westchnęła jednak głos się jej lekko załamał, zaś ręce zadrżały na mieszadełku. - Jest za co! - odparła Ryo. - Gdyby nie mistrzyni i reszta, V załatwiłby mnie na amen - spojrzała na mistrzynię podobnie karcącym wzrokiem co Marigold na Ryo. Pewien głupi pomysł krążył jej po głowie. Niestety, nie miała jak go zrealizować. - Chociaż nie podobało mi się to, jak mistrzyni mnie potraktowała przed trzema tygodniami, przyznam szczerze. Mam do mistrzyni prośbę. Może nawet więcej niż jedną, zanim stąd odejdę. - Gdybym potraktowała was inaczej V zacząłby coś podejrzewać. -odparła kobieta w końcu kończąc napój i powoli siadając na fotelu, sącząc go przez słomkę. - A do tego nie mogliśmy dopuścić. Ale o co chodzi Ryo? -zapytała, kończąc głośnym obolałym westchnięciem. - Chciałabym, by mistrzyni wzięła się w garść - pierwsza prośba. - Nie chcę, by mistrzyni płakała - druga prośba. - I chciałabym… żebyście się przestali już obwiniać. Swoją drogą - widziała mistrzyni mistrza Zuu w garniturze? - palnęła takie pytanie, ni z gruszki, ni z pietruszki. - To nie takie łątwe… -westchnęła blondynka. - Pierwsza praca jako Ranker i tyle się działo… -dodała upijając alkoholu. - Ale postaram się… i dziękuje za troske Ryo. -dodała z lekkim, trochę wymuszonym uśmiechem. - Zuu w garniturze? Nie… nie zdarzyło mi się. - Mnie też. Ale może mistrz Oko coś wspomoże. Pokazał mi zdjęcie mistrza Zuu w mundurze. - To musiało być ciekawe zjawisko. -zaśmiała się cicho, ocierając łzę z policzka. - Chociaż w pasach mu do twarzy. - E, ciekawe by to było. Chciałabym zobaczyć mistrza Zuu w garniturze. Może mistrzyni ładnie poprosić mistrza Oko w tej sprawie. Ma zdjęcia w albumie, możecie sobie pooglądać i powspominać. Mnie już za niedługo nie będzie, dziś wybywam. Dziękuję za nauki. - My też stąd znikamy...zamykamy akademie. -stwierdziła Aki. - Zuu i Jax chcą rozwiązać sprawę z V, ja poszukam jakiegoś innego zajęcia i pewnie im pomogę. -zdradziła piromance mistrzyni. - W razie czego mogłabym pomóc, ale rozumiem, że nie chcecie to wmieszać uczniów. Ja idę trenować, mam pewne sprawy na głowie. Powodzenia. - Do zobaczenia i tobie też powodzenia. Masz, kiedyś Ci się przyda. -stwierdziła ciskając butelke niezwykle mocnej sake w stronę dziewczyny. - Z pewnością się przyda. Dziękuję… i do zobaczenia - Ryo ukłoniła się mistrzyni, odebrała prezent i odeszła swoją drogą. Z Zuu rozmowa przeszła gładko. Przyjął przeprosiny ze stoickim spokojem, nie będąc złym, a przynajmniej nie okazując złości. Sam przyznał, że spodziewał się po niej wybuchu złości. Ale nie tłumaczył się specjalnie zawile z tego co zrobił, odpowiadając w stylu "dla dobra ogółu". Ryo ukłoniła się na pożegnanie Zwiadowcy, nie oczekując od mistrza niemal niczego. Cytat:
Już nic nie stało. Mała wiedźma położyła dłoń na głazie, a ten pod wpływem jej shinsoo rozpadł się na kawałki. Trwało to chwilę, ale odblokowało skutecznie przejście do siedemnastki. Drzwi były mocno uszkodzone. Ryo uważała na nie, ale przy wchodzeniu do pokoju i tak zsunęły się z zawiasów. Dziewczyna na miejscu zastała raban. Kawałki sufitu leżały w pokoju, meble zostały zniszczone, a strop był mocno naruszony. Piromanka sprzątnęła to, co było potrzebne i co się uratowało. O dziwo, nic stąd nie zginęło. Ani nagranie, ani jej notatnik z zaszyfrowanymi informacjami. Reszta - śmieci, pusta paczka po cygarach, papierki i inne zbędne makulatury skończyły w chrzcie ognia. Ogień tak jak rozpoczął wspinaczkę na tym piętrze, tak zakończył pewien rozdział w jej życiu. Teraz piekielna pożoga trawiła pozostałości dawnej świetności tego pokoju. Nadszedł ten dzień, kiedy przegrałaś, Paranoja. Ja nie zginęłam, zwyciężyłam w pojedynku, a ty nie miałaś się czym nacieszyć. Bo czym? Jesteś tylko moim cieniem, którego życie jest zależne od istnienia swego władcy. Ryo opuściła pomieszczenie. Jak bardzo niektóre istoty potrafią nienawidzić kogoś, nawet będąc w stanie za cenę swego życia zniszczyć cudze. Nie, Paranoja? - Jeszcze masz dużo czasu by zginąć...grunt że poumierały te niepotrzebne robaczki. Mówiłam Ci, potrzebujemy tylko siebie nawzajem. -zachichotał głosik w jej głowie. A wiesz, że jak ja zginę, to ty też zginiesz? I czym ty się różnisz od takich desperackich robaczków, paskudo? - odpowiedź Ryo była nasycona delikatną kpiną. - Jak na profetę masz albo wyjątkowo słabą pamięć albo masz nierówno pod tą kopułą. - Obie jesteśmy szalone… a kto wie, może uda mi się wyjść kiedy ty zejdziesz. -zachichotała. -Córeczko, nie buntuj się. Wiesz, że dobrze się stało. Mamy teraz mniej bagażu. Co masz na myśli, mówiąc “mniej bagażu”? Sprecyzuj. - No jak to co! Mniej paskud ciągnie się za nami. Ten...jak mu tam. Drauzgiń, Drautrup czy jak mu tam było. -zachichotała mieszkanka umysłu Ryo. Whatever. Nie bawię się w złego lorda. Nie interesują mnie te dziecinne zabawy i intryczki. Mam swój interes do załatwienia z tutejszym premierem tej Wieży. Tylko muszę się pozbyć jeszcze takiej jednej paskudy. - Ty? -zasmiała sie paranoja. - A kto jęczał o moja pomoc z powodu byle demona mroku. -zaśmiewała się Paranoja. - Już to widzę córeczko, ty zabijająca rankera nihihihhih. No bo ty zabijesz pewnie rankera - Ryo odwdzięczyła się drwiną. - też to widzę. - Ale czy to ja go chce zabić? -odparła pytaniem. Mój umysł to moja twierdza, tak jest i tak będzie - przerzuciła się na inny temat. - Co to za twierdza która już ma w sobie szpiega. -prychnęła Paranoja. - Jestem w twoim zameczku, czy tego chcesz czy nie, córeczko. Szpiega? Hmm, coś sugerujesz? - Jaka ty głupiutka… o sobie mówiłam. -odparła zmieniając diametralnie nastrój, jej ton stał sie poważny i suchy. Widać to dziwne coś, lubiło bawić się swoim charakterem i zachowaniem. Najpierw uznajesz, że ta twierdza jest moja, a potem temu zaprzeczasz. Przestań się zgrywać i zacznij gadać, czego ty ode mnie chcesz. Mam dość twoich gierek. Dlaczego siedzisz w mojej głowie? - Już Ci mówiłam, to moje miejsce. To ty przychodzisz bez zproszenia. Ryo wybuchnęła w myślach śmiechem. Od kiedy ono niby jest twoje i za jaką racją? Przecież to oczywisty fakt, że to moje miejsce. Twoje zdanie się nie liczy. Jak każą ci zagrać, tak zagrasz. Boisz się Bezimiennego. Kazał ci siedzieć cicho, tak siedzisz cicho. Boisz się rankerów. Sami stwierdzili, że gdy ja zginę, to ty zginiesz, i na odwrót. Mnie też się boisz, więc wszystko co moje, próbujesz mi odebrać - mentalnie ziewnęła na rewelacje Paranoi. - Przestań się okłamywać. - Oh Bezimienny a co jeżeli ona… oj Koryu...oj ty mój lustrzany rycerzu. -przedrzeźniała dziewczynę Paranoja. - Ile razy mu się żaliłaś? Ty jesteś tą, która się ciągle okłamuje. Zobaczysz moja droga. Otworzyłaś nie te wrota które trzeba, poczekam aż na chwile przestaniesz ich pilnować. Pozwól mi wystawić dłoń, a zjemy sobie jajeczniczkę z Eggo i przejrzymy sie w lustrze z tego zegarka. Córeczko. -dodała z cichym chichotem. Czemu mnie nazywasz córeczką, hę? Nie przypominam sobie, żebyś była moją matką. - Ktoś ma tu więc chyba problemy z pamięcią. -dodała sucho...i zamilkła. Widać znudziło się jej już droczenie z wiedźmą. Tak, tym ktosiem jesteś ty. Doszłyśmy do tego. Nie rozumiem, czemu mam podać dłoń komuś, kto mi ją nie raz odciął i pociął moje ciało, a potem naraził mnie jeszcze na pana dyrektora. Ale nie bój się, poczekasz jeszcze pewnie co najmniej trochę. Nie zamierzam spuszczać warty z tych wrót. Ryo załatwiła na tym piętrze niemal wszystkie sprawy, a kolejny rozdział w jej życiu został zamknięty. Symbolizował to pokój numer siedemnaście, z którego teraz zostały tylko zgliszcza i popioły. ~=***=~
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. | |
25-04-2014, 09:17 | #212 |
Reputacja: 1 | Prologue of Time and Fire Nastała chwila opuszczenia pierwszego piętra. Bezimienny z Eggo na głowie i Ryo przy boku stali wraz z innymi regularnymi. Vayes kręcił się gdzieś w okolicy, lecz widać było, że unikał dziecięcia czasu i wzdrygał się, gdy tylko ten poruszał kijem. - Gotowi na podbój nowego piętra? - zapytał lustrzany osobnik swoich towarzyszy. - Eggo… tak, gotowy. - odparło jajeczko, jednak bez typowej dla niego radości. Piromanka z typową dla siebie charakterystyczną bojową postawą ciała dała znak oczywisty i niepotrzebujący takiego pytania ze strony dziecięcia czasu. Ona była naturalnym przywódcą i urodzonym władcą. To piętro od początku do końca zdominowała ona. W następnym przypadku miało być tak samo. Rzecz jasna, byly osoby i istoty, które miały to w głębokim poważaniu. Ryo też miała ich zdanie na ten temat zupełnie gdzieś. - To pytanie jest zupełnie bezsensowne - wypowiedziała to z tą samą tonacją co słynny genialny student. - Nie zadawaj pytań, na które znasz odpowiedź, Koryu. - Ech te baby… - westchnął teatralnie zmiennokształtny. - No i przestań straszyć Vayesa tym kijem, bo jeszcze od nas ucieknie i będzie chciał nas pierwszych sprzątnąć - Ryo skarciła Bezimiennego z ostentacyjnym niesmakiem. - Ech, Koryu, jesteś taki agresywny. Taa, kto to mówił? - Ja go wcale a wcale nie straszę. Tylko pokazuję, co to znaczy być zwiadowcą. Znasz przecież moje sposoby edukacji. - Taa jasne, że znam twoje sposoby edukacji. Ale proponuję, byś sposoby dobierał do sytuacji. A na Vayesa najlepszym sposobem są zakłady o to, że nie nadaje się na zwiadowcę. Prowokacja do challenge`ów. Czaisz, Koryu? - Ryo tumiwistycznym tonem wyjawiła potajemnie pomysł dziecięciu czasu. - Albo że ja jestem lepszym zwiadowcą od niego, hm? - Jak tam już chcesz czarownico. Ja mogę jedynie się z nim bawić w chowanego i gdy go znajdę zdzielę w łeb. Sądzę, że ty byłabyś bardziej przekonująca… - wredny uśmieszek pojawił się na twarzy zmiennokształtnego, jednak ten nie zamierzał nic więcej mówić. - Jeśli to ma coś wspólnego z podglądaniem mnie nagą pod prysznicem, to pierwsze co powinieneś sobie zrobić, to zdzielić się tym kijem prosto w twój blaszany łeb. To znaczy: pierdolnąć się. Ale i tak wiem, że coś z tym skombinujecie. Mnie tam nie zależy. Dla mnie jesteś równie atrakcyjna co ściana. Zresztą jak wszyscy w tej wieży. Ale jemu z pewnością by to pomogło… zejść z tego świata. - lustrzany osobnik doskonale znał temperament Ryo i wiedział, że byłaby to zabawa do pierwszej porażki. Dobra, będziemy się tym przejmować później. Teraz ruszamy podbijać kolejne piętro i skopać rzyć kilku osobom. - E tam, kilku osobom. Co jest z tobą, Koryu? Brak ci ambicji! Myślałam, że powiesz, żeby skopać tyłki wszystkim. - Jak skopię tyłek Jaxowi, to tak jakbym skopał wszystkim. Po co się niepotrzebnie wysilać? - Jak i czemu chcesz skopać dupsko Jaxowi? - O, i to są bardzo dobre pytania. Dowiesz się jak tylko znajdę na nie jakieś sensowne odpowiedzi. - Czuję się, jakbym była bardzo kiepskim uczniem, który gwałtownie wybił się w górę w swojej nauce. – Uważaj, bo jeszcze w sufit się uderzysz. To dopiero pierwsze piętro. Pozostało jeszcze 665 Kolejne cięższe od poprzedniego. - Co najmniej 665 pięter - Ryo poprawiła towarzysza. - A zatem komu skopać dupsko, temu czas. Taa… - Bezimienny posłał w stronę nauczycieli spojrzenie i jedną myśl. “Módlcie się do boga tej wieży, bym do niego nie dotarł. Bo jak to zrobię… wszystko się zmieni”. Złoty zachichotał cicho w jego umyśle. ~*~*~*~ (Made by Fiath)
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu. Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. |
|
| |