Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2014, 18:41   #497
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Buck poczuł się trochę dyskryminowany, że nie dane mu było dołączyć do „grupy Jonasza”. Cóż życie, przyzwyczaił się. Zamiast tego czekał go marsz, przez błotnistą leśną drużkę. I do tego marsz pijaka, bo połowę czasu spędził poruszając się na czterech kończynach, jak jakiś żółw błotny. Targany na plecach ładunek, w postaci schowanych w plecaku wody, prowiantu i dynamitu, nie ułatwiały sprawy. Podobnie jak broń, którą był obwieszony. Czy on kurde wyglądał na jakiegoś leśnego partyzanta, czy jak?

Najgorsze jednak nadeszło, kiedy na niebie pojawił się samolot. Ostrzeżony przez Marco, rzucił się w najbliższe krzaki. Te niestety niezbyt dobrze przyjęły jego odwidzimy a i same stały na mało stabilnym gruncie. Dość rzec, że gdy się z nich wydostał wyglądał jak potwór z tanich, tandetnych horrorów klasy C z drugiej poły XX wieku. Wiedział to, bo był ich miłośnikiem. Te dzikie krzyki silikonowych nastolatek... Przy niczym innym, tak dobrze mu się nie spało.

No więc stał tam cały oblepiony błotem, łącznie z twarzą, do tego przyozdobiony połamanymi gałązkami, listowiem i cholera wie czym jeszcze. A z tego wyszytego wystawało nieodłączne cygaro...

- Ja chętnie z tobą pójdę. Jak czegoś szybko nie zastrzelę, to nie ręczę za siebie. Nawet zrobiłem już sobie kamuflaż! -
 
malahaj jest offline