Wątek: The Big Apple
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2014, 15:58   #88
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
cz. 2

Muzyka

Pożegnała się z Edem i czmychnęła przed klub jeszcze chwilę obserwując go przez szybę jak sączył piwo zamyślony i osowiały. Gdzieś z oddali znów padły strzały. Kilka przecznic dalej przemknął radiowóz na sygnale a nawet Felipa miała wrażenie, że słyszy echo tnącego powietrze śmigła helikoptera. Zamieszki osiągały swoje apogeum.

Mik punktualnie podjechał pod Meduzę granatowym vanem i kiedy zobaczył czekającą już przy schodach do klubu Felipę, opuścił szybę szoferki, skinął głową na powitanie, po czym rzucił krótkie, lecz przyjazne:
- Wskakuj - ruchem łysego łba wskazując miejsce pasażera.
Na zaproszenie Maroldo wyrzuciła w śnieg niedopałek papierosa, podniosła z ziemi średniej wielkości kartonowe pudełko i bez ociągania zajęła miejsce pasażera. Miała na sobie długie do ziemi syntetyczne futerko a przez ramię przerzuconą torebkę z gatunku tych, w których kobiety mogłyby zmieścić wszystko.
- Hola - uśmiechnęła się promiennie i położyła pudełko na tylnym siedzeniu vana. Kiedy zakładała nogę na nogę poły futra rozsunęły się na dwie strony ukazując długie, złotobrązowe i całkiem odkryte aż po same biodra nogi latynoski. Jeśli Felipa w ogóle miała cokolwiek pod spodem to musiało to być wyjątkowo skąpe. - Wybacz, że niepokoję cię o takiej porze.
- Spoko. Jestem nocnym drapieżnikiem, wyspałem się w dzień - odwzajemnił szeroki uśmiech, łypiąc żywym okiem na nogi Felipy. - Mik dla kontrastu ubrany był na sportowo, w jednolicie czarny, obcisły uniform. - Więc gdzie jedziemy? - Zapytał z dłońmi na kierownicy.
- Niedaleko - spomiędzy ust Felipy wystrzelił różowy balon z gumy do żucia. - Jedź prosto, na trzecich światłach skręcimy w lewo. A w między czasie możemy pogadać, jak to było... po ludzku? Po co było tyle zachodu z tym encuentro? Ta cała Rose zepchnęła Jina na granicę nieufności. Podejrzewa, że robicie dla Free Souls - wpatrywała się w Mika jakby nie chciała aby jej uwadze uszedł najmniejszy skurcz mięśnia twarzy, najdelikatniejszy grymas czy cień emocji. - Robicie?
- W sensie my, czy nasz pracodawca? - Ruszając wozem odpowiedział pytaniem na pytanie, lecz widocznie sam uznał je za retoryczne, bo nie dał jej czasu na odpowiedź. - To było by trochę dziwne, gdyby największe korpo w Big Apple robiło dla gównianego gangu, co nie? Jeśli już to na odwrót, chociaż nie wydaje mi się. Firma za dużo sił i środków wkłada w próby dowiedzenia się czegoś o Odlocie i Free Souls, żeby to miało być tylko przykrywką - zamyślił się przez chwilę. - Dali nam niemal pełną swobodę działania i dużo środków, więc czy ryzykowaliby, że skręcimy kark takiemu cudownemu dziecku, jakim jest Free Souls, jeśli by było ich? No i pewnie wtedy kropnęliby Jina podczas spotkania z Rose. Tak myślę. Ale jestem tylko pionkiem, key? Nie robię na co dzień w takich politycznych operacjach, raczej konwojuję transporty i ochraniam szychy, takie tam. Wzięli mnie do tej roboty bo znam Bronx i wiedzą, że kiedyś byłem ćpunem. Może liczą, że wywęszę Odlot nosem? Nie wiem - roześmiał się Maroldo. Przez cały czas nie odrywał wzroku od drogi. Chyba nie czuł się zbyt pewnie za kółkiem.
- Zaraz, zaraz... - Felipa na moment przestała żuć gumę pozwalając by rozluźniona szczęka poddała się swobodnie sile grawitacji. - Chcesz powiedzieć, że robicie dla C-Techu? Skoro ta cała Rose była aż tak misterioso odnośnie waszego pracodawcy dlaczego ty tak lekko mi o tym mówisz Mik? Czy ty i Rose w ogóle gracie do jednej bramki bo sprawiacie wrażenie jakbyście działali obok siebie zamiast razem.
- Jak to? Nie powiedziała wam dla kogo pracujemy? - Mik był tą informacją wyraźnie zaskoczony, bowiem z wrażenia przejechał prosto przez skrzyżowanie, na którym miał skręcić, nie mogąc się zdecydować, czy patrzeć na drogę, czy na Felipę. - Kurwa. - Zwolnił i zaczął zawracać na pustej o tej porze ulicy. - Mówiła, że...ja pierdolę, no wezmę ją uduszę. Z tą kobietą tak jest, rozmawiasz z nią, lecz mówicie w różnych językach. Na serio nie wiem skąd ją wytrzasnęli. Nie powiedziała wam dla kogo pracuje a potem się żaliła, że jej nie ufacie... - cyborg kręcił kierownicą i zarazem głową z niedowierzaniem - Może to jakaś tajemnicza korpo-strategia negocjacyjna, ale Rose chyba nie zdaje sobie sprawy, że tu trwa wojna i nikt nie ma czasu na pierdolenie. Gdzie teraz? - Zapytał, skręciwszy we właściwą ulicę.
- Jedź prosto - Felipa zaczęła przetrząsać torebkę. - No dobrze, eso es lo de menos. Zostawmy na razie Rose. Jeśli rzeczywiście robicie dla C-techu to co u diabła chcecie od Jin-Tieo?

- O czym wy gadaliście z Rose, do chuja, o pogodzie? - Westchnął Maroldo. - Nieważne. Skoro nie była w stanie wyartykułować tak prostej rzeczy to ja wyjaśnię: Od Jina chcemy tego samego, co od innych szefów Rustlersów. Sojuszu w celu rozpracowania Free Souls. Wymiana informacji, wspólne akcje. Z Meatboyem już współpracujemy, chociaż nie jest to łatwe. Koleś ma siłę i dobre chęci, ale nie docenia roli wywiadu i wali na oślep. Gdybyśmy nie pojechali z nim na rajd przeciw Cribsom, ograniczyłby się do spalenia ich budy i rozwalenia paru czarnuchów na pokaz. Nawet nie wziąłby nikogo żywcem - cyborg z dezaprobatą pokręcił głową. - Meatboy bije Free Souls po palcach, podczas gdy trzeba uderzyć w głowę, czyli Zbawiciela i serce, którym jest Odlot. Cóż, liczymy na to, że Jin to kuma i ma lepszy wywiad. Choćby dlatego, że ma ciebie, Fel - posłał Latynosce zalotne spojrzenie, co w przypadku Mika wyglądało dziwnie.
- A właśnie... obiecałeś mi holofon szefa Cribsów - na "zalotne spojrzenie" kąciki ust Felipy odrobinę zadrgały a sama Latynoska zarzuciła stopy na deskę rozdzielczą vana wyciągając się jak kotka na rozgrzanej masce samochodu. Pod połami futerka mignęło coś czerwonego. - Mogę zapalić, si? - nie czekając na odpowiedź zagryzła filtr papierosa i odpaliła. - Nie dowierzam w bezinteresowność Corp-Techu carino. Co niby korporacja ma mieć z tego, że pomoże nam wyrugować z dzielnicy Free Souls? Nie mówiąc, że straci przy tym sporo dineros i środków. O nie, korporacje to nie pierdoleni Samarytanie... Nie wiem jak lojalnym jesteś trabajador Mik. I jak głęboko tkwisz w warstwach C-Techu, ale powiem ci jedno słoneczko... - przekręciła się na swoim siedzeniu tak, że miała tuż przed sobą profil naszpikowanej żelastwem twarzy Maroldo. Wypuściła w jego stronę szarawą chmurę tytoniowego dymu. - Corp-Tech siedzi z odlotem w łóżku. Ich własne gówno wylało się z kloaki prosto na ulice i teraz próbują nieudolnie je posprzątać. Zapytaj swojego przełożonego o kolegę po fachu, Madsena. Choć wątpię aby wyjaśnił ci dlaczego od świętej pamięci gringo Hardinga odbierał ogromne ilości odlotu. Z grzeczności pominę, że zlecał im, w imieniu twojej kochanej korporacji, eksperymenty wszczepów mózgów na niños. Niños, kurwa mać! Zgarniętych z ulicy i przetrzymywanych jak rzeźne bydło! To także twoja dzielnica, to mogły być dzieciaki twoich sąsiadów! Jesteś pewny, że grasz do właściwej bramki słoneczko?

Mik słuchał jej wywodu z coraz poważniejszą miną. Wreszcie zwolnił i zatrzymał wóz na poboczu. Milczał i przez moment nocną ciszę mąciło tylko odległe wycie policyjnych syren.

- Ten...Madsen - Maroldo spojrzał poprzez dym w oczy Felipie. - Nazwisko obiło mi się o uszy, ale tylko tyle. Masz dowód, że zlecał te eksperymenty w imieniu CT? Wiem, że moja firma nie jest święta, ale to mi się w głowie nie mieści.

- Takie badania to poważne inwestycje, za tym stoi potężna kasa, Mik. Sam nie wierzysz, że Madsen mógłby finansować to na boku z własnej pensji. Poznałam Madsena trzy miesiące temu. Wydawał się typowym korpem, lojalnym trybikiem w maquina... - wyciągnęła się na siedzeniu, zaciągnęła dymem gapiąc w sufit. - Czy mógł robić dla kogoś na boku? Pewnie jest taka możliwość, choć jak dla mnie bardziej prawdopodobne wydaje się, że odlot wyszedł spod szkiełka labów Corp-Techu. Myślałam, że testują go sobie na ulicach pod sztandarem spółki córki jaką jest Free Souls. Ale skoro wysłano was aby pozbyć się gangu... To przychylam się bardziej do teorii, że ktoś im rąbnął informaciones o tym projekcie i sam z niego korzysta.

Mik opuścił swoją szybę, aby wywietrzyć szoferkę.
- Jedno wciąż mi nie pasuje do twojej teorii - pomachał dłonią rozwiewając dym. - Moi przełożeni dobrze wiedzieli, że będę polować na dilerów Odlotu, ustaliliśmy to jeszcze na odprawie. Tego Hardinga też miałem na celowniku. Gdybyście mnie nie uprzedzili to ja jutro zrobiłbym mu wjazd na chatę, odkrył ten cały syf i wycisnął z cwela zeznania, po czym strzelił w łeb. Uwolniłbym dzieciaki i zakończył ten chory eksperyment. Jeślibym zastał tam tego Madsena, to też bym go rozwalił. Dla mnie wniosek jest jasny: gdyby moje szefostwo wiedziało o działaniach Madsena, wtedy przed spuszczeniem mnie ze smyczy przenieśliby te kosztowne badania gdzieś indziej. Dom dilera, podczas wojny gangów to w ogóle głupie miejsce na coś takiego. No niepoważne. Taka prowizorka ni w ząb nie pasuje do Corp-Techu. Korporacje stać na to, żeby robić świństwa w trzecim świecie, w jakiś pierdolonych tajnych kompleksach, czy coś. Na pewno nie na własnym podwórku i nie poprzez człowieka, który znajduje się oficjalnie na ich liście płac, czy tak? Spróbuję się dowiedzieć czegoś o Madsenie. Na razie poprzez znajomych w firmie, ale potem pewnie uderzę z tym do szefostwa. Prawdopodobnie wykryłem zdrajcę w naszych jebanych korpo-szeregach. Co z tymi dzieciakami i sprzętem? Zabezpieczyliście dowody?

- Gliny tam wjechały - Latynoska widząc zabiegi Maroldo z wietrzeniem wywróciła oczami i wywaliła niedopałek za okno. Na języku wylądowała różowa balonówka. - Załóżmy, że masz rację. Że Madsen to twój zdrajca... Wyruchał Corp-Tech czy nie, potwierdza to jednak teorię, że odlot wypłynął od korporacji. Ich syf wypłynął na ulicę i starają się go teraz posprzątać. Jak już będziesz rozmawiał z twoim szefem powiedz mu, że przydałoby się sporo finansowego i militarnego wsparcia z ich strony jak już dojdzie do ostatecznej rozróby z Free Souls. Jeśli nie dorzucą znaczącej cegiełki może... no sama nie wiem, wypłynąć ich powiązanie z odlotem a co za tym idzie zamieszkami w całym Bronxie i regularnym stanem wojennym. Prasa byłaby zachwycona, oni uwielbiają takie brudy. No i to... mogłoby popsuć nienaganny image C-T. Jeśli więc wolą dopilnować, że sprawa będzie odpowiednio zamieciona pod dywan umożliwimy im to, ale mają wystawić w odpowiednim momencie rzeczone wsparcie.
Balon z gumy do żucia pękł z trzaskiem.
- Odpal silnik, mamy jeszcze kawałek.
Odpalił.
- Nie można całkiem wykluczyć, że Odlot wyciekł z CT - przyznał ruszając. - Ale nie sądzę, żeby tak było. Na labie przebadali zdobyte próbki, ale nie potrafią podać pełnego składu chemicznego. Gdyby go sami stworzyli wtedy znali by pełny skład i nie widzę powodu, by nam go nie podali, mówiąc, że po prostu rozpracowali Odlot. To znacznie ułatwiłoby namierzenie fabryki, na czym im w końcu zależy.
Cyborg zamknął okno, uznawszy widać, że wnętrze w miarę się wywietrzyło.
- Co do wsparcia, to i tak je dostaniecie, jeśli pomożecie nam zdobyć informacje, których szukamy. Ale to nie będą roboty bojowe i armia cyborgów, key? Firma nie może się otwarcie angażować w wojnę gangów. Nasze wsparcie to zaplecze netrunnerów, specjalistów, trochę kasy i najnowszy sprzęt. Do tego dwóch-trzech ludzi w roli jego operatorów. To wcale nie mało. Ja sam, dysponując sprzętem firmy, jestem wart tyle co pięciu zwykłych ludzi.
Mik zwolnił, rozglądając się na boki przed kolejnym skrzyżowaniem.
- Wiesz, było by prościej, gdybyś podała mi punkt docelowy - zasugerował.
- Nie trzeba. Na światłach skręć w lewo i gdzieś się zatrzymaj. Dalej się przejdziemy.
Poczekała aż wykonał zalecenia i wyłączył silnik.

- No to kwestia przysługi... - ciągnęła dalej. - Choć nie jest to mus absolutny. Nie zmuszam cię, si? To sprawa osobista. W budynku w uliczce obok mieści się firma zajmująca się archiwizacją danych. Na nocnej zmianie pracuje dwóch strażników. Mocno zbudowani Murzyni, żadne chuchra. Mam podstawy twierdzić, że mój przyjaciel może tam być... przetrzymywany. A w każdym razie był, ale jest to trop, który muszę sprawdzić. Jeśli mi pomożesz podzielimy się. Ja postaram się zająć ochroniarzy, mam nadzieję, że mnie wpuszczą i kupię ci trochę czasu. Wspomniałeś, że wchodzisz po pionowych ścianach. Mógłbyś spróbować wejść od strony dachu, rozejrzeć się. Jeśli coś znajdziesz godnego uwagi, albo Michaela... - na swoim holofonie wgrała plik przedstawiający mężczyznę.

- Puścisz mi wiadomość tekstową co znalazłeś i wtedy... zdecyduję czy się zmywam czy robię dym. Mają zabezpieczenia i alarmy dlatego twoje wejście do środka zgramy z moim, myślę, że wtedy powiążą jedno z drugim i mnie przypiszą ewentualne informacje o naruszeniu przestrzeni wewnętrznej. To... z grubsza tyle. Jakieś pytania?
- Twój plan jest git, ale tak się składa, że nie musimy wcale wchodzić do budynku, by sprawdzić co jest w środku. Mam tylko nadzieję, że nie boisz się pająków - wyszczerzył się cyborg.
Wyszedł z auta i grzebał w bagażniku, po czym wrócił, trzymając na otwartej dłoni małego, mechanicznego pajączka, z półcentymetrowymi odnóżami i podobnej wielkości głowotułowiem, w którego czole błyszczało oczko mini kamerki.
- Felipa, poznaj Spydera, cud miniaturyzacji - przedstawił jej robocika. - Spyder ma kamerkę HD z trzeba trybami: nokto, infra i zwykłej wizji, do tego nadajnik GPS i prostą AI. Steruje się nim na specjalnych falach, więc zakłócenia nie powinny być problemem, ale można go też puścić na autopilocie. Wtedy sam zwiedzi budynek zapamiętując drogę powrotną. Jeśli transmisja obrazu będzie szwankować to też nie szkodzi. Spyder zapisuje nagranie na dysku, więc obejrzymy je jak wróci ze zwiadu. Jest tak mały, że nie dostrzegą go kamery i nie uruchomi czujników ruchu. Musimy tylko znaleźć mu drogę wejścia. Wystarczy uchylone okno albo mała szpara. Można też poczekać koło wejścia, aż ktoś będzie wchodził lub wychodził. Albo sprowokować strażników do otworzenia drzwi i wtedy wślizgnąć się nim do środka. To jak, Fel? Pokażesz mi ten budynek?

- Claro. To tuż za rogiem - wysiedli z samochodu i przeszli kawałek pieszo. Felipa odpaliła papierosa unikając ostentacyjnych spojrzeń w kierunku magazynu. - Fantastico zabawka, swoją drogą. Musisz mieć plecki w Corp-Techu że cię tak uposażają. Wrócimy do wozu, uruchom dyskretnie araña, może znajdziesz jakąś drogę wejścia przez okno albo szparę. Jeśli uda się załatwić to w ten sposób... - Felipa odetchnęła jakby kamień spadł jej z serca - chyba dam ci buziaka z języczkiem carino. Miałam już czarne myśli jak dużo może w między czasie się zjebać. Mój marido by się wściekł nie na żarty jakbym dała się złapać lub, co gorsza, doznałabym w konsekwencji uszczerbku na urodzie.
- Marido...- Mik spojrzał na nią zdziwiony - czy to po hiszpańsku mąż?
- Si. No przecież obrączkę noszę - Felipa uniosła palec z rzeczonym złotym krążkiem i cmoknęła z dezaprobatą różowymi pełnymi ustami. - Taki zadrutowany a wcale nie spostrzegawczy.
- A, faktycznie - spojrzał na obrączkę i wyszczerzył się. - Wiesz, może gdybyś mniej eksponowała inne części ciała, to bym spojrzał na palce. Gratulacje i tak dalej, ale czy twój mąż wie, że planujesz włam i to z takim podejrzanym typem jak ja?

- Oj tam. Chyba nie widziałeś nigdy podejrzanego typa Mik. Ty jesteś w zasadzie uroczy. Jak te małe elektroniczne futrzane zwierzątka, które trzeba karmić i czesać i których nie da się wyłączyć. Dulce - Felipa ewidentnie się z Maroldo drażniła i chyba czerpała z tego sporo frajdy. - I... nie. Mój marido nie wie, że tu jestem. Jeśli nie chcesz więc żeby urwał ci jaja musisz dopilnować aby nic się nie sypnęło w moich planach i byśmy wyszli z tego w jednym kawałku... - zaśmiała się ukazując rząd lśniąco białych i prostych zębów. Po chwilowym ataku śmiechu spoważniała przyglądając się jego profilowi. - Eh... kto by pomyślał, że właśnie z tobą będę tu dzisiaj siedziała... - zamyśliła się. - Zawsze podziwiałam twoje talenty. No wiesz... artistico. Jak się spotykałam z Alberto nie interesowałeś się mną nic a nic. Nada. Miałeś swoje kartki i ołówki. A ja? Pewnie byłam dla ciebie kolejną prostą niedouczoną dziewczyną z ulicy.

Maroldo spojrzał na nią dziwnie, otwierając drzwi vana.
- Tak jakbym ja studia skończył - prychnął. - Wiesz, wtedy chętnie bym się tobą zaopiekował, podobnie jak każdy chłopak na dzielni. Ale nie byłem w stanie ogarnąć nawet sam siebie. Zresztą dziewczyny kumpla się nie rusza.
- Nie byłam nią długo - puściła mu oko i także wyszła zostawiając temat niedopowiedzianym.
Mik uśmiechnął się tylko odpalając silnik, aby przeparkować bliżej magazynu i wypuścić Spydera na zwiad.

Blaszak z blachy na zewnątrz nie wyróżniał się kompletnie niczym. Nawet ilością kamer i czujników, biorąc pod uwagę dzielnicę, w jakiej go zbudowano. Robocik pierwszą przeszkodę w postaci bramy i siatki pokonał bez zatrzymywania się, niczym rozpędzony mały stworek pędząc pod magazyn. Sterowanie nim było proste, Maroldo mógł wyświetlić sobie obraz z dwóch kamer na raz, powiększyć go dowolnie i wystarczyło trochę smykałki, aby pajączka okiełznać. Szybko okazało się, że z oknami to nie wypali bez bicia szyb, tak jak i z drzwiami. Kilka okien co prawda znajdowało się na wysokości pierwszego piętra, dało się nawet zajrzeć do środka i obejrzeć biurową część magazynu - zastawioną biurkami i stosami tekturowych pudełek - ale same okna były zamknięte. Nie dziwne. Noc i zima. Wszedł wyżej, na dach.
Tu wyglądało to trochę lepiej. O dziwo robotę wykonano tu porządnie, ale dostrzegli oczami pajączka przynajmniej trzy czy cztery wentylatory i kilka kratek do odpowietrzników. Niestety - te pierwsze się kręciły szybko i mogłyby przerobić robota na metalową mielonkę. W tych drugich dodatkowe systemy wizji pozwoliły dostrzec dokładną, laserową, poruszającą się, siatkę. Nawet cud miniaturyzacji się nie przeciśnie.
Co nie znaczy, że nie zostanie wzięty za szczura. Sporo mogło zależeć od ludzi przy konsoli monitoringu.

- Mają mocne zabezpieczenia, mendy - rzekł Mik do Felipy. - Siatki laserowe w wentylacji, okna szczelnie zamknięte. Spróbujemy głównym wejściem. Bateria nie działa wiecznie, więc musimy sprowokować strażników, by je otworzyli.

Siedzieli w zaciemnionym vanie, zaparkowanym trzydzieści metrów od bramy, tuż poza zasięgiem wzroku z okien magazynu.
Cyborg oderwał wzrok od obrazu z kamerki i rozejrzał się po okolicy, dostrzegając licznie zalegające na tutejszych chodnikach, jak zresztą na całym Bronxie, sterty śmieci.
- Tam musi być jakieś szkło - wskazał śmieci Latynosce. - Gdybyś udając pijaną rzuciła flaszką w magazyn strażnicy wyszliby sprawdzić. Tylko zaraz potem zmykaj, żebyś nie narobiła sobie kłopotów i wróć do mnie okrężną drogą, tak by cię nie widzieli, key?
- Ale z ciebie dżentelmen, Mik. Babrać się w śmieciach to nie my, hm? Bo sobie pobrudzisz wszczepy z logo C-T - różowy balon urósł spomiędzy ust Latynoski aby zaraz pęknąć. Wyskoczyła gibko z wozu. - Idę. Trzymaj w pogotowiu swojego insecto.

Felipa rzeczywiście szkło znalazła bez problemów, dosłownie ulica była nim usłana niby pas startowy naprowadzającymi światełkami. Wzięła dwie, nasunęła na czoło przepastny kaptur i przechodząc wzdłuż zbrojonej siatki na miękko-chwiejnych nóżkach i pogwizdując pod nosem niby od niechcenia rzuciła lobem butelkę po tanim winie celując w drzwi wejściowe, a jeszcze lepiej, najbliższą kamerę.

Tymczasem Maroldo przemieścił Spydera na zewnętrzną ścianę nad drzwiami budynku.
Oznaczył wnętrze budynku na widoku satelitarnym jako domyślny obszar rozpoznania, zaś odpowietrzniki jako awaryjną drogę wyjścia. Zaprogramował automatyczne przejście na autopilota na wypadek dłuższej niż pięć sekund utraty łączności. Nie można było wykluczyć, że budynek jest ekranowany.

Pierwsza butelka nie trafiła w drzwi. Felipa aż tak silna nie była, by rzut od niechcenia przeleciał odległość dzielącą drzwi od siatki. Rozbiła się o beton. W kamery trafić było wcale nie łatwiej, stały na słupach wewnątrz ogrodzenia. Ale latynoska, jak gdyby zaprzeczając udawanemu stanowi upojenia, trafiła tak centralnie, że aż obróciła urządzenie.
Tak, to przyciągnęło uwagę. Drzwi otworzyły się.
- Ej, kurwa! Co ty odpierdalasz, laleczka?
Strażnik stanął w przejściu i ani się spostrzegł, jak malutki pajączek wbiegł do pomieszczenia.

Felipa nie wychodząc z roli przepojonej alkoholem dzielnicowej rebeliantki wystawiła jedynie środkowy palec w kierunku ochroniarza i odmaszerowała slalomem mając jednak na baczności aby przyspieszyć gdyby strażnik miał ochotę bawić się w ganianego. Nie miał. Dzieliła ich metalowa siatka i metry sześcienne lodowatego powietrza. Felipa skręciła za róg a uniform wrócił do magazynowego ciepełka.

Oglądane elektronicznym okiem wiszącego na suficie Spydera pomieszczenie za drzwiami okazało się dość nieduże, surowe i stanowiło coś na kształt przedsionka. Za szybą znajdowało się stanowisko strażników, wraz z ekranami monitoringu i całą resztą, umiejscowione pod jedną ze ścian. Za nim otworem stały drzwi do jakiegoś niewielkiego pomieszczenia małego zaplecza. Może znajdował się tam też kibel.
Na pierwszy rzut oka widoczne były także solidne drzwi prowadzące na lewo, niewątpliwie do wnętrza magazynu. Zamknięte i zamykane elektronicznie. Pracownicy przechodzili podwójną kontrolę.

- No i dupa? - wdzięcznie zapytała Latynoska, która wróciła do wozu rozcierając zmarznięte dłonie. - Drzwi nie pokona. Sugeruję powrót do planu numer jeden. Ja ich zajmę, ty słoneczko ruszasz przez dach.

- Nie wyrywaj się tak, Fel - Maroldo zgasił jej zapał. - Jedyny sposób, żebyś zajęła ich obu wystarczająco długo to zaoferować im gangbang, a nie sądzę by twój mąż to pochwalał. Jak coś ci się stanie będzie miał do mnie pretensje. Śpieszy ci się gdzieś, czy chcesz to zrobić porządnie? Słuchaj, muszą tam mieć kibel a w każdym kiblu jest wentylacja, gdzieś w przedsionku zresztą też powinna być. Wątpię też, by wszędzie wewnątrz budynku mieli laserowe czujniki. Owady są wszędzie, więc czujki piszczałyby na okrągło, doprowadzając ich do szału.

Mik zgarbił się nad konsolą z wypiekami na twarzy, w skupieniu wysuwając język, jak dzieciak nad grą wideo. Wciskał przyciski z szybkością i wprawą komputerowego nerda. Łażąc Spyderem po suficie oraz po kątach ścian, pod osłoną mebli, zwiedzał przedsionek wraz z jego zapleczem, w poszukiwaniu otworów wentylacyjnych. Przy okazji sfilmował też ekrany monitoringu, by móc później zlokalizować kamery. Robocik był włączony od dwunastu minut, więc jeszcze prawie godzinę miał być na chodzie. Łączność działała bez zarzutu, zatem budynek nie był ekranowany i Spyder nie był zdany na własną AI. Ponoć w jego skryptach użyto sieci neuronowych żywych pajęczaków i mały skurwiel był całkiem sprytny, lecz ludzka inteligencja była jednak lepsza.

Kamer jednocześnie wyświetlanych była tylko część i czekanie aż po kolei pokażą się wszystkie, w przypadku ograniczonego czasu, nie miało sensu. Część z nich pochodziła także z wewnętrznego monitoringu i Mik i Felipa dostrzegli między innymi obraz fragmentu ogromnego pomieszczenia magazynowego, z rzędami stalowych półek zastawionych pudłami różnych wielkości i szerokimi przejściami pomiędzy.
Pajączek zwiedzając pomieszczenia, natknął się wreszcie na kratkę wentylacyjną z na tyle dużą szparą, aby się przez nią przecisnąć. Światło od razu zgasło, kamery przełączyły się na wizję w podczerwieni. Pajączek zasuwał po szerokim dla niego kanale wentylacyjnym. Mik nie miał pojęcia gdzie się kieruje, bo skręcał kilka razy, aż wreszcie dotarł do rozwidlenia. Miał jedno wyjście niezabezpieczone, do pustej sekcji biurowej, mógł iść dalej. I wyjście na drugą stronę, zabezpieczone kolejną laserową siatką. Przełączając tryby wizji i zbliżając się trochę wydedukował, że patrzy na strefę magazynową.
Pajączek mógł iść dalej wzdłuż czy wyjść do biurowej sekcji, ale tę magazynową najwyraźniej chronili dokładniej. Z uwzględnieniem miniaturyzacji i innych niespodzianek.

Mik mimo wszystko poczekał trochę, aż przelecą obrazy ze wszystkich kamer. Dawało to rozeznanie we wnętrzach budynku a jeśli trzymali tu gdzieś więźnia, to też pewnie pod monitoringiem. Zapamiętał monitorowane wnętrza, zamierzając poświęcić im więcej uwagi. Szukał konkretnej, dużej i łatwej do wypatrzenia w podczerwieni rzeczy - żywego człowieka. Nie trzeba było bardzo dokładnie badać każdego pomieszczenia, by wykluczyć obecność więźnia. Dlatego pajączek przemykał szybko przez kolejne wnętrza, wyszukując otwory wentylacyjne i drzwi, równocześnie kreśląc na ekranie coraz bardziej kompletny plan budynku. Po szybkim zwiedzeniu sekcji biurowej Mik zamierzał skierować Spydera dalej, strefę zabezpieczoną laserowymi czujkami zostawiając na koniec. Zarezerwował sobie na nią ostatnie dwadzieścia minut działania baterii, chyba, że skończy obchód reszty budynku wcześniej. Planował wówczas rozpędzić pajączka i przemknąć na maksymalnej prędkości, licząc, że skan będzie niedokładny i ciecie wezmą robocika za zwykłego insekta.

Kamery nie obejmowały swoim "spojrzeniem" żadnego człowieka, nie licząc dwóch strażników. Nie wyglądało też na to, że są tu jakieś zamknięte, małe pomieszczenia mogące służyć za więzienie.
Nie na obrazach z kamer w każdym razie.
Strefa biurowa także nie pozwoliła na odnalezienie kogokolwiek. Prócz pomieszczenia z biurkami było jeszcze kilka mniejszych. Konferencyjne, kuchnia, łazienka, pokój z kilkoma potężnymi skanerami.
Dalej przejście prowadziło do rampy, gdzie stało kilka wózków widłowych i palet.
Żadnych ludzi. Żadnych niesamowitych tajemnic.
Do miejsca magazynowanego prowadziły podwójne, stalowe drzwi, których pajączek pokonać nie mógł. Mógł jednak przemknąć po siatce laserowej. Nic się nie wydarzyło. Żadnego głośnego alarmu w każdym razie.
Pajączek wkroczył do olbrzymiego hangaru wysokiego niczym piętrowy dom i zastawionego tysiącami pudeł stojących na równolegle ustawionych metalowych półkach. Wyglądało to dokładnie tak samo jak na podglądzie z kamer.

- Joder! Nie ma go - Felipa nie kryła rozczarowania popartego spontanicznym atakiem na bogu ducha winną deskę rozdzielczą. - I tak wracamy do punktu wyjścia... Muszę tam wejść. Tyle, że teraz się zmieniły priorytety. Muszę wyciągnąć od nich informaciones gdzie jest Michael. Bez tego nigdzie się stąd nie ruszam.

- Słowo daję, Fel, jeśli spróbujesz zrobić coś samobójczego, to cię zwiążę i odwiozę w bagażniku do "Meduzy" - rzekł stanowczo Mik. - Odkąd pamiętam byłaś narwana. Przecież po tym futrze choćby poznają w tobie tą rzucającą flaszkami pijaczkę. Jak chcesz przepytać strażnika to trzeba poczekać aż wyjdzie z pracy i wtedy go zgarnąć. Słuchaj, na dziewięćdziesiąt pięć procent twojego amigo tam nie ma, a jeśli jest, to świetnie ukryty. Jak chcesz się upewnić to skołuj paru chłopców, wjedziemy tam na pełnej kurwie, wywrócimy tą budę do góry nogami i zwiniemy się nim przyjadą gliny. Inna opcja to zhakować zabezpieczenia, bez tego włam jest bez szans. Co nagle to po diable, key? Całe życie robię za wariata i naprawdę dziwnie się czuję w roli głosu rozsądku, ale nie myślisz racjonalnie. Ten Michael to więcej niż zwykły amigo, co nie?

- To familia - Felipa oparła głowę o zagłówek, zaploła ramiona na piersi. - Nie potrzebuję morałów Mik. To miała być przysługa więc nie poczuwaj się do niczego więcej. Mówiłam, że do niczego nie zmuszam. Jak wycofasz stamtąd arana po prostu się pożegnamy, bien?

- Nie moralizuję, z ciekawości pytam. Ale sama mówiłaś, że twój małżonek urwie mi jaja, jak coś ci się stanie, czyż nie? - Wyszczerzył się Mik. - Więc nie zostawię cię tu samej. Ale na razie siedź na tyłku, bo jeszcze nie skończyliśmy zwiadu, key?

Mówiąc zerkał na Felipę, lecz wciąż skupiony był na Spyderze. Dysponował już prawie kompletnym planem budynku, więc pozostały czas poświęcił na sprawdzanie ostatnich białych plam, mogących potencjalnie ukrywać niezbadane jeszcze pomieszczenia. Oko kamerki wypatrywało klap do piwnic, choć wyglądało na to, że magazyn ich nie posiada. Na ewakuację pajączka Mik zarezerwował aż kwadrans, na wypadek nieoczekiwanych problemów, bo trasę do odpowietrzników na dachu miał już opracowaną.

Pajączek ze względu na swoją wielkość nie poruszał się jakoś niezwykle szybko, a pomieszczenie było naprawdę wielkie. Wizje w kamerach także miały ograniczony zasięg, dlatego należało się zbliżyć, aby coś zobaczyć.
Był w połowie hali, kiedy drzwi do niej otworzyły się i stanął w nich jeden ze strażników, przykładając coś do oczu. Okazało się, że wcale nie musieli zignorować sygnału z czujników. Lub robili obchód, żeby nikt się do nich nie przyczepił przeglądając potem logi.
Tak czy inaczej, facet teraz skanował czymś halę, a kamera pajączka wychwyciła, że w bocznej strefie pomieszczenia znajduje się inne, wydzielone ścianą i osobnym przejściem.

- Szlag - zaklął Mik i gdy tylko dostrzegł, że ochroniarz przykłada do oczu skaner, schował się Spyderem głęboko między pudłami. Miniaturowy szpieg wydzielał bardzo niewiele ciepła, więc jeśli strażnik dysponował termowizją to niezliczone rzędy pudeł powinny ochronić robocika przed zdemaskowaniem. Maroldo dezaktywował GPS na wypadek gdyby strażnik miał coś wykrywającego impulsy. Plan budynku znikł z ekranu, lecz nie był w tej chwili potrzebny. Mik podkręcił głośnik konsoli i nasłuchiwał niosących się echem po magazynie kroków. Liczył na stereotypowe murzyńskie lenistwo. W końcu dokładny obchód takiego wielkiego magazynu to kupa roboty a była pierwsza w nocy.

Strażnik był z tych bardziej sumiennych. Lub coś zauważył, ewentualnie taką miał procedurę. Skanował przez chwilę pomieszczenie, a potem zapalił słabe światło, pozwalające nie przewrócić się człowiekowi bez wspomagania wizji. Ruszył przed siebie, skręcając od razu. Ruszył wzdłuż regału w którym Mik schował pajączka. Rozglądał się uważnie, trzymając urządzenie przy oczach a wolną dłoń na rękojeści. Sprawdzał półki, zerkał też w kierunku oddzielonej strefy hali, oddalonej ledwie o dwa regały.

Spyder przemieścił się ostrożnie z między pudeł pod regał, na jego przeciwną stronę, niż ta którą zbliżał się strażnik. Przez wąski prześwit filmował buty ochroniarza, który najwyraźniej nie miał zamiaru się czołgać w celu zaglądania pod regał. Gdy buty były piętnaście metrów od pajączka, Mik wskazał maluchowi waypoint i zerwał połączenie. Ekran konsoli zgasł. Spyder nie wysyłał i nie odbierał w tej chwili żadnych fal i sygnałów.
Pajęcza AI, wykonując ostatnie otrzymane od człowieka polecenie, pod osłoną dwóch rzędów pudeł, ruszyła wzdłuż i zarazem pod regałem w przeciwną stronę niż strażnik, w ten sposób wymijając go. Miała dojść do początku regału, od strony drzwi, którymi wszedł strażnik i tym samym ukryć się w miejscu, które ochroniarz już sprawdził.
Maroldo oszacował czas potrzebny na dotarcie przez AI we wskazane jej miejsce na dwadzieścia pięć sekund. Odczekał dwadzieścia cztery i przywrócił połączenie z pajączkiem, rozglądając się nim szybko dookoła.

Za pierwszym razem nie udało się z pajączkiem połączyć. Problemy z bezprzewodowym kontaktem między maszynami nadal trwały. Dobrze, że początkowo było dobrze. Za drugim razem się udało, lecz teraz już obraz z kamer nie był taki dobry i ciągle coś przerywało. Strażnik przeszedł bokiem, zbliżając się do czegoś wyglądającego na skrzynkę rozdzielczą umieszczoną niedaleko drzwi w przejściu do bocznej sekcji. Drzwi główne pozostawił lekko uchylone.

Mik wykorzystał to i wycofał się Spyderem z hali, obserwując przez drzwi co się wydarzy. Zerknął nerwowo na stan baterii. Specjalistyczne tryby wizji wychwyciły laserowy skan, ale prawdopodobnie wydarzyło się tam coś jeszcze. Cenne rzeczy trzymano zdaje się właśnie tam z boku, a przynajmniej cenniejsze od tych w głównej hali.

Naprawdę mocne zabezpieczenia wydawały się ograniczone do tamtego miejsca, więc Maroldo przemknął pajączkiem z powrotem do hali i ukrył gówniarza za regałem w jej rogu. Czekał tam aż skan dobiegnie końca a strażnik odejdzie, by utrzymując jak największą odległość od ochroniarza, pod osłoną regałów, przekraść się Spyderem z powrotem ku wydzielonej sekcji magazynu.
Trwało to kilka minut, a czas działał bardzo na niekorzyść robocika. Wreszcie strażnik ruszył z powrotem. Nie spieszył się, przecież i tak miał spędzić tu całą noc.
Co innego Mik. Przebiegł pajączkiem do drzwi, jedynego miejsca, przez które dało się przez niewielką szybę zajrzeć do środka. I ujrzeć pudła, może ze dwa metry od drzwi, blokujące dostrzeżenie czegoś więcej.

- Zaraz ci bateria siądzie - przypomniała Felipa dość sceptycznym tonem. Przez cały czas wlepiała ciekawski wzrok w ekran śledząc ruchy robota. - Zobacz choć co jest za tymi pudłami. I przeczesz jeszcze raz okolicę termowizją. Później wpełźnij nim w jakieś niewidoczne miejsce, wyjść już i tak nie zdołasz. Ale spoko, jak tam wejdziemy to go sobie zabierzesz. Pewnie drogie cacko.

- Mam jeszcze dziesięć minut - rzekł cyborg, zgarbiony nad konsolą. - Znam już drogę do odpowietrzników na dachu, zdążę wyjść na trybie awaryjnym. Termowizja nic tam nie pokazuje. Zresztą nikt nie ukrywałby więźnia ot tak, za stertą pudeł. Ale muszę przyznać, że to miejsce mi śmierdzi. Niby zwykła firma, z zewnątrz brzydki blaszak, a w środku zabezpieczenia jak w pierdolonym Fort Knox.

Mówiąc, zasuwał już Spyderem po ścianie dzielącej główną halę od jej wydzielonej części. Wypatrywał szybów wentylacyjnych, mogących łączyć bezpośrednio oba pomieszczenia. Jeśli ich nie znajdzie, zamierzał wrócić przez najbliższą kratkę do ogólnego systemu wentylacji i spróbować odnaleźć przejście tamtędy. Włączył z powrotem mapowanie, by lepiej się orientować i wyszukiwać najkrótszą drogę. Interesował go teraz tylko ten mały fragment budynku.

Wentylacja faktycznie była. Lecz inna niż w innych miejscach. Wywietrzniki były małe, kratka tak gęsta, że nawet mały pajączek nie miał szans zbyt dużych przecisnąć się przez nią. Klimatyzacja aktywna utrzymywała tam niską temperaturę, podobnie jak w reszcie hali. Po dwóch czy trzech minutach oglądania tego wszystkiego Mik doszedł do wniosku, że tam w środku po prostu utrzymywano inne warunki niż w głównej hali.

- Jeśli kogoś tam trzymają, to mu współczuję - rzekł Maroldo, patrząc na obraz w termowizji. - Zimno tam jak w chłodni. Dziwne. Archiwaliów i serwerów w takich warunkach się nie przechowuje. Felipa, czy myślisz, że ludzie, którzy porwali twojego przyjaciela, mogą mieć coś wspólnego z Free Souls? Jesteśmy, z tego co kojarzę, blisko ich terytorium.

Nie mogąc przecisnąć się Spyderem przez kratkę Mik zawrócił pajączka, zmierzając rozpoznaną wcześniej trasą, przez szyby wentylacyjne ku odpowietrznikom na dachu. Zaprogramował trasę AI na wypadek kłopotów z łącznością.

Felipa dość długo milczała, po jej minie można było wywnioskować, że głęboko coś rozważa.
- Si - powiedziała w końcu. - To meta Free Souls. Wchodzisz ze mną czy tu się żegnamy?
Mik również dłuższą chwilę się namyślał.
- To zmienia postać rzeczy - stwierdził. - Jeśli to tajna meta Free Souls, do tego tak zabezpieczona...kto wie, gdzieś w podziemiach może być nawet fabryka Odlotu. Strażników na wejściu jest tylko dwóch, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Ale na alarm w ciągu pięciu minut może zjawić się cała chmara. Jeśli tak się stanie, zakładając, że uda nam się uciec, nic nie zdziałamy a tylko ich ostrzeżemy. A twojego Michaela, jeśli tam jest, zabiorą stąd gdzieś, gdzie nigdy go nie znajdziesz. Potrzebujemy wsparcia, by zrobić to porządnie. Skoro to dziupla Free Souls, Rustlersi powinni pomóc, co nie? - Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Tak, tak. Masz oczywiście rację - Felipa oparła czoło i samochodową szybę i westchnęła aż szkło pokryło się cienką plamą pary. - Odwieź mnie do Meduzy. Pogadam z Jinem, pogadam z Hanem i Meatboyem. Zrobimy to jak należy. Do ciebie mam numer, zorganizuj takie wsparcie jakie chcecie zaangażować w tą akcję. Zgadamy się rano.
- Key - przytaknął Maroldo i przesłał Felipie plik tekstowy. - Przekaż im wszystkim listę kontaktów i połączeń z holo Garrego, niech sprawdzą czy nie mieli u siebie jego wtyk. Jest tam też sześć numerów używanych przez Zbawiciela. Zakłócenia uniemożliwiają namierzanie, zresztą on już na pewno wie o porwaniu Garrego, więc numery nie są aktualne, ale nasze IT próbuje z nich jeszcze coś wyciągnąć, podobnie jak z reszty.

Mik przerwał, bo pajączek właśnie wszedł do auta przez uchyloną szybę, by spocząć na podstawionej mu dłoni.
- Dzielny, mały Manfred - cyborg pogłaskał go palcem, jakby robocik był żywym stworzeniem. - Awansuję cię na starszego szeregowca.
Schował Spydera i konsolę do pudełka, odpalił silnik i ruszył do "Meduzy".
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 27-04-2014 o 17:00.
liliel jest offline