Oswaldowi aż tak bardzo nie zależało na wdawaniu się w bijatyki, ale w słowach krasnoluda było coś prawdy. Wszak lepiej załatwić tych paru, co to są pod ręką, niż zostawiać ich na później, aż się połączą z pozostałymi.
Chyba ze komuś się przywidziało i to były wszystkie mutanty, które to niby szły by zaatakować wioskę.
- Załatwmy tę garstkę - powiedział. - Patrzcie, dokąd oni idą. Do kopalni. Trzeba się ich pozbyć.
Ruszył w ślad za krasnoludem. |