Słowa lorda von Rundtsteda dzwoniły we łbie Regisa niczym dzwony alarmowe.
"Dlaczego prowadzacie moją żonę półnagą po korytarzach mojego zamku i czemu grozicie bronią moim ludziom...?". - Oraz chędożycie me córy - zamruczał pod nosem, ale na głos wyraźnie odparł. - Wybaczcie Panie, ale nie wiedziałem, żech to Wasza małżonka. Gołym okiem widać, że niewiasta słabuje na umyśle. Chciałem pomóc... dobre miałem intencje.
Zanim zdążył paplać dalej, wszedł mu w słowo "złotousty" Duingan. Bajeczka mimo, że wymyślona przez krasnoluda naprędce, spodobała się Łasicy. - Proste, ale genialne w swej prostocie, khazadzie. Wilkołek, dobre sobie. W zamku. Pazury i kły. Ty to masz wyobraźnię. To piwo Ci daje taki rozmach, nie? - szepnął Foingansonowi do ucha. - Brawo. |