-
Rek.. ehem. Szeregowy Harpagon, do Pani usług, Pani Alino! - wciąż w zbroi i mundurze, młodzieniec wyprężył się i zasalutował bardziej sprężyście niż generałowi na inspekcji.
Zbroja, tak doskonale chroniąca przed strzałami i mieczami nijak nie stanowiła ochrony przed przenikliwym spojrzeniem pięknych oczu, zaś zapach hełmu nie blokował oszałamiającego zapachu ani widoku. Piękna, dojrzała kobiecość oplotła go niczym winorośl mamiąc myśli i spojrzenia. Jedynie rygor musztry sprawił że odpowiedział sensownie.
-
Czy szanowna pani życzy sobie eskorty do swojego pokoju? Zapewniam, że jest tu bezpiecznie, ale z przyjemnością odprowadzę.
Jej włosy były jednak brązowe, nie czarne. Jej kształty były pełne, nie smukłe. Jej tajemniczość, uroda i zmysłowość zapierały dech, ale w słowach płynął miód, a nie zadziorność. Pachniała drogimi wonnościami, nie czystą skórą z delikatną nutą smarowidła do cięciw. I mimo, że była piękna, nie była
Nią. Jeszcze niedawno dałby wszystko by taka piękność zaprosiła go do pokoju, ale teraz... teraz się spieszył. Do Niej. Do Sroczki.
No i oczywiście do przyjaciół, ale kto by o tym myślał w takiej chwili!?
-
Niestety dłużej nie będę mógł szanownej Pani towarzyszyć, muszę zdać raport, wpisać się do księgi wart, wyczyścić i zdać rynsztunek oraz zobaczyć się z przyjaciółmi. * * *
Do kwater dotarł już wyszorowany ze smrodu przeszywanicy, którą nosił pod zbroją, w czystym, burym mundurze bez rękawów. Włosy wciąż miał wilgotne, a przez pierś zawiesił pendent z mieczem - strażnicy nawet po służbie nie rozstawali się z bronią, by w razie czego mogli interweniować. Marszowym, wręcz defiladowym krokiem wparował na kwatery zasalutował roześmiał się i rzucił zadziornie
-
Czołem towarzystwu! Bert, przestań się prężyć bo Ci żyłka pęknie!
Po czym podszedł do Kruczowłosej, objął ją podniósł i zawirował ze smukłą dziewczyną w objęciach -
Tęskniłem Sroczko. Te długie warty bez Ciebie to męczarnia!