- Ja ci dam durni - pogroziła mu palcem z uśmiechem. Nie potrafiła się bać w takiej sytuacji, patrzeć poprzez pryzmat czynów tych ludzi. Rozmawiało się z nimi normalnie, byli wobec niej mili, dlaczego miałaby się bać? Zamykać w sobie?
- Jednym słowem jesteś za? - przechyliła głowę na bok. - Poduczycie mnie jeszcze o nich, żadnego na własne oczy nie widziałam. Jednym słowem musimy zająć ich miejsca, ale zrobić to lepiej. Posiadając wiernych ludzi, a potem zadbać o pozostałych, by nie czuli się rzuceni jak mięcho armatnie tylko do zbierania haraczu po ulicach? - zapytała, zastanawiając się, czy wszystko wymieniła. - Tak jak ten pan tutaj.
Zatrzymała wzrok na Ponym, a potem odbiła się od parapetu, o który się opierała i podeszła trochę do przodu. Nie zastanawiała się nad tym, czy próbują ją wrobić w przywództwo.
- Nie znam się na tym wszystkim, jakbym zadawała wyjątkowo głupie pytania to wytknijcie mi to - miała ochotę pokazać język, ale ostatkiem sił się powstrzymała. - Ilu potrzebujemy lojalnych ludzi, aby myśleć o przejęciu władzy? Nie o samym kropnięciu tamtych, ale o utrzymaniu reszty w ryzach?
Jednocześnie myślała nad czymś innym.
- Co określa lojalnego człowieka? - zadała trudniejsze pytanie. - Bo sama nienawiść do bossów to mało. Zabiją i my staniemy się następnym celem, dobrze myślę?
Zakręciła pukiel włosów wokół palca.
- Bo dobrze rozumiem, że w to wchodzisz? - zapytała Ponego bezpośrednio. - Żadne tam okej, pełnym zdaniem - wargi zadrgały jej w uśmiechu. Drażniła się celowo. Ludzie bez poczucia humoru nie byli w jej typie. |