Barbarella zamyśliła się. Była pewna, że chce pozbyć się natręta, ale dotychczas przemoc była tylko wymyślona. Nie przemyślała jeszcze jak dokładnie należy pozbyć się problemu.
-
Myślisz, że to stalker? Może da mu się wyjaśnić, że nie chce jego towarzystwa? - spróbowała, ale zanim skończyła sama zdała sobie sprawę, że to nie będzie opcją. Westchnęła. Może zaczęła żałować opuszczenia murów korporacji.
-
Może wystarczy jeśli straci mój ślad, może zapomni, ale się zmęczy? - szukała mniej ostatecznych rozwiązań.
-
Być może niedługo sami się przekonamy, od kilku minut śledzi nas czarny samolot. - wtrąciła się Lou. Jak na komendę ich wirnikowcem zatrzęsła i maszyna zaczęła tracić wysokość, płaty śmigieł zdawały się kręcić coraz wolniej. Ich mechaniczny szofer oznajmił:
-
Proszę przygotować się na awaryjne lądowanie. - po chwili już całkiem gwałtownie maszyna spadła na jeden z dachów Palambergu, w dole widać było przesłonięte baldachimami ulice orientalnej dzielnicy. Być może ktoś zauważył ich wypadek, ale mogli nie mieć tyle czasu. Gdy tylko wygrzebali się z poduszek powietrznych na dachu obok kraksy wylądował czarny ornitopter, z którego wysiadł synthmorf, spod płaszcza wystawał zwój metalowych, wężowych splotów.
-
Dodatkowa przeszkoda nie objęta kontraktem. - mruknął przybysz, w głosie pobrzmiewało rozczarowanie i niezadowolenie z komplikacji.
-
Opór jest bezcelowy. - oznajmiła postać, miała dość wysoki ton głosu, spod płaszcza wysunęły się dwie pary kończyn trzymających karabiny maszynowe.
-
Integralność cielesna nie zostanie naruszano pod warunkiem pełnej współpracy. - oznajmiła mechanicznie. Wszystko mówiła bez emocji i z widoczną rutyną. Prawdopodobnie robiła już to nie raz.