Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2014, 15:55   #15
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Coś ty taki drobiazgowy się zrobił, złośniku? - Fedelmid cichym głosem docięła towarzyszowi gdy powrócił z przepatrywania drogi przed grupą wysłaną po żywność.
- Dlaczego? Chodzi o Thiona - odpowiedział lekko, zawracając wierzchowca i zrównując się z dziewczyną. - Naszego wielkiego łowczego królewskiego…

Odkorkował manierkę i napił się, otarł twarz rękawem.
- Nie zamierzam … ZAWIEŚĆ … tego dziadygi, jedna lekcja wystarczyła, mam nadzieję. Poza tym… - ruchem brody wskazał do tyłu - nasza “nieustraszona” przywódczyni podskakuje przy każdym szeleście i cieniu, więc i tak nie ma co się spieszyć. A już na pewno nie na rozkaz wieśniaczki dopiero co wyprzęgniętej z chomąta.

Widząc minę Fedelmid skrzywił się lekko i machnął ręką, odsuwając temat. Wystarczyło że “oddział” składał się w części z oryginałów - by użyć w miarę pochlebnego miana - i z pociągowego bydła. Choć, musiał przyznać, przydzielona do dwudziestki magiczka przyciągała spojrzenia.

Tyle że Neriig-Aguulsan nie miał czasu ślepić za ślicznotką.
- Dojeżdżamy do wioski- co prawda większość poruszała się pieszo, ale Ezekyle nie obchodziła reszta grupy. - Sprawdzę zabudowania. Opiekuj się klaczką.

Pozostawił ciężką broń, pozwolił by Fedelmid obejrzała go w poszukiwaniu przedmiotów mogących zdradzić jego obecność, po czym owinięty płaszczem podkradł się do pierwszych chałup. Był to próżny trud - mieszkańcy umknęli, a od poprzedniej tutaj bytności zwiadowców niewiele czasu minęło - ale w najmniejszym stopniu nie miało to wpływu na zachowanie chłopaka. Miał zamiar dopilnować by zadanie zostało wykonane, niezależnie od tego kogo wiódł i kto był dowódcą. Wpadnięcie w zasadzkę nie poprawiłoby jego wizerunku w oczach pana Thiona…

- Na początku jest Utaleth, potem jest Sharhoek, po nim Muulm, Hjeve, potem Umeth i Melthorael, potem jest Aroklur, potem Ultheum, potem Golguulest, potem Nyurtaloth. Wtedy jest Djastah a potem Agrona, potem Marduk, potem Merrikh i po nim Than… - mamrotał, przemykając od chałupy do chałupy. Okiennice skrzypiały, wiatr gwizdał między deskami. Poza tym cisza była wręcz nienaturalna, nie słychać było żadnych odgłosów wydawanych przez zwierzęta gospodarskie, nic nie kręciło się po obejściach. Ezekyle wyglądał zza rogowych szybek i przez szczeliny, obserwował następne budynki i przemykał do nich, powoli, trzymając się wydłużających się cieni.

Dopiero gdy upewnił się że droga przez wioskę będzie bezpieczna przyczaił się w miejscu z którego miał dobry widok na młyn. Zimnym spojrzeniem ocenił mostek i rzekę, przyjrzał się budynkowi. Instynkt podpowiadał mu by zajść młyn od tyłu, jak drapieżnik nie spodziewającą się ataku ofiarę.

Żeby ewentualni obserwatorzy nie dostrzegli przeprawy trzeba by sporo nadłożyć drogi i młodzika kusiło by sobie odpuścić, ale potem przypomniał sobie baty jakie ostatnio zebrał za swą nieostrożność i nieuwagę. Poza tym zapewne “dowódca” przebierała już nogami i Ezekyle uśmiechnął się zimno. Niech czeka i przebiera.

Przekradł się do lasu w górze strumienia, zdjął buty i przebrnął na drugą stronę. Niespiesznie, przemykając od krzaka do krzaka i od osłony do osłony, podkradał się do budowli. Od wielu dni czuł frustrację i niedosyt których nie zaspokoiły walki u Starego Tobiasa, a nie wyglądało na to by w najbliższym czasie miały ustąpić. Tym niemniej wyjął łuk i strzałę i czujnie mierzył spojrzeniem zabudowania młyna.


Odczekał kilka minut po czym podpełzł do ściany pierwszego budynku.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline