Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2014, 19:06   #11
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
To co wydarzyło się na dziedzińcu, wprowadziło mały chaos w Klasztorze na Skale. Wielu starszych zeszło już wtedy na dół, ale nie znaczyło to, że pomocy trzeba było szukać długo. Oleg wykołysał się wreszcie z jadalni i widząc co się dzieje, otworzył szeroko drzwi.
- Szybciej, szybciej! Co się stało? - wysłuchał jak tłumaczyli jedno przez drugiego i zsunął ze stołu kilka zalegających na nim rzeczy. - Tutaj, dajcie go tutaj.
Sam pognał na zaplecze i wrócił z małą fiolkę, z której zdrapał lak i wylał na ranę. Resztę wlał do ust chłopaka, uważając żeby się nie zadławił. Harpagon zaczął oddychać spokojniej i płynniej, lecz ocknął się dopiero po interwencji Falimy, starej kapłanki, którą pierwszą spotkał Quentin, przyprowadzając czym prędzej. Staruszka nie ociągała się, nie zważając na swoje niemłode ciało.
Rozbrzmiały dźwięki modlitwy i lecznicza magia wpłynęła w ciało młodego strażnika, wyganiając truciznę z żył. Natychmiast otworzył oczy, szybko odzyskując siły i mogąc opowiedzieć o wydarzeniach ze strażnicy.

Pośpiech w poszukiwaniach okazał się bez znaczenia. Raniona przez Harpa kobieta leżała w kałuży własnej krwi, martwa już. Stygnące zwłoki nie nadawały się do przesłuchania bez sztuczek nekromantycznych, a te były w tutejszym klasztorze całkowicie niedopuszczalne. Oczywiście i tak nikt takich tutaj nie znał.
Alina, prócz zapasowej sukni, fiolki z trucizną, nielicznego pożywienia i sakiewki z niewielką ilością monet miała ze sobą tylko jedną rzecz: dobrze namalowany portret Harpagona. Idealnie te same rysy, fryzura, spojrzenie. Niemalże jakby pozował rysownikowi. Atak nie był przypadkiem. Cała ta wizyta została dokładnie przygotowana, co jednak najgorsze: dokumentów nie sfałszowano. Były prawdziwe. Gdzie więc była prawdziwa Alina?

Starsi kapłani zajęli się ciałem i wszystkim co z nim się wiązało. Oni musieli spieszyć na dół, jeśli chcieli wziąć udział w polowaniu na koboldy. Raniony przez zabójczynię chłopak dzięki wszystkim modlitwom i zaklęciom jakim potraktowano jego ciało, czuł się o wiele lepiej niż po zakończeniu swojej warty.


Udało się im wreszcie zejść na sam dół, gdzie wybudowano z kamienia niewielką strażnicę, częściowo wtopioną w skałę, gdzie poszerzono naturalną jaskinię. Niewysoki, dwu i półmetrowy mur okalał jeden prosty budynek oraz wejście na ścieżkę na sam szczyt. Pierwsi zeszli Dia i Valerius, później ciągle droczący się Elin i Bert i dopiero potem reszta, ciągle przeżywająca historię z Aliną, którą dopiero mieli opowiedzieć reszcie najstarszych podopiecznych.
W wejściu do strażnicy czekał na nich cierpliwie sir Castor.


Paladyn Ilmatera i główny Obrońca Klasztoru na Skale sam zwykle nie zajmował się nowicjuszami, zostawiając to Gustawowi, lecz jego twarz, mającą już młodość za sobą, kojarzyli wszyscy. Nawet wieść o zabójczyni nie zmieniła jego planów. Nieobecność innych starszych świadczyła o tym, że już wyruszyli. Zadziwiający pośpiech jak na spokojne i leniwe zazwyczaj życie w tym miejscu.
- Cieszę się, że wszyscy się zdecydowaliście. Jedna grupa już wyruszyła, ja zaraz ich dogonię - wskazał na osiodłanego wierzchowca, jednego z kilku, które utrzymywano tutaj w strażnicy na dole. - Poznaliśmy lokalizację obozu koboldów i musimy go unieszkodliwić. Wasze zadanie będzie inne.

Wskazał na nieduży trakt odchodzący na zachód. Zbroja zachrzęściła, gdy poruszył ręką.
- Pielgrzymi mieli dotrzeć dziś w czasie dnia, coś ich jednak zatrzymało. Podróżowali najpierw głównym traktem do Amn, patrolowanym i podobno bezpiecznym. Potem skręcili na wschód, ku naszemu domowi - zawsze tak mówił o klasztorze. - To tylko kilka godzin drogi. Chciałbym, abyście podążyli drogą i sprawdzili, czy coś się nie wydarzyło. Uważajcie. Część koboldów może tam gdzieś czyhać.


Pogoda była ładna, księżyc świecił i oświetlał drogę na tyle dobrze, że nie trzeba było nawet pochodni i latarń, które pobrali ze strażnicy, wyruszając w swoją drogę. Harp wydawał w swojej zbroi najwięcej dźwięków, chociaż Bert nie ustępował mu wiele - ubrany w gruby, skórzany kaftan tu i ówdzie wzmacniany metalem, dzierżył w rękach duży młot, którym jak już wszyscy wiedzieli, wywijał z wielką łatwością. Maarin także miała zbroję, ale może dzięki kobiecej gracji, potrafiła poruszać się w niej o wiele ciszej. Albo panowie ją zagłuszali na tyle, że jej chrzęszczący pancerz nie zwracał już takiej uwagi. Elin, podobnie jak Quentin czy Valerius, miała na sobie tylko lekki, nie dający wiele ochrony strój. Za to krótka bluzka z dużym dekoltem i mocno opinające spodnie bardzo przyciągały uwagę. Może w nocy, w ciemności, trochę mniej.
Kruczowłosa i Dia za to poruszały się w ciszy, przewodząc ich kompanii w drodze ku przeznaczeniu.
Tak przynajmniej powtarzała rudowłosa, jeśli ją zapytać. Jeśli nie pytać, to też.

Droga prowadziła wśród wzgórz, wijąc się, klucząc, to wnosząc, to opadając. Z lewej strony, niedaleko ścieżki, wyrastał gęsty las. Z prawej rotaczały się łąki i hale, gdzie chłopi z okolicznej wioski wypasali swoje zwierzęta. Chmurne Szczyty znajdowały się tuż obok, więc nawet wypłaszczenia były wysoko nad poziomem morza, a wiatr potrafił dąć silny i zimny.

Nagle wszyscy zatrzymali się. Droga pięła się tu w górę, zaraz przed nimi znajdował się zakręt w lewo, zasłonięty przez rosnące przy drodze drzewa. Dwie prowadzące dziewczyny najpierw, ale ostatecznie poszczekiwania usłyszeli wszyscy. Skradając się i kryjąc za drzewami, mogli przyjrzeć się dalszej części drogi. Elin miała najlepszy wzrok w tych warunkach, dzięki swojemu elfiemu dziedzictwu, ale ostatecznie wszyscy dostrzegli niewielkie, ruchliwe sylwetki, przygotowujące coś na szczycie wzgórza, którym podążała dalej ścieżka.

Ciężko było policzyć koboldy, wzrokiem wyłapywali tylko dwa lub trzy, albowiem miejsce na zasadzkę było idealne. Szczyt wzgórza, prócz lasu z lewej strony, pokryty był bowiem licznymi skałami, większymi i mniejszymi. Za nimi to właśnie kryły się istoty. Przy czym nie spodziewały się wroga od wschodu, skąd to nadchodzili wychowankowie Klasztoru na Skale, stąd właśnie od ich strony kierowały swoje… kupry. Wzrok kierując wyłącznie na zachód, skąd nadchodzić mieli pielgrzymi.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 30-04-2014 o 22:52.
Lady jest offline