Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2014, 19:06   #11
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
To co wydarzyło się na dziedzińcu, wprowadziło mały chaos w Klasztorze na Skale. Wielu starszych zeszło już wtedy na dół, ale nie znaczyło to, że pomocy trzeba było szukać długo. Oleg wykołysał się wreszcie z jadalni i widząc co się dzieje, otworzył szeroko drzwi.
- Szybciej, szybciej! Co się stało? - wysłuchał jak tłumaczyli jedno przez drugiego i zsunął ze stołu kilka zalegających na nim rzeczy. - Tutaj, dajcie go tutaj.
Sam pognał na zaplecze i wrócił z małą fiolkę, z której zdrapał lak i wylał na ranę. Resztę wlał do ust chłopaka, uważając żeby się nie zadławił. Harpagon zaczął oddychać spokojniej i płynniej, lecz ocknął się dopiero po interwencji Falimy, starej kapłanki, którą pierwszą spotkał Quentin, przyprowadzając czym prędzej. Staruszka nie ociągała się, nie zważając na swoje niemłode ciało.
Rozbrzmiały dźwięki modlitwy i lecznicza magia wpłynęła w ciało młodego strażnika, wyganiając truciznę z żył. Natychmiast otworzył oczy, szybko odzyskując siły i mogąc opowiedzieć o wydarzeniach ze strażnicy.

Pośpiech w poszukiwaniach okazał się bez znaczenia. Raniona przez Harpa kobieta leżała w kałuży własnej krwi, martwa już. Stygnące zwłoki nie nadawały się do przesłuchania bez sztuczek nekromantycznych, a te były w tutejszym klasztorze całkowicie niedopuszczalne. Oczywiście i tak nikt takich tutaj nie znał.
Alina, prócz zapasowej sukni, fiolki z trucizną, nielicznego pożywienia i sakiewki z niewielką ilością monet miała ze sobą tylko jedną rzecz: dobrze namalowany portret Harpagona. Idealnie te same rysy, fryzura, spojrzenie. Niemalże jakby pozował rysownikowi. Atak nie był przypadkiem. Cała ta wizyta została dokładnie przygotowana, co jednak najgorsze: dokumentów nie sfałszowano. Były prawdziwe. Gdzie więc była prawdziwa Alina?

Starsi kapłani zajęli się ciałem i wszystkim co z nim się wiązało. Oni musieli spieszyć na dół, jeśli chcieli wziąć udział w polowaniu na koboldy. Raniony przez zabójczynię chłopak dzięki wszystkim modlitwom i zaklęciom jakim potraktowano jego ciało, czuł się o wiele lepiej niż po zakończeniu swojej warty.


Udało się im wreszcie zejść na sam dół, gdzie wybudowano z kamienia niewielką strażnicę, częściowo wtopioną w skałę, gdzie poszerzono naturalną jaskinię. Niewysoki, dwu i półmetrowy mur okalał jeden prosty budynek oraz wejście na ścieżkę na sam szczyt. Pierwsi zeszli Dia i Valerius, później ciągle droczący się Elin i Bert i dopiero potem reszta, ciągle przeżywająca historię z Aliną, którą dopiero mieli opowiedzieć reszcie najstarszych podopiecznych.
W wejściu do strażnicy czekał na nich cierpliwie sir Castor.


Paladyn Ilmatera i główny Obrońca Klasztoru na Skale sam zwykle nie zajmował się nowicjuszami, zostawiając to Gustawowi, lecz jego twarz, mającą już młodość za sobą, kojarzyli wszyscy. Nawet wieść o zabójczyni nie zmieniła jego planów. Nieobecność innych starszych świadczyła o tym, że już wyruszyli. Zadziwiający pośpiech jak na spokojne i leniwe zazwyczaj życie w tym miejscu.
- Cieszę się, że wszyscy się zdecydowaliście. Jedna grupa już wyruszyła, ja zaraz ich dogonię - wskazał na osiodłanego wierzchowca, jednego z kilku, które utrzymywano tutaj w strażnicy na dole. - Poznaliśmy lokalizację obozu koboldów i musimy go unieszkodliwić. Wasze zadanie będzie inne.

Wskazał na nieduży trakt odchodzący na zachód. Zbroja zachrzęściła, gdy poruszył ręką.
- Pielgrzymi mieli dotrzeć dziś w czasie dnia, coś ich jednak zatrzymało. Podróżowali najpierw głównym traktem do Amn, patrolowanym i podobno bezpiecznym. Potem skręcili na wschód, ku naszemu domowi - zawsze tak mówił o klasztorze. - To tylko kilka godzin drogi. Chciałbym, abyście podążyli drogą i sprawdzili, czy coś się nie wydarzyło. Uważajcie. Część koboldów może tam gdzieś czyhać.


Pogoda była ładna, księżyc świecił i oświetlał drogę na tyle dobrze, że nie trzeba było nawet pochodni i latarń, które pobrali ze strażnicy, wyruszając w swoją drogę. Harp wydawał w swojej zbroi najwięcej dźwięków, chociaż Bert nie ustępował mu wiele - ubrany w gruby, skórzany kaftan tu i ówdzie wzmacniany metalem, dzierżył w rękach duży młot, którym jak już wszyscy wiedzieli, wywijał z wielką łatwością. Maarin także miała zbroję, ale może dzięki kobiecej gracji, potrafiła poruszać się w niej o wiele ciszej. Albo panowie ją zagłuszali na tyle, że jej chrzęszczący pancerz nie zwracał już takiej uwagi. Elin, podobnie jak Quentin czy Valerius, miała na sobie tylko lekki, nie dający wiele ochrony strój. Za to krótka bluzka z dużym dekoltem i mocno opinające spodnie bardzo przyciągały uwagę. Może w nocy, w ciemności, trochę mniej.
Kruczowłosa i Dia za to poruszały się w ciszy, przewodząc ich kompanii w drodze ku przeznaczeniu.
Tak przynajmniej powtarzała rudowłosa, jeśli ją zapytać. Jeśli nie pytać, to też.

Droga prowadziła wśród wzgórz, wijąc się, klucząc, to wnosząc, to opadając. Z lewej strony, niedaleko ścieżki, wyrastał gęsty las. Z prawej rotaczały się łąki i hale, gdzie chłopi z okolicznej wioski wypasali swoje zwierzęta. Chmurne Szczyty znajdowały się tuż obok, więc nawet wypłaszczenia były wysoko nad poziomem morza, a wiatr potrafił dąć silny i zimny.

Nagle wszyscy zatrzymali się. Droga pięła się tu w górę, zaraz przed nimi znajdował się zakręt w lewo, zasłonięty przez rosnące przy drodze drzewa. Dwie prowadzące dziewczyny najpierw, ale ostatecznie poszczekiwania usłyszeli wszyscy. Skradając się i kryjąc za drzewami, mogli przyjrzeć się dalszej części drogi. Elin miała najlepszy wzrok w tych warunkach, dzięki swojemu elfiemu dziedzictwu, ale ostatecznie wszyscy dostrzegli niewielkie, ruchliwe sylwetki, przygotowujące coś na szczycie wzgórza, którym podążała dalej ścieżka.

Ciężko było policzyć koboldy, wzrokiem wyłapywali tylko dwa lub trzy, albowiem miejsce na zasadzkę było idealne. Szczyt wzgórza, prócz lasu z lewej strony, pokryty był bowiem licznymi skałami, większymi i mniejszymi. Za nimi to właśnie kryły się istoty. Przy czym nie spodziewały się wroga od wschodu, skąd to nadchodzili wychowankowie Klasztoru na Skale, stąd właśnie od ich strony kierowały swoje… kupry. Wzrok kierując wyłącznie na zachód, skąd nadchodzić mieli pielgrzymi.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 30-04-2014 o 22:52.
Lady jest offline  
Stary 01-05-2014, 13:04   #12
 
Ferr-kon's Avatar
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
Quentin w czasie podróży do miejsca zaginięcia pielgrzymów głównie służył innym światłem, którym zaczarował jakiś kamień i trzymał go wysoko, by rozjaśnić podróż, ale musiał go zgasić gdy zaczęli zbliżać się do terenów, na których mogły znajdować się koboldy. Był głównie pogrążony w swoich myślach... Kobieta przybyła do Klasztoru szukając akurat Harpagona, dokładnie Harpagona, do tego ktoś kto zlecił jej to zadanie musiał albo doskonale go znać, albo być świetnym wieszczem, lub potężnym kapłanem. Quentin uznał, że musi mieć oko na wszystkich w Klasztorze... Chociaż nie miał pojęcia kto mógłby chcieć czegoś od tego miłego chłopaka. Chyba, że... Wszyscy byli sierotami. Quentin jak każdy w Klasztorze zastanawiał się nad tym skąd naprawdę pochodzi, więc fantazjował o tym, że może być zaginionym księciem, czy ukrytym pół-bogiem, ale to były tylko zwykłe dziecięce fantazje. Ludzie przychodzili i odchodzili, potem zostając kapłanami, albo najemnikami, ale znaczna większość kończyła w karczmach albo, co gorsza, zamtuzach. Życie sieroty było ciężkie, ale... Nigdy nikt nie czyhał na niczyje życie.

- Ach, tak, jasne - powiedział, gdy zwrócono mu uwagę by zgasił kamień. Rzucił go na ziemię i zakopał, ponieważ zaklęcie mało jeszcze chwilę trwać, a gdyby za sekundę mieli rzucić się w ucieczkę, mógłby go szybko złapać. Po krótkim zwiadzie schował się z resztą za jakimś wielkim głazem i przemyślał sytuację.
- Albo czekają jeszcze na pielgrzymów, albo wiedzą, że ktoś po nich przyjdzie, więc... Czekają na nas. Ale nie ma ich wielu, chyba że świetnie się ukrywają... - wyciągnął jeden bełt z kołczanu i naciągnął kuszę - Nie chcę miotać zaklęciami na prawo i lewo, możemy mieć gorsze kłopoty. Więc wesprę was kuszą, mogę też pomóc wam celować czy unikać ciosów, jeśli planujecie kłopoty, ale muszę wtedy trzymać się blisko was. W najgorszym razie mogę magią oszołomić dużą grupę koboldów, ale tylko jeśli są blisko siebie. Ale wtedy zostaną całkowicie wyłączone z walki.
 
Ferr-kon jest offline  
Stary 02-05-2014, 01:13   #13
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Dlaczego ja?
Harpagon był skołowany. Skąd jego portret i zabójczyni? Nie przypominał sobie by naraził się komuś, a już na pewno nie aż tak by nasyłać na niego płatną morderczynię! Szedł na szpicy, ramię w ramię z Kruczą, z kuszą w ręku, dzieląc się polami obserwacji i ostrzału. Gdy są we dwójkę nic mu nie grozi, biada temu, kto będzie chciał zajść jego plecy.

Odegnał myśli. Jakoś nie docierało do niego, że zabił człowieka, w dodatku piękną kobietę. Weterani ostrzegali go, że pierwszy raz będzie najgorszy, do końca życia pamięta się twarz trupa, a często i wszystkich. To przychodzi na każdego, wcześniej czy później będzie musiał zmierzyć się z wewnętrzymym mrokiem, tą czarną dziurą która otwiera się w ludzkiej duszy wraz z odebraniem życia innej myślącej osobie.

To było... jakby w momencie gdy ona zaatakowała, on zaś wypowiedział słowa "W imieniu Straży" jego czyn spadł na instytucję nie na niego, jakby powaga urzędu chroniła go zaczarowaną tarczą przed wyrzutami sumienia. A może to co innego... dawno zapomniana chęć zemsty, zabicia każdego złoczyńcy na świecie. Gniew jest złym doradcą wojownika, - mawiał Gustav - daje siłę, ale zaślepia i odkrywa słabości. Używaj gniewu tylko, gdy nic innego Ci nie zostanie.

Droga przez wzgórza

- Oto i one. Bez entuzjazmu i nie bójcie się, a wszystko będzie dobrze - powiedział Harp do pozostałych. - Niemal wszyscy z nas to strzelcy, nie wojownicy, dlatego wykorzystamy to jako naszą przewagę. Te małe gnojki kryją się między skałami, więc wywabimy je na otwartą przestrzeń.


Harpagon przypiął tarczę - Ruszę sobię spokojnie pogwizdując, jak żołdak na samotnym patrolu. Następnie, gdy zaatakują, zacznę uciekać w waszym kierunku. Wyznaczę wam pola ostrzału do krycia, byście nie dublowali celów i przypadkiem nie trafili mnie. Ukryjcie się, zaczniecie strzelać na rozkaz Sro... znaczy Kruczej - uśmiechnął się do ukochanej - To zagranie to chyba najstarsza sztuczka w historii wojen, niejedną bitwę rozstrzygnięto dzięki temu.

Meerin i Bert - wy staniecie nieco z tyłu, gotowi wspomóc tych, do których dobiegnie jakiś kobold. Jeżeli dojdzie do walki wręcz, ty Meerin po mojej lewej, Bert z prawej, reszta chowa się za nami.
Jakieś uwagi?
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 02-05-2014 o 01:17.
TomaszJ jest offline  
Stary 02-05-2014, 22:34   #14
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
storzone przez Abishai'a i Asderuki

Valerius przemierzał drogę powoli, nie spiesząc. Znał ją dobrze, choć nie tak jak Dia. W dłoniach trzymał załadowaną lekką kuszę, bo choć znał ofensywne zaklęcia, to magią wolał się posłużyć w ostateczności.
Zaklinacz był mocno zdziwiony faktem ataku na Harpagona. Uznał go jednak za nieszczęśliwą pomyłkę. Kobieta musiała go wziąć za kogoś innego. Biedny Harp był po prostu bardzo podobny do poszukiwanego przez jakąś organizację bandyty. To było jedyne logiczne wytłumaczenie.
Bo przecież… Harpagon jak dotąd nie opuszczał klasztoru na skale.
To musiała być pomyłka, ot co.
Niewątpliwie dziewczynę ktoś wysłał i być może miała przy sobie jakieś przedmioty pozwalające zidentifikować jej pracodawców. Ale tym zajmie się starszyzna. Mają więcej wiedzy o świecie i doświadczenia. On sam oceniał, że… od śmierci zabójczyni, do wysłania kolejnego zabójcy minie około dekadnia. Bo po tylu dniach pewnie, jej wysłannicy zorientują się że coś poszło nie tak. Chyba, że kobieta owa miała przy sobie jakiś magiczny sposób komunikacji i składała codzienne raporty. Co akurat jest mało prawdopodobne.
Zaklinacz rozejrzał się i zauważył undine. Dziwnie było ją widzieć w zbroi. Zawsze wydawała mu się filigranowa i delikatna. Nawet bardziej niż Elin… Co się zmieniło, gdy Elin zaczęła dojrzewać nabierając kobiecych krągłości. A Maarin, pozostawała smukła i zgrabna… z drobnymi, acz ślicznymi piersiami. Była fascynująca, przez swą rasę i odmienność. Valerius nie rozumiał jej skrytości. Inność była wyróżnieniem, nie brzemieniem.
Podszedł do niej i spytał się cicho z troską w głosie.- Wszystko w porządku, zbroja nie ciąży za bardzo? Chyba pierwszy wychodzisz w niej na tak długi spacer.
Undine spojrzała na Valeriusa po czym się uśmiechnęła delikatnie jak to miała w zwyczaju.
- Dziękuję, jest w porządku. Ćwiczyłam już w niej - oświadczyła łagodnym tonem - zastanawia mnie ten atak na pielgrzymkę.
- Wyglądasz lepiej bez niej, choć te luźne kapłańskie szaty też… nie pasują do ciebie.- odparł żartobliwym tonem mag i podrapał się po podbródku.-No cóż.. atak na Harpa, teraz koboldy… to może być podejrzane. Może koboldy miały odwrócić uwagę od zabójstwa Harpagona? A sama zabójczyni za bardzo się pospieszyła. Tak czy siak, niewinni są zagrożeni.
Maarin przymknęła na moment oczy słysząc drobną uwagę nie skomentowała jej jednak.
- Dlatego też mamy tę misję. Musimy powstrzymać je przed atakiem na pielgrzymkę. Wiesz coś więcej o nich?
- Tylko plotki jakie zasłyszałem w karczmach i opowieści przeczytane w księgach klasztoru. Te ciekawe opowieści.- sprecyzował zaklinacz i zaczął opowiadać.- Otóż to małe łuskowate pokurcze z ogonami, które mienią się być kuzynami smoków i często im służą. Poza tym żyją w jaskiniach Podmroku, porywają kozy, kury i elfie dziewice, podrzucają odmieńców do kołysek i robią różne paskudne żarty. I z jakiegoś powodu nienawidzą gnomów. I są odważne jedynie w grupie.
- Dziewice? Naprawdę więcej mądrości byś zasłyszał w klasztorze gdybyś tyle nie uciekał. Aż tak bardzo masz problem z chwilą skoncentrowania się na nauce? - kleryczka zmieniła temat starając się ponownie przemówić choć trochę do rozumu zabawowego zaklinacza.
- Pewnie bardziej bym się skoncentrował na nauce, gdyby mentorką była taka ładna kapłanka jak ty. Ale uczył mnie Oleg, między innymi. - wzruszył ramionami Valerius.- Nie wiem czy on był bardziej śpiący, czy ja na tych jego wykładach.
Uśmiechnął się i przybliżył twarz ku jej obliczu.- To jak? Skusisz się udzielać mi nauk prywatnie? Tylko ty i ja… i księgi w bibliotece klasztornej.
- Obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. Nie skoncentrowałbyś się bardziej na naukach niż podczas wykładów Olega - westchnęła ze smutkiem - poza tym nie ma co Quentinowi przeszkadzać - odmówiła.
- Tak łatwo się poddajesz? Na nauki zawsze by się znalazło miejsce. A może… boisz się zostać ze mną sam na sam?- spytał żartobliwie Valerius, po czym wzruszył ramionami.- A powinno być odwrotnie. To ja powinienem się bać. W końcu, masz prawo zrobić mi kilka dowcipów w ramach rewanżu za te kilka razy, gdy zobaczyłem cię bez przyodziewku.
Undine pokręciła głową. Uniosła lekko do góry swoje niebieskie oczy. Chwilę wpatrywała się w chłopaka w milczeniu.
- Uczą by zawsze mieć nadzieję, że może się ktoś zmienić, jednak nie jestem pewna czy warto zmieniać czyjąś naturę. Wolisz być swawolny i tak postępujesz. To jest twój wybór. Nauki w bibliotece skończyły by się twoim nieustannym wpatrywaniem się w moje piersi, lub biodra zamiast na słuchaniu tego co mówię. Mija się to z celem szczególnie, że mam obowiązki do wypełniania w klasztorze.
- Nogi też masz ładne i twarz śliczną.- odparł z uśmiechem zaklinacz i przysunął dłoń do jej głowy, jakby chciał pogłaskać te niebieskie warkoczyki. Ale ostatecznie się powstrzymał i odsunął rękę. Za to dodał.- Niemniej jestem przekupny. Jakbyś mi zapłaciła… to mógłbym się poświęcić i skupić na twym nauczaniu. Ale… musiałabyś się uśmiechać. Za często masz poważną minę, wiesz?
Maarin ściągnęła brwi.
- O jakiej zapłacie mówisz?
- No o uśmiechach… a czego się spodziewałaś?- zapytał zdziwiony mag. Wzruszył ramionami.- Ładnie ci z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, nie wiem o czym myślałam - dziewczyna zamyśliła się na chwilę - uśmiecham się kiedy mam chwilę wytchnienia. Po prostu za często widujesz mnie podczas wykonywania obowiązków - stwierdziła - nie lubię na siłę się uśmiechać.
- Uczciwe postawienie sprawy. To… co powoduje uśmiech na tej ślicznej twarzyczce?- zapytał więc zaklinacz przyglądając się twarzy Maarin.- Jak się lubisz bawić? Jak się relaksujesz?
- Różnie. Teraz to nie ma takiego znaczenia jednak. Lepiej się skoncentrować na tym co nas czeka. Koboldy są sprytne i przebiegłe. Gdyby nie to, że nie podejrzewam…- palce zaklinacza dotknęły jej ust, przerywając wypowiedź kapłanki, a on sam zaproponował.- Stosujesz uniki. To nieuczciwe. Zrobimy tak. Ja cię zabiorę do karczmy, byś mogła posmakować wiejskiej zabawy, a ty… zamkniesz mnie z sobą w bibliotece i obiecuję pilnie cię słuchać, bez względu jak nudne będą to wykłady, zgoda?
Maarin uniosła brwi zaskoczona tym co zrobił rudowłosy. Za chwilę jednak odjęła dłoń od swoich ust.
- Dobrze wiesz, że nie mogę - odparła stanowczo ale łagodnie - nie mam tyle czasu co ty. Przyjęłam święcenia i mam wiele obowiązków, które muszę wypełniać. To był mów wybór - niewielki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- O o o… jest.- zaklinacz bacznie wpatrywał się w jej usta. -Uśmiech na wargach wprost stworzonych do pocałunku. Uważaj, bo jak zaczniesz się uśmiechać, to rozkochasz w sobie wszystkich pacjentów w klasztorze.
Przeczesał włosy dodając.- Nie nie możesz. Nie chcesz… a przecież dla chcącego wszystko jest możliwe. No… prawie wszystko.
- Nigdy ci się to nie nudzi? - zapytała już z poważniejszą, a może i nawet lekko zatroskaną miną dziewczyna.
- Rozmowa z tobą? Nigdy. Zawsze cię uważałem za wyjątkową i fascynującą istotę. Jak mógłbym się nudzić? Jesteś niezwykła, piękna i interesująca.- odparł z szczerością wypisaną na twarzy Valerius.- Aż, dziw że Quentin do Kruczej robi maślane oczka, zamiast do ciebie. Na jego miejscu pewnie bym teraz szedł za tobą i wzdychał smętnie tuż za twoimi plecami.
- Jednak idziesz obok i starasz się osłodzić moje uszy całą masą miłych słów - odparła - i o to mi chodziło, ale to nie jest ważne - undine nigdy nie była pewna do końca prawdziwość komplementów zaklinacza. Albo w zasadzie ich szczerości. Czasem udawało jej się przejrzeć je, czasami nie.
- Dziękuję jednak. Gdybyś umiał włożyć tyle wysiłku w naukę co w prawienie komplementów mógłbyś nas bardzo szybko przegonić jeśli chodzi o siłę i umiejętności - przyznała bez cienia zazdrości.
- Ale po co? Przecież do pomagania innym nie potrzeba siły. Nie zależy mi na mocy, wystarczy że mam dwie ręce. - uśmiechnął się Valerius i spojrzał na twarzyczkę undine.- Poza tym… już próbowałem być mnichem. A skończyło się na byciu zaklinaczem. A jeszcze po drodze był ten epizod z…- nagle zamilkł zawstydzony.
Undine spojrzała na Valeriusa zaskoczona, że coś mogło spowodować u niego zawstydzenie. Położyła mu dłoń na ramieniu i z ponownie uśmiechając się do niego rzekła.
- Wiem, że postrzegasz mnie jako rówieśniczkę, ale pamiętaj że służę pomocą gdybyś tylko potrzebował pomocy. Moje rady może nie są tak mądre jeszcze jak czcigodnych braci, ale zawsze jestem gotowa wysłuchać jeśli coś ci leży na sercu. Twoje sekrety będą u mnie bezpieczne. Jak z resztą każdego.
- No dobrze. To raczej nic ciężkiego co wstydliwego.- westchnął Valerius i nachylił usta do ucha kapłanki.- O tym wie tylko Dia, więc i ty zachowaj to tylko dla siebie. Pamiętasz wyjącego ducha, który straszył przez dwa trzy miesiące w klasztorze parę lat temu? Pamiętasz jak nikt nie potrafił go złapać. No bo to ja byłem tym duchem. Widzisz moja droga Maarin… nie chciałem być zaklinaczem. Chciałem być bardem. I to był okres, kiedy… uczyłem się śpiewać. Chyba nie jest mi kariera śpiewaka przeznaczona. Ale potrafię się uczyć, jak się przyłożę.
Na koniec… cmoknął wargami ucho słuchającej go kapłanki.- Pamiętaj, to sekret. A uszka też masz śliczne.
Kleryczka mogła by się zaśmiać, mogła by zadrwić, jednak nie do niej należało takie zachowanie. Oczywiście zaklinacz nie mógł przepuścić okazji, za co został nagrodzony zmęczonym westchnięciem Maarin.
- Podejrzewam, że każdy z nas ma pewne marzenia które mogą wykraczać poza nasze możliwości - odrzekła - kto wie jak by to wyglądało gdyby nauczał cię odpowiedni nauczyciel? Nie warto rezygnować. Może do tego miałbyś serce, a i pewnie bardziej idzie to w parze z twoim charakterem.
- Nie mam głosu, jak zresztą mogłaś się przekonać. I nie tylko wy słuchając wycia duchapo nocach. Wybrałem złą salę na ćwiczenia.- mruknął cicho i zerknął na undine.- A ty… kim byś chciała być, gdyby cię Ilmater nie wybrał? Masz piękne gibkie ciało, mogłabyś być zdolną mniszką. Acz… wolałby nie widzieć tak ślicznej buzi obijanej na treningach.
- Od tego są czary leczące. Jednak Ilmater naucza, aby znosić cierpienie i odejmować go innym. Zawsze możesz grać. Muzyka ciągle ma w sobie moc jeśli wie się jak jej używać. Tak sądzę - dodała po chwil nie będąc pewną czy ma rację.
- Ja chciałem grać, by bawić ludzi. By sprawiać, by się uśmiechali. Przynosić radość. Koić ich cierpienia. Pomagać im o nim zapomnieć.- odparł w odpowiedzi zaklinacz.- A nad graniem pomyślę, może...skrzypki.
I spojrzał w oczy Maarin dodając.- I znowu to robisz, wiesz? Znowu mi umykasz. Czyżbym był taki straszny, że boisz się odpowiedzieć na me pytania? Nie powiedziałaś mi kim chciałabyś być, gdybyś nie była… kapłanką.
- Nie boję się, nie jesteś straszny. Jesteś niepoważny. Przerobisz moją odpowiedź na swoją wizję i za nic tłumaczenia do ciebie nie dotrą - odparła widząc, że zaklinacza to męczy - nie umiem ci odpowiedzieć na pytanie. Sama postanowiłam wejść w szeregi kapłanów i mnichów. Filozofia Ilmatera wydawała mi się pasować do mojej duszy. Może gdybym miała do czynienia z innym otoczeniem… Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - przyznała się dziewczyna, kończąc tym odpowiedź dla chłopaka.
- Ja cię widzę jako tancer…- jego wypowiedź przerwał fakt, że grupa dotarła na miejsce. Juz zauważyli ich, koboldy czekające na bezbronnych pątników. Najpierw odezwał się Quentin, z którym zaklinacz nieco się zgadzał. A potem przywództwo podjął Harpagon przedstawiając swój dość… ryzykowny, zwłaszcza dla niego, plan.
- Nie powinieneś wystawiać się na takie ryzyko Harp, szczególnie po tym jak ostatnio zostałeś zaatakowany - undine powiedziała jakby czytając w myślach zaklinacza - mamy przewagę zaskoczenia i powinniśmy z niej skorzystać. Nie wiadomo co one przygotowały.
- Myślę, że zdołam sprawdzić, czy któryś z koboldów nie ma przy sobie magicznych przedmiotów. Jeśli któreś z nich mają magiczne przedmioty, to pewnie wodzowie i szamani. A więc przywódcy… bez nich same się rozproszą. Harp… możemy nie zdążyć z odsieczą dla ciebie.- stwierdził na koniec zaklinacz i zerknął na kapłankę. Coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że nie uważa ich pogaduszek za skończone. A jedynie przerwane na chwilę.
 
Asderuki jest offline  
Stary 04-05-2014, 21:11   #15
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Kruczowłosa wysłuchała opowieści Harpagona w milczeniu. Stała oparta o drewniany filar podtrzymujący strop, z nogą zgiętą w kolanie i rękoma skrzyżowanymi na piersi.
Cieszyła się, że Harpowi nic się nie stało. Jednak niepokoił ją fakt, że ktoś obcy zdołał wedrzeć się na teren Klasztoru z tak niecnym planem. Dręczyło ją też pytanie, dlaczego akurat strażnik, zwykła sierota, jakich wiele w Klasztorze na Skale, stał się celem dla zabójczyni?
- Dałeś się podejść jak zwykły dzieciak – rzuciła w stronę Harpagona, kiedy ten skończył swoją opowieść.
Widać było, że lecznicza moc Falimy przywróciła siłę i witalność strażnikowi, gdy jego skóra nabrała kolorów, a na buzi pojawił się ten jego zadziorny uśmieszek.
- Mnie, w porównaniu do ciebie, nie jest tak łatwo zaskoczyć – odpowiedziała na jego ostatnie słowa, które skierował do niej, po czym chwyciła za swój łuk.
- Widzimy się na dole – rzuciła do pozostałych, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.

Zamierzała dotrzeć do strażnicy zanim jeszcze zakończą się oględziny. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Liczyła, że uda jej się podsłuchać rozmowę starszych i być może coś zobaczyć.
Biegła równym tempem, miarowo oddychając. Poruszała się jak kot. Szybko, zwinnie i z gracją. Gdyby ktoś z daleka obserwował Kruczowłosą w biegu, mogłoby mu się wydawać, że jej stopy wcale nie dotykają podłoża.
Dobiegła w kilka chwil do swojego celu i przylgnęła do ściany, tuż obok otwartego okna. Na jej szczęście, starsi właśnie dotarli do strażnicy, więc mogła podsłuchać całą rozmowę. Pluła sobie jednak w brodę, że nie ruszyła tyłka wcześniej – być może wtedy miałaby okazję sama przeszukać zwłoki zabójczyni.

Kruczowłosa dogoniła swoich przyjaciół, kiedy ci byli w połowie drogi na dół. Opowiedziała im o tym, co udało jej się usłyszeć. O portrecie Harpagona, który starsi znaleźli przy ciele Aliny. Była to kwestia naprawdę zastanawiająca, szczególnie, że definitywnie wskazywała na to, że atak nie był przypadkowy.
- Ktoś chce twojej śmierci, Harp – stwierdziła Kruczowłosa, zakładając kosmyk włosów za ucho. - I nie jestem to ja.

Jednak nie mogli zaprzątać sobie tym incydentem głowy, póki nie rozprawią się z zadaniem, jakie przydzielił im Paladyn Ilmatera.
Kruczowłosa wyruszyła przodem, razem z Dią. Prowadziły drużynę, jednocześnie robiąc za zwiad. I choć Krucza co jakiś czas musiała uciszać rozentuzjazmowaną towarzyszkę, to musiała przyznać, że młoda dawała radę. Nie zamierzała jednak głośno tego oznajmiać, nie chcąc jeszcze bardziej nakręcać rudowłosej. W takich chwilach najważniejszym było zachowanie ciszy. To one były uszami i oczami tej wyprawy, więc musiały cały czas pozostawać skupione i uważne.

- Ciszej tam! - syknęła w stronę Maarin i Valeriusa, którzy rozmawiali w najlepsze. Kiedy spojrzeli na nią pytająco, wskazała na wzgórze, gdzie znajdowały się koboldy.
Ściągnęła łuk z ramienia i przyjrzała się całej sytuacji. Stwory najwidoczniej nie spodziewały się ataku z ich strony. Stwarzało to idealną sytuację do ataku, jednak nie byli pewni, ile koboldów znajdowało się na wzgórzu.
- Czaruś ma rację. Niech najpierw sprawdzi czy mają przy sobie magiczne przedmioty, potem możemy wdrożyć plan Harpa w życie. Jeśli okaże się, że mają przywódcę, trzeba go ściągnąć pierwszego.
Kruczowłosa nałożyła pierwszą strzałę na cięciwę i uśmiechnęła się zawadiacko do Harpagona. Miała zamiar wygrać ten zakład.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 07-05-2014, 13:02   #16
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kiedy Valerius wrócił z pozycji na skraju lasu i oznajmił, że nie odkrył nic magicznego, Dia zmierzyła go powątpiewającym spojrzeniem.
- Tak jakbyś umiał coś pożytecznego - pokazała mu język. - Nie moglibyśmy ostrzelać ich zza drzew i uciec? Harp, nie żeby bardzo byłoby mi szkoda, ale czy koboldy nie umieją przypadkiem łuków używać?
Bert wzruszył ramionami, rozgrzewając się. Młot świszczał w powietrzu.
- Zwabmy ich do lasu, nie na otwartą przestrzeń. Nie wiemy ilu ich jest.
- I ilu z nich umie strzelać - dodała Elin. - Zaskoczenie jest po naszej stronie, wykorzystajmy je. Valerius nie zamierzał się kłócić, ani też nikomu narzucać swego zdania. Skoro Harpagon zdecydował ryzykować skórę, to jego życie... jego decyzja. A skoro Krucza go popierała w tym pomyśle, to tym bardziej zaklinacz nie zamierzał nikogo przekonywać. Spojrzał jedynie w kierunku Maarin zastanawiając się co ona powie. A sam rzekł zgadzając się z resztą.
-To chyba lepsze… podejście do nich od strony drzew i wciągnięcie ich w głąb lasu. Niż wystawianie się bez pośrednio na odstrzał w pojedynkę, ale…- spojrzał po Kruczej, a potem po samym wojowniku.
-Twoje życie, twoja decyzja Harp.
- Mam dobrą zbroję i dobrą tarczę - odpowiedział młody żołnierz - Nie zamierzam iść tak daleko, by nie zdążyć się wycofać. Po prostu pokażę się im, i tyłem wycofam się na upatrzoną pozycję, zasłaniając się pawężą przez ostrzałem - jeżeli będzie. Powinni zacząć mnie gonić. A wy ich wystrzelacie. To prosty plan, nic nie powinno zawieść. Nawet jeżeli będą strzelcy, gdy zniknę im z oczu wyjdą na otwarty teren.
Harp podszedł do Kruczej, ujął jej dłoń i ucałował z rycerską kurtuazją. - Życz mi szczęścia najdroższa. I wyznacz naszym strzelcom dobre pozycje. Jesteś najlepsza. - po czym włożył hełm i zapiął pasek pod brodą.

Maarin przymknęła oczy i odmówiła modlitwę do Ilmatera. Uniosła dłonie w stronę młodego wojaka i skierowała ochronną moc przed złem na niego. Chociaż tyle mogła zrobić by plan Harpa miał szanse na powodzenie i jakąś dodatkową obronę przed niepowodzeniem.
- Oby nasze śmiałe plany dały radę - powiedziała cicho, jej łuskowa koszulka zadzwoniła lekko gdy kleryczka dobyła tarcze i lekką buławę.
- Nie daj się złapać - powiedziała Kruczowłosa do Harpa. - I uważaj na ten swój zakuty łeb - dodała po chwili, po czym zaśmiała się cicho pod nosem i odwróciła się do reszty.
- Quentin, staniesz za tamtym drzewem. - Wskazała chłopakowi oddalone o kilka kroków drzewo o grubym pniu. - Będziesz miał tam dobrą widoczność, a w razie czego też obronę przed ewentualnym ostrzałem.
- Dia, ty udasz się za drzewo po przeciwnej stronie - zwróciła się do rudowłosej. - Pamiętaj o dobrym naciągnięciu cięciwy. I lekkim ugięciu ręki trzymającej łuk, inaczej znowu sobie zadraśniesz przedramię.
- Valerius, staniesz za tamtymi krzakami na lewo od Dii. Mam nadzieję, że kuszą umiesz lepiej się posługiwać, niż swoją magią.
Kruczowłosa westchnęła cicho, po czym odwróciła się przodem do wzgórza. Sama zamierzała zająć najmniej osłoniętą pozycję, ale dzięki temu miała szansę na największą celność.
Zaklinacz gniewnie zacisnął usta i przez chwilę przyglądał się Kruczowłosej. Po czym rzekł ironicznie.
- W takim razie… miejmy nadzieję, że nie będę cię musiał moją magią ratować. Wszak tak zawodna jest
- Pamiętajcie - Quentin dodał na koniec, wyciągając jeden bełt z kołczanu - Jeśli zacznę krzyczeć zaklęcie, zamknijcie na moment oczy. I jeśli będziecie mieli kłopoty, postarajcie się zgonić koboldy w ciasną grupę, wtedy wszystko pójdzie łatwo… Gotowi?
Harp zdjął plecak, pełen różnych żołnierskich gratów, chwycił pawęż i rzekł.
- Ja gotów. Popilnujcie mi reszty rzeczy.

- Tak jest - Dia wyprostowała się na baczność. - Jaśnie pani rozkazywaczko! - Ruszyła we wskazanym kierunku, ale dalsze słowa dziewczyny także wszyscy słyszeli, chociaż udawała, że mamrocze je tylko do siebie. - Dobrali się, sztywniak i dyrygantka. Para idealna. Dzieci na baczność będą robić.
Bert wydawał się nic nie słyszeć, podwijając rękawy. Daleko mu było do takich działań jakie miał zamiar podjąć Harpagan. Elin pozwoliła sobie na mały uśmieszek i zaczęła szukać swojego miejsca na kryjówkę. Las w pobliżu drogi bardzo pomagał, krzaków i starych, wysokich świerków i sosen było tu dużo.


Harpagon przygotowany tak jak tylko mógł, ruszył ścieżką, pogwizdując. W zbroi i z tarczą, z udawaną swobodą, podążał na szczyt wzgórza, mijając zakręt i wychodząc na otwartą przestrzeń, bardzo niedaleko od kryjących się za skałami koboldów. W pierwszej chwili nie zauważyli go, patrząc zupełnie w innym kierunku i od czasu do czasu poszczekując do siebie. Musiał narobić więcej hałasu, dopiero jeden z nich, stojący na niewielkiej skałce, obrócił się zaskoczony.


I wrzasnął, natychmiast przyciągając uwagę innych. Strażnikowi więcej potrzeba nie było, zawrócił na pięcie, zasłaniając się tarczą. Miał przed czym, ku niemu prawie od razu poszybowały trzy strzały z przygotowanych wcześniej łuków. Z dobrze ukrytych pozycji wyskakiwały kolejne stworki i wszystkie jak jeden mąż, na pierwszy rzut oka przynajmniej, rzuciły się w pogoń, zanim jeszcze pociski doleciały.

Stwory strzelały zadziwiająco celnie. Jedna ze strzał utkwiła w tarczy, druga śmignęła tuż obok, a trzecia otarła się o udo, gdzie spodnie osłoniły ciało częściowo. Mimo tego Harp poczuł bolesne zadrapanie. Nie utrudniało mu biegu zanadto, mimo zbroi i tak zdawał się być szybszy od biegnących za nim koboldów.
Łącznie było to osiem istot, z których cztery miały łuki. W świetle księżyca wszyscy zobaczyli ich sylwetki.

Pierwsza wystrzeliła Kruczowłosa, kiedy to uciekający mężczyzna wbiegał między pierwsze drzewa, szukając za nimi ochrony. Sama chyba nie posłuchała swojej rady, bo pocisk poszybował wysoko nad głowami stworów. Strzała Dii wbiła się pod nogi pierwszego z biegnących, natomiast Valerius trafił go, drasnął i spowolnił, nie zatrzymał jednak. Najlepszym strzelcem tej salwy okazał się Quentin, którego bełt trafił jednego z koboldów prosto w pierś, zabijając na miejscu.
Mieli jeszcze czas na jedną salwę, zanim przeciwnicy dobiegną mniej więcej do ich kryjówek.
 
Lady jest offline  
Stary 07-05-2014, 13:23   #17
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Żołnierz zatrzymał się przed strzelcami obracając się twarzą do wrogów i dobywając krótkiego miecza. Czuł obecność towarzyszy broni i fakt, że plan działał tak jak trzeba dodawał bu otuchy i satysfakcji.

- Mierzyć spokojnie, pewnie. To ostatnia salwa! Dobrze, by była celna!

Jak zwykle, gdy niebezpieczeństwo nadchodziło, Harpa ogarniał spokój i uczucie jakby spowolnionego czasu. Koboldy były coraz bliżej, słyszał trzeszczenie naciągniętej cięciwy Kruczej, odgłosy naciągania kusz...

- Maarin i Bert w gotowości, gdy nasi wystrzelą - Do mnie, na czoło.

Czuł pieczenie w nodze, nie przeszkadzało mu ono jednak. Gdyby zapowiadała się dłuższa walka, każda krwawiąca rana jest groźna, jednak to będzie krótkie i brutalne.

- Gdy zwiążemy szarżujących walką, pozbądźcie się łuczników! Celuj! Wypuść! Wycofaj się!

Świst i warkot pocisków przeszył powietrze po obu stronach wojownika, pędząc morderczą salwą na spotkanie nadbiegających gadowatych potworków.
Harp przygotował się by uderzyć tarczą pierwszego nadbiegającego kobolda...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 07-05-2014 o 14:42. Powód: Interpunkcja
TomaszJ jest offline  
Stary 07-05-2014, 18:44   #18
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Słowa Dii wywołały uśmiech na twarzy Valeriusa.
-Zapewne... choć... może wyłącznie pod kołderką, jak bogowie i przyzwoitość nakazują.- odparł z uśmiechem na twarzy mag, wyszukując sobie miejsce na kryjówkę. Po prawdzie nie był ciekaw jak dojdzie do zbliżenia tych dwojga. I miał nadzieję, że nie będzie tego nawet przypadkowym widzem.
Zresztą, na razie przyszło mu wybrać wygodną kryjówkę wśród krzaków i czekać aż "przynęta" sprowadzi do nich koboldy, lub nie daj Ilmaterze, zginie próbując.



Wojskowy dryl nie leżał w naturze Valeriusa. Nie czuł się też dobrze w roli posłusznego pionka wykonującego ślepo polecenia, których sensu nie widział.
Dlatego puścił mimo uszu słowa Harpa i sięgnął po moc. Jego dłoń nakreślała gest wirując palcem w powietrzu i tkając kulkę czystej mocy, którą do tego świata przywoływały słowa wypowiadane przez zaklinacza. W końcu posłał pocisk mocy w kierunku ranionego już wcześniej przez siebie kobolda. Po czym załadował kuszę. W dalszych planach nie miał jednak wystrzelenia bełtu, a zabezpieczenie się przed atakami tarczą utkaną z potęgi błyskawic. Nie każdy wszak chodził zakuty w stal po zęby, a Valerius nie zamierzał wystawiać się na wystrzał nie chroniony żadnym zaklęciem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-05-2014 o 13:37. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 07-05-2014, 20:49   #19
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Kruczowłosa nie zamierzała tracić czasu. Po pierwszym chybieniu od razu sięgnęła do kołczanu po kolejną strzałę.
Nałożyła osadkę na cięciwę i naciągnęła, a ta przyjemnie zatrzeszczała pod siłą naciągu.
Lotka wykonana z kruczych piór znajdowała się tuż obok prawego policzka Kruczowłosej. Jej czekoladowe oczy skupione były na nadciągającym wrogu. Dało się w nich zauważyć błysk determinacji.

Wiele czynników miało wtedy wpływ na udany strzał. Blask księżyca blado oświetlał nacierające koboldy, ale dla wprawnego oka było to wystarczające oświetlenie. Lekkie podmuchy wiatru mogły znieść strzałę w niepożądanym kierunku, dlatego trzeba było wybrać odpowiedni moment na puszczenie cięciwy.
Nie mogła się spieszyć. Pośpiech był tutaj wrogiem. Złośliwą i przebiegłą istotą, która tylko czekała, by zepsuć cały plan działania.

Kruczowłosa wzięła głęboki oddech i zatrzymała zebrane powietrze na moment w płucach. Wsłuchała się też w lekki szum liści, który pozwolił jej się dodatkowo skoncentrować.

Kiedy wypuszczała strzałę, rozchyliła delikatnie usta, robiąc jednocześnie wydech. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale zawsze tak robiła, kiedy była skupiona na swoim celu. Nie wiedzieć czemu, ale pomagało jej to.

Następnie cofnęła się o kilka kroków, przygotowując kolejną strzałę.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 08-05-2014, 11:39   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Młoda kleryczka postanowiła się nie wtrącać w rozkazy i dowodzenie. Nie tego ją uczono w klasztorze, choć przeszkolenie bojowe również przeszła. Gdyby dało się dogadać z koboldami zapewne by tego spróbowała teraz jednak musiała skoncentrować się na tym aby nikt z jej drużyny nie został ciężko ranny.

Poprawiając trzymanie tarczy i buławy Maarin zaczęła uważniej się rozglądać po otoczeniu. Nie słyszała wiele o koboldach ale wiedziała, że są z nich sprytne bestie. Nie mogła pozwolić by to oni wpadli w ich pułapkę. W każdej chwili była gotowa wspomóc Harpa gdy ten już zawoła, lub zamknąć na chwilę oczy gdy Quentin zacznie wykrzykiwać zaklęcie.

Maarin martwiło, że w nawet w takiej sytuacji musieli przepychać się między sobą, wolała aby rywalizacja pomiędzy nimi nie doprowadziła do niebezpiecznej sytuacji.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172