Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2014, 17:29   #30
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kinemon

Karczma


Samuraj po raz kolejny miał ochotę zagwizdać z zachwytu Tym razem jednak powstrzymał się kurtuazyjnie. Do nagłych zniknięć mężczyzny już się zdążył przyzwyczaić. Nie mógł się jednak zdecydować co zachwyciło go bardziej. Plejada różnorodnych postaci jaka znajdowała się w karczmie, czy uroda dziewcząt. Postanowił, że po przygodach ostatnich kilku dni przyda mu się odrobina zabawy. Głód mógł poczekać. Odłączył się od kompanii, zmierzając w kierunku słodkiego dziewczęcia z czerwoną przepaską na biodrach.
- Przepraszam, milady, czy mógłbym się dosiąść?
- Proszę panie. - Odparła dziewczynka. - Miejsce wciąż jest wolne.
Kinemon skinął ręką na kelnerkę.
- Cóż, co robi taki delikatny kwiat, w tak nietypowym miejscu?
- Czekam. Na kogoś. - Odparło dziewczę. - Spóźnia się odrobinę.
- Pozwolę więc dotrzymać towarzystwa pani…?
- Ame. - Odparło dziewczę. - Mogę zadać panu pytanie? Jest pan jednym z mistrzów miecza?
- Cóż w moich stronach dzierżyłem tytuł niezrównanego szermierza. - wypiął pierś do przodu. - Ale mam przeczucie, że nie o to pytasz, Ame. Czemu Cię to tak interesuje?
- Ach słyszałam że ktoś z 10-tki jest tutaj. Chciałam go zobaczyć. Jestem tu nowa i ciekawa tego świata.
- Tylko dziesięciu? Wygląda to na dość elitarne zgrupowanie. - Kinemon rozejrzał się wyraźnie poirytowany że nie podeszła do nich jeszcze kelnerka. Ta wolała rozmawiać z jakimś czarno ubranym młodzieńcem. - Mówisz, że jesteś tu nowa? Więc też przebyłaś przez portal?
- Mniej więcej zdaje się. Obudziłam się już pod dachem. Przybyłam razem z Suo.To na niego czekam. - Wyjaśniła. - A później już wszystko potoczyło się szybko.
Kelnerka skończyła obsługiwać młodzieńca i podeszła do baru po zamówienia. Ich kolej przyszła dopiero po chwili.
- Co podać? - Zapytała zwyczajowo.
- Sok. - Poprosiła Ame - Czy jest może na sali... jakby to biało włosy, błękitne oczy, szal i czarny ubiór.
- Nie widziałam, a dla pana?
- Wino ryżowe jeżeli macie. Jak nie to jakiś dobry miód pitny. - następnie zaś zwracając się do panny. - Ten Suo… to towarzysz, przyjaciel? Wiecie może jak wrócić do siebie?
- Sake i sok. Zaraz przyniosę. - Kelnerka odeszła by po chwil iwrócić z napitkami.
- Przyjaciel i towarzysz. Oboje jesteśmy z jednego świata. Każdy mniej więcej wie jak wrócić do domu... - Odparła. - Nie jest to proste, a jak na razie mamy już bezpieczną przystań.
Wypił czarkę jednym haustem, czując że rozmowa w ogóle nie zmierza w zmierzonym kierunku.
- A czym się tutaj zajmujecie, jeżeli mogę wiedzieć? Sam znajduje się w kompletnie nieznanym miejscu. Brakuje mi chwilowo jakiegoś zaczepienia, a Pani wyglądała na osobę szczerą oraz uczciwą.
- Prosze wybaczyć. Nie mogę powiedzieć.
Stukniecie w stół. Dwa palce podpierały się o niego. Przy stole stał mlody chłopak o białych włosach.

- Ame. Zbieramy się. - chłopak obarczył kinemona spojrzeniem.
- Suo! - Dziewcze wielce się uradowalo.
- Wybacz że czekałaś. Podróż ze stolicy jest dość długa.
- Nic się nie stało.
- Ruszajmy wiec. Szef chce nas widzieć.
Samuraj rzucił tylko spojrzeniem na chłopaka po czym również powstał chyląc głowę przed dziewczęciem.
- Było mi niezwykle miło poznać, Panienko Ame. Wiem, że cechuje Cię pewna dyskrecja, a moja prośba może nie być na miejscu, ale jednakowoż chciałbym się udać razem z wami do tej osoby zwanej Szefem. - wszystkie te słowa zostały wypowiedziane niezwykle wolno i z dystyngowaniem, jak gdyby zwracał się do córki shoguna, a nie przydrożnie spotkanej dziewki. Całkowicie i celowo pomijał postać chłopaka.
- Proszę wybaczyć panie, ale nie mnie jest o tym decydować.
- Szef decyduje z kim i kiedy zechce porozmowaiać, nie wspominajć już o kontakcie wzrokowym. - Odparl hardo chłopak.
- Skoro wzywa wyjscia nie mamy. Napomnę o panu jednak nic więcej nie moge obiecać.
- Tajemnicza postać ten wasz “Szef” ale cóż zrobić. Życzę Ci bezpiecznej podróży Ame. Trzymaj się. - Ukłonił się ponownie, szybko sięgając ku jej dłoni i całując ją delikatnie. Następnie ruszył w kierunku kontuaru. Przez krótki moment miał zamiar trącić chłopaka ramieniem, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Było by to zdecydowanie zbyt infantylne by rozpoczynać teraz jakiekolwiek burdy. Przysiadł się do kontuaru. Barman na szczęście do niego nie podchodził zajęty rozmową z czarno odzianym przybyszem i jego młodszą podopieczną więc samuraj miał chwilę dla siebie.
“ Czego ode mnie oczekujesz, Pani? Czy nie dość Ci służyłem? Nie możesz mi chociaż raz pomóc zamiast ciągle rzucać kłody pod nogi?”

Kinemon siedział za kontuarem ignorując czyszczącego kufle barmana. Obserwował. Drapieżnym wzrokiem przemierzał sala dokłądnie oglądając każdego z gości. Oblizał wargi w poczuciu głody gdy zdało mu się namierzyć tego naznaczonego Przeznaczeniem. Niestety było to tylko złudzenie spowodowane światłem rzucanym przez kantelabr. Samuraj westchnął zniecierpliwiony. Nie było tutaj nikogo kto mógłby zadowolić panią, za to mnóstwo pięknych kobiet. W sumie jak by spojrzeć od wejścia do tego świata nie zobaczył żadnej brzydkiej kobiety. Czyżby Pani znowu go doświadczała? Tak jak wiele razy wcześniej?
W międzyczasie rozpoczął się koncert Jenny. Całkiem udany jak na jego gust, chociaż początkowo muzyka wywoływałą jedynie zgrzytanie zębami i przemożną chęć rozwalenia czegoś w drzazgi. Nie wiadomo czy to “przyzwało” jegomościa, który bez ceregieli wkroczył do budynku, za nic mając sobie zamknięte drzwi. Nie mniej nawet on nie posiadał na sobie znamienia Pani. Kinemon zaś postanowił nie czekać dłużej na cud który nie następował bo jakoś nic nie zapowiadało by pomogło to ugasić jego głód. Drużyna najwyraźniej o nim zapomniałą. W sumie nigdy zbytnio się nim nie przejmowali, a jemu było to na rękę. Tacy ludzie to zawsze spore kłopoty, a on chciał tylko wykonać swoje zdania by móc wreszcie odpocząć. Chociaż nigdy nie wiedział kiedy i czy w ogóle to nastąpi.

Po opuszczeniu baru udał się w kierunku czegoś co mogło by być strażnicą albo koszarami. Liczył na jakieś listy gończe albo coś takiego. Nie spieszył się jednak zbytnio. Noc była ładna, a stukanie jego drewnianych sandałów o kamienną posadzkę uspokajało.
W koszarach stacjonował właśnie jakiś rycerz. Nikt ważny po wygladzie.
- Eeee. Pan do kogo i w jakim celu? - Zapytał niepewnie.
- Nie ma się co obawiać, przyjacielu - uspokoił rycerza. - Można powiedzieć, że przyszedłem tutaj w celu odnalezienia celu, jeżeli wiesz o co mi chodzi.
Zrobił efektywną pauze, patrząc w niezrozumiałe spojrzenie strażnika. W końcu od cepów nie wymaga się wielkiej inteligencji.
- Macie tutaj kłopoty z jakimiś osobnikami? Ewentualnie jakąś listę poszukiwanych za nagrodą osobników?
- Ach listy gończe. Tak mamy takowe. Chce pan wiedzieć kogo złapać... zdaje się ze jest ich trzech. Przeszukał blat stołu znajdując jakąś notkę. Tak jest ich trzech. Dwóch po 100 monet na głowę. jeden 200 i jeden 500.
Kinemon nie skomentował zdolności matematycznych strażnika. Wziął od niego zwitki papieru z portretami poszukiwanych osób. Ich twarze oraz nazwiska wiele mu nie mówiły. Nawet nie wiedział, czy te nagrody są wysokie oraz warte swojej ceny. O tym przekona się później.
- Będzie przeszkodą gdy wezmę je ze sobą? - wskazał na listy gończe. - Także byłbym wdzięczny za jakieś informacje gdzie mniej więcej można spotkać wyżej wymienionych osobników?
- Jeden tudzież dwóch z nich jest w Dywizjonach. Co do reszty panie. Neistety niewiadomo. Ten za 500 to mag. Reszta raczej zwykli wojownicy.
- Magowie nie należą do moich specjalności. Wskaż mi tylko dobry człowieku te miejsca zwane Dywizjonami i będę ruszał.
- Dywizjony leżą obok Targas takie obozowiska przybyszów.

Po uzyskaniu wszystkich potrzebnych informacji Kinemon ruszył z powrotem w kierunku miasta. Nie czuł zmęczenia, ani potrzeby snu. W “swoim” świecie potrafił przez tydzień czuwać, nie tracąc nic ze swoich możliwości, ale tutaj sytuacja wyglądała inaczej. Najwyraźniej przespany czas dawał mu dodatkowe siły. Nie mając więc zbytnio co robić wędrował po miasteczu zapamiętując skomplikowane labirynty uliczek oraz szyldy co większych kramów czy aptek. Znalazł również kowala do którego miał sprawę z rana.
Zbliżający się świt zastał go na stogu siana niedaleko stajni tuż przy murach miasta. Patrzył w niebo, a jego myśli błądziły luźno pośród blaknących gwiazd.
Kowal zaczął swą pracę dopiero późnym rankiem gdy już wszystko budziło się do życia. Oczywiście swój poranek zaczął od... zapalenia drewnianej fajki.
- Witaj, rzemieślniku. Mam do Ciebie sprawę. - wyciągnął sztylet zza pazuchy i pokazał go kowalowi. - Jak widzisz to ostrze zardzewiało. Ma ono dla mnie pewną wartość dlatego chciałbym go odnowić. Ile kosztowała by taka usługa?
- Jeśli zwykły to 40 monet. Jesli jakis specjlany to wiecej. Przekucie i ostrzenie wliczone w cenę. - Powiedział wypuszczająć dym w kształcie miecza.
- A zatem 40 monet. - odparł i przekazał sztylet. - Jednak obecnie nie mam pieniędzy. Załatwię tylko jedno małe zlecenie i za parę dni wrócę.

Gdy znalazł się poza murami miasta, rozłożył listy gończe zgodnie z kierunkiem w który miałby się udać i podrzucił do góry kij z lekko zaostrzonym końcem. Gdy los wybrał mu drogę, bez pośpiechu zgarnął pozostałe świstki i ruszył przed siebie.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline