Nora zdołała wylać sobie na plecy środek odkażający i przy drugim podejściu trafiła dokładnie w zranione miejsce. Usiłowała także wyginając się na wszystkie strony zakleić poparzone miejsce, ale po kilku nieudanych próbach musiała odpuścić. Nałożyła z powrotem koszulkę i starając się poruszać tak, aby unikać ocierania materiału o ranę wyszła z łazienki.
Stanęła w progu i zaraz ruszyła dalej. Wszystko z powrotem wyglądało tak jak wyglądać powinno, żadnych połamanych mebli, bałaganu ani problemów z oświetleniem. Do tego jeszcze mieszkaniec pokoju w najlepsze korzystał z wygody oferowanej przez ten rodzaj kajuty popalając sobie na balkonie.
Nora dała radę dopaść drzwi wyjściowych zanim mężczyzna skończył rozmowę. Złapała za klamkę i wybiegła na korytarz, który był cichy i ciemny, ale nie śmierdział rybami ani niczym podobnym jak miało to miejsce przed chwilą. Kobieta zamknęła za sobą drzwi i rzuciła się do swojej kajuty. Światła na korytarzu zapalały się normalnie tak jak, powinny, kiedy pojawiała się w polu fotokomórki.
Nora spróbowała otworzyć drzwi do swojego pokoju, ale tym razem spotkała ją niemiła niespodzianka. Zasilanie działało, więc zamek magnetyczny był sprawny a ona nie miała swojej karty magnetycznej.
Najpierw pukała delikatnie czekając aż ktoś, być może Richard, otworzy. Jednocześnie rzucała niespokojne spojrzenia w kierunku drzwi kajuty, z której właśnie wyszła, ale jej mieszkaniec nie zjawił się na korytarzu i nie zażądał od niej wyjaśnień.
Pukanie nic nie dało. Kiedy zaczęła walić w drzwi pięścią zamiast odzewu ze środka pomieszczenia doczekała się reakcji na korytarzu. Światło zamigotało gwałtownie. Przestała uderzać w drzwi i przyłożyła do nich ucho. Nie usłyszała żadnych dźwięków sugerujących, że ktoś mógł być w środku. W końcu, kiedy wychodziła z pokoju nie było w nim Richarda. Westchnęła i oparła się ramieniem o ścianę obok swojej kajuty. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
Światło ponownie zamigotało. Kobieta spojrzała na sufit. W tym momencie światła na korytarzu zgasły i znowu wszystko pogrążyło się w ciemnościach. Z dolnych pokładów, dotarły do niej krzyki przerażenia.
Nora po omacku dotarła do drzwi kajuty, z której przed chwilą uciekła. Jej mąż nie odpowiadał a sąsiad jeszcze przed chwilą palił sobie na balkonie. Załomotała w drzwi, ale nikt nie zareagował na jej pukanie a wrzaski z dołu przybrały na sile. Pani Robinson nacisnęła klamkę i kiedy udało jej się otworzyć drzwi wpadła do środka. |