Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2014, 22:34   #14
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
storzone przez Abishai'a i Asderuki

Valerius przemierzał drogę powoli, nie spiesząc. Znał ją dobrze, choć nie tak jak Dia. W dłoniach trzymał załadowaną lekką kuszę, bo choć znał ofensywne zaklęcia, to magią wolał się posłużyć w ostateczności.
Zaklinacz był mocno zdziwiony faktem ataku na Harpagona. Uznał go jednak za nieszczęśliwą pomyłkę. Kobieta musiała go wziąć za kogoś innego. Biedny Harp był po prostu bardzo podobny do poszukiwanego przez jakąś organizację bandyty. To było jedyne logiczne wytłumaczenie.
Bo przecież… Harpagon jak dotąd nie opuszczał klasztoru na skale.
To musiała być pomyłka, ot co.
Niewątpliwie dziewczynę ktoś wysłał i być może miała przy sobie jakieś przedmioty pozwalające zidentifikować jej pracodawców. Ale tym zajmie się starszyzna. Mają więcej wiedzy o świecie i doświadczenia. On sam oceniał, że… od śmierci zabójczyni, do wysłania kolejnego zabójcy minie około dekadnia. Bo po tylu dniach pewnie, jej wysłannicy zorientują się że coś poszło nie tak. Chyba, że kobieta owa miała przy sobie jakiś magiczny sposób komunikacji i składała codzienne raporty. Co akurat jest mało prawdopodobne.
Zaklinacz rozejrzał się i zauważył undine. Dziwnie było ją widzieć w zbroi. Zawsze wydawała mu się filigranowa i delikatna. Nawet bardziej niż Elin… Co się zmieniło, gdy Elin zaczęła dojrzewać nabierając kobiecych krągłości. A Maarin, pozostawała smukła i zgrabna… z drobnymi, acz ślicznymi piersiami. Była fascynująca, przez swą rasę i odmienność. Valerius nie rozumiał jej skrytości. Inność była wyróżnieniem, nie brzemieniem.
Podszedł do niej i spytał się cicho z troską w głosie.- Wszystko w porządku, zbroja nie ciąży za bardzo? Chyba pierwszy wychodzisz w niej na tak długi spacer.
Undine spojrzała na Valeriusa po czym się uśmiechnęła delikatnie jak to miała w zwyczaju.
- Dziękuję, jest w porządku. Ćwiczyłam już w niej - oświadczyła łagodnym tonem - zastanawia mnie ten atak na pielgrzymkę.
- Wyglądasz lepiej bez niej, choć te luźne kapłańskie szaty też… nie pasują do ciebie.- odparł żartobliwym tonem mag i podrapał się po podbródku.-No cóż.. atak na Harpa, teraz koboldy… to może być podejrzane. Może koboldy miały odwrócić uwagę od zabójstwa Harpagona? A sama zabójczyni za bardzo się pospieszyła. Tak czy siak, niewinni są zagrożeni.
Maarin przymknęła na moment oczy słysząc drobną uwagę nie skomentowała jej jednak.
- Dlatego też mamy tę misję. Musimy powstrzymać je przed atakiem na pielgrzymkę. Wiesz coś więcej o nich?
- Tylko plotki jakie zasłyszałem w karczmach i opowieści przeczytane w księgach klasztoru. Te ciekawe opowieści.- sprecyzował zaklinacz i zaczął opowiadać.- Otóż to małe łuskowate pokurcze z ogonami, które mienią się być kuzynami smoków i często im służą. Poza tym żyją w jaskiniach Podmroku, porywają kozy, kury i elfie dziewice, podrzucają odmieńców do kołysek i robią różne paskudne żarty. I z jakiegoś powodu nienawidzą gnomów. I są odważne jedynie w grupie.
- Dziewice? Naprawdę więcej mądrości byś zasłyszał w klasztorze gdybyś tyle nie uciekał. Aż tak bardzo masz problem z chwilą skoncentrowania się na nauce? - kleryczka zmieniła temat starając się ponownie przemówić choć trochę do rozumu zabawowego zaklinacza.
- Pewnie bardziej bym się skoncentrował na nauce, gdyby mentorką była taka ładna kapłanka jak ty. Ale uczył mnie Oleg, między innymi. - wzruszył ramionami Valerius.- Nie wiem czy on był bardziej śpiący, czy ja na tych jego wykładach.
Uśmiechnął się i przybliżył twarz ku jej obliczu.- To jak? Skusisz się udzielać mi nauk prywatnie? Tylko ty i ja… i księgi w bibliotece klasztornej.
- Obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. Nie skoncentrowałbyś się bardziej na naukach niż podczas wykładów Olega - westchnęła ze smutkiem - poza tym nie ma co Quentinowi przeszkadzać - odmówiła.
- Tak łatwo się poddajesz? Na nauki zawsze by się znalazło miejsce. A może… boisz się zostać ze mną sam na sam?- spytał żartobliwie Valerius, po czym wzruszył ramionami.- A powinno być odwrotnie. To ja powinienem się bać. W końcu, masz prawo zrobić mi kilka dowcipów w ramach rewanżu za te kilka razy, gdy zobaczyłem cię bez przyodziewku.
Undine pokręciła głową. Uniosła lekko do góry swoje niebieskie oczy. Chwilę wpatrywała się w chłopaka w milczeniu.
- Uczą by zawsze mieć nadzieję, że może się ktoś zmienić, jednak nie jestem pewna czy warto zmieniać czyjąś naturę. Wolisz być swawolny i tak postępujesz. To jest twój wybór. Nauki w bibliotece skończyły by się twoim nieustannym wpatrywaniem się w moje piersi, lub biodra zamiast na słuchaniu tego co mówię. Mija się to z celem szczególnie, że mam obowiązki do wypełniania w klasztorze.
- Nogi też masz ładne i twarz śliczną.- odparł z uśmiechem zaklinacz i przysunął dłoń do jej głowy, jakby chciał pogłaskać te niebieskie warkoczyki. Ale ostatecznie się powstrzymał i odsunął rękę. Za to dodał.- Niemniej jestem przekupny. Jakbyś mi zapłaciła… to mógłbym się poświęcić i skupić na twym nauczaniu. Ale… musiałabyś się uśmiechać. Za często masz poważną minę, wiesz?
Maarin ściągnęła brwi.
- O jakiej zapłacie mówisz?
- No o uśmiechach… a czego się spodziewałaś?- zapytał zdziwiony mag. Wzruszył ramionami.- Ładnie ci z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, nie wiem o czym myślałam - dziewczyna zamyśliła się na chwilę - uśmiecham się kiedy mam chwilę wytchnienia. Po prostu za często widujesz mnie podczas wykonywania obowiązków - stwierdziła - nie lubię na siłę się uśmiechać.
- Uczciwe postawienie sprawy. To… co powoduje uśmiech na tej ślicznej twarzyczce?- zapytał więc zaklinacz przyglądając się twarzy Maarin.- Jak się lubisz bawić? Jak się relaksujesz?
- Różnie. Teraz to nie ma takiego znaczenia jednak. Lepiej się skoncentrować na tym co nas czeka. Koboldy są sprytne i przebiegłe. Gdyby nie to, że nie podejrzewam…- palce zaklinacza dotknęły jej ust, przerywając wypowiedź kapłanki, a on sam zaproponował.- Stosujesz uniki. To nieuczciwe. Zrobimy tak. Ja cię zabiorę do karczmy, byś mogła posmakować wiejskiej zabawy, a ty… zamkniesz mnie z sobą w bibliotece i obiecuję pilnie cię słuchać, bez względu jak nudne będą to wykłady, zgoda?
Maarin uniosła brwi zaskoczona tym co zrobił rudowłosy. Za chwilę jednak odjęła dłoń od swoich ust.
- Dobrze wiesz, że nie mogę - odparła stanowczo ale łagodnie - nie mam tyle czasu co ty. Przyjęłam święcenia i mam wiele obowiązków, które muszę wypełniać. To był mów wybór - niewielki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- O o o… jest.- zaklinacz bacznie wpatrywał się w jej usta. -Uśmiech na wargach wprost stworzonych do pocałunku. Uważaj, bo jak zaczniesz się uśmiechać, to rozkochasz w sobie wszystkich pacjentów w klasztorze.
Przeczesał włosy dodając.- Nie nie możesz. Nie chcesz… a przecież dla chcącego wszystko jest możliwe. No… prawie wszystko.
- Nigdy ci się to nie nudzi? - zapytała już z poważniejszą, a może i nawet lekko zatroskaną miną dziewczyna.
- Rozmowa z tobą? Nigdy. Zawsze cię uważałem za wyjątkową i fascynującą istotę. Jak mógłbym się nudzić? Jesteś niezwykła, piękna i interesująca.- odparł z szczerością wypisaną na twarzy Valerius.- Aż, dziw że Quentin do Kruczej robi maślane oczka, zamiast do ciebie. Na jego miejscu pewnie bym teraz szedł za tobą i wzdychał smętnie tuż za twoimi plecami.
- Jednak idziesz obok i starasz się osłodzić moje uszy całą masą miłych słów - odparła - i o to mi chodziło, ale to nie jest ważne - undine nigdy nie była pewna do końca prawdziwość komplementów zaklinacza. Albo w zasadzie ich szczerości. Czasem udawało jej się przejrzeć je, czasami nie.
- Dziękuję jednak. Gdybyś umiał włożyć tyle wysiłku w naukę co w prawienie komplementów mógłbyś nas bardzo szybko przegonić jeśli chodzi o siłę i umiejętności - przyznała bez cienia zazdrości.
- Ale po co? Przecież do pomagania innym nie potrzeba siły. Nie zależy mi na mocy, wystarczy że mam dwie ręce. - uśmiechnął się Valerius i spojrzał na twarzyczkę undine.- Poza tym… już próbowałem być mnichem. A skończyło się na byciu zaklinaczem. A jeszcze po drodze był ten epizod z…- nagle zamilkł zawstydzony.
Undine spojrzała na Valeriusa zaskoczona, że coś mogło spowodować u niego zawstydzenie. Położyła mu dłoń na ramieniu i z ponownie uśmiechając się do niego rzekła.
- Wiem, że postrzegasz mnie jako rówieśniczkę, ale pamiętaj że służę pomocą gdybyś tylko potrzebował pomocy. Moje rady może nie są tak mądre jeszcze jak czcigodnych braci, ale zawsze jestem gotowa wysłuchać jeśli coś ci leży na sercu. Twoje sekrety będą u mnie bezpieczne. Jak z resztą każdego.
- No dobrze. To raczej nic ciężkiego co wstydliwego.- westchnął Valerius i nachylił usta do ucha kapłanki.- O tym wie tylko Dia, więc i ty zachowaj to tylko dla siebie. Pamiętasz wyjącego ducha, który straszył przez dwa trzy miesiące w klasztorze parę lat temu? Pamiętasz jak nikt nie potrafił go złapać. No bo to ja byłem tym duchem. Widzisz moja droga Maarin… nie chciałem być zaklinaczem. Chciałem być bardem. I to był okres, kiedy… uczyłem się śpiewać. Chyba nie jest mi kariera śpiewaka przeznaczona. Ale potrafię się uczyć, jak się przyłożę.
Na koniec… cmoknął wargami ucho słuchającej go kapłanki.- Pamiętaj, to sekret. A uszka też masz śliczne.
Kleryczka mogła by się zaśmiać, mogła by zadrwić, jednak nie do niej należało takie zachowanie. Oczywiście zaklinacz nie mógł przepuścić okazji, za co został nagrodzony zmęczonym westchnięciem Maarin.
- Podejrzewam, że każdy z nas ma pewne marzenia które mogą wykraczać poza nasze możliwości - odrzekła - kto wie jak by to wyglądało gdyby nauczał cię odpowiedni nauczyciel? Nie warto rezygnować. Może do tego miałbyś serce, a i pewnie bardziej idzie to w parze z twoim charakterem.
- Nie mam głosu, jak zresztą mogłaś się przekonać. I nie tylko wy słuchając wycia duchapo nocach. Wybrałem złą salę na ćwiczenia.- mruknął cicho i zerknął na undine.- A ty… kim byś chciała być, gdyby cię Ilmater nie wybrał? Masz piękne gibkie ciało, mogłabyś być zdolną mniszką. Acz… wolałby nie widzieć tak ślicznej buzi obijanej na treningach.
- Od tego są czary leczące. Jednak Ilmater naucza, aby znosić cierpienie i odejmować go innym. Zawsze możesz grać. Muzyka ciągle ma w sobie moc jeśli wie się jak jej używać. Tak sądzę - dodała po chwil nie będąc pewną czy ma rację.
- Ja chciałem grać, by bawić ludzi. By sprawiać, by się uśmiechali. Przynosić radość. Koić ich cierpienia. Pomagać im o nim zapomnieć.- odparł w odpowiedzi zaklinacz.- A nad graniem pomyślę, może...skrzypki.
I spojrzał w oczy Maarin dodając.- I znowu to robisz, wiesz? Znowu mi umykasz. Czyżbym był taki straszny, że boisz się odpowiedzieć na me pytania? Nie powiedziałaś mi kim chciałabyś być, gdybyś nie była… kapłanką.
- Nie boję się, nie jesteś straszny. Jesteś niepoważny. Przerobisz moją odpowiedź na swoją wizję i za nic tłumaczenia do ciebie nie dotrą - odparła widząc, że zaklinacza to męczy - nie umiem ci odpowiedzieć na pytanie. Sama postanowiłam wejść w szeregi kapłanów i mnichów. Filozofia Ilmatera wydawała mi się pasować do mojej duszy. Może gdybym miała do czynienia z innym otoczeniem… Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - przyznała się dziewczyna, kończąc tym odpowiedź dla chłopaka.
- Ja cię widzę jako tancer…- jego wypowiedź przerwał fakt, że grupa dotarła na miejsce. Juz zauważyli ich, koboldy czekające na bezbronnych pątników. Najpierw odezwał się Quentin, z którym zaklinacz nieco się zgadzał. A potem przywództwo podjął Harpagon przedstawiając swój dość… ryzykowny, zwłaszcza dla niego, plan.
- Nie powinieneś wystawiać się na takie ryzyko Harp, szczególnie po tym jak ostatnio zostałeś zaatakowany - undine powiedziała jakby czytając w myślach zaklinacza - mamy przewagę zaskoczenia i powinniśmy z niej skorzystać. Nie wiadomo co one przygotowały.
- Myślę, że zdołam sprawdzić, czy któryś z koboldów nie ma przy sobie magicznych przedmiotów. Jeśli któreś z nich mają magiczne przedmioty, to pewnie wodzowie i szamani. A więc przywódcy… bez nich same się rozproszą. Harp… możemy nie zdążyć z odsieczą dla ciebie.- stwierdził na koniec zaklinacz i zerknął na kapłankę. Coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że nie uważa ich pogaduszek za skończone. A jedynie przerwane na chwilę.
 
Asderuki jest offline