Morte chwilę się zastanawiała. Potrzebowała pergaminu i atrament. Czuła, że powinna kupić te rzeczy, zanim znajdą się w dudniących echem korytarzach kopalni.
-Wybieram się, by kupić sobie... coś osobistego - Puściła figlarnie oko do Wojciecha. Wesoły gnom odpędził od niej nachodzące jądo tej pory wizje czerwonych oczu Balzaaca.
Skocznym krokiem zbiegła po schodach, przystanęła i popatrzyła na Wojciecha. -Dziękuję. - Po czym wyszła z karczmy kierując się w stronę sklepu z przyborami do pisania i rysowania.
__________________ Tra il dire e il fare c'e di mezzo il mare. |