Azardan, przechadzając się po niematerialnym, boskim planie, zauważył kolejna grupkę bogów zbierających się przy nowopowstałym lustrze, lustrze świata Grangeri. No tak, wszyscy jak zwykle byli dostojni, nawet wyniośli. Zawierali „pakty” z mieszkańcami, przekazywali im swoje „dary”, mieli „plany” wobec tego świata. Oczywiście wszystko dystyngowanie, cały czas z podejściem: „Cieszcie się głupi ludzie, że raczyłem się zainteresować waszym marnym światem!” Jakby co najmniej byli kimś ważnym. Zabawne…
Zaczęli już tworzyć swój sztywny świat z dobrem i złem, wzniosłymi czynami i chorobami, wyraźnie rozgraniczonymi czernią i bielą. Ale to było nudne! Zero pola do popisu dla wielu unikatowych ludzkich cech jak: kombinatorstwo, spryt, zawiść, szaleństwo, chciwość, zazdrość. Nie, no tak nie mogło być. Azardan więc podszedł do lustra Grangeri i z nieznacznym uśmieszkiem na ustach grzecznie się przywitał.
-Witam, nazywam się Azardan i przyszedłem trochę namieszać.
Ostatnio edytowane przez Verratus : 12-05-2014 o 23:55.
Powód: dyrektywa MG
|