Nim podbiegł do rannego szybko przykucnął przy najeżonym strzałami mężczyźnie wyjmując z niego strzały. Być może i kiepskawej roboty, ale zawsze strzały. Sekundę później był już przy rannym zwiadowcy i dziewczynie która to okazała się kapłanką. Nie zwlekał, słuchał słów uratowanych jednym uchem, drugim nasłuchiwał okolicę, a jego sprawne dłonie podjęły się próbom odzyskania strzał z nie tak dawno wypuszczonych.
- Obawiam się, że nie mamy innego wyjścia, choć nie ukrywam, że wolałbym was nie zostawiać. Ruszę co sił do faktorii, niedługo będę. - tak mówił odpinając pas z pochwą martwego zwiadowcy i przypinając go sobie podobnie i miecz chowając
- Mój straciłem niedawno, jakby coś się działo, miecz trzyma się w taki sposób - po czym pokazał jej jak właściwie trzymać miecz by z rąk nie wyleciał, a wiernie służył. - Niech Sigmar ma was w swojej opiece. Wrócę z transportem - po czym ruszył biegiem w stronę faktorii. |