Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2014, 12:34   #222
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Wołania, krzyki, zamieszanie. W jednej chwili Gunther podnosił jakąś zwęgloną kapę z resztek łóżka w zdawkowych próbach odnalezienia sprawcy ataku, a w drugiej spokojna wieś eksplodowała kakofonią dźwięków. Zewsząd wychynęli wieśniacy w szaleńczych próbach ratowania życia. Osiłek zdurniał nie mając pojęcia co u licha się wydarzyło, wkrótce jednak nad wszystkie okrzyki przerażenia wyniósł się jeden, tłumaczący wszystko ryk. Smok!

Jasna cholera! Smok!

Między osmalonymi belkami stropu mignął mu złowieszczy, wężowy kształt samą swą obecnością zwiastujący śmierć. Wykidajło stał jak wryty chwil kilka nie wiedząc co też uczynić. W końcu ruszył do biegu, wyskoczył przez dziurę w ścianie i wypadł na podwórze, gdzie miotał się oszalały ze strachu Siwuch. Leuden odwiązał lejce z płotu, chcąc dosiąść konia, jednak kiedy tylko rzemienie puściły niesforny zwierz rzucił się do ucieczki w ślad za pędzącym Kieską. Nieobjuczone, rącze zwierze mknęło w stronę zarośli jakby gonił je sam diabeł.

Wykidajło klął za rumakiem, ale sekundę później zreflektował się i dał susa do jednego z budynków. Nie było szans na ucieczkę przed stworem, a młotem nie dało się go sięgnąć z poziomu gruntu, pozostało zatem się ukryć. Myśl to mało szlachetna, ale istniała szansa, że panikujący wieśniacy dostatecznie odwrócą uwagę maszkarona, by unieść skórę.

Gunther stanął w izbie szukając wzrokiem bezpiecznego schronienia. Kątem oka dostrzegł jak pucułowaty krasnolud, który też nie należał do mistrzów prędkości, wskakuje do żeliwnego kotła, który stał obok kamiennego paleniska. Drab miotał się jak zwierz w klatce, aż nie zahaczył stopą o powróz wystający z podłogi. W akcie desperacji szarpnął go uchylając klapę w podłodze, prowadzącą do płytkiej piwniczki. Z ciemności błysnęło na niego wylęknione spojrzenie jakiegoś starszego jegomościa, który skrył się tutaj przed potworem. Niewiele myśląc osiłek również wskoczył do piwniczki, zatrzasnął klapę, złapał pierwszą lepszą zasłonę jaka mu się nawinęła pod rękę i nakrył nią łeb.

Nad ich głowami szalała skrzydlata śmierć.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 06-05-2014 o 20:08.
Dziadek Zielarz jest offline