Gunther z przerażeniem patrzył na śmierć Arnolda. Chociaż nie, nie na samą śmierć, a na to, co działo się po niej. Okropna uczta, będąca jednym z bardziej obrzydliwych i przerażających elementów Starego Świata. Włóczykij widział takie rzeczy już kilka razy, ale zwykle z daleka, omijając stwory jak najszerszym łukiem. Teraz zaś widział to z bliska, w świetle dnia. Mimo tego otrząsnął się szybko, znacznie szybciej niż Thoma, po którego pobiegł Soren.
Kuntz wypuścił w tym czasie jeszcze jedną strzałę w najbliżej stojącego mutanta. Nie pomagał już Siegfriedowi, nie wiedział jak. W kotłowaninie ciał... nie chciał mieć fanatyka, bo człek ten musiał być ogarniętym jakimś szałem fanatykiem, na sumieniu. Nie bezpośrednio w każdym razie.
Skinął głową przebiegającym obok niego ludziom. Zdecydowanie nic tu po nich. Poczekał aż przejdą i ruszył za nimi, co chwilę obracając głowę i sprawdzając, czy przeciwnicy się zbliżają. W jednej ręce trzymał łuk, w drugiej porwaną po drodze włócznię, więc strzelać w biegu nie mógł, lecz i tak nie wierzył, że jeden pocisk więcej mógłby coś w tej sytuacji zmienić. |